Późno już. Dawno nie siedzieliśmy tak długo. Wszystko przez film. Plac Zbawiciela. Już wiem, że znowu nie będę mogła zasnąć...
Ostatnia niedziela Adwentu. Ostatni list.
To był fantastyczny pomysł. Te listy przyniosły nam mnóstwo radości i wiele dobrego wniosły w nasze życie. Stworzyły okazję do głębszego poznawania siebie nawzajem i wyrażania swoich emocji na jeszcze więcej sposobów. Zasiały w naszych sercach takie małe ziarno, do którego będzie można wrócić nawet po latach. Które może obficie zaowocować.
Warto. Polecamy.
U nas radośnie i miło, a tutaj jakoś tak smutno i ponuro się zrobiło. Nie wiem, o co chodzi z tą potężną falą hejtu. Przez zaproszenia? To dla rozrywki? Z nudów? Skoro jest tu tak strasznie, obleśnie i chamsko, a my tacy ciemni i kontrowersyjni, to po co tracić czas? Nie trzeba tu w ogóle wchodzić, nie trzeba czytać. A jak się już wchodzi, to nie trzeba nas lubić, naprawdę. Nie trzeba nas też systematycznie uświadamiać, jacy jesteśmy beznadziejni. A już na pewno nie w tak niewybredny sposób, żeby to się nie nadawało do publikacji...
Trochę patowa sytuacja. Bo wychodzi na to, że na blogu o przygotowaniach do ślubu, nie powinnam pisać o naszych przygotowaniach do ślubu... Żeby kogoś nie urazić. Bo może okaże się, że tak jak z zaproszeniami kpimy sobie z gości i z wszystkich dotychczasowych wesel, na których byliśmy, a coś nam się nie podobało. Strach pokazać wybrane obrączki czy wymarzony bukiet, jak ma się tutaj toczyć o nie taka wojenka jak o zaproszenia. Coś tu się chyba komuś pomyliło...
Nie oczekuję aprobaty i zachwytu nad wszystkim, co tutaj prezentuję. Chętnie czytam opinie krytyczne wobec naszych pomysłów, bo czasem są bardzo inspirujące. Chętnie wchodzę w polemikę, kiedy można podyskutować (za co zresztą często dostaję po głowie...). W końcu chętnie dzielę się tymi naszymi przedślubnymi poczynaniami, choć nie ukrywam, że czasem mam wątpliwości, czy rzeczywiście warto. Cieszę się, że jest tyle osób, które chcą nam w tym towarzyszyć. Mimo wszystko.
A, zapomniałabym. Takie małe przypomnienie. Pod każdym postem widnieje informacja:
Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.
Nie wiem, dlaczego do tej pory przymykałam oko na anonimowe komentarze bez żadnego podpisu, ale właśnie przestałam. Z okazji ostatniej niedzieli ostatniego narzeczeńskiego Adwentu. Dobra okazja nie jest zła. :)
Droga Ado,
OdpowiedzUsuńmimo że od prawie roku czytam Waszego bloga to nigdy nie zdecydowałam się na komentowanie czegokolwiek. Po przeczytaniu Twojego ostatniego postu zrobiło mi się smutno. Ogromnie cenię Ciebie i Karola za to jak pięknie przeżywacie dany Wam czas narzeczeństwa, za odwagę, że nie boicie się mówić o tym jak je przeżywacie, tu, na blogu (a jak widać wielu osobom to się nie podoba) i za wspaniałe świadectwo jakie dajecie dla innych młodych ludzi. Zainspirowana waszymi działaniami podjęłam wiele działań by pogłębić swoją relacje z ukochanym. I to przyniosło i wciąż przynosi owoce! Teraz zachęcam do tego znajome pary. Myślę, że gdyby nie Wasze posty o książkach, które wspólnie czytacie czy rozmowach jakie prowadzicie w ramach przygotowań do wspólnego życia, nigdy sama bym nie wpadła na to, że w taki sposób można budować relacje między dwójką zakochanych.
