Odliczamy!

piątek, 7 marca 2014

Naprawdę się troszczy

Już podczas ostatniej niedzielnej Mszy bardzo dotknęła mnie Ewangelia.

Nie martwcie się o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. (...) Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. (...) Dosyć ma dzień każdy swojej biedy. 

Przeżywałam właśnie troski podobnego gatunku. Bo praca, bo kasa, bo jakoś trzeba pogodzić dwie rzeczy, które teoretycznie są nie do pogodzenia. I zachodziłam w głowę, co by tu zrobić z tym fantem. Ale w myśl tej Ewangelii postanowiłam się tym nie zamartwiać. Wiadomo, w dalszym ciągu jakoś zaprzątało mi to myśli, ale bez spiny. Do ostatniego dnia siedziałam cicho z nadzieją, że coś się wydarzy. Coś, co mnie uratuje z kolejnej opresji. I nic. Dziś miał być ten ostatni dzień, kiedy jeszcze coś mogło się zadziać i wyprostować. Więc wczorajszego wieczoru, nieco zniecierpliwiona i tak naprawdę z resztkami nadziei, mówię Mu:
- Słuchaj, Panie Jezu, sprawa wygląda tak i tak. Błagam, zrób coś. Nie wiem co, nie wiem jak, ale proszę, wymyśl coś... Jeśli tylko chcesz...

Dziś z duszą na ramieniu idę TAM. Nie wiem, jak mam zacząć, boję się w ogóle podejmować temat. Zdążyłam się tylko przywitać.
- Wie pani, jest taka sprawa... Przyszły takie a takie... Proszę sobie wybrać jakieś dwa dni, żeby wtedy nie przychodzić... Nie wiem, jak to będzie z godzinami... Dogadamy się.

Aha. W sensie, że tak to wymyśliłeś... Łał.  :D
W życiu bym na to sama nie wpadła. ;)

Tak naprawdę to była drobna rzecz. Za pięć lat to nie będzie miało żadnego znaczenia. Może nawet nie będę o tym pamiętać. Ale jeszcze wczoraj nie widziałam wyjścia z sytuacji i poważnie mogło być krucho.
A On naprawdę się troszczy. Nawet (a może zwłaszcza?) o takie drobne rzeczy, bo to z nich składa się nasza codzienność. Jest Bogiem tak bliskim i kochającym, że... szok. Po prostu brakuje słów.

A co dla mnie jest w tym wszystkim najbardziej niesamowite?
Dopiero po wszystkim uświadomiłam sobie, jak bardzo prawdziwe są Słowa, znajdujące się kilka wersetów wyżej niż zeszłotygodniowa Ewangelia.

Wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, ZANIM jeszcze go poprosicie...

Bo jak sobie pomyślę, ile rzeczy musiało się zdarzyć wcześniej, żeby teraz ułożyło się właśnie tak, a nie inaczej... To jest dopiero kosmos.
Chwała Tobie, Królu wieków.

 

7 komentarzy:

  1. Pan Bóg może się spóźnić a i tak zdąży. U nas rozwiązał problem dwa dni po terminie:D Widzę w ogóle że nie tylko dla mnie zaczął się jakiś problematyczny czas, dobrze że nie musimy radzic sobie z tym same. A Boża opieka jest czasem nie do ogarnięcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio od wielu osób słyszę podobne historie i niesamowite jest słuchać to wszystko i patrzeć na działanie Boga w naszym życiu:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię ten fragment, towarzyszył mi całe narzeczeństwo, w małżeństwie też do niego często wracam myślami. Sporo mam takich historii rozwiązań spadających z nieba, nawet teraz. Albo ZWŁASZCZA teraz.:)
    Bóg to w ogóle tak czasem lubi poczekać aż sytuacja będzie tak totalnie beznadziejna, że jak wkroczy to z hukiem, żeby wszystkim szczęki opadły. :) jak facet ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Zaufaj Panu z całego swojego serca i nie polegaj na własnym rozumie! Pamiętaj o Nim na wszystkich swoich drogach, a On prostować będzie twoje ścieżki!" Przyp. Sal. 3, 5-6

    To taki nasz rodzinny werset ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy Bóg się troszczy? Czy Bóg zapewni nam to, czego potrzebujemy?

    Bardzo ciekawe jest to, co piszecie. Jestem ciekaw, skąd bierze się u was taka głęboka wiara. Faktycznie, to co jest napisane w Ewangelii to jedno, ale to, jaka jest rzeczywistość to druga strona medalu.

    Niejednokrotnie spotykałem się z twierdzeniem "zaufaj w pełni Bogu", czesto w kontekście np. rodzenia dzieci. Wielu katolików zachęca do zakładania rodzin wielodzietnych, nawet wtedy, gdy sytuacja finansowa jest niepewna. Mówią oni: Jeśli zaufacie Bogu, Bóg nie pozwoli wam umrzeć z głodu itp.

