Odliczamy!

niedziela, 19 kwietnia 2015

Spowiedź generalna przed ślubem

Gdy przy spisywaniu protokołu przedślubnego dostaliśmy "kartki do spowiedzi", zaczęłam trochę orientować się w temacie, szukać i czytać. Na fora ślubne lepiej nie wchodzić, ostrzegam. W takich miejscach temat spowiedzi przedślubnej sprowadza się do dyskusji o tym, czy trzeba mówić, że się mieszka razem / jak to powiedzieć, żeby nie zostać upomnianym / czy ksiądz będzie pytał o seks, jeśli sama nie powiem? / o Boże, na jakiego strasznego księdza trafiliśmy, bo powiedział nam, że współżycie bez ślubu jest grzechem, a my się przecież kochamy! 
To tak w delikatnym skrócie. Byłam przerażona i zniesmaczona. 

Szukałam dalej. Jednym z pierwszych tekstów, który zwrócił moją uwagę był ten. To, co mnie najbardziej poruszyło, to kwestia tych nieszczęsnych kartek do spowiedzi. Autor nieco wyjaśnił, o co w tym wszystkim chodzi i jednocześnie podkreślił, jakie ma to znaczenie. Pozwolę sobie zacytować mały fragment:
Spowiedź przedślubna wydaje się, że winna być tak, jak wszystkie inne sakramenty, kwestią dobrowolną. Zmuszanie bowiem kogoś do spowiedzi za pomocą kartki, stawia go w pozycji oskarżonego o popełnienie grzechów śmiertelnych, które domagają się spowiedzi sakramentalnej. Wszak znaczna część ludzi proszących o sakrament małżeństwa prowadzi życie prawdziwie katolickie i nie ma szczególnej potrzeby odbywania dwóch spowiedzi „na zawołanie”, ze względu tylko na kartkowy wymóg. Generalnie zatem osoby prawdziwie wierzące pójdą do spowiedzi niezależnie od kartek, zaś ci, których wiara jest płytka lub w ogóle jej nie ma, mimo formalnego zaliczenia sakramentu pokuty, nie doświadczą prawdziwej przemiany lub zdobędą podpis kapłana inną drogą. Jak zostało wspomniane kartka zmuszająca do spowiedzi przedślubnej dla niektórych może stać się impulsem – nagłym oświeceniem, które zaowocuje diametralną przemianą. Nie można zatem mówić o jakiejś konkretnej regule: z kartkami czy bez kartek. Zarówno jeden, jak i drugi sposób pojmowania spowiedzi przedślubnej ma swoje plusy i minusy. 

Dla mnie te całe kartki są trochę upokarzające. Narzeczeni, choć są dorosłymi ludźmi, traktowani są jak dzieci... Rozumiem, że pewnie gdyby tego wymogu nie było, niewiele znalazłoby się osób, które same z siebie zadbałyby o spowiedź przed ślubem. Ale z drugiej strony jest to pewna schizofrenia duchowa - dopuszczanie do sakramentu małżeństwa ludzi na tyle niedojrzałych, że nawet sami z siebie nie są w stanie zadbać o pojednanie się z Bogiem przed tak doniosłym wydarzeniem, jakim jest katolicki ślub, a potem dziwienie się, że małżeństwa są zawierane nieważnie lub niegodnie, że się szybko rozpadają, że nie przekazują wiary dzieciom... 

Ale dobra, przeprosiłam się z kartkami - trudno, nie mam na to żadnego wpływu, więc muszę to po prostu przyjąć. W tym samym tekście padło takie stwierdzenie, że ideałem byłoby, gdyby ta spowiedź dotyczyła całego życia przed rozpoczęciem nowego etapu w życiu. Zaczęłam więc szukać, czy rzeczywiście spowiedź generalna jest zalecana przed ślubem. Upewniło mnie kilka artykułów, między innymi ten, ten i ten. Polecam poczytać, bo dobrze wyjaśniają, na czym w ogóle polega spowiedź generalna. Słyszałam już bowiem takie stwierdzenia, że spowiedź generalna przed ślubem jest bez sensu, bo oznaczałaby, że wszystkie dotychczasowe spowiedzi były nieważne. Jest to wielkie uproszczenie odnoszące się do przypadku, gdy rzeczywiście wcześniejsze spowiedzi były nieważne, bo na przykład jakieś grzechy zostały zatajone. Wówczas spowiedź generalna jest wręcz koniecznością. Jednak nawet, gdy do takiej sytuacji nie dochodzi i wszystko jest w porządku, spowiedź generalna przed ślubem jest zalecana, ponieważ pozwala spojrzeć na swoje życie duchowe z pewnej perspektywy, podsumować, z czym mieliśmy dotąd największy problem w pracy nad sobą, uporządkować i zamknąć jakiś etap w życiu. 

