Nie wiem, jak to się stało i kiedy, ale coś się zmieniło. Przez prawie półtora roku narzeczeństwa czas pozostający do ślubu wlókł się, jak tylko mógł. Liczenie od 27 miesięcy było momentami katorgą. Jak to dłuuugo... 20 miesięcy to tylko trochę krócej... 15 miesięcy to wciąż ponad rok... A teraz do naszego ślubu zostało 10 miesięcy z małym okładem i... Mam wrażenie, że czas się zdenerwował, rozpędził i zaczął uciekać. Ale nie, że sobie truchta. Spieprza, ile sił w nogach. Teraz wydaje mi się, że zostało nam naprawdę niewiele czasu i momentami jestem nieco przerażona, jak my to wszystko ogarniemy...
Ostatnio zaczęliśmy się modlić nie ZA nasze wesele, ale O nasze wesele. Żeby w ogóle doszło do skutku. Bo, poważnie, jest taka opcja, że odwołamy wszystko związane z weselem i skończy się na obiedzie dla najbliższej rodziny. Tyle tylko, że wówczas powstaje pytanie: to po jaką cholerę tyle czekaliśmy? Gdybyśmy wiedzieli od początku, że to będzie tak wyglądać, pobralibyśmy się dużo wcześniej. Z rok przynajmniej. Zdecydowaliśmy trochę odłożyć ślub w czasie przede wszystkim ze względu na to, że jednak chcielibyśmy świętować początek naszego małżeństwa w tak wyjątkowy sposób, jakim jest wymarzone wesele. W tym momencie jednak wszystko stoi pod wielkim znakiem zapytania. I strasznie mnie wkurza, gdy ktoś pyta o nasze wesele i na moją odpowiedź: "jeszcze nie wiemy, czy w ogóle będzie", pada stwierdzenie: "eee, przesadzasz, jakoś to będzie". Tego typu teksty dołączam do powodów, dla których nie lubię rozmawiać o ślubie.
Żeby się nie martwić na zapas, o weselu staram się na razie za wiele nie myśleć. Skupiam się na ślubie. Dlatego od jakiegoś czasu przeglądam w internecie suknie ślubne. I tu znowu mam niezły mętlik w głowie. Bo z jednej strony wiele osób radzi, by pochodzić po salonach i poprzymierzać sukienki. Sprawdzić, w czym będzie mi najlepiej, bo może się okazać, że moja wizja sukni ślubnej w rzeczywistości będzie na mnie wyglądać po prostu źle. I ja o tym doskonale wiem i już się powoli zbieram na tournee po salonach, ale... Coś ciężko mi to idzie, jak sobie pomyślę, że na przykład spodoba mi się jakieś cudo, które będzie kosztować krocie... Ja nie lubię takich sytuacji.
O, wczoraj nawet znalazłam na allegro przepiękną suknię, no dosłownie wymarzoną i to firmy, która ma salon w Krakowie. Super. Wysyłam nawet Narzeczonemu - potwierdza, że ładna. Pyta, ile kosztuje. W salonie 4700 zł, tutaj 1500 zł. Łał, to nieźle! Okazja. No tak, tylko to w dalszym ciągu dużo za dużo... Wiem, wiem, co powiecie, to extra cena jak na firmową suknię ślubną. Już mnie kiedyś koleżanka sprowadziła na ziemię, ale mnie się nadal nie mieści w głowie, jak można tyle kasy wydać na sukienkę. Na obrączki - spoko, bo to przecież na całe życie. Ale na suknię na jeden dzień??
Swoją drogą z sukniami ślubnymi to jest pewien fenomen. Dla przykładu historia innej koleżanki, która w zeszłym roku wychodziła za mąż. Szukała krawcowej, która uszyłaby jej sukienkę. Zwykłą, bardzo prostą i skromną, bez żadnych falban, zdobień. Wybrała się do poleconej przez kogoś krawcowej i opowiedziała, jaką chciałaby suknię, ale nie wspomniała, że ma to być suknia ślubna. Pyta, ile kosztowałoby uszycie takiej sukienki. W granicach 350-500 zł razem z materiałem. Super! Krawcowa pyta, jakiego koloru miałaby być suknia. Biały. I tutaj konsternacja na twarzy krawcowej: "Biała? Biała długa suknia?? A to przypadkiem nie na ślub?? Bo ślubna to będzie kosztować 1100 zł!"... Przemysł ślubny kwitnie. ;D
Pocieszam się, że z wybieraniem sukienki to też nie ma co się spieszyć, bo przecież jeszcze sporo czasu przede mną. Ale po chwili przypominam sobie przecież, jak ten czas ostatnio strasznie szybko ucieka i kurczy się nieprawdopodobnie. Wakacje zlecą raz dwa, jesień jeszcze szybciej, a potem to zostaje już zima, a w zimie łazić za sukienkami to średni pomysł... I nagle okazuje się, że wcale nie ma sensu odkładać tego tournee... I tak w kółko. Jeden wielki znak zapytania. A czas naprawdę wziął nogi za pas...
