Odliczamy!

poniedziałek, 17 lutego 2014

"Fireproof", pałac i Jonasz, czyli świętowanie

Świętowanie naszej rocznicy rozpoczęliśmy od obejrzenia filmu "Fireproof", czyli w polskim tłumaczeniu "Ognioodporni" lub "Próba ogniowa". Prawdę mówiąc, zaczęliśmy trochę od dupy strony, oglądając najsamprzód "Odważnych", bo "Ognioodporni" powstali wcześniej, ale w sumie to nic nie szkodzi.



Film jest po prostu świetny. Może nie idealny, trochę drobnych niedociągnięć zauważyliśmy, ale naprawdę dobry. Ogląda się z zapartym tchem do samego końca. Fabuła w rewelacyjny sposób przedstawia proces rozpadu relacji małżeńskiej, a później jej bardzo wymagającego uzdrawiania. Nam bardzo podobały się też wątki pokazujące, jak oddziałuje na małżeństwo środowisko - koledzy i koleżanki z pracy (świetnie pokazane wszelkie niuanse zwłaszcza między kobietami i cały mechanizm zachęcania do rozwodu), ale też rodzina, której obecność ma ogromne znaczenie.

Mieliśmy takie dwie główne refleksje po tym filmie:
1. Film "Dwoje do poprawki", który kiedyś oglądaliśmy, również opowiadający o kryzysie w małżeństwie, wydał nam się teraz pusty i totalnie beznadziejny. Tam "uzdrawianie" małżeństwa sprowadzało się tylko do przywrócenia pożycia seksualnego... Strasznie płytkie i przekłamane podejście. Tutaj to dopiero jest wyzwanie! Wielowymiarowa, trudna i wymagająca cierpliwości praca nad sobą, poznawanie na nowo siebie nawzajem, uczenie się właściwej komunikacji, co prowadzi ostatecznie do uzdrowienia relacji małżeńskiej -  to chyba o to tak naprawdę chodzi w przezwyciężaniu kryzysów, a uzdrowienie współżycia będzie naturalnym owocem tej odzyskanej jedności.

2. Powinien to być film obowiązkowy dla każdego, kto chce wstąpić w związek małżeński. Na wychowaniu do życia w rodzinie, na naukach przedmałżeńskich, na terapiach małżeńskich, w poradniach rodzinnych... A jak nie, to samemu po prostu trzeba obejrzeć. Naprawdę wiele cennych i wartościowych wniosków i refleksji niesie ze sobą. Warto z tego korzystać, nawet jeśli z czymś się nie zgadzamy. Choćby po to, by móc się do tego ustosunkować.

***

Drugą częścią świętowania była Msza święta, podczas której dziękowaliśmy za każdy dzień pierwszego roku narzeczeństwa, a po niej odwiedziny w pałacu, w którym dokładnie rok wcześniej zaczęła się nasza narzeczeńska przygoda. Pięknie było móc tam znów pojechać, przypomnieć sobie tamten dzień ze szczegółami, poczuć choć odrobinę tamtej atmosfery... Zachwycić się. 

***

"Projekt Jonasz. Czym jest siła mężczyzny?"  - to część prezentu rocznicowego dla Narzeczonego. Łaskawie pozwolił mi ze sobą wysłuchać choć dwóch części, bo to przecież dla facetów! Nie możesz! :)
Jak widać, jednak mogłam (po uprzednim upierdliwym jęczeniu oczywiście), ale... i tak nic z tego nie rozumiem... Przynajmniej na razie. :) To rzeczywiście chyba tylko dla facetów, więc niech słucha, poznaje siebie, dowie się czegoś ciekawego... Niech Go to inspiruje do pielęgnowania i rozwijania swojej męskości. (Nie żeby z Jego męskością było coś nie tak, wręcz przeciwnie. :) Ale jak człowiek stoi w miejscu to znaczy, że się cofa... ) Mam nadzieję, że może co dobrego z tego wyniknie także dla nas. :) 
A samo nagranie myślę, że można polecić w ciemno, bo to w końcu (nie taki) stary, dobry o. Szustak. :D


Uff, koniec tego świętowania. 
;)