Oboje przeżyliśmy już wcześniej spowiedzi generalne i wydało nam się to naturalne, żeby takiego podsumowania dokonać także teraz, tuż przed ślubem. Niestety, trochę nam to nie wyszło organizacyjnie. To miał być spokojny dzień, a był - wręcz przeciwnie - szalony, bardzo intensywny i trudny - z samochodową stłuczką włącznie... Mało tego, mimo że umówiliśmy się z zaufanym księdzem, nieco zaskoczyły nas warunki spowiedzi - miała być cisza, spokój i dużo czasu, a tymczasem w tle trwało nabożeństwo, a za nami zdążyła się utworzyć kolejka ludzi niecierpliwie oczekujących do konfesjonału... Nie tak miało być, niemniej jednak była to dla nas bardzo owocna spowiedź. Usłyszeliśmy wiele mądrych słów i wskazówek, rozwialiśmy wszelkie duchowe rozterki i wątpliwości i oddaliśmy wszystko Bożemu Miłosierdziu. A w ramach pokuty modliliśmy się za siebie nawzajem i... za dzieci, którymi nas Pan Bóg obdarzy. Piękne i wymowne zalecenie, wskazujące na odpowiedzialność, jaką od chwili ślubu będziemy obarczeni, tworząc rodzinę. 

W ostatnie cztery tygodnie przed ślubem wkraczamy z naładowanymi duchowymi akumulatorami, pełni sił i zapału, wypełnieni radością i spokojem. 

40 komentarzy:

  1. W noc przed spisywaniem protokołu ślubnego przyśniło mi się, że zapomniałam zabrać karteczkę na spowiedź dzień przed ślubem i miałam problem, co teraz. Na szczęście proboszcz uznał, że przecież nas od lat zna i wie, że do spowiedzi chodzimy i pójdziemy, więc w żadne karteczki bawić się nie będziemy. Z czego kojarzę, moi rodzice mieli podobnie. Dla mnie to były bardzo budujące słowa, niesamowicie mnie ucieszyły. Tym bardziej, że może kartek do spowiedzi nie uważam aż za upokarzające, ale też nie do końca mi się wszystko zgadza.

    Dobrych 27 dni narzeczeństwa dla Was! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ... a co, jeśli nie obdarzy?

    (pytam, bo współcześnie chyba warto mieć tego świadomość)

    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znaczy, że taka jest Jego wola i ma dla nas inny pomysł na życie.

      Usuń
    2. No tak, tylko mowa o modlitwie "za dzieci, którymi obdarzy". Czyli jakby nie było założenia, że może być inaczej. Dlatego zapytałam.

      Marta

      Usuń
    3. To było polecenie spowiednika, aby daną modlitwę odmówić za siebie nawzajem i za dzieci, którymi nas Bóg obdarzy.

      Usuń
    4. @Marta,

      nie trzeba rodzić dzieci, żeby zostać nimi obdarzonym.