Oj czas leci nieubłaganie:) A im bliżej do ślubu, tym coraz szybciej. I sama to widzisz najlepiej:) Może jeszcze nie dociera do ciebie za bardzo, że za niecały rok będzie już ten wymarzony, wyczekany i niepowtarzalny dzień, dzień Waszego ślubu. I pewnie dlatego, że ciągle nie dowierzasz w to wszystko, pojawiają się wątpliwości o wesele. Bo do tej pory byłaś na przyjęciach tylko gościem a teraz, to Wy będziecie w roli głównej:) Ja też kiedy czasem pomyślę, że miałabym być Panną Młodą za bardzo nie wyobrażam sobie tego. A co do sukni to faktycznie, chodzenie, przymierzanie, szukanie... To jest jedyna droga. Można wiele katalogów i stron przejrzeć, ale to jedynie przeglądanie. Zresztą na pewno sama doskonale o tym wiesz:) A suknia za 1500 zł to moim zdaniem marzenie. Jeszcze jeśli faktycznie ci się podoba i jakbyś tak przymierzyła a okazałaby się idealna to nie ma co zwlekać. Na tańszą bym się nie nastawiała. U mnie tyle trzeba dać za wypożyczenie a jestem z południowego Podkarpacia, więc Kraków raczej będzie droższy pod tym względem. A patrzyłaś już coś trochę w salonach? Jak ceny? Moja przyjaciółka ma zamiar na jesieni się wybrać, bo to już koniec sezonu ślubnego, także pewnie będą przeceny na suknie itd.
OdpowiedzUsuńCzy to JEDYNA droga - kłóciłabym się. Słyszałam o Pannach Młodych, które przymierzyły tylko jedną suknię i wybrały właśnie ją. Sama nie obraziłabym się, gdyby tak to u mnie wyglądało. ;)
UsuńA co do ceny - ja właśnie się nastawiam na dużo niższą cenę i zapewniam Cię, że jest to możliwe nawet w Krakowie. Wspomniana koleżanka, która chciała uszyć prostą, skromną suknię w końcu ją kupiła za niecałe 800 zł (nowa!) i wyglądała olśniewająco. Że już nie wspomnę o Lejli z bloga o radosnym rodzicielstwie, która kupiła swoją sukienkę za 120 zł. ;D
Jak się pokombinuje, to wszystko się da. ;)
No, ale właśnie to miałam na myśli- przymierzanie:) Wystarczy pierwsza lepsza, może czasem taka, której nie brałybyśmy pod uwagę a tu nagle... okazuje się idealna. Także trzeba przymierzać:)
UsuńI w sumie też Żoną się zgodzę, bo cena zależy od tego jakiej sukni szukasz.
Ada, spokojnie, myśmy zaczynali z terminem "7 miesięcy", więc macie czas.
OdpowiedzUsuńTeraz 3 miesiące i co? Niby generalnie wszystko zorganizowane, zostały jakieś szczegóły, a ja czasem wcale nie mam ochoty wesela (chociaż i tak wersja uboga) robić :p
Jeśli mogę spytać, to w zasadzie dlaczego miałoby się Wasze nie odbyć?
Z suknią miałam szczęście, bo znalazłam jak na mnie szytą i na pierwszej się skończyło szukanie. Co prawda założyłam sobie, że nie dam więcej niż 1-1,2k, ale musiałam nieco dołożyć (uznałam, że warto), chociaż patrząc na oryginalny paragon (4k!!!) to 40% to wciąż niezła cena.
Niestety, to tyle kosztuje. Jeśli chcesz mieć bajkową suknię to tego nie przeskoczysz. Nawet za uszycie ciężko wydać mniej niż tysiąc złotych. Trzeba to jakoś przełknąć. Ja też myślę zawsze kilka razy czy warto wydać te pieniądze, bo wydaję swoje, ciężko zarobione i staram się szukać alternatyw, żeby wydać trochę mniej ;)
Teraz także w salonach ślubnych zaczynają się wyprzedaże i to całkiem przyzwoite :) (pamiętam jak w zeszłym roku śledziłam i się wkurzałam, że my jeszcze nie planujemy, bo potem będę musiała kombinować z kiecką).
