... powtarza mi Karolasty, gdy tylko zaczynam marudzić, że się dłuży, że już mam dość tych wieczornych pożegnań, że chciałabym JUŻ być Jego żoną... ;) Także sobie ciągle to powtarza (a może już wmawia... ;)), bo sam przyłapuje się na dokładnie takim samym myśleniu... I tak staramy się delektować tym czasem, tym wszystkim, co będzie dla nas ostatnie... Agata się nawet ze mnie trochę śmieje, bo jej wczoraj mówiłam o moim ostatnim praniu u Pani Babci... "Taaa, zaraz będzie: ostatnie siku u Pani Babci!"... ;D ;p
Tak sobie pomyślałam, że oprócz jakże głębokich przemyśleń na temat pogody na naszym ślubie, denerwują mnie też wszechobecne gadki typu: "Jak to szybko zleciało!"... Też co chwila to słyszę (nawet od własnej mamy :)) i już mam dość. Może Wam i tym wszystkim ludziom szybko zleciało. Nam się dłużyło jak cholera. Trzy i pół roku, w tym ponad dwa w narzeczeństwie... Wiem, że niektórzy czekali dłużej i wiadomo też, że z perspektywy czasu patrzy się na to inaczej, z jakąś ulgą. Ale prawdę mówiąc, w moim odczuciu wcale to nie "zleciało" i nawet te ostatnie dni wloką nam się niemiłosiernie...
Emocje rosną, napięcie z każdym dniem coraz większe, a że spędzamy razem sporo czasu ostatnio, to o spięcia i zgrzyty nietrudno. Tym bardziej cieszę się, że zamieszkamy razem dopiero po ślubie, bo to całe początkowe docieranie się będziemy przeżywać już w łasce działającego w nas sakramentu. Jest w tym ogromna mądrość i ważna prawda, aby nie polegać tylko na sobie, ale szukać wsparcia u Tego, który łączy i błogosławi małżonków.
Wino kupione, taniec powoli zaczyna nam wychodzić (bokiem :P), organizacyjne drobiazgi dogrywamy w mailach i telefonach... Ostatnia niedziela... I to nie byle jaka, bo wyborcza!
Dokładnie Ado to ostatnie takie dni,które z nostalgią będziemy wspominać.
OdpowiedzUsuńJa już żałuję,że nie spisywalam na bieżąco naszych przedslubnych przygotowań,żeby móc do nich wracać w różnych chwilach już w małżeństwie...*Ehh Wy i Wasze dzieci zawsze mogą sięgnąć do tego bloga a my już tylko do naszej pamięci...i mojego pamiętnika,który mam zamiar w najbliższym tygodniu nadrobić :)
**Sciskamy w tym OSTATNIM TYGODNIU NARZECZENSTWA,KTÓRY NIGDY JUŻ NIE WRÓCI...
J&K
A nie denerwuje Cię mówienie, że masz się delektować, że narzeczeństwo się już nie powtórzy, itd.? :D Mnie to najbardziej denerwowało. Fajnie było, ale wcale nie chciałabym tego powtarzać. :p Chyba że sam ślub i wesele. Ale to to sobie "powtórzymy" w jakiś ładny jubileusz. :D
OdpowiedzUsuńRaczej mi to nie przeszkadza, bo sama tak uważam i chciałabym jak najwięcej zapamiętać z tego czasu tuż przed ślubem. Jest mega wyjątkowy i nie da się zaprzeczyć, że już się więcej nie powtórzy. Chociaż też bym raczej nie chciała tego powtarzać. :)
UsuńAle może nie denerwuje mnie to też dlatego, że to mówi tylko Karolasty, a nie cała reszta świata. ;)
A tak z innej beczki: co będziecie tańczyć? :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia,
Manna
"Zawsze chcę być Twoim szczęściem" Kasi Zawieracz.
UsuńAż sama sobie przypominam jak to było u nas :) Ostatni dzień w pracy przed ślubem, ostatnie śniadanie jako nie-żona, ostatni podpis starym nazwiskiem (na dokumentach w kościele :)).
OdpowiedzUsuńZgrzyty też były, bo mój mąż był w trakcie zmieniania pracy i zbyt dużo się na raz działo. Ale w sobotę rano wszystko zniknęło i liczył się tylko ten dzień i nasza wspólna przyszłość.
Cudownej ostatniej niedzieli jako narzeczeństwo Wam życzę :)
To ja dla przeciwwagi nie powiem "Jak to szybko zleciało". Tyyyle się w międzyczasie wydarzyło.
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać Twojego bloga gdzieś w okolicach Waszych zaręczyn. Ja wtedy chodziłam na pierwsze nieśmiałe spacery z moim wtedy jeszcze kolegą i z lubością czytałam Waszą historię o zaręczynach. Potem wracałam na bloga, gdy chciałam sprawdzić jakieś konkrety dotyczące formalności ślubnych, a także kiedy po prostu chciałam poczytać, jak to jest u innych. Potem czytałam już po moim ślubie, żeby sobie powspominać, jak to było przed. A teraz u Ciebie niecierpliwe oczekiwanie na ślub, a u mnie niecierpliwe oczekiwanie na potomka :)
Dziękuję Ci za Twoje pisanie. Jak widzisz - towarzyszyło mi na pierwszych randkach, w narzeczeństwie, w małżeństwie. W każdym czasie z Twojego bloga wyciągałam dla siebie coś wartościowego.
Wszystkiego dobrego, Ado! Niech Wam Pan Bóg błogosławi! Małżeństwo jest fajniejsze niż wszystko inne :)
Duda
Bardzo miło czytać takie słowa, dziękuję. :)
UsuńRównież życzymy wszystkiego dobrego w obliczu powiększającej się rodziny! Pozdrowienia :)
Całym sercem się podpisuję pod tym zdaniem "Tym bardziej cieszę się, że zamieszkamy razem dopiero po ślubie, bo to całe początkowe docieranie się będziemy przeżywać już w łasce działającego w nas sakramentu". Cieszę się razem z Wami, że to już tak blisko! :)
OdpowiedzUsuńJa z moim ukochanym spotykam się też mniej więcej tyle co Wy, bo 3,5 roku. I nawet nie ma widoku na zaręczyny w ciągu najbliższego roku. Więc widzisz niektórzy muszą dużo dłużej poczekać, choć nie chcą. Choć mnie na przykład ostatnie 3 lata minęły jak z bicza strzelił :D
OdpowiedzUsuńMy przyjechaliśmy ciut zbyt wcześnie, bo godzinę przed nami był ślub i nie zdążył się skończyć, ale wszyscy spokojnie zaczekali i obyło się bez niepotrzebnych stresów, nawet kiedy musieliśmy przechodzić pomiędzy gośćmi poprzedniej pary, żeby wejść do kościoła. Także to nie jest aż takie straszne ;)
OdpowiedzUsuńAdo, a jak tam Twoje czytanie Pisma Świętego przed ślubem? :)
3! (w zasadzie to daje 6, więc po prostu 3 :D )
Hmm, jakby to powiedzieć... Czytanie Biblii tak mnie wciągnęło, że aż żal było mi kończyć tak wcześnie i rozciągnęłam je sobie jeszcze na miesiąc miodowy. :D
Usuń