      Pozdrowienia,
      manna

      Usuń
  3. Dlaczego piszesz, że kartka do spowiedzi przedślubnej jest dla Ciebie upokorzeniem? Schizofrenią duchową o której piszesz można więc nazwać także spisywanie protokołu. Przecież jeśli dwoje dojrzałych ludzi postanawia wziąć ślub w kościele katolickim to wiadomo, że chcą wychować potomstwo po katolicku, czy stosować naukę kościoła w kwestii planowania rodziny. Po co ich o to jeszcze wypytywać i "zmuszać" do złożenia podpisu na protokole z odpowiedziami na takie pytania? To nie jest upokarzające? Ze swojego doświadczenia wiem, że wiele osób zaczęło traktować swój ślub poważniej w aspekcie duchowym właśnie przez tą karteczkę "zmuszającą" do odbycia spowiedzi. Często osoby mało praktykujące, których wiara jest tylko niedzielna, jakkolwiek paradoksalnie to brzmi, w ferworze ślubnych przygotowań odwlekają spowiedź na sam koniec, kartka przypomina im, dyscyplinuje do pomyślenia o spowiedzi wcześniej. Autor artykułu pisze: "Mimo to kartka zawsze będzie postrzegana jako symbol przymusu i swoistej manipulacji sakramentem pokuty i pojednania oraz sakramentem małżeństwa." Nie, nie i jeszcze raz nie. Kartka, owszem bywa postrzegana jako przymus, ale nie jest tak zawsze i nie można w ten sposób mówić, że ona ZAWSZE jest odbierana jako przymus. Nie wiem jakie ów ksiądz ma doświadczenie duszpasterskie, ja jako prowadzący kursy dla narzeczonych od blisko 15 lat, rzadko spotykam się z podejściem, że narzeczeni są "zmuszeni" do odbycia spowiedzi przedślubnej przez kartkę. Owszem, są takie przypadki że ktoś się buntuje, mówi że to przymuszanie, biurokracja itp. ale to naprawdę rzadkość. A dodam że na kursy które prowadzę nie przychodzą same ideały katolickich narzeczonych.
    Proponuję tej "nieszczęsnej kartki" nie traktować jako przymusu do spowiedzi na zawołanie, ale jako troski kościoła o to, abyście sakrament małżeństwa przyjęli godnie i z czystymi sercami. Tak jak protokół ślubny jest wyrazem troski o to, aby wasze małżeństwo było zawarte ważnie w kościele katolickim (choć niektóre pytania są przecież oczywiste dla katolickich narzeczonych i wydawałyby się zbędne). W ogóle zakładając, że do ślubu przystępuje dwoje świadomych katolików, protokół powinien być zupełnie zbędny. A jednak się go spisuje. Ostatecznie sprawa kartek do spowiedzi to sprawa między Tobą, Bogiem, Twoim narzeczonym, waszymi spowiednikami i kapłanami którzy spisują protokół i błogosławią Wasze małżeństwo. Nikomu innemu nie musicie ich pokazywać, udowadniając, że jesteście w stanie łaski, na zapowiedziach też się o tym nie wspomina. Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację i autor artykułu też o tym wspomina, że kartka może być jakimś impulsem do czegoś dobrego, do przemiany serca. Ja tylko napisałam o swoich odczuciach - dla mnie kartki są niezrozumiałe i nieco uwłaczające. Nie znaczy to jednak, że postuluję, by je całkowicie zlikwidować. Pewnie inaczej by to działało, gdyby były inne relacje między młodymi ludźmi a kapłanami - tak jak np. napisała to roccolampone wyżej: znają się, wiedzą, że nie jest to konieczne, więc darowali sobie kartki. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że organizacyjnie byłoby to trudne, dlatego kwestię kartek po prostu przyjmuję. Niemniej wywołuje to we mnie pewne negatywne emocje i nie ma w tym nic złego.

      Usuń
    2. Dlatego właśnie zapytałem dlaczego uważasz je za upokarzające, bo jednak nie rozumiem co może być w nich upokarzającego czy uwłaczającego. Dlaczego poniża Cię coś, co jest przewidziane z samej swej natury jako wyraz troski kościoła o Twój stan duchowy? Przecież księża nie mają w dawaniu Wam tych kartek żadnego innego interesu jak tylko to, żebyście godnie przyjęli sakrament, z czystymi sercami. Nie chodzi tu zupełnie o nic innego. Tak zdroworozsądkowo zastanawia mnie co może być w tym poniżającego.

      Usuń
    3. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego pojawiają się we mnie takie a nie inne emocje. Jest to trochę niezależne ode mnie.

      Usuń
    4. Może tu chodzi o to, że ludzie, którzy są blisko Kościoła, są w różnych wspólnotach, biorą życie duchowe na serio są potraktowani tak jak cała reszta? Pamiętam jak mój brat który od dzieciaka był ministrantem, potem lektorem i animatorem w oazie, poszedł spisywać z bratową protokół i wrócił oburzony że dostał od księdza kartkę do spowiedzi, a przecież codziennie jest w kościele i codziennie przystępuje do Komunii. Dla mnie to było wtedy takie trochę wywyższanie się z jego strony, bo niby dlaczego miałby zostać potraktowany inaczej niż wszyscy inni narzeczeni. Z kursem też się czuł upokorzony że musi na niego chodzić, a on już wszystko przecież wie i myślał, że dostanie pieczątkę za to, że jest lektorem ;-) Uważam że dobrze się stało że wtedy mu trochę utarto nosa, nie jest ok uważać się za lepszego od innych zwłaszcza jeśli chodzi o wiare.

      Basia

      Usuń
    5. Szkoda że nie wiesz, ale to ciekawe. Dla mnie głównie dlatego, że nie spotkałem się do tej pory z postawą narzeczonych, którzy twierdzili, że upokarza ich fakt, że muszą iść do spowiedzi z kartką. Padały czasem słowa, że się zmusza do spowiedzi, czy podważające w ogóle sens spowiadania się, ale o uwłaczaniu faktem kartki nie słyszałem. Może tak jak pisze poprzedniczka coś jest na rzeczy w tym, że osoby praktykujące chciałyby być traktowane z większym zaufaniem? Tylko jak wtedy ocenić kto jest bardziej a kto mniej praktykujący, komu dać kartkę, a komu nie? Wtedy dopiero myślę, że by się zaczęło upokarzanie.