    Bawi mnie to trochę, bo w Polsce faktycznie nie da się umrzeć z głodu. W skrajnych sytuacji odbiorą dziecko, jeśli faktycznie głoduje, ale nie słyszałem o śmierci z tej przyczyny w naszym kraju. Jestem więc ciekaw, czy o takim samym zaufaniu jesteśmy w stanie powiedzieć w kontekście np. umierających dzieci z głodu w Afryce. Tam co kilka minut umiera z niedożywienia umiera dziecko. Tam Bóg nie jest najwyraźniej w stanie zapewnić dziecku w ciągu dnia nawet zgniłego owocu czy miski brudnej wody.

    Pytam was więc: skąd u was pewność, że Bóg "wkrocz z hukiem, żeby wszystkim szczęki opadły", że "Boża opieka jest nie do ogarnięcia" ? Fajnie pisze się coś takiego, kiedy mieszka się w miarę zamożnym państwie, z jako taką opieką socjalną, w państwie, które chociaż potrafi zagwarantować, że nikt z głodu nie zdechnie.

    Nie odbierzcie tego jako ataku, ale czy jesteście w stanie w podobnym stylu mówić o Bogu ludziom z trzeciego świata, gdzie w czasie pisania mojego głupiego postu kilka osób umarło z braków środku do życia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd wiara? Z doświadczenia.
      Masz świętą rację, o wiele łatwiej mówić o tym ludziom tutaj niż w Afryce. Bardzo dobrze, że o tym piszesz. Bóg działa przez ludzi. W kontekście dzieci w Afryce nie może się kończyć na mówieniu - tylko coś trzeba robić. Ale jest też druga strona: na szczęście coraz więcej powstaje organizacji, które zajmują się ludźmi trzeciego świata. Zamiast samego mówienia można zaangażować się w adopcję serca i objąć opieką konkretną rodzinę, konkretne dziecko z sierocińca- dla nas to 100zł miesięcznie, dla nich to całe miesięczne utrzymanie. I dosłownie tej rodzinie jedzenie i kasa spada z nieba. Takich osób jest coraz więcej.
      Może właśnie warto stać się narzędziem Bożej opieki? Sama wszystkich Afrykańskich dzieci niestety nie jestem w stanie wykarmić.

      Usuń
    2. Odpowiedź tej z żebra mówi już bardzo wiele. Od siebie mogę dodać jeszcze, że:
      - Oprócz doświadczenia (a to też jako pierwsze przyszło mi na myśl) źródłem wiary jest... łaska. Wiara jest darem, niczym niezasłużonym. I pewnie nigdy nie dowiemy się, dlaczego Bóg udziela jej różnym osobom w różny sposób i na różnych etapach życia.
      - Cierpienie głodujących dzieci w Afryce jest jedną z bolączek Kościoła, który robi co może przez różne organizacje i misje, żeby pomóc. I tak, dokładnie w ten sam sposób mówiłabym o Bogu ludziom w Afryce. Moje doświadczenie jest inne, ich inne, ale Boża miłość przecież ta sama. Zresztą, sama wielokrotnie słuchałam misjonarzy pracujących w różnych tragicznych wręcz warunkach, którzy z fascynacją opowiadali o tym, jak tam doświadczają pomocy Bożej na co dzień. I kiedy się tak posłucha/poczyta wspomnienia z różnych misji, to jakoś trudno się zgodzić, że Bóg "nie jest w stanie" zrobić tego czy tamtego.
      - I w tym miejscu ostatnia ważna rzecz. Dla mnie to był przełom, gdy sobie uświadomiłam, że całe zło, cierpienie i nieszczęścia, które są na świecie to NIE był pomysł Pana Boga. On stworzył świat zupełnie inaczej, w Edenie nie było takich problemów, wszystkiego było pod dostatkiem. To, co się wydarzyło po grzechu pierworodnym, wywróciło świat do góry nogami, wprowadziło zamęt, grzech, śmierć, choroby itd. Ale nie można powiedzieć, że to Pan Bóg tak zdecydował i On jest źródłem całego zła na świecie. Nie, to człowiek zdecydował, wybierając poznanie dobra i zła i cała ludzkość do końca istnienia świata będzie ponosić tego konsekwencje.

      Nie mniej jednak dziadostwo jakie pozostało na świecie po grzechu pierworodnym nie przeszkadza Bogu objawiać siebie, swojej Miłości i troski o człowieka. Ja tego doświadczam i chcę się tym w jakiś sposób podzielić. Dlatego o tym piszę.

      Usuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...