Z tymi sukniami, to zależy jakiej będziesz szukać. Jeśli będzie w miarę prosta i skromna, to myślę że spokojnie do tys da radę się zmieścić. Albo uszyć, albo kupić w salonie na jakiejś promocji. Ja za moją, nową Emmi Mariage, w promocji, dałam w Trójmieście 1,2 tys. Moja wymarzona kosztowała 3,2tys:))) Ale cała z koronki była, a koronka droga, niestety. Zawsze można kupić używaną i zaoszczędzić;) Albo kupić w jakimś mniejszym salonie, gdzie sami szyją, albo szukać nie w Krakowie, a w mniejszych miejscowościach w pobliżu.
OdpowiedzUsuńNo i moja siostra, bez przymierzania, kupiła suknię na Tablica.pl ;) Nigdzie nie chodziła, nie szukała. Malutko za nią dała, kilkaset złotych. Wyglądała bardzo skromnie, ale ślicznie. Więc da się;)
Suknia ślubna nie musi być na raz.;) drugi raz - plener, a potem co roku chodzić na After Wedding Party :D
OdpowiedzUsuńW sumie... ;D
UsuńAle nie, ani plener, ani AWP mnie nie przekonuje, więc jednak na raz. ;)
Plener spoko, ale w dzień ślubu. Strasznie mnie śmieszą te wszystkie pary młode biegające cały tydzień i od rana do nocy po mieście. A już na kładce Bernatka to co drugi dzień jakąś sesję mijam. Ale biznes kwitnie :P
Usuńmanna
W dzień ślubu? A weź daj spokój. :P Plener przed mszą - człowiek zestresowany + uważać trzeba, żeby się nie poplamić nigdzie, czasu trzeba pilnować, po mszy głupio, żeby goście czekali, bo wszyscy głodni, a w trakcie wesela też dla mnie odpada, ani sekundy wesela nie chciałabym tracić. A tak - po ślubie, na luzaku, sama frajda. I bardzo dobrze, że biznes kwitnie! Niech sobie i dwa tygodnie biegają od rana do wieczora po mieście i mają zdjęcia w obleganych miejscach, gdybym mogła to bity miesiąc bym świętowała, aż by mi się wszystkie najbardziej porąbane pomysły skończyły.
UsuńNo chyba że katolikom, oprócz tego, żeby się broń Boże nie cieszyć przygotowaniami, jeszcze pamiątek z własnego ślubu też mieć nie wypada... ;););)
Nie mialam pleneru. Zrobilismy pae zdjec w na lace kolo lokalu, taki spaceren na pol godziny, i tyle. Plenery sa dla mnie smieszne, szuczne i bez sensu przeplacone. Radosc n~jest na zjdeciach z wlasciwego dnia, a nie z teatru potem. No ale ja ogolnie nudna jesem :P
UsuńM.
Ja tam żadnego teatru nie zauważyłam, na haju ze szczęścia i radości n~ chodziła kilka tygodni i chyba nawet bardziej niż w dniu ślubu, bo coraz bardziej docierało + dochodziły wszystkie małżeńskie nowości.
UsuńDziś właśnie byłam na ślubie mojej bardzo dobrej koleżanki (tak na marginesie - nie robiła wesela, zaprosiła rodzinę na przyjęcie, a za tydzień robi ognisko dla przyjaciół). W temacie sukien ślubnych rzecz jasna nie mam dużo do powiedzenia, ale Kasia kupiła swoją w sylwestra - zobaczyła ją dzień wcześniej, ale nie kupiła, a nazajutrz zastała ją przecenioną o 100 zł (jeśli dobrze pamiętam - zapłaciła 850). Chyba z miesiąc temu pokazywała mi zdjęcie, ale wcale mnie nie zachwyciło. Natomiast dziś wyglądała w niej zjawiskowo - piękna i skromna. Życzę więc równie udanego zakupu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo się przyda! :)
UsuńJej, jak sama przypomnę sobie wybieranie sukni ślubnej, to ciarki chodzą mi po plecach. Ale to dlatego, że wybredna jestem i już nawet pomijając kosmiczne ceny (szukałam tuż przed wakacjami, środek sezonu - ale nie było wyjścia: nie ogarnęłam się wczesniej a ślub był pod koniec września), nic mi się nie podobało. Chciałam prostą, zwiewną, w greckim stylu, a wszędzie koronki, "księżniczki"... I w końcu trafiłam do krawcowej, która mi uszyła dokładnie taką, jak chciałam i to o wieeele taniej niż w salonie. Naprawdę - jeśli masz czas (a 10 miesięcy powinno wystarczyć:) to polecam znaleźć ograniętą krawcową. :)
OdpowiedzUsuńTeż o tym myślę i zbieram namiary na polecane krawcowe. Może to będzie dobre wyjście.