      Usuń
  4. Nie dziwię się, że masz takie podejście. Kiedyś sama doświadczyłam dość nieprzyjemnej sytuacji w konfesjonale, kiedy ksiądz po wyspowiadaniu kilku kartkowiczów, pomyślał, że ja też jestem z karteczką i nawet nie zdążyłam zdania powiedzieć, a on w dość "dosadny"sposób powiedział co o mnie myśli. Dopiero gdy powiedziałam, że nie jestem z żadną kartką, zmienił ton i swoje nastawienie. Skoro szary człowiek jest traktowany w taki sposób to co dopiero narzeczeni przed tak wielkim dniem? Niestety, w takich sytuacjach osoby realnie przygotowujące się do sakramentu są wpychani do jednego worka ze wszystkimi. Nawet tymi, którzy jasno mówią o sobie "ateiści", by potem przyjechać do rodzinnej parafii i przyjąć sakrament. Naprawdę, serce mi ściska, gdy widzę w jakich ciemnościach ludzie żyją, choć światło jest na wyciągnięcie ręki. Ważne, że mieliście zaufanego spowiednika, który Was zna i szanuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, że poruszasz temat spowiedzi generalnej.
    Sama jestem przed ślubem i zastanawiam się, czy nie odważyć się na taką (choć mam tendencje do bycia skrupulatną i trochę się boję). :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy bym nie pomyślała, że dla osoby wierzącej spowiedź przedślubna z kartką może być upokarzająca :O Zawsze zazdrościłam tym, którzy stali przede mną w kolejce do spowiedzi z tą kartką i marzyłam kiedy w końcu przyjdzie na mnie pora:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie tez bedzie upokarzajaca, wsciekam sie na sama mysl! Spowiadamy sie co miesiac i zyjemy z narzeczonym w czystosci a musimy stac z kartka po podpis tak samo jak ci ktorym wcale nie zalezy na slubie koscielnym i grzesza jak popadnie, mieszkaja ze soba, gdzie jest jakas sprawiedliwosc? To oni sie powinni z kartkami spowiadac a nie my ktorzy chodzimy sami regularnie do spowiedzi! To jest upokarzajace.
      Malwina

      Usuń
    2. Ano i pogódź się z tym, bo po drugiej stronie też tak będzie. Jak z tym drugim niemarnotrawnym synem i robotnikami, którzy pracowali chwilę, a zapłatę dostali za cały dzień.
      Ja rozumiem narzekanie na kartki, sama czuję się trochę nimi potraktowana, jak szczeniak (to jak z moją mamą, jak wyciągam zupę z lodówki, a ona mi tłumaczy, że mam ją najpierw odgrzać zanim zjem i tłumaczy jak - wiem, że to troska, no ale kuuurczę..;) do kartek mam takie same uczucia.) Ale Twoje podejście to już jest jakaś masakra dla mnie...

      Usuń
    3. Dla Ciebie i wszystkich upokorzonych faktem, że dostali kartki tak samo jak ci, którzy są mniej gorliwi w praktykowaniu: Łk 18,9-14 a papież Franciszek mówił niedawno "nie ma pokory bez upokorzenia" :) nie pamiętam dokładnie kiedy, cytuję z pamięci, ale chyba warto się nad tą myślą zastanowić :)

      Usuń
    4. Malwina, Ty Bogu dziękuj, że On tak na ludzi nie patrzy i że Go nic a nic ludzkie pojęcie "sprawiedliwości" nie obchodzi. Bo wiesz... jest na pewno masa ludzi, którzy żyją jeszcze czyściej, mocniej i bardziej po Bożemu i mimo całej Twojej wspaniałości w porównaniu z nimi, mogłoby dla Ciebie już miejsca w Niebie zabraknąć. ;);)

      Usuń
    5. Skąd to wiesz co Pana Boga obchodzi a co nie i jak On na co patrzy? Skąd wiesz kto jest w Niebie a kto nie? Twoje wszechwiedzące podejście też jest dla mnie jakąś masakrą. Wypowiedziałam swoje odczucia, nie wiem czy one są właściwe czy nie, ale są moje, a Ty chcesz mi prawić kazania. Kim jesteś żeby to robić?
      Malwina

      Usuń
    6. A no i właśnie taka postawa jak Maliwiny skutecznie mnie od kościoła odstrasza. Bo ja jestem z tych mniej gorliwych, ba, w ogóle nie powinnam nazywać siebie katoliczką, mieszkamy bez ślubu, uprawiamy seks a w kościele jesteśmy tylko w niedziele i święta. W ogóle może przestanę wierzyć całkiem bo po co zabierać miejsce w Niebie takim "świętym za życia" jak Malwina...