15 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to mnie zachęciłaś:) I do filmu i do Jonasza:) Ciekawe czy mój luby da się namówic :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie oglądałam ani "Odważnych" ani "Ognioodpornych", chociaż przymieram się do tego. Natomiast wiem, że są to filmy stworzone przez Sherwood Pictures, która wypuszcza ze swoich skrzydeł filmy oparte na fundamencie wartości chrześcijańskich. Dla mnie to duży plus, bo takie wartości są mi bardzo bliskie a w telewizji ze świecą szukać takich produkcji. Natomiast nie pokusiłabym się o porównanie tego typu filmów np. z "Dwoje do poprawki". Takie porównania zawsze skazują filmy nieoparte na wartościach chrześcijańskich na odepchnięcie gdzieś na margines. To nie zawsze ma swoje uzasadnienie. No, ale to tak w ramach ogólnych przemyśleń.

    A wracając do rocznicy to zazdroszczę Wam tego powrotu do wydarzeń sprzed roku:) Piękne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi o odepchnięcie na margines, tylko o pewne rozgraniczenie. "Dwoje do poprawki" można sobie obejrzeć tak ot, dla rozrywki i pośmiania się, ale - już wtedy Narzeczony to mówił - film "instruktażowy" jak wychodzić z kryzysu małżeńskiego to to nie jest... Natomiast z tych filmu naprawdę można wiele zaczerpnąć, jeśli nie konkretnych wniosków, to choćby inspiracji do wartościowej refleksji. Głównie o to mi chodziło.

      Usuń
    2. Moim zdaniem z filmu "Dwoje do poprawki" można wyciągnąć jedną bardzo ważną treść. "Jeżeli w Twoim małżeństwie seks został odłożony na półkę z napisem Archeologia - masz poważny powód do niepokoju" (to chyba nawet cytat z polecanej Wam książki Piekary). Wiele małżeństw nie zauważa kiedy coś zaczyna się psuć - a ten aspekt to taka jakby kontrolka. I wielu terapeutów, żeby zorientować się w sytuacji małżeństwa przychodzącego na terapię, na początku próbuje się zorientować jak wyglądają "te sprawy" u niego. I myślę też, że docenicie po ślubie bardziej naprawianie w kolejności najpierw w sypialni potem dalej - jasne, że najpierw musi być rozmowa, decyzja o zmianie itp. ale seks bardzo, bardzo, bardzo spaja małżeństwa i pozwala pokonać wiele bezsensownych kłótni - w końcu to wielki znak miłości!

      Usuń
    3. Nie zgodzę się, że naprawę kryzysu zaczyna się od łóżka. Problemy tej sfery to tylko objaw, a każde uzdrawianie zaczyna się od sedna. To prawda, intymność może łagodzić i koić, ale nie rozwiązuje problemu. Jeśli już coś by miało być złotym środkiem, to modlitwa. Ale i ona nie zrobi wszystkiego sama przez się.

      M.

      Usuń
    4. Ale ja nie napisałam, że seks to złoty środek, który rozwiązuje problem. Napisałam, że jest bardzo ważnym objawem, przypominając zacytuję - " Wiele małżeństw nie zauważa kiedy coś zaczyna się psuć - a ten aspekt to taka jakby kontrolka" oraz, że właśnie łagodzi i koi, czasami pomaga np. przejść przez taki trudny etap kłótni, kryzysu w którym zamykamy się w swojej skorupce i nie chcemy nic zmienić. Bo czym innym jest współżycie jak nie 100% otwarciem na męża czy żonę? Ale nie chciałabym być źle zrozumiana - oczywiście, że nie jest to lekarstwo na problemy i bez innych kroków jak m.in. rozmowa, modlitwa, "rytuały małżeńskie" nie da się przezwyciężyć kryzysu, zwłaszcza poważnego. Ale nie odsuwałabym pożycia małżeńskiego na ostatnie miejsce w myśl "jak już wszystko naprawimy to i współżycie małżeńskie samo wróci". Bo to może baaaardzo utrudnić sprawę. Oczywiście jest druga strona medalu, kiedy małżonkowie zakopują problemy pod dywan, myśląc, że współżycie rozwiąże ich problemy bez rozmowy o sednie sprawy - ale to jest krótkotrwała metoda i nie działa na dłuższą metę. Myślę, że nie można stworzyć udanego małżeństwa opartego tylko na jednym z "filarów" nawet jeżeli byłaby to modlitwa. Tutaj trzeba działać wieloaspektowo i już :-)

      Usuń
    5. Teraz lepiej zrozumiałam i w pełni się zgadzam :) Chodziło mi o to, że współczesny świat przywiązuje bardzo dużą wagę do pożycia, za dużą czasami. Problemy w tej sferze mogą coś pokazywać, ale nei muszą, a brak problemów jeszcze nei znaczy, że wszystko jest super. Małżeństwo to tak złożone ustrojstwo, że trzeba dbać o każdy koniec ;)

      M.