W moim sposobie myślenia o przygotowaniu do małżeństwa Wasz blog przeprowadził absolutną rewolucje. Na lepsze! I może zabrzmieć to głupio, bądź jak podlizywanie się, ale narzeczeństwo Twoje i Karola jest dla mnie wzorem narzeczeństwa jakie chciałabym przeżyć. Pełne oczekiwania, radości i Boga.
Mam nadzieję, że moje wyznanie, chociaż trochę poprawi Ci nastrój, po ostatnich komentarzach, bo płynie z głębi serca :)
Pozdrawiam Was serdecznie,
Karolina
Dziękuję. Po prostu dziękuję. :)
UsuńJa rozumiem, że można dyskutować, wyrażać swoje zdanie, ale niektórzy pod tamtą notką przesadzali...Można powiedzieć: Nie podobają mi się, ale najważniejsze, że Wam bo to są WASZE zaproszenia.
OdpowiedzUsuńPo co tyle nienawiści? Ludzie, wy nie macie życia? siedzicie cały dzień na blogach czy innych stronach i piszecie o ale głupia/pieprznięta/?
Kasia
Mądre powiedzenie mówi, że o gustach się nie dyskutuje. Bo to jest tak, że albo czyjeś upodobania się podziela, albo nie. I na dobrą sprawę nic nie da się z tym zrobić. Jeśli ktoś pyta, jak mi się podoba, oczekując rady udzielam jej najbardziej oględnie, jak tylko się da. Jeśli zaś, jak w przypadku tych zaproszeń, ich kształt jest już faktem, a pokazano je tylko po to, by się z nami podzielić radością, należy w sumie wygląd ich pochwalić. Jeśli nie jesteśmy czymś zachwyceni, "chwalenie" nasze siłą rzeczy odbywa się z mniejszym entuzjazmem, niż w przypadku przeciwnym. I to też jest wyczuwalne, ale z takim ryzykiem trzeba się po prostu liczyć. Dlatego też nie uznałam za stosowne polemizować na temat artystycznego projektu. Zresztą zaproszenia są w porządku, ponieważ spełniają swoją podstawową funkcję. O to przecież w tym wszystkim chodzi.
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że to jest po prostu zazdrość. Bo komuś coś wychodzi, bo ktoś jest szczęśliwy i jeszcze jest na tyle bezczelny żeby o tym szczęściu opowiadać. Bo ktoś ma plan na siebie, swoją wizję i jest mu z tym dobrze..
OdpowiedzUsuńLudzie w ten sposób leczą się z kompleksów. Pisz o swoim szczęściu jak najwięcej, ciesz się Tym, opowiadaj.. i daj im jeszcze więcej powodów do zazdrości, niech się tym poją.
A kiedy zrozumieją, że tym Twojego szczęścia nie zburzą a swojego nie zdobędą w ten sposób, może ruszą tyłki sprzed komputera i zajmą się swoim życiem. Polecam!! Przy komputerze nie znajdziecie swojego szczęścia.. ruszcie dupki i znajdźcie swoje a nie czepiacie się do czyjegoś.
Trzymam kciuki za Wasz wielki dzień!!
Gosia M.
Ps. Mam nadzieję, ze nie zraziłaś się na Tyle, ze przestaniesz się z nami dzielić swoimi przygotowaniami, pamiętaj o grupie stałych czytelniczek, które czekają na wieści od was;)
Czytając tego posta zdałam sobie sprawę, że zupełnie się pogubiłam....Jeszcze wczoraj miałam okazję czytać, że się nie przejmujesz, że się przyzwyczaiłaś a dzisiaj zupełnie inna Ada. Jaka jesteś zatem naprawdę? Z jednej strony piszesz że rozumiesz, że ludzie mają inne gusta a z drugiej strony ich negatywne oceny odbierasz jako atak na Ciebie. Dlaczego? (Fakt czasem są to rzeczywiście ataki ale wiele ludzi po prostu chce wyrazić swoją opinię, podyskutować). Czy my czytelnicy nie mamy prawa powiedzieć swojego zdania że coś nam się w Waszym ślubie nie podoba? Czy mamy tylko przyklaskiwać Waszym pomysłom?
