Odliczamy!

poniedziałek, 21 października 2013

Narzeczeństwo z łopatą w dłoni

Z (nowego) cyklu: rozważania przyszłej Panny Młodej.

Piękny wieczór. Popołudniowa kawa przywróciła mi jasność umysłu po całym dniu, pokój jest napełniony zapachem róż i goździków... Patrzę na ten piękny bukiet rocznicowy i nadziwić się nie mogę, kiedy minęły te dwa lata... Dwa lata razem, a w tym już osiem miesięcy w narzeczeństwie.

Zastanawiałam się ostatnio, jakie znaczenie ma to, że jesteśmy zaręczeni. Tuż przed oświadczynami miałam mieszane uczucia - z jednej strony bardzo oczekiwałam tej deklaracji, chciałam, żeby już było "przypieczętowane", że to już na poważnie. Z drugiej jednak wiedziałam, że sam ślub będzie trochę odłożony w czasie. Po co zatem tak wcześnie te zaręczyny? Co nam to da? Czy za bardzo się nie pospieszyliśmy?

Dzisiaj z perspektywy tych kilku miesięcy widzę, że była w tym ogromna troska Bożej Opatrzności. Ten rok jest trudny. Co chwilę coś dzieje, ledwo odetchniemy po jednym doświadczeniu, na jego miejsce wskakują dwa następne. Coraz więcej obowiązków, plany wymagające ogromnego zaangażowania, bolesne wydarzenia, na które nie mamy żadnego wpływu i możemy jedynie trwać na modlitwie i wspierać naszych bliskich... I w tym wszystkim my razem. Patrzący w jednym kierunku, oczekujący na siebie nawzajem, uczący się prawdziwej miłości, z jednym wspólnym celem: dobrze przygotować się do małżeństwa, bez względu na wszystko, na poważnie.

Wyznaczona data ślubu i konkretne wspólne plany tworzą zupełnie inną perspektywę dla tych wszystkich mniejszych i większych trudności. Teraz to już nie są tylko moje zmartwienia i tylko Jego trudności - to wszystko zaczyna powoli składać się na NASZE życie. Ta świadomość rodzącej się wspólnoty i jedności bardzo umacnia, dla mnie to ogromne wsparcie i siła płynąca z tej niesamowitej bliskości. I chociaż nigdy nie przyjmowałam do wiadomości, że narzeczeństwo może trwać dłużej niż rok, teraz bardzo się cieszę tym, że jest nam dane tak długo doznawać przedmałżeńskich uroków. Wiadomo, że nie są to tylko miłe i przyjemne doznania, ale te szczególnie staramy się celebrować i czerpać całymi garściami z tego czasu. Bo narzeczeństwo może być nie tylko okresem "przejściowym" między chodzeniem ze sobą a małżeństwem. Może być także źródłem wielu owocnych darów przez niepowtarzalną atmosferę wspólnego oczekiwania. Cały trud, jaki wkładamy wspólnie w budowanie i pielęgnowanie naszej relacji jest nadaje głębszy sens wszelkim pozostałym doświadczeniom...

Dlatego właśnie dziękuję Bogu za dar narzeczeństwa. Właśnie takiego, właśnie teraz. Ten czas to taka studnia na całe życie - w zależności od tego jak głęboko się teraz dokopiemy, tak długo i obficie będziemy mogli później korzystać z życiodajnej wody. Zatem łopaty* w dłoń i nie zrażamy się przeszkodami i gderaniem wszystkich dookoła, żeby przyspieszyć ślub. Studnia ma być porządna i głęboka, a jej otwarcie (wesele :D) będzie takie, jak sobie wymarzyliśmy. O!


* Przy okazji  - sztandarowa anegdota z Francji, zapodawana regularnie przez Karolowego wujka:
Proboszcz w niedzielę na kazaniu apelował do wiernych, że trzeba pogłębić wiarę! Następnej niedzieli wszyscy parafianie przyszli do kościoła z łopatami... 
:) 

Rocznicowy bukiet :)

6 komentarzy:

  1. Narzeczeństwo jest pewnie piękne i wiele w jego trakcie można się nauczyć. Siebie na wzajem.. Ale w sumie, zastanawiam się, czy ja osobiści poczuję ten ,,przeskok". Może rodzina zacznie myśleć o naszym związku ,,poważnie" ale u nas chyba niczego zaręczyny nie zmienią (poza tym, że to będzie piękna, ogromnie wzruszająca chwila!).. A może temu tak myślę, bo jesteśmy już 2,5 roku razem? Albo temu, ze rozmawiamy już o wszystkim, jak to normalni narzeczeni- jak chcemy, by wyglądał nasz ślub, wesele, kwestia dzieci..
    Ale i tak mimo to czekam na TĄ chwilę :)
    Super, że możecie się wspierać i nazywać problemy Waszymi a nie ,,moje" ,,twoje".

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie zauważyłam u siebie żadnego przeskoku a zaręczyliśmy się po niecałym pół roku związku. Od początku traktowaliśmy się poważnie, od początku zarówno radości jak i problemy były wspólne, od początku razem spędzaliśmy wszystkie święta (zresztą niedaleko Wielkanocy w ogóle zaczęliśmy ze sobą być a że on pracował na delegacji a ja studiowałam w innym mieście to nie mogliśmy nie skorzystać i spędzić świąt osobno). Po zaręczynach nie zmieniło się nic oprócz tego że zamieszkaliśmy razem i zaproszenia na śluby dostajemy imienne a nie "z osobą towarzyszącą" :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie napisane:) Chociaż moje narzeczeństwo i w ogóle cały związek był trochę na wariata to chyba przeskok zauważyłam. Chociażby taki drobiazg jak pierścionek na palcu, gratulacje znajomych do których dotarło że jednak coś z tego będzie, no i można było z dumą mówic "mój narzeczony" a nie "chłopak". Ja widziałam różnicę. Korzystaj z tego czasu bo on nigdy już nie wróci. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak tak tak! Walczcie i trwajcie! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekawa jak to będzie u nas :) Myślę, że szalenie dużego skoku nie odczujemy, ale nasze plany wyjdą poza ramy planów i będziemy je pomału realizować :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...