      Usuń
    7. "Dla mnie tez bedzie upokarzajaca, wsciekam sie na sama mysl! Spowiadamy sie co miesiac i zyjemy z narzeczonym w czystosci a musimy stac z kartka po podpis tak samo jak ci ktorym wcale nie zalezy na slubie koscielnym i grzesza jak popadnie, mieszkaja ze soba, gdzie jest jakas sprawiedliwosc? To oni sie powinni z kartkami spowiadac a nie my ktorzy chodzimy sami regularnie do spowiedzi! To jest upokarzajace.
      Malwina"

      Pycha to jeden z siedmiu grzechów głównych. Też kiedyś myślałam, że jestem lepsza od innych, bo chodzę co niedzielę i w każde święto do kościoła. Nie jestem, nie byłam ( mimo wszystko) i nie będę, a kiedyś nawet byłam gorsza, bo stawiałam siebie wyżej niż innych. Pycha zaślepia pozwalając budować w sobie uczucie lepszości od innego człowieka, przez co nieświadomie stajemy się o wiele gorsi.

      Usuń
    8. I po co ta histeria? Nie wiem, kto będzie w Niebie, nikt tego nie wie, ale o kwestii "sprawiedliwości" i "zasług" w Biblii jest dużo, więc na tej podstawie wnioskuję. Dla mnie to akurat fantastyczna wiadomość i sama Bogu dziękuję, że nie myśli jak człowiek, bo marnie by ze mną było, dlatego też zwyczajnie stwierdzam, żeby się cieszyć, a nie prawię kazania, wyluzuj.

      Usuń
  7. Post o spowiedzi generalnej, a dyskusja o kartkach :))) Ja tam jestem za kartkami, bo uważam że dla kogoś, kto się przykłada i chodzi regularnie do spowiedzi to taka kartka żadnej różnicy nie zrobi, nie rozumiem też odczuwania upokorzenia bo przecież praktykującym spowiedź jest sakramentem który jest bliski i krzywda się nie stanie jak pójdą do niego z kartką :) Komuś kto niechętnie idzie do spowiedzi, kartka może akurat bardzo pomóc. Gdyby nie kartki to nie wiem czy moja siostra przed swoim ślubem w ogóle by poszła do spowiedzi bo twierdziła że nie czuje takiej potrzeby, bo jest dobrym człowiekiem. A potem mówiła że dobrze że poszła, że wiele jej to dało. Co ciekawe po ślubie zaczęli chodzić co niedzielę na mszę oboje, a wcześniej jak poszli na święta to był szok. Ja mówię że to cud sakramentu, ale jak by nie było, kartka do spowiedzi też się przyczyniła :P
    Nie wiem czy to w temacie, ale ja kiedyś byłam z kartką do spowiedzi jako przyszła chrzestna, a udzielam się sporo przy parafii w rożnych grupach i widziała mnie z kartką jedna koleżanka która potem zdziwiona spytała: to Ty też musisz mieć kartkę? nie masz po znajomości spowiedzi? Rozbawiła mnie :D Ale potem pomyślałam że to też jest świadectwo, że nawet ja, która do spowiedzi chodze regularnie stoję pokornie z karteczka do konfesjonału, a nie mam nic po znajomości :) każdy powinien być tak samo traktowany, najgorzej jest wtedy jak się w kościele dzielimy na lepszych i gorszych, godniejszych i mniej godnych :)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  8. No tak, zapomniałam. Ja nie mam prawa przekroczyć progu Świątyni. Wybaczcie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kropko nie rozumiem. Oczekujesz tu.. Czego? Powiedzmy sobie szczerze. Do kościoła i na mszę możesz i powinnaś chodzić jak najbardziej. Ale to, że żyjesz w grzechu (jak sama mówisz) to już Twój świadomy wybór i nie możemy uznać, że jest inaczej.
      Marta (nr2)