OdpowiedzUsuńTwierdzisz, że ludziom się coś pomyliło. Ale co im miało się pomylić? Czy oni naprawdę nie mogą stwierdzić, że im te zaproszenia się nie podobają? Chyba mają takie prawo? Napisz, proszę, czego oczekujesz od komentujących.
NIe znam Cię i może źle Cię odbieram ale mam poczucie, że z jednej strony stwarzasz w sieci ikonę niezależnej pewnej siebie Ady, która chciałaby robić wszystko po swojemu, pokazać światu, że to jest NASZ ślub i guzik Wam do tego. Ale z drugiej strony przejmujesz się opiniami innych, które strasznie Cię ranią (co można wyczytać z dzisiejszego posta). Skoro jesteś taka pewna swojego, to po co przejmujesz się opiniami innych? Sama zresztą piszesz, że wszystkim się nie dogodzi. Podobają Ci się zaproszenia, to się nimi ciesz ale nie wymagaj od innych, że też się zachwycą. Gall Anonim
I nie odbieraj mojego posta jako atak. Chciałabym po prostu lepiej Cię zrozumieć. A i mam pytanie, bo widziałam że na blogu zamieściłaś zdjęcia sukni ślubnej. Czy to znaczy, że Karol już ją widział? Jeśli tak, to jaka była jego reakcja. Gall Anonim
OdpowiedzUsuńTak, Karol widział moją suknię, ale tylko na wieszaku. Jaka była jego reakcja? "Umiarkowanie entuzjastyczna" - jak to sam określił. Mówi, że jest piękna i robi wrażenie, ale jednocześnie nie bardzo potrafi sobie wyobrazić, jak ja będę w niej wyglądać. Nic dziwnego - jak to mężczyzna. :)
UsuńA nie chciałaś mu się pokazać dopiero w dzień ślubu? Bo bardzo mnie zdziwiłaś, że mu pokazałaś. Sądziłam, że będziesz raczej skrywać to do dnia ślubu....
UsuńA mogłabyś mi odpowiedzieć na pytania z mojego pierwszego komentarza? Czy są one zbyt osobiste? Gall Anonim
Nie miałam takiej potrzeby, żeby ukrywać suknię przed Karolem. Zależało mi jedynie, żeby mnie w niej nie widział i tego pilnuję. On jako mężczyzna naprawdę nie ma takiej wyobraźni, żeby sobie to połączyć w całość i zwizualizować, jak ja będę w tym wyglądać.
UsuńCo do Twoich powyższych pytań... Komentarze, które można przeczytać pod notką o zaproszeniach to tylko część, która nadawała się do publikacji. Pojawiło się też sporo bardzo niewybrednych słów, które nie mogły ujrzeć światła dziennego publicznie, bo krytyka krytyką, ale jakieś standardy kultury chciałabym tutaj zachować. To był zwyczajny hejt. Nie chodzi o to, że nagle czuję się zraniona atakami, choć pozuję na pewną siebie. Chciałam po prostu dać wyraz temu, że coś jest chyba nie tak, skoro dochodzi do takiej sytuacji, że zostaję zasypana wulgarnymi i chamskimi komentarzami z powodu zaproszeń, które komuś się nie podobają. Nie chciałam zostawić tego obojętnie, bez żadnego komentarza. Poczułam, że jako gospodarz tego miejsca powinnam jakoś odnieść się do zaistniałych okoliczności i pewne rzeczy wyjaśnić. To, co można przeczytać pod ostatnią notką jest, można powiedzieć, bez zarzutu. Jednym się podoba, innym nie i spoko. Chciałam jednak w jakiś sposób zaznaczyć, że przez ostatnie dni wydarzyło wiele ponad to i dać sygnał, że to nie jest na porządku dziennym. Tylko tyle.