      Usuń
    6. Rzeczywiście, słuszna uwaga Kermowko - dzięki za to cenne spostrzeżenie. :)
      Ja o tym nie pomyślałam, bo ani mnie to nie dotyczy bezpośrednio (jeszcze), ani nie mam takich doświadczeń (jeszcze). ;D

      Nie mniej jednak tak intuicyjnie wydaje mi się, że to "łagodzenie" kryzysów w sypialni zależy od wielu czynników, także od indywidualnych cech konkretnych osób. Nie wiem, jak to będzie wyglądało po ślubie, ale tak teoretycznie próbuję sobie wyobrazić taką sytuację u nas i wydaje mi się, że byłoby dla mnie czymś bardzo trudnym otworzyć się na pełne zbliżenie w momencie, gdy sytuacja między nami nie jest do końca oczyszczona po jakiejś kłótni czy w kryzysie, gdy coś jest nie tak, gdy nie wszystko zostało wyjaśnione i wciąż nie czuję się do końca OK. Ale to tylko moje przypuszczenia, nie mam pojęcia, jakby to zadziałało w praktyce.

      Tak czy inaczej - w filmie "Dwoje do poprawki" nie było ani słowa o konieczności wybaczenia sobie zaległych zranień, nauczeniu się komunikowania ze sobą od nowa, mówieniu o swoich emocjach, odbudowywaniu swojego wspólnego świata, obdarowywaniu siebie nawzajem drobnymi gestami itd. W tym sensie dla mnie ten film stracił dla mnie prawie w ogóle na znaczeniu w porównaniu z "Ognioodpornymi", bo traktuje temat od dupy strony.

      Usuń
    7. No jasne, że to nie można na niego patrzeć jak na "Ognioodpornych". To zupełnie inny kaliber. Ja kiedyś nawet próbowałam sprostać wyzwaniu z filmu http://www.familiachristiana.pl/wyzwanie.html - jest bardzo trudno. Dotarałm chyba do połowy. Ale serio widziałam efekty i zaskoczenie mojego męża na moje różne "wyskoki" związane z wyzwaniem (nie powiedziałam mu, że coś takiego robię).

      Usuń
  4. Życzę Wam wszystkiego najlepszego, Nieznani, a może znani chociaż z widzenia! Ten blog to świetne miejsce. Chociaż na dobre rady, to dla mnie już za późno! :)

    A słowa o.Adama zawsze na czasie. Babom też nagadał! A co!

    OdpowiedzUsuń
  5. Znowu ja, dawno mnie tu nie było. :D :D

    Czaję się na ten film od dłuższego czasu. Jak, tak obiektywnie, jest z poziomem zasłodzenia? :P Bo mojemu to trzeba trochę dawkować takie rzeczy. :P

    Na Judytę się też czaję. :) Kiedyś słuchałam "Słońce Twojego sekretu" tylko dla kobiet Błaszkiewicza i zachwycona byłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiektywnie, hm... :)
      Powiem tak, sam początek może być trochę zniechęcający, ale później naprawdę nie jest źle. My też jesteśmy raczej wyczuleni na takie atrakcje, ale poważnie, jak się trochę przymknie oko na początku, to potem już w miarę ok. Nawet, powiedziałabym, zaskakująco w drugą stronę jak na tego typu film. :)
      Jak mój Karol ocenił na filmwebie na 8 (!) to jest naprawdę wyczyn. :D

      Usuń
  6. O obu filmach czytałam już kiedyś na forum Sychar, Twoje wpisy mi o nich przypomniały, chyba się zmobilizuję, zwłaszcza, że ostatnio bardzo by się przydały. Może kiedyś pokusisz się o szerszą analizę? ;)

    Pozdrawiam i jeszcze raz wszelkiego błogosławieństwa!

    Marysia

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...