      Usuń
  9. Dla mnie kwestia kartek jest upokarzająca nie ze względu na to, że traktuje się wszystkich tak samo, ale ze względu na to, że czuję się traktowana jak gówniarz, którego trzeba pilnować. Skoro przy podpisywaniu protokołu deklaruję, że przystąpię w sposób świadomy do Sakramentu Pokuty, to powinno to być wystarczające. Jestem dorosłym człowiekiem, wiem co robię i nie czuję się dobrze z tym, że muszę to w ten sposób "dokumentować". Argument, że kartki mogą stać się dla kogoś impulsem do głębszej refleksji i przemiany kompletnie do mnie nie trafia. Jestem w takim wieku, że ślubów w moim otoczeniu odbywa się aktualnie bardzo dużo i dużo też się o tym rozmawia. Niestety większość osób, które przystąpiły/ przystąpią do Sakramentu Małżeństwa robi to tylko dla "otoczki". Czy kartki do spowiedzi coś tutaj zmieniają? Oczywiście, że nie. Wystarczy dać do podpisania komukolwiek, przecież ksiądz nie zna podpisów wszystkich innych księży. Można iść do spowiedzi i o połowie rzeczy nawet nie wspomnieć. Można nawet powiedzieć wszystko, ale bez żalu i postanowienia poprawy. Gdyby nie było kartek te osoby w ten sposób by nie postępowały, więc przynajmniej miałyby o ten jeden grzech mniej.
    Skoro deklaruję, że przystąpię do spowiedzi, to jest to tylko i wyłącznie sprawa mojego sumienia czy się z tego wywiąże.
    Amelia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie chodzi dokładnie o to samo - nie o kwestię bycia lepszym/gorszym katolikiem, ale o to, że to takie trochę pilnowanie jak dzieci. Dobrze to ujęła ta z żebra - wiadomo, że to troska Kościoła, no ale kuuurczę, aż tak... :)

      Usuń
    2. Idąc taką myślą można by wiele rzeczy w kościele uznać za sprowadzanie nas do małych dzieci i do braku zaufania wobec nas dorosłych i dojrzałych. Argumentowanie tej z żebra mnie nie przekonuje wcale bo podgrzewania zupy nie śmiałabym porównywać do godnego przyjęcia sakramentu małżeństwa i troski o moje życie wieczne. Spytajcie się księży po co te kartki są i ilu z nich daje je wam po to żeby was przymusić do spowiedzi i mieć satysfakcje że kierują dorosłym człowiekiem... Jak kartki są wyrazem braku zaufania i pilnowania was to co z protokołem? Nie upokarza was że ksiądz wypytuje was o przyszłe życie małżeńskie i każe wam potwierdzić podpisem że macie katolickie wartości? Przecież to też powinno być oczywiste tak jak i to że sie idzie przed ślubem do spowiedzi, a podpisać jednak trzeba. To już nie jest pilnowanie?ania

      Usuń
    3. Gdyby była lepsza katecheza i formacja ludzi, którzy idą do małżeństwa to kartki nie byłyby w ogóle potrzebne, ale tak nie jest. Jedni są lepiej formowani, inni gorzej. Jedni są na tyle dojrzali w swojej wierze, że kartki odbierają właśnie jako pilnowanie ich przez księży - bo przecież wiedzą doskonale, że mają iść do spowiedzi, ale są i tacy, którzy bez kartki będą odwlekać spowiedź, albo wcale się do niej nie wybiorą - bo mają braki w formacji i katechezie, co wcale nie musi oznaczać, że nie powinni dostać ślubu kościelnego i nie chcą szczerze przyjąć sakramentu, weźcie na to poprawkę, nie każdy ma super poukładane sprawy wiary i wiedzy o niej. Osobiście, nie widzę nic złego w kartkach, ci którym one nie są potrzebne żeby szli do spowiedzi, w ogóle sobie nie powinni zawracać głowy, a jak ich to upokarza, czy uwłacza im ta karteczka, to może się warto zastanowić nad swoją pokorą? Bo skoro nie sprawia wam żadnego problemu chodzenie do spowiedzi to jaka krzywda dzieje się wam gdy macie do podpisu kartkę? Dla was to tylko kartka i podpis, nie rozumiem naprawdę tego pisania o upokorzeniu. Tym bardziej że autorka bloga sama nie umie wyjaśnić czemu się czuje tym aż tak bardzo upokorzona. Ja znam osobiście kilka osób, które zmuszone karteczką odbyły spowiedź, która im wiele spraw w życiu rozjaśniła, trafiły na dobrych spowiedników, którzy nie byli wkurzeni na karteczkowiczów, ale potrafili wykorzystać moment, że mają u kratek konfesjonału osoby, które zbyt często z własnej woli się tam nie pojawiały. Mój znajomy po pierwszej spowiedzi przedślubnej którą traktował tylko jako sposób do zdobycia podpisu stwierdził razem z narzeczoną że następna spowiedź będzie właśnie generalna - a na poprzedniej przed tą przedślubną był na swoim bierzmowaniu serio. Trafili na księdza który ich do tego skutecznie zachęcił. Przypuszczam, że gdyby nie te kartki to spowiadaliby się dzień przed ślubem byle jak, a tak przynajmniej do tej drugiej spowiedzi przystąpili lepiej przygotowani. Ile ludzi tyle historii, nie oskarżajmy księży że nas chcą koniecznie pilnować tymi kartkami, nie każdy dzisiaj idzie do ślubu dla otoczki, bywają ludzie pogubieni, niegorliwi, ale ślub staje się w ich życiu duchowym momentem zwrotnym. Nie uogólniałabym, że dzisiaj większości zależy tylko na otoczce i papierku, znam takie historie, ale znam i inne.