Pozdrawiam.
Ja się tak zastanawiam... z jednej strony złośliwie ripostowałaś komentarze do poprzedniej notki a teraz widze że ty tak na prawdę okropnie się tym przejmujesz i to przeżywasz....Niestety prawa internetu są brutalne...pisząc coś, publikując chcąc nie chcąc wystawiasz się na krytykę, komentarze, hejt itd. Czytam różne blogi i bardzo rzadko się spotykam że po jakiejś notce która wywołała burzliwą dyskusje autor się jakoś do tego odnosił - po prostu pisze następny post i już. A ty kolejny raz przeżywasz... może warto się zastanowić że skoro tak cię to dotyka to lepiej przestać się dzielić z całym światem internetowym swoim ślubem, pomysłami itp. no niestety... Ja czytam was regularnie i dla mnie jest wszystko za bardzo wyidealizowane w Waszych notkach ale każdy pisze jak chce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
N.
Nie wiem co w tym nienormalnego, że jak ktoś pisze "zaproszenia jak na dziesiąte urodziny a nie na ślub" to się mu odpowiada "przekażemy gościom wyrazy współczucia". Serio, czy to takie niekulturalne?
UsuńByć może nie,mieści ci się to w głowie, ale można jednocześnie mieć swoje zdanie na temat swoich zaproszeń i zripostować czyjś komentarz bez dezintegracji osobowości... Jak mi ktoś mówi, że mu się nie podoba moja fryzura, to nie pójdę płakać w kącie, bo mnie się podoba, ale oczywiście mu powiem, że dział skarg i wniosków jest zamknięty ;)
Wyluzuj, Ada nie zmienia charakteru, tylko reaguje w moim odczuciu adekwatnie.
Ja chciałabym tylko dodać, że ja widzę Wasze piękne serca w tym blogu. Widzę chęć dzielenia się Waszym szczęściem, tym co przeżywacie, tym z czym się zmagacie w Waszych przygotowaniach do Małżeństwa... Widzę szczerość i chęć zachęcania innych...
OdpowiedzUsuńI myślę, że to nasza postawa i nastawienie zawsze będzie zależeć od tego, co chcemy widzieć w ludziach.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Keep up the good work!! ;*
Dziękuję za dzielenie się Waszymi doświadczeniami i przemyśleniami! Dla mnie ten blog jest ogromnym świadectwem i inspiracją, bo jako narzeczona-od-2-tygodni, będę tu często zaglądać:) Oczywiście, że nie wszystkie rozwiązania, propozycje mi się podobają, ale przecież to jest Wasza ceremonia i super. Polecam wszystkim komentującym zszukania pozytywów, a negatywy zostawcie dla siebie, przeciez nikt się nie pyta Was o zdanie- na tym blogu ktoś się po prostu chce dzielić tym co przeżywa, a jak się nie podoba, to nie zaglądaj i już:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie- B.
Drodzy Ado i Karolu,
OdpowiedzUsuńja oczywiście, tradycyjnie z opóźnieniem. :)
Więc większości komentarzy nie czytam, ale częściowo tak i właśnie te pod zaproszeniami musiałam przestać czytać. Bo zrobiło mi się smutno i wstyd za nas - czytelników.
Bo Wy tak pięknie się z nami dzielicie tym co dla Was ważne. I walką o czystość (to bardzo ważne, dzięki za ciągle świadectwo!). I nawet taki "drobnostkami" jak zaproszenia.
A my (tu będzie bardzo duża generalizacja) jesteśmy społeczeństwem internetowo anonimowym, szukającym rozrywki i czegoś na czym można hejt zawiesić.
Nie chcę, nie zgadzam się i mam w nosie taki świat.
Dzięki za to, że jesteście, że robicie po swojemu i się z nami tym dzielicie!
Wspieram modlitewnie,
Kasia