Odliczamy!

środa, 13 sierpnia 2014

Instrukcja obsługi związku na czas kryzysu

Słuchaliśmy ostatnio kolejnej pachnidłowej konferencji - tym razem "O nocy". Wiem, że się powtarzam, ale tego po prostu TRZEBA posłuchać.

Pierwsza część jest typowo dla singli. Czyli co tu zrobić, żeby znaleźć sobie dziewczynę/chłopaka. Pełen pilotaż postępowania podaje Pieśń nad Pieśniami i w pełni się z nim zgadzamy. Moja koleżanka (choć z katolicyzmem i Biblią ma niewiele wspólnego) chyba intuicyjnie potrafiła przekazać mi podobne rady, gdy po wcześniejszym, nieudanym związku miałam chwile załamania. Cytuję:
Jeżeli sądzisz, że ten twój Jedyny i Wymarzony mężczyzna AKURAT PRZYPADKIEM będzie przejeżdżał przez twój pokój, to sorry, ale jesteś w czarnej dupie. No, moooże jakbyś chociaż hodowała pod akademikiem smoka, albo miała jakiś inny znak rozpoznawczy... Ale tak - zapomnij. Rusz tyłek, bo inaczej będzie z tego lipa. 

No, to jest właśnie rada z Pieśni nad Pieśniami tylko w wielkim skrócie i uproszczeniu (trochę prymitywnym, ale proszę się nie dziwić osobie, która naprawdę o PnP nie ma bladego pojęcia i biblijną elokwencją też nie grzeszy ;D). Najważniejsze, że pomogło. ;)
Zainteresowani słuchają, co i jak w oryginale, a następnie zgodnie z instrukcją poznają miłość swojego życia. :)

A dla tych, którzy są w związkach - druga część konferencji jak znalazł. Bo w każdym związku (małżeńskim choć czasem zdarza się to też przed ślubem) przychodzi czas nocy. Kiedy ma się wrażenie, że ukochana osoba już nie jest tak atrakcyjna jak kiedyś, a jej wady już nie tak łatwe do przełknięcia jak kiedyś. I że się od siebie oddalamy, że coraz mniej jest dowodów miłości, coraz mniej czułości i w ogóle zaczynamy się zastanawiać, czy to na pewno TO, czy dobrze wybraliśmy towarzysza na całe życie... Czarna noc staje się jeszcze bardziej czarna, gdy w takim momencie pojawia się ktoś trzeci, kto nagle wydaje się milion razy bardziej atrakcyjny od współmałżonka - co zdarza się stosunkowo często.

I co wtedy robimy? Najczęściej automatycznie się oddalamy, stwarzając przestrzeń do wykazania się dla małżonka. "To ty mi teraz udowodnij, czy mnie jeszcze kochasz. Ja sobie poczekam i będę zimna, żebyś mi pokazał, jak ci na mnie zależy" - to najczęstsza reakcja. Sama przyłapałam się na tym, że chyba włączyłoby mi się podobne myślenie. Tylko że pójście tą drogą oznacza katastrofę dla związku. Kompletnie nie tędy droga! Trzeba właśnie wręcz przeciwnie, zrobić wszystko, żeby o ukochaną osobę zawalczyć. Wytoczyć ciężkie działa i najpotężniejsze czołgi. I odsunąć się od tych "trzecich", kategorycznie i stanowczo zwiewać.
Rady proste, klarowne i do zrobienia. Przypuszczam, że niejeden związek już uratowały.

To znowu mega skrót był, tylko na zachętę, bo przecież nie będę Szustakowi chleba zabierać. ;D

***

Ulubiony żart Narzeczonego w ostatnich dniach:
- Robiła Ada na drutach. Przejechał tramwaj i spadła.
:D

8 komentarzy:

  1. Hmmm pan który czyta/ mówi ma dla mnie osobiście nie przyjemny tembr głosu i mogłoby być troszkę wolniej bo momentami słowa są nie zrozumiałe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najgorzej, gdy w czasie "nocy" pojawi się osba trzecia, rzekomo bardziej interesująca i nie mająca aktualnie irytujących nas wad. Czasem dużo kosztuje rozumowe, krwawe staranie się o związek. Ale warto ;)

