Odliczamy!

czwartek, 27 listopada 2014

NPR to głupota

Tytuł notki nawiązuje do ostatniego, nieco statystycznego wpisu. Jakiś czas temu, tuż przed naszą pierwszą wizytą w poradni rodzinnej, hasło "NPR to głupota" znalazło się w wyszukiwanych słowach kluczowych odsyłających do tego bloga. Pośmialiśmy się, podumaliśmy, czy to miejsce - notki i komentarze w jakikolwiek sposób zmieniły zdanie tamtego Czytelnika o naturalnym planowaniu rodziny i tyle. Aż do dziś, kiedy to odbyliśmy nasze ostatnie spotkanie u pani Krystyny. Po nim nie mam najmniejszych wątpliwości, dlaczego opinia o NPR jest taka, a nie inna. Więcej, nie ma prawa być inna, jeśli treści na ten temat są przekazywane w tak idiotyczny sposób, jakiego my doświadczyliśmy...

Już na pierwszym spotkaniu poinformowałam panią Krystynę, że mam zeszyt ze swoimi obserwacjami. 18 pięknych wykresów. Mimo to poleciła mi nanieść dwa z nich na oryginalną kartę obserwacji cyklu. Dziwiłam się, po co to, skoro moje wykresy są czytelne, a w dodatku na tamtej karcie zakres temperatury jest zbyt mały jak dla mnie (w I fazie moje temperatury schodzą poniżej 36,2). Ale spoko, mogę nanieść. Pomyślałam, że pewnie będziemy się na tej karcie uczyć, jak to interpretować, żeby mi nie zamaziać zeszytu. Ktoś tutaj dorzucił, że może kobitka potrzebuje tej mojej karty do dokumentacji, więc OK. Przerysowałam. I mimo niezbyt przyjemnych wspomnień z drugiej wizyty starałam się nie nastawiać z góry negatywnie, naprawdę. Powtarzałam sobie, że nie będę się niepotrzebnie czepiać. Tylko jeśli pani będzie ewidentnie gadać głupoty. ;)

Co ważne, przy pierwszym spotkaniu pani spytała mnie, jaką stosuję metodę. Odpowiedziałam nieco zmieszana, że na razie to tylko prowadzę obserwacje i rysuję wykresy, bo niepotrzebne jest mi w sumie interpretowanie, więc chętnie sobie utrwalę i upewnię się, czy dobrze kojarzę, jak to robić. Pani jednak potraktowała mnie jak... ucznia, który się przechwalał, że już wszystko wie. Poczułam się autentycznie wywołana do odpowiedzi. Rzuciła mi jakimś książkowym wykresem na folii, podała pisak i mówi:
- Proszę.
- Co mam zrobić?
- No, powiedzieć mi, co tutaj mamy.
Myślałam, że mam jej zinterpretować całą kartę. Że chce się dowiedzieć, czy wiem, jak się zaznacza miesiączkę, objaw śluzu, jak przebiegają temperatury w całym cyklu i w ogóle na ile orientuję się w całym mechanizmie płodności. Zaczęłam więc opowiadać, a pani mi na to:
- NIE! - i wskazuje na kartkę, którą mi chwilę wcześniej podsunęła. - Tu jest wszystko napisane, co trzeba robić.
Czytam, a tam punkt pierwszy: Proszę oznaczyć szczyt objawu śluzu. Więc patrzę na ten wykres i próbuję się w nim odnaleźć. Po ponad 1,5 roku obserwacji mam już swoje wypracowane oznaczenia. Dla mnie śluz płodny to zawsze Bj, nie opisuję tego dodatkowo na dole, że jest śliski i ciągnący, bo jest to dla mnie jasne. A tam było opisane pod każdym dniem, jakiego rodzaju był śluz. Czytam, próbuję znaleźć, co potrzebne, a pani się trochę zaczyna denerwować. W końcu znajduję i zaznaczam dzień tej temperatury kółkiem.
- NIE! - i wyciera moje oznaczenie na folii - Źle. To się zaznacza tutaj, na górze.

O żesz, jak to usłyszałam, to mi znowu minęły wszelkie dobre chęci i pozytywne nastawienie. Bo zaznaczyłam inaczej, niż ona chciała. I nie w tym miejscu! :O
Dalej to już tylko wykonywałam polecenia jak na egzaminie i co chwilę byłam strofowana tekstami typu:
- Nie wiem, kto panią tego uczył, ale to ma być tak!

