Odliczamy!

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Soczysty związek w cieniu

Najpierw konkurs.
Karol uparcie twierdzi, że wygrana była od początku przesądzona, ale nie słuchajcie go. Jego przewaga punktowa wynosiła... (uwaga) 0,25 pkt. I to tylko dlatego, że wymyślił pytania z kosmosu. Ulubioną nauczycielkę jeszcze wyłapałam, ale gdzie ubzdurał sobie spędzić emeryturę, to bym w życiu nie wpadła.(- A bo to dopiero tak ostatnio mi przyszło do głowy...). Sam zresztą nie był lepszy - moją patronką z bierzmowania uczynił... bł. Marię Rodzyńską (ktokolwiek to jest), nie mówiąc już o tym, że nie znał mojego numeru buta. Ehh, faaaajnie było. :)
A tak na marginesie - co było najśmieszniejsze w całym konkursie? Każde pytanie musiało mieć określoną kategorię - jak w Jednym z dziesięciu. Polew był przedni.
- Kategoriaaaa... Socjologia. Z kim siedziałem w ławce w liceum? :D

No i cóż, wygrany przygotowuje ciekawą randkę, a przegrana nie może się doczekać. :D

A o.Szustak mówił nam tym razem o tym, co sprawia, że związek jest soczysty, pełen życia, owocny - wspólna modlitwa. Kto nieprzekonany, niech posłucha (konferencja O ławce). Potwierdzamy w stu procentach - owszem, trudno jest zacząć, ale im wcześniej, tym lepiej. Naprawdę warto. Wspólna modlitwa to zaproszenie w tę naszą relację Boga - we wszystkie nasze problemy, trudności, radości, nadzieje, pragnienia, obawy. We wszystkie sprawy, które dzielimy. Okrycie ich cieniem Bożej obecności. Jednym spasuje wspólny różaniec, drudzy wolą własnymi słowami, inni modlą się brewiarzem, albo jakąś swoją ulubioną modlitwą.  Nieistotne. Ważne, by wciąż uczyć się stawiać w centrum Boga.

I jeszcze druga ciekawa myśl z konferencji - o uporządkowaniu innych ważnych relacji. Kiedy się wchodzi w związek, trzeba mieć świadomość, jak wyglądają w moim życiu pozostałe miłości - względem rodziców, rodzeństwa, przyjaciół. Często trzeba te relacje uporządkować. Brak wolności w miłości do rodziców i życie w ciągłym (niesłusznym) poczuciu winy wobec nich + zazdrość i zranienia w zbyt bliskich i hermetycznych przyjaźniach = prędzej czy później zrujnowany związek (raczej prędzej, niż później). Warto sobie to wszystko na spokojnie przemyśleć, poukładać, może podjąć odpowiednie kroki, by te niezdrowe relacje oczyścić i wyprostować.

To tak w skrócie. Kto czuje niedosyt - szuka i słucha. Warto.

***

Ja: Wiesz, co mi się najbardziej podoba w naszym związku?
K.: Hm?
Ja: Taka świadomość, że jak chcemy, żeby było fajnie, to trzeba ciągle nad tym pracować, bo samo się nie zrobi.
I że nam się chce, rzeczywiście się staramy i są tego konkretne owoce.
K.: Mhm.
Ja: A Tobie co się najbardziej podoba w naszym związku?
K.: Ty. ;)

To się dowiedziałam. ;D

13 komentarzy:

  1. Co do przyjaźni - dobra jest zasada, że przyjaciele są albo dla obojga, albo wcale. Nie chodzi o to, że nagle mąż ma się zwierzać najlepszej mojej przyjaciółce i słuchać jej zwierzeń - ale że co do zasady nie ma tajemnic, nie ma znajomości prowadzonych poza małżeństwem. To w ogóle nie wyklucza babskiej kawki czy męskiego piwa, takie osobne wyjścia też są dobre i potrzebne, ale że znamy swoich przyjaciół i w naszym domu są "u nas". Dlatego w sumie najwygodniej spotykać się na dwie czy trzy pary, panie poplotkują i zrobią kolację, panowie roztoczą poważny plan ratowania wszechświata ;)

    Marysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cenna uwaga, chociaż w konferencji była mowa przede wszystkim o takich zbyt silnych przyjaźniach kobiecych typu: od dzieciństwa papużki nierozłączki, a tu nagle jedna z nich znajduje sobie faceta. Wtedy trzeba sobie to uporządkować, żeby się nie zrobił z tego trójkącik. :D Naturalne jest (a przynajmniej powinno być!), że tamta przyjaciółka przestaje być najważniejsza, więc może dochodzić do różnych zranień. Także trzeba sobie takie relacje na spokojnie przemyśleć i poukładać.

      Ale z tymi przyjaźniami poza małżeństwem to, myślę, trafna wskazówka.

