Kiedy pół roku temu kupowałam sukienkę ślubną i żaliłam się Agacie, że kurczę, coś jest chyba nie tak, skoro wszyscy się nią zachwycają, a Karolasty jakoś tak niespecjalnie, ona uspokoiła mnie jednym zdaniem, które okazało się być mega prawdziwe:
- Może po prostu jeszcze nie przestawił się z trybu: PRACA na tryb: ŻENIĘ SIĘ... :)
Patrząc na to z perspektywy czasu, myślę, że dokładnie o to chodziło. A teraz okazuje się, że nie wiadomo kiedy i w jaki sposób, ale niewątpliwie tryb został zmieniony. Każdego dnia załatwiamy coś nowego związanego ze ślubem. Każdego dnia jesteśmy coraz bliżej tego przełomu i staramy się jak najlepiej do niego przygotować.
Zawsze mnie zastanawiało, co się robi na miesiąc przed ślubem. Jeśli kogoś też to interesuje, to dziś mogę odpowiedzieć: głównie zastanawia się, co jeszcze jest do zrobienia... :D A w tak zwanym międzyczasie przebiera się nóżkami w niecierpliwym oczekiwaniu, bo to przecież już TAK blisko, ale jednak zostaje jeszcze caaały mieeesiąc...
Ostatnio coraz częściej dochodzę do wniosku, że najważniejsze w tym wszystkim jest to, co dzieje się w naszych sercach. To przecież tak naprawdę determinuje nasze życie, a nie jego zewnętrzne aspekty. Owszem, materialna oprawa dnia ślubu jest niezwykle ważna i może wiele wyrażać, ale to tylko jakaś część. Tak samo warunki zewnętrzne, jak miejsce czy pogoda na pewno mają znaczenie, ale moim zdaniem chodzi tu w głównej mierze o wpływ na sposób przeżywania. Bo w centrum tego dnia jest przeżycie. Nawet nie sama decyzja, że chcemy być małżeństwem - tę przecież podjęliśmy już dawno, ale chodzi o to, aby przeżyć to publiczne ślubowanie, będące jej potwierdzeniem. A przeżycia dzieją się właśnie w sercu. To w naszych sercach zostanie po tym dniu wieczny ślad...
Na takie rozkminy zebrało mi się wczoraj, gdy siedziałam na fotelu z henną na rzęsach i słuchałam opowieści kosmetyczki, która wychodzi za mąż za tydzień.
[K]osmetyczka: Szkoda, że sobie nie można zamówić pogody, co? Jak u nas będzie padało, to ja się załamię...
[J]a: A co tam pogoda... Ja się nastawiam, że będzie zimno i deszczowo. Najwyżej będę mieć miłe zaskoczenie. :)
[K]: A niech pani da spokój, przecież w deszczu to sukienka się może ubrudzić, buty się zamoczą, jak w ogóle to wszystko będzie na zdjęciach wyglądać w deszczu! Ja nie po to zamawiałam fotografa za grube pieniądze, żeby mi wszystko jakiś głupi deszcz zepsuł!
[J]: Ale przecież nie ma pani na to żadnego wpływu. Po co się tym tak denerwować? Przecież nie to jest w tym dniu najważniejsze.
[K]: No właśnie, właśnie - ślub jest najważniejszy. I jeszcze wesele trzeba przeżyć. Wie pani, że mi jeszcze winietki nie przyszły, a zamawiałam 2 tygodnie temu! Jak mi jeszcze przyślą nie takie jak chciałam, to już w ogóle się załamię...
I tak się biedna kobieta co chwilę czymś załamuje...
A mnie ostatnio koleżanka pyta:
- Boisz się?
- Czego?
- No, że to już tak na całe życie...
- Nie wiem, co będzie, ale się nie boję. Niczego w życiu nie byłam tak pewna, jak tego ślubu.
- Ale tak serio?
- Serio. Mam totalny pokój w sercu.
Dokładnie.
Pokój, ufność i mega ekscytację. I to nawet nie samym ślubem, a najbardziej tym, co będzie się działo PO ślubie... :)
Piękne jest to wszystko, co piszesz. :)
OdpowiedzUsuńA co do pogody, zobaczysz, będzie bajeczna! Mam przeczucie. :P
A ja mam przeczucie, że pogoda może być brzydka. Ciekawe, czyje się sprawdzi. ;D
UsuńNigdy nic nie wiadomo:) W dniu naszego slubu rano, gdy przyszlismy sprzatac i dekorowac kosciol, lalo tak, ze wody po kostki bylo, fryzura moja byla zmieniana w ostatniej chwili,zeby jakos dala rade w tym deszczu, a na godzine przed slubem wyszlo piekne slonce:). Ale i bez tego slonca byl to najpiekniejszy dzien w naszym zyciu!