      Amelia "Skoro deklaruję, że przystąpię do spowiedzi, to jest to tylko i wyłącznie sprawa mojego sumienia czy się z tego wywiąże." A teraz pomyśl, że sprawą sumienia księdza jest to, czy Ty przyjmiesz sakrament godnie, czy nie. On też chce wszelkich starań dołożyć, żeby mieć spokojne sumienie w tej kwestii, kartka może najdoskonalszym sposobem nie jest bo tak jak wcześniej pisałam, powinno się to tłuc do głowy na poziomie katechezy i formacji ludzi w okresie bierzmowania/przygotowań do ślubu, ale skoro katecheza kuleje, to ksiądz sięga po kartkę, tylko i wyłącznie z troski o dobro Twoje i spokój swojego sumienia, przecież nie ma innych korzyści z tego, no nie?

      Usuń
    4. Ej, ej, nie zrównuję podgrzewania zupy z godnym przyjęciem małżeństwa, ani z życiem wiecznym, tylko skupiam się na pewnych oczywistościach. Dla mnie osobiście pójście do spowiedzi przed ślubem jest tak oczywiste (zwłaszcza kiedy już to w protokole zadeklarowałam) jak to, że zupę po wyjęciu się odgrzewa. Upokorzona się tym nie czuję (w sumie jak tak teraz myślę, to nawet żałuję, że jej nie skserowałam, pamiątkę bym miała:p), ale się zaśmieję i oczami przewrócę. ;) Snu z powiek mi to nie spędzało, podanie kartki to ułamek sekundy, nie umarłam od tego. Takie całkiem bezsensowne nie jest, ale według mnie konieczne też nie, po prostu.
      A różnica między kartką a protokołem jest jednak zasadnicza. Ten drugi jest ewentualnym dowodem na nieważność. Kartka mówi tylko tyle, że podeszłaś do konfesjonału - bo nawet nic o ważności. Ale nawet jeśli spowiedź jest nieważna, to małżeństwo owszem. A sumienie i odpowiedzialność za swoje decyzje to inna sprawa.

      Usuń
    5. O to to, z tą formacją! To dla mnie jest jedyny sensowny argument za kartkami. Jak nie można, jak się chce, trzeba robić, jak można.

      Usuń
    6. Moim zdaniem sumienie księdza byłoby bardziej spokojne, gdyby po prostu zapytał. Dużo łatwiej jest dostarczyć kartkę z nieważnej z tych czy owych względów spowiedzi, niż skłamać prosto w oczy. Czy ksiądz, który otrzymuje takie podpisane kartki, a jednocześnie jest spowiednikiem "kartkowiczów", którzy w dużej części po prostu przychodzą po to, aby spowiedź "odhaczyć" na prawdę wierzy w skuteczność takiego podejścia do sprawy? Jeśli ktoś nie ma stałego spowiednika, to co stoi na przeszkodzie, żeby ksiądz, który spisuje protokół od razu umawiał się z nami na indywidualne spotkanie w celu spowiedzi, czy pogadania o sprawach dla nas trudnych, trochę lepiej nas poznać, dowiedzieć się jakie są przyczyny takiego, a nie innego podejścia do wiary? Później to ten kapłan powinien udzielać nam ślubu, mógłby wtedy w homilii powiedzieć coś co byłoby skierowane bezpośrednio do Nas, a nie górnolotne frazesy, które można powiedzieć każdej Parze Młodej. To jednak wymagałoby trochę większego zaangażowania niż tylko wydrukowanie kartki do spowiedzi. Niestety z przykrością obserwuję, że coraz częściej Kościół traktowany jest jak supermarket i to nie tylko przez wiernych ale i księży.
      Amelia