      Usuń
    2. Też słyszałam o tym co mówi Marysia, jako teorię "ścian i okien" opisaną w jakiejś powieści. W skrócie chodziło o to, że ściany to to, czym się dzielimy tylko ze sobą w związku a okna otwierają nas na świat zewnętrzny. Trzeba po prostu uważać, żeby koledze z pracy czy koleżance z dzieciństwa nie utworzyć okna tam, gdzie powinna być solidna ściana naszego związku. Bo tak się rozpoczynają zdrady, od budowania ściany między dwojgiem ludzi i otwieraniem okna na kogoś innego ;)

      A jeszcze a propos tego "u nas", to mnie to trochę przeraża w kontekście zbliżającego się ślubu mojej przyjaciółki. Dużo ze sobą rozmawiamy, dużo sobie mówimy (pilnując ścian i okien :P) i trochę się niepokoję perspektywą omawiania moich spraw zawsze przy nim... Zastanawiam się... Czy ich małżeństwo nam to zabierze? Czy to zawsze jest rozwój jednej relacji KOSZTEM drugiej, czy jednak da się tak poustawiać, żebym nie była zepchnięta całkiem na boczny tor?...

      Usuń
    3. Ściany i okna - dobre porównanie. Podoba mi się. ;)

      Myślę, że da się to tak poukładać, żeby nie niszczyć przyjaźni, ani związku. Zresztą, skoro Wasza przyjaźń trwa aż do teraz, to nie sądzę, że coś miałoby się gruntownie zmienić po ślubie. Wiadomo, trzeba pilnować tych granic tak jak dotąd i mieć świadomość, że dla niej mąż jest najważniejszy, tak jak dla Ciebie ukochany. I nie wydaje mi się, żebyście odtąd musiały rozmawiać zawsze tylko w obecności męża przyjaciółki - przecież to nie o to chodzi, że on ma mieć wgląd w każdą Waszą rozmowę. Tylko żeby wiedział, że się przyjaźnicie i wspieracie, żeby nie było tu jakiegoś ukrywania relacji. Mało tego - nie sądzę, by był zainteresowany szczegółowym wnikaniem w Wasze sprawy. ;D
      Także spokojnie, pamiętać o rozsądku i nie bać się rozmawiać i porządkować w razie potrzeby. :)

      Usuń
    4. Mogę powiedzieć, jak to wygląda u mnie.

      Nie straciłam żadnej przyjaciółki, wręcz zyskałam w międzyczasie nowe. Mój mąż szanuje nasze osobne spotkania, prywatne rozmowy, i tak dalej. Zaś one wiedzą, że ja mu zwykle opowiadam "co tam u Kasi" - bo znają się wzajem, lubią, i ufają sobie. A czasami, na pewnym etapie, nie ma problemu rozmawiać o trudnych sprawach i z obojgiem nas - ale to nie żaden przymus, tylko wybór takiej osoby.

      Tak samo ja nie wtrącam się namolnie w jego kontakty z kolegami, ale on zawsze mi odpowie na pytanie "co tam nowego u Jasia".

      Co do zasady nie ma tajemnic, choć potrafię sobie wyobrazić bardzo poważną sprawę tego wymagającą.

      I jeszcze co do pilnowania się z relacjach z płcią przeciwną - dmuchać na zimne i od razu "uwspólniać" znajomych. Problem znika albo w ogóle nie powstaje ;)

      Najważniejsze to wzajemny szacunek i zainteresowanie, także względem przyjaciół i znajomych.

      Marysia

      Usuń
    5. Super, kamień z serca, dzięki ;)

      Usuń
  2. "prędzej czy później zrujnowany związek (raczej prędzej, niż później)."

    Na pewno.
    Zawsze wkurzało mnie takie gadanie. Czasami pewnych relacji nie da się uporządkować, bo druga strona tego nie chce, albo zwyczajnie się nie da (pierwsza sytuacja dotyczy Adama, druga mnie)
    Nasz związek się nie rozpadł, ma się świetnie.
    Po roku zdecydowaliśmy się na szczere wyznania, na powiedzenie, co nas boli, jak relacje z bliskimi na nas wypływają.
    Nie rujnuje nas to. Staramy się wspierać wzajemnie i pracować nad sobą.
    Takie sprawy bardzo bolą, człowiek chce to przepracować, ale jest mu mega ciężko. Musi się z tym zmagać, a tutaj takie złote rady, że jak tego nie uporządkujesz to koniec z Wami...
    Mówię tutaj z własnego doświadczenia i odnoszę się do relacji w najbliższej rodzinie.
    Bo zranienia z dzieciństwa czasami tak dają popalić, że proces wybaczenia trwa długie lata i nie uważam, że z tego powodu miałby rozpaść się jakiś związek.
    Człowiek jest poraniony, więc jeszcze mu dowalmy. Bzdurna teoria. chociaż zupełnie inaczej może się mieć do jakiejś chorej relacji przyjacielskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Ela, to co piszesz, to właśnie potwierdzenie a nie zaprzeczenie tej wg Ciebie "bzdurnej teorii". Bo wiadomo, że pewnych relacji nie da się tak ot uporządkować, że wybaczanie i zabliźnianie ran może trwać latami, że tyle ile ludzi - tyle jest różnych skomplikowanych nieraz relacji. Ale chodzi o to, żeby mieć tego świadomość. Mieć to na uwadze, powiedzieć sobie o tych emocjach i trudnościach, o tym, jak to na nas wpływa. To jest dokładnie to, o czym piszesz! "Staramy się wspierać wzajemnie i pracować nad sobą" - przecież to właśnie o to chodzi! Sądzę, że to klucz do tego, że mimo trudnych relacji Wasz związek ma się świetnie - i oby tak dalej, tego z całego serca Ci życzę.

