Tak w skrócie można określić naszą pracę zawodową. To pierwsze - to raczej u Karola, to ostatnie - raczej u mnie. Pot wspólny. ;D
Tyle się dzieje, że na koniec tego pracowitego tygodnia wzięło mnie dzisiaj na rozkminy o pracy. Nieraz już o tym rozmawialiśmy, że nasze zawody, choć tak kompletnie różne, mają kilka punktów wspólnych i ciekawe jest to, jak się w tym odnajdujemy.
Ja pracuję z dziećmi, Narzeczony ze zwierzętami.
Moi podopieczni i Karola pacjenci są w bardzo dużej mierze na nas zdani. Podstawa: musimy wzbudzać zaufanie, żeby dziecko/zwierzę pozwoliło sobie pomóc. I chociaż jest głównym podmiotem pracy, to przecież wszelkie działania i decyzje są konsultowane z dorosłymi - rodzicami i właścicielami zwierzaków. Oboje jesteśmy zgodni co do tego, że dużo łatwiej jest się "dogadać" z maluchami/zwierzakami, niż z dorosłymi odpowiedzialnymi za nie... Książki można o tym pisać. (Kto wie, może kiedyś napiszemy ;D).
Poza tym takie drobiazgi jak dotyk, głos, nawet zapach - to wszystko jest niezwykle ważne w naszej pracy.
Czasem jest naprawdę ciężko, ale jesteśmy mega szczęśliwi, że oboje mamy pracę, która choć wiele kosztuje, daje mnóstwo satysfakcji. Nie sądziłam, że poczucie bycia docenionym jest aż tak ważne. Moi poprzedni pracodawcy byli ludźmi wiecznie niezadowolonymi, a marudne "no w sumie nie mam zastrzeżeń..." miało być najwyższą formą pochwały... Może dlatego teraz tak doceniam w pracy wszelkie przejawy aprobaty, nawet takie niebezpośrednie, gdzieś między wierszami. I może dlatego mam chęć dawać z siebie wszystko. Bo widzę, jak wielki ma to sens.
PS 1
Jeszcze tylko dwa kroki - jeden mały, drugi wieeeeększy dzielą mnie od zmiany trzech liter przed nazwiskiem. Uff...
PS 2
Jeszcze tylko TYDZIEŃ dzieli nas od innej ważnej zmiany, która pozwoli nam nieco odetchnąć na najbliższy czas. Uff...
PS 3
Jeszcze tylko... Żartowałam. ;) Patrzcie, co znalazłam:
TAK na serio!
No po prostu mega! I tak pięknie się wiąże z moim ostatnim rozważaniem o powołaniu! Tylko jak zwykle nie tam, gdzie trzeba... Ale jak ktoś tylko może, to wydaje mi się, że warto! :)
Ooo, rodzice zdecydowanie najgorsi. Na Proko takich pełno.
OdpowiedzUsuńDzieci i zwierzęta uczą dobrze pojętego sprytu i cierpliwości, bo trzeba do nich podchodzić sposobem ;)
Nie, nie powiedziałabym, że rodzice są najgorsi i nie wiem, gdzie jest ich dużo. Po prostu z niektórymi trudno jest się porozumieć w pewnych kwestiach - podobnie jak z właścicielami zwierząt. Ludzie są różni, mają różne doświadczenia, różne poglądy, jedni doszukują się problemów wszędzie, inni wszystko olewają. Normalne - jak chyba wszędzie.
UsuńAle książkę naprawdę można by napisać z różnymi "kwiatkami". ;)
Z mojego doświadczenia niestety wynika coś innego :/ A im bardziej chore dziecko, tym "gorsi" rodzice, bo się po prostu denerwują. Rozumiem ich, ale z drugiej strony ich panika, roztrzęsienie czy "ja wiem lepiej" naprawdę nie pomaga w rzeczowej rozmowie.
UsuńChociaż i tak uważam, że praca z ludźmi jest dla najlepszą pracą, jaką można sobie wyobrazić ;) nie mogę się doczekać kiedy zacznę na serio, a nie od dyżuru dla chętnych do spotkania koła :P
Super, że doceniacie to wszystko, bo to jest najważniejsze. Oczywiście praca w życiu nie jest najważniejsza, ale daje mnóstwo satysfakcji, rozwija nas i daje nam środki do życia. Wielu młodych ludzi o marzy o pracy szczególnie w Polsce, dlatego tym bardziej dobrze, że jesteście świadomi tego ile od losu otrzymujecie:)
OdpowiedzUsuńWiadomka, Serce Kobiety wymiata. :) Trochę, nawet trochę bardzo jestem związana z tą wspólnotą. Robią mega akcje. Żałuję, że randki dla zakochanych w tym roku były tylko 2. :<
OdpowiedzUsuńPewnie się wybiorę, Zabrałabym Adama, ale jak zwykle nie ma go wtedy, kiedy dzieje się coś fajnego. ;)