Za tydzień idziemy na wesele*. Dla nas to nie lada atrakcja - do tej pory byliśmy razem zaledwie na dwóch przyjęciach ślubnych u znajomych, a wszystko wskazuje na to, że to najbliższe wesele będzie ostatnim, na którym pojawimy się jako narzeczeni. Ostatnim przed naszym. Słowem: coś jakby próba generalna. :D (Chyba, że ktoś ze znajomych zrobi niespodziankę - w końcu to jeszcze cały rok).
Sukienka upolowana, koszula wybrana, dodatki skompletowane i nie mogę się doczekać - strasznie jestem podekscytowana. Zarówno uroczystością, jak i naszym w niej udziałem. Zdecydowanie za rzadko chodzimy na wesela. Nasze rodziny i znajomi jakoś nie kwapią się do stawania na ślubnym kobiercu... A szkoda, bo chętnie bym sobie zrobiła jeszcze z dwie, trzy takie "próby generalne". ;) Raz nawet miałam śmieszną rozmowę ze znajomą, z którą mamy wspólną dobrą koleżankę. A. z J. już parę dobrych lat są zaręczeni i jakoś ciągle ślub jest odkładany. Ja tej znajomej mówię:
- Kurczę, fajnie by było, jakby zrobili niespodziankę i ślub byłby jeszcze w tym roku! Tak rzadko chodzimy na wesela...
A ona na to:
- Chyba zwariowałaś! Absolutnie nie mogą wziąć ślubu w tym roku, bo ja już mam zaproszenia na siedem wesel w ciągu najbliższych miesięcy! Nie dam rady więcej!
Cóż, jedni cierpią nadmiar wrażeń, inni niedostatek. :)
A skoro już jesteśmy w temacie weselnym, to pozwolę sobie przypomnieć, że kwietniowy numer miesięcznika ZNAK jest poświęcony właśnie polskim weselom. Na prawie czterdziestu stronach można poczytać o znaczeniu i przemianach weselnych zwyczajów i rytuałów. To ciekawe spojrzeć na współczesną obrzędowość weselną w odniesieniu do dawnych zwyczajów - swatów, wykupin, oczepin czy w końcu (jak dla mnie największy hardcore, o którym - przyznaję - nie miałam wcześniej bladego pojęcia) pokładzin... Przebieg i symbolika tych rytuałów w kontekście współczesnych wesel to jakiś kosmos. To, co zostało z tego do dzisiaj, to tylko jakiś drobny fragment swego rodzaju inicjacji. Naprawdę warto poczytać, tym bardziej, że temat jest potraktowany profesjonalnie - artykuły i wywiady prezentują w dużej mierze dosyć naukowe spojrzenie na wesele jako pewną odrębną rzeczywistość o określonym podłożu historycznym, społecznym, duchowym (niekoniecznie religijnym!) i symbolicznym.
Szczególnie ciekawe moim zdaniem są relacje i spostrzeżenia badaczy-socjologów, którzy w ramach projektu
Wesela 21 brali udział w wielu różnych polskich weselach jako obserwatorzy, często w ogóle nie znając pary młodej. Tak mnie to zainspirowało, że postanowiłam na tym najbliższym weselu, choć znam Parę Młodą i nawet (nikłą, ale jednak!) część gości weselnych, spróbować przyjrzeć się temu przyjęciu właśnie takim trochę analitycznym okiem obserwatora. Wyhaczyć i może podpytać, jak czują się na własnym weselu nowożeńcy, jakie role przyjmuje ich najbliższa rodzina, świadkowie, znajomi... Podpatrzeć zwyczaje charakterystyczne dla tego regionu, dowiedzieć się o ich znaczeniu... Żaden ze mnie badacz, ale myślę, że to może być ciekawe, uczestniczyć w takiej uroczystości z nieco innej perspektywy i innym nastawieniem.
A gdyby ktoś chciał się wgłębić w temat,
tutaj może zamówić kwietniowy ZNAK w promocyjnej cenie 14,90 zł z wysyłką gratis - wystarczy wpisać kod rabatowy:
wesele. Jak już poczytacie, a ja przełożę inspiracje czytelnicze na doświadczenia weselne jako gość-obserwator, to (mam nadzieję) podyskutujemy, bo myślę, że jest o czym. :)
* Tak się zastanawiam, jakie to uczucie być na tydzień przed własnym ślubem...? Jakie towarzyszą emocje, oczekiwania i obawy...? Z tego co pamiętam, to (przynajmniej) jedna z naszych czytelniczek będzie wychodzić za mąż tego samego dnia, w uroczystość NMP Królowej Polski - może zechce się podzielić i napisać choć kilka słów, które oddałyby to uczucie? Tak spontanicznie, "na żywo"... Byłabym rada.
:)