    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo chodzi o to żeby w momentach gdy mamy ochotę skupic się tylko na sobie, skupic się na naszej drugiej połówce. Jeśli my coś chcemy to zamieniamy to na "mój mąż chce" gdy chcę coś zmienic w mężu zamieniam na "co mogę zmienic w sobie" Nie mówię że cały czas, ale jak coś zaczyna nie grac to taka zamiana "mnie" na "ciebie" otwiera całkiem nową drogę na której to my bierzemy odpowiedzialnośc i możemy działac a nie tylko czekac na poprawę, bo może my czekamy i on czeka i tak będziemy czekac i czekac aż zupa wystygnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem rozsądne rady. Zwiewać, gdzie pieprz rośnie, od tych cudownych i wspaniałych chodzących ideałów:))!

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba, trzeba, ale jakie to cięęęęężkie, żeby się tak zmusić, schować dumę do kieszeni kiedy drugiej stronie "nie zależy" albo "już mnie nie kocha" ;)

    Odkryłam na przykład, że w moim przypadku wykonanie konkretnej pracy na rzecz ukochanego w czasie "nocy" mija się z celem i jeszcze bardziej frustruje. Za to jak się oderwę w jakiś sposób od "nocnego" sposobu myślenia, dam sobie czas, wyjdę do innych ludzi, zrobię coś dla siebie - wtedy staranie się nie jest przeze mnie postrzegane jako samobiczowanie, bo już zdążyłam w pewnym sensie zapomnieć, jak bardzo mi źle, niedobrze i jak BARDZO mu nie zależy :P

    OdpowiedzUsuń
  6. "... a jej wady nie do przełknięcia, jak kiedyś". Co to są wady? :) Czy to jest coś, co MNIE nie pasuje? Czy to, co jemu w nim samym nie pasuje? Jeśli pierwsze, to kim ja jestem, żeby stwierdzać, że "tutaj to niech on się zmieni, bo to mi się nie podoba", może on to w sobie lubi? :p Jeśli drugie - to, co jemu się w nim nie podoba, mnie akurat bardzo odpowiada. Czy w takim razie to jego wada, czy nie?
    W większości książek o małżeństwie są rady w stylu "zrób listę wad małżonka, a potem ją spal i o niej zapomnij". Nie wiem, co to ma na celu, bo przypomną się przy najbliższej okazji, to nic nie zmienia, takie zamiatanie pod dywan. ;) Ja się nauczyłam w małżeństwie innej rzeczy: znajdować po kilka sytuacji, w których TA SAMA cecha, która teraz wkurza jest dobra i niezastąpiona. Nie patrzę na męża w kategorii "wady/zalety", tylko jak na inność i wcale nie mam ochoty na to, żeby nie był taki pedantyczny i dokładny (kiedyś bym powiedziała "czepialski i upierdliwy";)), bo wiem, że jak go o coś poproszę, to nikt tego lepiej nie zrobi, bo będzie zrobione idealnie, a nie na odwal. Może dlatego żadnych ideałów oprócz niego nie widzę. :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dużo racji w tym, co piszesz i to na pewno inspiruje do pozytywnego budowania relacji. Ale jednak uważam, że są wady, które obiektywnie są negatywnymi cechami i należy z nimi walczyć, pracując nad sobą. Na przykład lenistwo, spóźnialstwo czy niesłowność. To są cechy, co do których chyba nieważne jest, czy mnie się to nie podoba w sobie, czy jemu we mnie. To jest obiektywnie problem, który może negatywnie rzutować nie tylko na relację, ale na całe życie, po prostu.

      Też nie mam pojęcia, o co chodzi z tymi radami na temat spalenia listy wad małżonka, ale ich poznanie i uświadomienie sobie mimo wszystko chyba jest ważne.

      Usuń
    2. A nie no takie rzeczy, to tak. Bardziej miałam na myśli takie "nocne" szukanie, gdzie on by tu się mógł zmienić jeszcze. Bo w czasie "nocy" to ma się zazwyczaj listę wad dziesięć razy dłuższą, z czego 3/4 normalnie nie bierze się pod uwagę, albo uważa się za zaletę np. najpierw zachwyca Cię artystyczna dusza, a potem nerw bierze, że on taki ziemi oderwany.;)

      Usuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...