      Usuń
  10. O, czekałam na ten tekst :) Ciągle ta spowiedź generalna jest dla mnie trochę egzotycznym konceptem (dla Lubego to już w ogóle)... Z jednej strony na pewno dobrze sobie uporządkować życie przed wielką zmianą, z drugiej - trochę mi pachnie "dublowaniem sakramentu". Jak się człowiek regularnie, szczerze spowiada, to po co drugi raz grzebać w tych samych, już odpuszczonych grzechach? Może więcej sensu miałaby zwykła rozmowa z duszpasterzem?
    Z ciekawości (o ile chcecie się podzielić), w jakich okolicznościach poprzednio przystępowaliście do spowiedzi generalnej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcemy się podzielić. ;)
      Skoro masz wątpliwości, to nikt do spowiedzi generalnej nie zmusza. To tylko propozycja.

      Usuń
    2. Sens jest taki, że warto przed ważnymi momentami w życiu spojrzeć na całe swoje dotychczasowe życie, przeanalizować je pod kątem duchowym. I przygotowanie do spowiedzi generalnej trwa dużo dłużej, i ona sama. Mnie np. pewien rozwój duchowy pozwolił zidentyfikować jako złe rzeczy, których przedtem za takie nie uważałam, w sensie, w ogóle na to nie wpadłam. Na tym taki rozwój polega, że sumienie staje się wrażliwsze i bardziej kochające Boga.
      Pzdr,
      marta(jeszcze inna)

      Usuń
    3. A ja tu liczyłam, że mnie ktoś do tej "propozycji" poprzekonuje trochę, sens ukaże albo przynajmniej powie "jak on to widzi"... Widać kartki (na które nikt z nas nie ma wpływu) są bardziej emocjonującym tematem dla ogółu ;)

      Usuń
  11. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem że oboje mieliście już wcześniej spowiedzi generalne i teraz przed ślubem odbyliście kolejną spowiedź generalną? Pytam bo wydawało mi się że taką spowiedź z całego życia robi się raz. Chyba że to była spowiedź od czasu tamtej pierwszej generalnej spowiedzi ale wtedy też się mówi generalna jeśli jest z jakiegoś etapu a nie z całego życia? Czy spowiedź generalna trzeba co jakiś czas powtarzać? Jestem zupełnym laikiem w tej kwestii ;) Pozdrawiam was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza spowiedź generalna jest z całego życia, ale można ją powtarzać co jakiś czas - kilka/kilkanaście lat w zależności od potrzeby i ważnych okoliczności. Nasza spowiedź przedślubna była generalną od ostatniej generalnej (po 5-8 latach). Polecam poczytać te artykuły, do których linki podałam - tam jest wiele kwestii na temat spowiedzi generalnej dobrze wyjaśnionych.
      Pozdrawiam również. :)

      Usuń
  12. Jeśli chodzi o ślub kościelny, to nie jest on już dawno tym, czym był kiedyś. Chodzi bardziej o taką chęć pokazania się? Czy też pokazania innym ludziom, że o jacy to my święci jesteśmy. Nie chcę oczywiście generalizować, bo wystarczy poczytać Ciebie i kilka, kilkanaście innych osób, żeby się przekonać, że nie zawsze tak jest. Mam sporo znajomych, którzy brali ślub kościelny, bo tak trzeba, bo rodzice nie zgodziliby się na inny, bo właśnie co ludzie powiedzą, bo śliczna biała suknia, to tylko do kościoła itd... Nigdy nie było mowy o ślubowaniu właśnie przed Bogiem, o pięknym duchowym przeżyciu i dopełnieniu się czegoś ważnego.

    Ja jestem ciut z innej bajki, tzn. jako chyba jedna z nielicznych znanych mi osób postanowiłam nie być hipokrytką i wzięłam tylko ślub cywilny. Czy czuję się przez to lepsza? Nie w ogóle nie o to chodzi. Mam raczej czyste sumienie, że nie zrobiłam tego na pokaz, dla rodziny, tylko właśnie dla siebie.

    Bardzo miło się czyta, że są jeszcze ludzie prawdziwie wierzący i trzymający się swoich zasad. To naprawdę budujące. Choć jak wspominałam bardzo mi z Kościołem Katolickim i Bogiem nie po drodze, to naprawdę dobrze się czyta, że istnieją jeszcze "prawdziwi" wierzący. Doszłam już dawno do wniosku, że świat jest wystarczająco duży, żeby pomieścić nas wszystkich, ale strasznie mnie irytuje hipokryzja wśród "wierzących". Może to jeszcze inna grupa religijna, a ja nic o tym nie wiem ;-)

    Pozdrawiam ciepło
    Mila

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...