Karol widział, że coraz bardziej jestem podenerwowana i położył mi rękę na kolanie, żeby mnie jakoś wesprzeć. Pomyślałam: może to będzie dobry argument, żeby coś drgnęło i powiedziałam do Karola:
- Łapiesz cokolwiek z tego?
A pani sama sobie odpowiedziała:
- Pewnie! Mężczyźni to zawsze od razu łapią i wiedzą, o co chodzi.
Patrzę na minę Karola i już wiem, że wcale nie jest zadowolony. Ale wiem też, że jest głodny i padnięty, więc nie chcę się kłócić i niepotrzebnie przeciągać.

Nasza nauka NPRu sprowadziła się do wyćwiczenia umiejętności znalezienia szczytu objawu śluzu, zaznaczenia wyższych i niższych temperatur, no i narysowania linii podstawowej. Tyle. Nie było ANI SŁOWA o niepłodności przedowulacyjnej i regułach jej wyznaczania. Z ręką na sercu - ani słowa. Na moje wykresy i wypełnioną przeze mnie kartę nawet nie zerknęła. Dodała tylko, że jakbyśmy się chcieli dowiedzieć, jak to wygląda po porodzie, to musimy pójść na kurs NPRu. I tutaj, uwaga, rewelacyjna zachęta:
- Tam też będziecie państwo zaznaczać wszystko na foliach...
Naaaaajs... ;D

Spieszyła się, wyglądało, jakby chciała się nas jak najszybciej pozbyć. Miałam sporo pytań, ale jak zobaczyłam, jak nas zbywa, odechciało mi się je zadawać. Byłam już wystarczająco poirytowana, żeby jeszcze wdawać się w dyskusję.

Ja rozumiem, że byliśmy może nietypową parą, bo już coś wiedzieliśmy i przede wszystkim, skoro prowadzę obserwacje, to raczej jesteśmy przekonani do NPRu. Ale jeżeli ona innych tego "uczy" w taki sposób, że trzeba się wyćwiczyć w nanoszeniu JEJ oznaczeń na folię z książkowymi wykresami, na których lata urodzenia straszą (1948, 1955 itp.), to ja się wcale nie dziwię, że potem ktoś szuka w necie haseł typu: "npr to głupota". W takim wydaniu to naprawdę głupota.

Nie spodziewałam się wcześniej, że to powiem, ale muszę. Cieszymy się, że mamy to, brzydko mówiąc, z głowy.

A na koniec, dla rozluźnienia drobny żart Narzeczonego sprzed kilku dni:
- Takie spotkania w poradni to powinny prowadzić małżeństwa. Kobity by sobie pogadały o śluzach, temperaturach i tym wszystkim, a mężczyźni... Poszliby na piwo. :D Ha! Genialne! Może mnie wezmą do jakiejś kongregacji o rodzinie...?? "Kardynała" bym dorobił zaocznie... :D

11 komentarzy:

  1. Ooo szkoła LMM <3 :D Na początku dobrze trzymać się "książkowych" oznaczeń i jednej metody, żeby potem nie było, że "nie zadziałało". Pewnie dlatego ujednolicała i trzymała się konkretnych oznaczeń. Powiedziałaś jej, że z Rotzera się uczyłaś? Domyślam się, że Rotzer, skoro "Bj". ;)

    Pół roku do ślubu, to już czas na interpretację. ;) Mogę pomóc w razie jakichś pytań. Kiedyś miałam pomysł bycia instruktorką npr, ale mi przeszło.:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego od razu LMM? :) U mnie pani też zwracała uwagę że wprowadzam swoje oznaczenia, a nie była instruktorką LMM;) Za to ja się na LMM uczyłam. Radziła żeby trzymać się oznaczeń z tego względu żeby osoba trzecia miała, mąż albo ktoś kto ewentualnie miałby pomóc w interpretacji miał czytelność i nie musiał się domyślać, ma to jakiś sens, ale ja i tak robię tak jak mi pasuje;) A pod spodem piszę legendę.
      Myślę, że to przede wszystkim zależy od człowieka, jak dane spotkanie poprowadzi, a nie od metody.
      I przypomina mi się tamta afera z państwem Poślubionym po ich wpisie o poradni rodzinnej:) No bo po prostu tak jest, że wiele poradni prowadzonych jest dennie, i tylko zniechęca, a potem dziwimy się, że pojęcie o tym jest takie, a nie inne. A wystarczy jedna osoba ktora naprawdę do tego zachęci i od razu na to patrzy się inaczej.
      Ja też myślałam o byciu instruktorem;P I nie wykluczam jeszcze, że kiedyś, przy bardziej sprzyjających warunkach, i do tego wrócę:)