UsuńKinga
Porządny efekt to dopiero będzie jak się cała odstawisz! Kiecka bez modelki to dla nich abstrakcja. A jaka reakcja będzie, to już Ci mówiłam :D
OdpowiedzUsuńJejciu, nawet nie masz pojęcia jak Ci zazdroszczę. W sensie nie takim negatywnym, tylko w takim że masz szansę wyjść za mąż i to się naprawdę dzieje. Mi tak często brakuje nadziei że mi się uda, ale Tobie życzę wszystkiego najlepszego :)
OdpowiedzUsuńTo juz nie miesiace. To juz tylko tygodnie Was dziela!!!? Ojojoj :)))) Sama nie wiem czemu nie miesci mi sie w glowienze to tak blisko! Ze tak bardzo ten czas popedzil!!! Ale co sie dziwic... Przed chwila syna rodzilam a on juz 7 miesiecy skonczyl i zaraz przyjdzie wrocic mi do pracy..
OdpowiedzUsuńAle czy ja dobrze zrozumialam ze Karol widzial sukienke badz Ciebie w sukience???
Widział sukienkę na wieszaku. :)
UsuńChyba nie dodała się moja odp... Ale jakby co to zauważyłam, że pisałam to, co wcześniej Żebrówka. Suknia na Tobie i Ty w niej cała piękna dopiero będziesz,
UsuńAż mu zazdroszczę tego wzruszenia!!! :)
Z jednej strony nie mogę uwierzyć że to już. Ada mężatką :D.
OdpowiedzUsuńA z drugiej, trzeciej i siódmej mam syndrom dziecka porzuconego. 3o dni i po Adzie?? Po blogu???
Nie zostawiaj nas może, co?? :/
Pozdrawiam,
Pola.
Będzie jeszcze "miesiąc miodowy" na blogu, spokojnie. :)
UsuńA my właśnie dzisiaj jedziemy na naszego sanktuarium wybrać czytania i ewangelię do naszej ceremonii.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej odczuwam, że TO się naprawdę dzieje....
Serduszko coraz bardziej bije... :D Mamy także pokój w sercu i odczuwam Boże prowadzenie a pogoda? Jak dla mnie może być nawet deszcz ze śniegiem (Oboje mamy ciepłe kubraczki :P)
:* dla Was
Jadzia & Krzysio
P.S. Odliczamy razem? Już tylko 29 dni :D
A o wątpliwości Cię pytają? :D U mnie to było chyba najczęściej zadawane pytanie, im bliżej ślubu, tym częściej.
OdpowiedzUsuńStres, nerwy, wątpliwości też były mi totalnie obce. Tylko pokój w sercu, mega ekscytacja i ta taka specyficzna atmosfera wisząca w powietrzu, spojrzenia, jeeeej, jak ja Ci zazdroszczę, że przez to teraz przechodzisz! :D
A wiesz, że mi się jeszcze nie zdarzyło, żeby mnie ktoś zapytał, czy mam wątpliwości... Nie wiem, może tak po mnie widać, że nie mam, że bez sensu pytać... ;D
UsuńA atmosfera jest rzeczywiście niepowtarzalna. Chłoniemy, ile się tylko da! :)
Odkąd tylko pojawiły się prognozy długoterminowe, z wielkim zaangażowaniem ciągle sprawdzałam, jaka będzie pogoda w dniu naszego ślubu - nawet nie dlatego, że się tym bardzo przejmowałam (chociaż nie powiem, że wcale), ale z ciekawości, którego dnia trafili :D I co? Pogodę mieliśmy wymarzoną, a sukienkę i tak sobie zdążyłam ubrudzić zanim dotarłam do kościoła :p
OdpowiedzUsuńCudowny czas oczekiwania. Nam zostało równiutko 4 tygodnie i nie możemy się doczekać!
OdpowiedzUsuńAda co później z blogiem? Chyba nas tak nie zostawisz ;)
Blog jest o narzeczeństwie, więc siłą rzeczy, skoro ono się skończy - zostawię... ;)
UsuńTo może kolejny...? ;)
UsuńNa razie nie planuję, ale może kiedyś... Zobaczymy. :)
UsuńA dlaczego nie chcesz pisac o odkrywaniu sie nawzajem w relacjach malzenskich??? :)
UsuńNie wiem, dlaczego. Po prostu nie chcę.
Usuń:)
Ależ ten czas szybko leci :)) Niewiarygodne, że to prawie "już", że Wasze świadectwo, zapisane na tym blogu wypełni się, a Wy staniecie się szczęśliwym Małżeństwem Z Bożej Łaski. Bardzo jestem ciekawa, jakie ten blog wydał owoce, bo podejrzewam, że wiele osób przynajmniej przemyślało sobie pewne sprawy wchodząc tutaj. Sama jestem po drugiej stronie barykady, ale wiernie Wam kibicuję.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak na początku naszych przygotowań pisałaś, że to 7 miesięcy, a jak wyjdę za mąż to Wam akurat zostanie 7 miesięcy. A teraz? 28 dni! Ale ten czas ucieka :)
OdpowiedzUsuńChyba na ogół panowie nie przeżywają tak ślubu. W sensie, że jest to dla nich ważne, uczestniczą w przygotowaniach, ale dla mojego P. cała otoczka prawie nie miała znaczenia. Znaczenie miał ślub i nasze dalsze wspólne życie, a chciał się o nie zatroszczyć pracując.
PS Ja też po cichu liczę, że jednak nie znikniecie zupełnie.
Ja mam 10 dni do ślubu i żałuję, że trafiłam na Twojego bloga tak późno ;) Została nam w sumie spowiedź i oczekiwanie ;)
OdpowiedzUsuń