Nieraz pisałam o trudach naszego oczekiwania na ślub. Najczęściej moje myśli skupiały się głównie wokół nieco frustrującej tęsknoty za tym, by w końcu być ze sobą blisko na co dzień. Wracać po pracy do wspólnych czterech kątów, dzielić się obowiązkami, razem spędzać wolne chwile, wspólnie zasypiać i budzić się obok siebie... Wiadomo, że zawsze miałam na uwadze sakrament jako ten najważniejszy wymiar ślubu. Ale chyba podświadomie skupiałam się głównie na tym, co będzie po ślubie. Na wspólnym mieszkaniu, do którego tak tęsknimy.
A ostatnio już parę razy przyłapałam się na zupełnie odwrotnych rozkminach... Tak sobie myślę o ślubie, o przysiędze, o tych słowach, które zobowiązują na całe życie, o wadze sakramentu, o całej uroczystości, o emocjach, jakie będziemy przeżywać w tym wyjątkowym dniu, ale też na przykład dzień po ślubie, o tym, jaką będę żoną, a jakim Karol będzie mężem, jak będzie wyglądało nasze życie razem... I dopiero po chwili uświadamiam sobie... Łał, nasze życie RAZEM...! Przecież będziemy już wtedy MIESZKAĆ RAZEM! Ale fajnie... :)
I myślę sobie, że to jest ta właściwa kolejność. Bo to, że będziemy żyć razem, będzie tylko naturalną konsekwencją naszej decyzji o małżeństwie, a nie jej istotą. Istotą jest trwanie w miłości. Nawet jeśli przez jakiś czas będziemy musieli żyć w rozłące na przykład przez wyjazd czy pobyt w szpitalu, albo cokolwiek innego. Trwanie w miłości.
I czerpanie z łask płynących z sakramentu. Chyba za tym tęsknię teraz bardziej.
***
Ja: Tak się zastanawiam, dlaczego to mężczyzna pierwszy składa przysięgę małżeńską...? Przecież kulturalnie jest dać kobiecie pierwszeństwo...
K.: Czemu pierwszy? Żeby nie uciekł... :D
Bardzo podoba mi się zdjęcie :-)
OdpowiedzUsuńDzień naszego ślubu to był piękny dzień. Pełen pokoju, bo towarzyszyła nam pewność i w tej pewności parę już lat żyjemy :)
Tego i Wam życzę :)
Dzięki za życzliwość. :)
Usuńa mi ten czas oczekiwania przyniosl wlasnie taki owoc. ze teraz czazem wspomina sie, ze kiedys tego wspolnego zycia przeciez nie bylo! czekalo sie na to. tesknilo. a teraz to mamy. mamy siebie. choc codziennosc jest czasem denerwujaca, to nie wyobrazam sobie byc teraz sama :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to się tak łączy, że chyba w ogóle różnicy nie widzę.:p
OdpowiedzUsuńPS Weź jej jakiegoś pana młodego dorób, bo taka sama biedna na wszystkich fotach. :D
Pewnie w małżeństwie rzeczywiście nie widać już między jednym a drugim różnicy, bo to się tak zazębia, że przecież tworzy jedność. Ale na etapie rozkmin narzeczeńskich to jest spora różnica, uwierz. :)
UsuńA pana młodego dorobię, jak przyszły Pan Młody zrobi sobie własny cykl rozważań. :D Bo na razie to są rozważania tylko przyszłej Panny Młodej. ;) A tak poza tym, to nie wiem, czy w ogóle umiałabym takiego pana młodego zrobić... Bo tę palcową niewiastę w welonie to popełniłam trochę przez przypadek, ale tak mi się spodobała, że postanowiłam ją wykorzystać, żeby się nie marnowało "dzieło". :D
Eeej no tak dawno temu narzeczoną nie byłam, żebym już nie pamiętała. :D tylko ja to tak chyba miałam rozważania hurtowe, może dlatego nie widzę różnicy.
UsuńOoo będzie męski cykl rozważań?? Chętnie bym poczytała, bo Karol jest tak zupełnie inny niż mój Mężczyzn, że bardzo jestem ciekawa, co też mu w głowie siedzi. :)
Karol zapytany, czy planuje swój cykl "Rozważania przyszłego Pana Młodego", odpowiedział:
Usuń- Może... Na dwa tygodnie przed ślubem. :D
I uwierz, byłyby to może dwa posty, bo napisanie jednej notki kilkuzdaniowej zajmuje mu średnio 3 dni. ;D ;P
A tak swoją drogą, to możesz podzielić się choć odrobinę w czym mój Karol tak się różni od Twojego męża? Jakiś przykład? :)
Np. już samym tym, że Karol w ogóle czyta książki o małżeństwie. :D Ale ogólnie duchowością, religijnością, sposobem przeżywania wiary. Więcej nie jestem w stanie stwierdzić, bo głównie o tym na blogu było.
UsuńPoziom romantyzmu za to ich bardzo łączy.;) wbrew pozorom :p
Hehe :) A to ciekawe rzeczy. ;)
UsuńA u nas na ślubie przysięgę mówiłam ja jako pierwsza, potem mój mąż więc chyba nie jest regułą, że to mężczyzna mówi ją jako pierwszy
OdpowiedzUsuńTo chyba niemożliwe - przynajmniej nie w kościele katolickim:) Z liturgii i tradycji wynika, że przysięgę pierwszy zawsze składa mężczyzna:) Nawet na studiach na Prawie kościelnym i wyznaniowym mnie tego uczyli:)
OdpowiedzUsuńD.