Czy ja ostatnio pisałam, że to już może ostatnia przeprowadzka przed naszym pierwszym wspólnym mieszkaniem? Żartowałam.
Do końca tygodnia mam opuścić mój pokój. A w sobotę wyjeżdżamy...
Jacieszpierdziele. To tak krótko mówiąc.
Jest mi bardzo trudno z tym wszystkim. Staram się jednak traktować tę sytuację jako szansę, a nie jak porażkę. I dziękuję Bogu, że jesteśmy w tym doświadczeniu razem, że mam na kogo liczyć...
No nic, trzeba spiąć pośladki i dać radę. Z Bogiem.
Współczuję :/ Nie macie w umowie zastrzeżonego terminu jej wypowiedzenia?
OdpowiedzUsuńPoradzicie sobie! Najwyżej część rzeczy zostawisz u Karola, a sama chwile pomieszkasz u jakiejś koleżanki ;) Ale myślę, że On wszystko dobrze widzi i nie da Ci się długo tułać!
Dasz radę:) Pewnie jakiś cel w tym jest, może ktoś gdzieś na Ciebie czeka, może kogoś masz poznać, komuś pomóc, ja tak zawsze myślę że każde wydarzenie ma ukryty cel na którego mamy się napatoczyć:)
OdpowiedzUsuńDasz radę! Będzie dobrze, zobaczysz, takie doświadczenia tylko wzmacniają.
OdpowiedzUsuńO kurczę! :/ No miejmy nadzieję, że raz dwa coś znajdziesz. I że to już NAPRAWDĘ będzie ostatnia przeprowadzka przed ślubem.;)
OdpowiedzUsuń