      Nie miałam na celu takimi "złotymi radami" nikomu dowalać, a jedynie zwrócić uwagę na sprawę, która wydaje mi się bardzo istotna w pracy nad związkiem. Bo wyobraź sobie, że ktoś poraniony i np. zniewolony przez toksyczną wręcz miłość rodziców wchodzi w związek i nie ma bladego pojęcia, że coś jest nie tak, że warto byłoby zastanowić się nad tym i może spróbować coś z tym zrobić, przegadać, przemodlić... Wtedy naprawdę niewiele trzeba do katastrofy i jeszcze większych zranień. Myślę, że problem jest ważny i zależało mi, żeby go tutaj zasygnalizować.

      Usuń
    2. To mamy pełne porozumienie. ;)
      Przepraszam, ostatnio jestem jakoś rozchwiana i zbyt emocjonalnie podchodzę do wielu spraw, za bardzo wszystko biorę do siebie. Przepraszam za napastliwy ton. :)

      Usuń
  3. Jeśli chodzi o modlitwę, to z własnego doświadczenia wiem, że modlitwa w małżeństwie może mieć różną formę. Ja chyba nigdy nie widziałam moich rodziców czy dziadków (jednych jak i drugich) aby razem się modlili. Chodzi mi o taką modlitwę w domu gdzieś rano lub wieczorem, różaniec czy cokolwiek innego. Każde z osobna tak, ale razem chyba nigdy. Taka mentalność, po prostu. I wcale nie znaczy to, że umniejsza to małżeństwa. Wręcz przeciwnie. Moja rodzina jest bardzo wierząca i Bóg zawsze stawiany jest na pierwszym miejscu. Pewnie moje małżeństwo kiedyś też z tego zaczerpnie. Na przykład rodzice mojej mamy bardzo wielką wagę przykładają do modlitwy pielgrzymując. I z racji tego moja mama poprzez taki wzorzec przelała to na tatę a teraz przechodzi to na mnie. Tak samo nabożeństwa w Kościele. Jestem z małej miejscowości, więc są one bardzo ważne chociażby nabożeństwa majowe. I kiedy czasem mówię komuś, że idę na majówkę to ludzie robią wielkie oczy. Także chciałam się podzielić takim zupełnie innym spojrzeniem na modlitwę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja się z tym "dobra jest zasada, że przyjaciele są albo dla obojga, albo wcale" nie zgodzę. R. nie lubi mojej najlepszej przyjaciółki. Może nie lubi to za duże słowo ale za nią nie przepada. I co, ja mam zerwać przyjaźń która trwa dłużej niż ja znam R. czy może zrezygnować z miłości na rzecz przyjaźni? R. wie że ja jej opowiadam o naszych problemach i ona wie że o jej niektórych problemach opowiadam jemu. Żaden problem przez to u nas nie występuje, ona jest do bólu obiektywna, potrafi mnie opieprzyć że to ja coś zle robię a nie on, nie próbuje mi pokazać że R. jest be mimo że raczej sie nie dogadują a on jedyne "złe" co o niej mówi to zazwyczaj "o Matko znowu ona" kiedy mówię ze ona przyjeżdża bądź ze z nią jadę gdzieś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. " R. wie że ja jej opowiadam o naszych problemach i ona wie że o jej niektórych problemach opowiadam jemu (...) nie próbuje mi pokazać że R. jest be mimo że raczej sie nie dogadują" - więc w czym niby problem? Oboje wiedzą, jak sprawa wygląda, Tobie to odpowiada, nikt nie jest skrzywdzony, więc dlaczego miałabyś rezygnować z przyjaźni czy ze związku?
      Z tymi słowami Marysi, które zacytowałaś, wiąże się - przynajmniej dla mnie - prosta zasada, żeby nie było pokątnych znajomości, o których partner nie wie, a które stopniem bliskości mogą wpakować w tarapaty. A na ile Twój ukochany lubi Twoją przyjaciółkę, to już jest sprawa, moim zdaniem, drugorzędna. Najważniejsze, że jest obustronna akceptacja i zaufanie, że nie podburzają Cię przeciwko sobie. Nie widzę problemu.
      :)

      Usuń
  5. Związek nigdy nie jest różowy, zawsze musi się coś dziać :) raz lepiej raz gorzej, no ale jest :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...