Jutro święto lasu. :)
I pierwszy dzień wiosny.
I mój próbny "look" ślubny - makijaż, fryzura i wianek.
I spotkanie "panieńskie", które w planach miało wyglądać trochę inaczej, ale chyba będzie totalnym spontanem.
Usłyszałam ostatnio, że to fanaberia.
"Bez sensu - wydawać pieniądze i marnować czas na jakieś "próbne" stylizacje. A co, ślub też najpierw sobie zrobicie na próbę?? Dawniej takich fanaberii nie było i ludzie poważnie myśleli o życiu, a nie o pierdołach...!".
Może tak. Ale to taka fanaberia, na którą sama się zdecydowałam i której bardzo chcę. Żeby w dniu ślubu nie stresować się, jaki wyjdzie makijaż, czy fryzura będzie trwała, jak będzie się trzymał na włosach wianek i czy będzie mi w ogóle pasował, jak to wszystko będzie wyglądać i jak ja będę się w tym czuć...! Tyle wątpliwości może rozwiać jeden dzień "na próbę". W dodatku naprawdę nie jakimś astronomicznym kosztem, więc dlaczego nie?
A poza tym Karolasty wyjechał, ja taka sama, biedna, to trzeba jakoś owocnie spożytkować ten czas...
Ktoś mi tutaj ostatnio napisał, z wielkim zdziwieniem, że ja też jednak mam taką zwykłą, "babską twarz"... Zdecydowanie, mam tylko i wyłącznie babskie oblicze, a jutro będzie tego przedślubne apogeum. ;)
Mnie zastanawia, czemu makijaż/fryzura próbna kogoś boli ;) myślę, że to jeden z przyjemniejszych i bardziej ekscytujących momentów przed ślubem!
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
G
Pic or it didn't happen ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia,
manna
Pokazesz cos? ;)
OdpowiedzUsuńDawniej to panny młode same szyły sobie sukienki (np. moja mama), a jeszcze dawniej obowiązywało prawo pierwszej nocy :p Także tego...
OdpowiedzUsuńMiłego dnia i miłych fanaberii :)