Odliczamy!

czwartek, 24 lipca 2014

Troska i staranie

Lubię sobie co jakiś czas przejrzeć notki sprzed kilku miesięcy. Zawsze mi to dobrze robi w gorszych chwilach, bo daje pewien obraz tego, jak wiele dobrego się u nas wydarzyło i jaki ogrom wysiłku wkładamy nie tylko w to miejsce, ale przede wszystkim w budowanie naszej relacji. I tak przy którymś wpisie dotyczącym książki "Nas dwoje" jedna z czytelniczek napisała o swoich przemyśleniach - pozwolę sobie zacytować:

Tak się zastanawiam, Wasze narzeczeństwo ma trwać 2 lata. Tak sobie rozmyślam, czy się nie zniechęcicie. Teraz jesteście pełni zapału, to wszystko jest takie świeże, ale za jakiś czas, czy nie wkradnie się rutyna?

Wtedy, na świeżo, nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie. Też było to dla nas zagadką, też się poniekąd trochę obawialiśmy, jak to będzie i czy starczy nam zapału. Dziś, po prawie 1,5 roku narzeczeństwa, mogę powiedzieć nieco więcej. I co ciekawe, wydaje mi się, że jest wręcz odwrotnie niż można było się spodziewać. Tzn. mam wrażenie, że na początku naszego narzeczeństwa staraliśmy się mniej niż teraz. Że im bliżej do ślubu i im bardziej wspólne życie staje się realnym celem, a nie tylko mglistym wyobrażeniem, tym więcej zaangażowania wkładamy w jak najlepsze przygotowanie się do tego. Dużo częściej i w bezpośredni sposób wyrażamy troskę o siebie wzajemnie, zwykle w takich drobnych, podstawowych, codziennych sprawach. Posiłki, zakupy, czas na sprzątanie, załatwienie czegoś na mieście, pomaganie sobie w czym tylko się da, wspieranie w trudnych sytuacjach... Pewnie w dużej mierze ma na to wpływ sytuacja i warunki naszego życia, które przez ostatnie pół roku zmieniły się diametralnie. Ale może dlatego, że wcześniej nie mieliśmy zbyt wiele takich okazji, teraz tak bardzo doceniam to, jak i w czym wyraża się nasza miłość. I zapału absolutnie nie brakuje, wręcz przeciwnie. Odnoszę wrażenie, że teraz to my dopiero zbieramy siły przed najważniejszym! 

A rutyna? Chyba nie ma na nią miejsca. Mamy pewne schematy spotkań, inaczej wyglądają nasze randki w tygodniu (zwykle bardzo podobnie), a inaczej w weekendy. Wtedy też można trochę poszaleć i staramy się ciekawie zagospodarować sobie czas. Co ciekawe, ostatnio nawet udaje nam się dość często spotykać ze znajomymi parami. I jest to mega inspirujące, bo są to ludzie z bardzo różnych środowisk, o różnym stylu życia i światopoglądzie. Wiele ciekawych refleksji i wniosków wyciągamy z tych spotkań i zawsze daje to też możliwość spojrzenia na naszą relację z pewnego dystansu. A, no i przy okazji wspomniana książka "Nas dwoje" wędruje po ludziach i inspiruje - dwa tygodnie temu odebraliśmy ją od jednych znajomych, a w niedzielę znów pójdzie w świat, do innych narzeczonych. Oby im też przyniosła jak najwięcej dobra. 

Tak jak wtedy, po tym komentarzu, z pewnymi obawami rozkminiałam, jakie będzie nasze narzeczeństwo, czy rzeczywiście się szybko nie zniechęcimy, czy będzie nam się chciało dbać o tę miłość, pielęgnować ją i wykorzystać czas przygotowywania się do małżeństwa na maksa, tak teraz rozkminiam, jakim będziemy małżeństwem. Czy właśnie po ślubie nam się nie odechce, czy będziemy potrafili czerpać do oporu z łaski sakramentu, czy się nie pogubimy, czy nie popadniemy w tą nieszczęsną rutynę... Nie próbuję nawet odpowiadać. Odpowiedzią na te pytania będzie każdy kolejny dzień naszego życia. Pozostaje tylko oddać to wszystko Bogu, prosić, by pobłogosławił i każdego dnia starać się tak, jakby to miał być nasz ostatni wspólny dzień. I tak przez najbliższe (przynajmniej) 50 lat - co daj Boże. ;)

5 komentarzy:

  1. Ważne że nie ma rutyny że nadal chce się być razem

    OdpowiedzUsuń
  2. Niby mi mówili że po ślubie jest gorzej, że ten zapał mi szybko minie, właśnie minął rok a zapału jakoś z każdym dniem więcej a nie mniej, nic nie zmieniło się na gorsze tylko na lepsze i to podwójnie, więc nie ma się czym martwic na zapas, ale takie gadanie też jest potrzebne bo może właśnie dlatego nic się nie psuje bo pamiętamy żeby o to dbac. Teraz straszą mnie dzieckiem a ja na złośc wszystkim mam zamiar obalic stereotypy:) Mam nadzieję że za jakiś czas też to sobie przeczytam jak i Ty i będę miło zaskoczona:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że 2 lata narzeczeństwa to taki idealny czas. Wiadomo są wyjątki. Niektórzy mają tego stażu kilka miesięcy a niektórzy 5 lat i uważają, że to idealny czas. Jednak tak jak mówię, to są wyjątki. Te 2 lata głównie kręcą się wokół przygotowań do ślubu, więc nie można raczej mówić o rutynie:) Choć i to zależy jak kto, co przeżywa. W moim życiu napatrzyłam się trochę na narzeczonych, przygotowania, śluby i wesela a teraz małżeństwa, więc mam pewny obraz tego wszystkiego. I sama chciałabym aby i u mnie narzeczeństwo trwało właśnie 2 lata. Jest to dostateczny czas na wszystko. I na to aby przygotować się choć w minimalnym stopniu duchowo i psychicznie, a także materialnie i organizacyjnie. A twoje odczucia pewnie związane są z tym, że im bliżej ślubu tym więcej się dzieje, także zupełnie zapominasz o rutynie i o tym, że mogłaby was dotyczyć. Każdy chce aby tak cudownie było zawsze, ale zobaczycie jak Wam się to wszystko poukłada. Czas pokaże- jak to się mówi:)

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie się po dwóch latach już czasem nie chce. :P Ale to dlatego, że ten rok był hardcorowy i mnie wykończył. Teraz zbieram siły, bo plany są. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Po roku mówiono nam, że wyglądamy na nowożeńców. Po trzech latach to samo. To chyba komplement ;)

    M.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...