      Usuń
    2. LMM, bo opisowe oznaczenia, czyli opisowo i nie zaznacza szczytu kółkie. (chociaż teraz doczytałam o linii podstawowej, więc już zwątpiłam i chyba jednak nie LMM). Ale sposób argumentowania LMM-owy. :D
      Ja też się uczyłam na LMM i akurat książkę (zwłaszcza ćwiczenia) mimo paru rzeczy, bardzo sobie chwalę.
      No i mogła po prostu powiedzieć o oznaczeniach, a nie, że pani nic nie umie.
      My na szczęście fajnie trafiliśmy i to na lekarza, więc zupełnie inna otoczka była.

      Usuń
    3. No ja nie mówię że pani Krysia dobrze gadała:)
      U nas to też inaczej wyglądało, bez "pani się nie zna". Ja znałam metodę Kipppleyów, a pani z poradni Rotzera chyba? I powiedziała na samym początku, że ona tak dobrze metody Kippleyów nie zna, bo pracuje na innej metodzie, dlatego pokaże nam tą której uczy, i będziemy mogli sobie wybrać którą chcemy stosować, tylko że lepiej nie mieszać tych metod. W gruncie rzeczy te metody podobne są, więc tłumaczyła nam swoją metodę, a w międzyczasie pytała się mnie jak to jest w mojej, jakie oznaczenia i nazewnictwo itp. Beż żadnego nacisku, wyśmiewania, "pani się nie zna", bardziej na zasadzie partnerskiej;) pracowaliśmy na moich wykresach, kilka rzeczy mi podpowiedziała, no i na tych w książeczce też, wiadomo, ale tu się bardziej mój mąż wykazywał:) Ja ogólnie porąbane cykle mam więc parę rzeczy praktycznych doradziła, co zrobić, żeby rozjaśnić objawy śluzu, jak je interpretować itd. O powrocie płodności po porodzie czy takich tam to wiadomo, dużo nie było, bo to temat rzeka, ale mówiła że w razie jakichkolwiek problemów zawsze możemy dzwonić i się z nią umówić, to nam pomoże. Mnie ogólnie bardzo dowartościowały te spotkania i upewniły że jestem na dobrej drodze. Zupełnie inne podejście niż pani Krysi;)

      Usuń
    4. Metody różnią się minimalnie, ja je mieszam, bo niektóre moje rewelacje w ogóle u Kippleyów uwzględnione nie są, a u Rotzera tak, znowu jakaś inna anomalia jest u Kippleyów, a u Rotzera ani słowa, więc ciężko zdecydować się na jedną, a jakoś sobie trzeba radzić. :p
      W ogóle zazdroszczę Wam, że mieliście takie indywidualne konsultacje, my tylko grupowo.

      Usuń
  2. Ada, podziwiam Cię za cierpliwość do p. Krystyny, serio...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nasze spotkania prowadził... mężczyzna. Dało się przeżyć :) Ale fakt, ręce opadają. Dlatego znam kilka młodych babek, aktywnie korzystających z NPRu i prowadzących spotkania dla narzeczonych i jakaś nadzieja wstępuje, że normalne są i normalnie wyjaśnią. Do interpretowania polecam serdecznie 28dni.pl ja jestem tam dobre 3,5 roku i jestem zadowolona, bo nie tylko ładnie wykres się tworzy, ale analiza jest łatwiejsza. Jakbyś potrzebowała trochę tłumaczenia to ja mogę pomóc z metodą angielską, jak dla mnie najwygodniejszą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A w sumie to ile tych spotkań w poradni jest? Już skończyliście spotkania z p. K.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba odbyć trzy spotkania w poradni. Dwa z nich można zastąpić pójściem na warsztaty komunikacji małżeńskiej lub kurs npr.

      Usuń
  5. A można je zastąpić w każdej parafii tymi kursami? Czy tak jest tylko u Was?

    pozdrawiam Kasia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie zależy od parafii tylko od diecezji. Każda diecezja może mieć nieco inne wymogi dotyczące przygotowania do małżeństwa. Nasza (krakowska) pozwala na zastąpienie dwóch spotkań wspólnych w poradni kursem npr lub warsztatami komunikacji, ale one nie są organizowane w każdej parafii - tak samo jak poradnia rodzinna nie działa przy każdej parafii, tylko w wybranych.

      Usuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...