Odliczamy!

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Dla tych, którym też trudno

Kiedyś ktoś napisał tutaj, że jesteśmy już nudni z tym pisaniem o czystości. W kółko to samo - o jak nam ciężko, ale zaciskamy zęby i jakoś dajemy radę... Przecież nikt nam nie każe przeżywać takich męczarni, sami sobie wybraliśmy, to na co teraz narzekamy? A tak w ogóle, to na pewno uważamy się za lepszych od wszystkich wokół, bo my to jesteśmy tacy święci i czekamy...

Mimo to, napiszę o tym jeszcze raz.

Bo miało być już lajtowo. Serio, mieliśmy nadzieję, że te ostatnie miesiące będą już łatwiejsze. Przecież to już z górki! A poza tym przecież jest dużo rzeczy do załatwienia, jesteśmy zapracowani i komu by tam teraz w głowie były jakieś figle... No i przecież nie ma już opcji, żeby się nie udało - zmarnować wywalczone ponad 3 lata dla marnych kilku miesięcy? Bez sensu.

To wszystko prawda. Ale nie zmienia to faktu, że wcale nie jest łatwiej. Ani trochę. Czasem jest nawet trudniej niż wcześniej...

Dostaję wiele maili od osób, które są w związkach/narzeczeństwach i też chcą czekać. Piszą o tym, że łatwiej jest ze świadomością, że ktoś inny przeżywa takie same trudności. Że innym też jest cholernie trudno i też spotykają się z niezrozumieniem. Rzeczywiście, jest to pokrzepiające i motywujące zarazem. Dlatego to dla was te najświeższe doniesienia z frontu.
Na parę miesięcy przed ślubem TEŻ może być bardzo ciężko. Ale nie poddajemy się. Przed nami decydujące starcie.

Ostatnio dostałam na tę okoliczność telegram od samego Szefa. Dwa wersety z Księgi Sofoniasza:

"Nie bój się, Syjonie!
Niech nie słabną twe ręce! 
Pan, Twój Bóg, jest pośród ciebie,
Mocarz - On zbawi,
uniesie się weselem nad tobą,
odnowi swą miłość,
wzniesie okrzyk radości."
(So 3, 16-17)

Niech nie słabną nasze ręce. Uda się. "On zbawi". I uniesie się nad nami weselem! Nie tylko my będziemy się cieszyć z tego zwycięstwa - On nad nami wzniesie okrzyk radości! I odnowi swoją miłość w nas - przez sakrament. Coś niesamowitego...!
Warto. Warto walczyć o tę radość.

W temacie - ciekawe świadectwo do poczytania.

PS
Na dziś linia 152: Olszanica - Aleja Przyjaźni.
<3
Bo można nią dojechać do Agaty. :)

17 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ejjj, uszy do góry! Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale jestem pewna, że będzie warto!
      +

      Usuń
    2. Ela W, moja pierwsza myśl była taka sama jak zaczęłam czytać ;)

      U nas obecnie może jakoś mega ciężko nie jest, ale jak pomyśle o tym ile jeszcze czekania no to hmm... głowy uciąć sobie za nic nie dam ;) bo mimo, że obecnie sobie radzimy to z ostatnich mądrości mojego Lubego wynika, że już tak pewne jak na początku nie jest to czy ze współżyciem po ślubie poczekamy aż się wyśpimy i odpoczniemy po weselu :P

      Księżniczka :)

      Usuń
  2. Mogę Wam dać namiary do spowiednika, który Was "motywująco" tak od góry do dołu zjedzie i zmiesza z błotem, że Wam się od razu figli do samiuśkiego ślubu odechce. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Myśmy też czekali i przed samym ślubem jest najgorzej właśnie:P Ale jaka radość potem!:) Uczucie bezcenne jak już sobie uświadomisz że ŁAŁ udało się! :D Pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  4. LOL do komentarza Tej z Żebra;)
    U nas też nie było łatwo i właśnie na te ostatnie miesiące musieliśmy wyznaczyć sobie konkretne granice (szkoda, że nie zrobiliśmy tego wcześniej!) i pomogło...
    Ale mogę tylko dodać od siebie, że WARTO czekać! I w noc poślubną dziękowałam Bogu, że zachowaliśmy ten niesamowity przywilej i że mogliśmy cieszyć się sobą - bez poczucia winy, pozostając pod Jego ochroną. Polecam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to wam zazdroszczę, że tylko kilka miesięcy zostało (Zdaję mi się, że to jest bardziej motywujące). Na pewno dacie radę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak na tydzień przed to już jest łatwo, wręcz w drugą stronę :D

    roccolampone

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli potraficie przyznać się do słabości, to znaczy, że macie ogromną szansę na wygraną:) I to jaką szansę:) Chyba nie ma na świecie takiej pary, która powiedziałaby: u nas jest rewelacyjnie, nie mamy żadnych problemów, czekamy. Nawet gdybym usłyszała coś takiego- nie uwierzę.

    OdpowiedzUsuń
  8. A u mnie im bliżej ślubu to z tą sferą łatwiej. Ostatnio to mnie ona już nawet niespecjalnie obchodzi (tak sobie przynajmniej tłumaczę, bo oczywiście popędu seksualnego nie da się automatycznie wyłączyć).