Usuń:)
Tak ceny są powalające jak to wszystko zebrać do całości to czasem od sum kręci się w głowie.
OdpowiedzUsuńGrrrr!!!
OdpowiedzUsuńNapisałam taki długo komentarz, a mi się skasował.
Trudno, poświęcę raz jeszcze czas i napiszę go znowu.
Co do kosztów ślubu ( a raczej przyjęcia/wesela) to są one naprawdę duże. My zakładaliśmy wersję tańszą, bez fajerwerków, a i tak swoje kosztowało...
-nasze ubrania ok.1700 złotych (tylko, że my braliśmy ślub cywilny, więc w sumie wszystko można wykorzystać drugi raz)
-obrączki ok.1900 złotych (zdecydowaliśmy się na droższe w salonie, gdzie jest dożywotni serwis)
-ślub 84 złote
-tramwaj dla gości ok. 600 złotych (jedyna nasza fanaberia)
-samochód 300 złotych (po znajomości, ale i tak było mi szkoda pieniędzy) + 100 złotych na pierdółki do przyozdobienia
-przyjęcie 130 złotych X 45 osób + drobnianki w stylu wino do obiadu/szampaniki dla gości czy cukierki-kolejne 1000 złotych + tort 250 złotych
-zaproszenia 3,5 zł x 80 (na ślubie pi razy drzwi 110 osób, a na przyjęciu tylko rodzina)
-kosmetyczka/fryzjerka/makijażystka dla ok.200 złotych
-prezenty dla rodziców ok.200 złotych
-fotograf 1200 złotych (zdjęcia ładne, ale potem wyszedł kwas)
Więc jak widzisz nie mieliśmy na swoim ślubie czekoladowych fontann, dzieci nie miały wynajętej ''babysitterki'' (w Łodzi są firmy, które taką opiekę nad dzieciakami zapewniają podczas ślubu-dla mnie przesada do potęgi entej), my nie jechaliśmy w dorożce, a i tak sporo nas to wyniosło. Wynika to z faktu, że postawiliśmy na jakość (czyli np. droższe obrączki). Koszt całego ślubu nam się zwrócił, a goście wyjątkowo posłuchali naszej prośby (herbata i czekolada zamiast kwiatów i pieniądze w ramach prezentu). Co więcej, byliśmy zszokowani, gdy zobaczyliśmy ile nasi gości nam podarowali bo w najlepszych snach o tym nie marzyliśmy..
Pozdrawiam:)
Nas dorożka wyszła taniej niż samochód. :p
UsuńA może właśnie używana suknia? Jeśli nie masz bardzo nietypowej figury, drobne poprawki krawieckie + czyszczenie powinny wystarczyć :)
OdpowiedzUsuńTa niepewność, czy będzie wesele, to ze względów finansowych czy jakichś innych?
Ja się swojego wesela nie mogę doczekac i mam nadzieje ze wszystko pójdzie po naszej myśli i moze za 3 lata w końcu bedzie. Co do kosztów to mnie nic nie zaskoczy i nie mam zamiaru oszczędzać na niczym - w końcu przez to tak długo na ślub czekamy - żebyśmy mogli spełnić wszystkie swoje zachcianki, wiadomo ze najważniejszy jest sakrament ale przy okazji można zaszaleć.
OdpowiedzUsuńTe Wasze liczby robią wrażenie...! :)
OdpowiedzUsuńDzięki za podpowiedź, poszukam, sprawdzę, zorientuję - może rzeczywiście to jakaś alternatywa. Tak, ma być prosto, skromnie, lekko i zwiewnie. ;)
Pozdrawiam ciepło. ;)
Krawcowa spoko. Z mja slubna chyba zostane na reszte zycia - szycie zawsze lepsze od kupowania.
OdpowiedzUsuńW ogole wesela sa super, wiec trzymam kciuki za wasze, ale nie dajcie sie zawriowac. Przyzwoite jedzenie, przyzwoita kapela i wysarczy. Atmosfera zalezy od ludzi - i od Was!
Buziaki. Modlimy sie za Was po drodze.
Marysia