    Ja po prostu w seksie na dzień dzisiejszy nie widzę nic nadzwyczajnego, można powiedzieć: duchowego. Głównym zadaniem współżycia jest prokreacja, a cała ta otoczka to tylko i wyłącznie różne hormony (dużo ich jest) To jednak oksytocyna i wazopresyna w głównej mierze odpowiadają za uczucie miłości i przywiązania do partnera.

    Dzisiaj mam poważne wątpliwości czy jakakolwiek miłość duchowa istnieje.Psychologia ewolucyjna, kognitywistyka, socjo czy przede wszystkim neurobiologia wspólnie w naukowy sposób wyjaśniają czym jest miłość, altruizm, przywiązanie, zaufanie i nie ma w tym nic romantycznego, a tym bardziej duchowego.

    Ciężko mi żyć z naturalistycznym podejściem do miłości i z tym, że to co czuję do mojej narzeczonej można przedstawić reakcją chemiczną czy wzorem matematycznym, mimo wszystko jakoś trzeba iść do przodu ;) Nie wiem tylko gdzie tu miejsce na jakąś wolną wolę, Boga, i Miłość przez duże "M".

    Tomek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale tak bardzo nie zgadzam się z tym co piszesz, ze nawet nie wiem od czego zacząć:)

      Po pierwsze - to, że naukowo powiązano pewne procesy biochemiczne organizmu z towarzyszącymi im uczuciami przywiązania/pożądania nie znaczy, że są one od nas całkowicie niezależne i jesteśmy im podporządkowani. Poza tym Miłość to zupełnie inna sfera niż to co opisują naukowcy. Cytując św. Augustyna "Miłość to wybór drogi miłości i wierność temu wyborowi" - to nie dezaktualizuje się przez to, że św. Augustyn nie znał wyników tych wszystkich badań i odkryć, bo mowa o czymś zupełnie innym. Św. Maksymilian Kolbe z miłości oddał swoje życie za drugiego człowieka - to był jego wolny wybór, nie żaden chemiczny nakaz organizmu, mnóstwo innych osób w Auschwitz nie tylko tak nie wybrało, ale jeszcze ratowali swoje życie kosztem życia drugiego.
      Naukowcy opisali też, w uproszczeniu powiem "biochemicznie" miłość matki do dziecka. To prawda, hormony po porodzie itd, ale matki, które adoptowały swoje dzieci również je kochają, nie mniej!, pomimo tego, że u nich proces budowania więzi przebiegał zupełnie inaczej.
      Przykład św. Joanny Beretty Molli - oddała swoje życie w obronie swojego nienarodzonego dziecka - można tłumaczyć hormonami itp, ale przecież mnóstwo kobiet dokonuje innych wyborów w analogicznej sytuacji.

      Powiem tak, świat, gdzie ludzie nie mieliby wolnej woli w swoich wyborach, i tych codziennych, i tych poważnych: powołania, wyboru współmałżonka, byłby straszny, Pan Bóg by na to nie pozwolił. Da nam wolność, i jest w tym ogromna odpowiedzialność. Nie mogę zostawić mojego Męża, bo poczuję pożądanie do kogoś innego po kilku latach małżeństwa, pomimo, że chemia mojego organizmu tego by chciała. To jest mój życiowy wybór, trwanie przy nim całe życie:)

      A jeszcze co do duchowości seksu - znana Ci jest teologia ciała? A nawet nie idąc tak daleko mamy przecież fragment z Księgi Rodzaju "Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją, i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem" .

      Jeśli masz wolna chwilę zachęcam bardzo do lektury "Czterech miłości" Lewisa:)

      Przepraszam, że komentarz długi i nieskładny, ale nie mam niestety łatwości pisania:)

      Usuń
  9. To ja jestem jedyna, u której im bliżej ślubu, tym było łatwiej?:p Aż mi ciężko to sobie wyobrazić. Może to dlatego, że parę ładnych lat nie miałam nawet cienia wizji końca? To było dla mnie o wiele gorsze, bo zabierało motywację, a jak już widać było końcówkę, to od razu się przypominało, po co to. :) Spowiednik też pomógł. :p :p (to nie jest śmieszne! :p)

    To w takim razie jak mówicie, że jak widzicie koniec to Wam ciężej, oficjalnie wycofuję się ze stwierdzenia, że po ślubie z drugą fazą jest łatwiej, bo wiadomo, że to kwestia dni, a nie lat. :p

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj :) Mam pytanie - kiedyś pisałaś o komunikacji w związku, że ten temat lubisz i znasz - czy mogłabyś kiedyś napisać o tym notkę? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Notek o komunikacji w związku jest tutaj od groma. I na poważnie, i na wesoło.
      Pierwsze z brzegu, na szybko:
      http://narzeczeni-z-bozejlaski.blogspot.com/2013/05/baem-sie-czy-mnie-nie-zostawisz-czyli-o.html
      http://narzeczeni-z-bozejlaski.blogspot.com/2013/11/dawniej-nie-nudzies-sie-ze-mna-czyli.html
      http://narzeczeni-z-bozejlaski.blogspot.com/2013/05/bardziej-suchac-niz-mowic-rozumiec-niz.html
      http://narzeczeni-z-bozejlaski.blogspot.com/2013/04/o-aktywnosci-ugodowosci-i-sekundalnosci.html
      http://narzeczeni-z-bozejlaski.blogspot.com/2013/06/jaskinia-czyli-kiedy-lepiej-pomilczec.html
      http://narzeczeni-z-bozejlaski.blogspot.com/2014/10/pereki-z-uroczych-poczatkow-czwartego.html

      :)

      Usuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...