Odliczamy!

wtorek, 4 marca 2014

Narzeczony przedsiębiorca

Ja: Pamiętasz, że w weekend idziemy na nauki?
K.: Pamiętam. A kiedy płacimy?
Ja: Tam, na miejscu.
K.: OK. A wystawią mi fakturę? :D

Taa, wpisze sobie w koszty uzyskania żony... ;D


Najpierw ktoś bezprawnie i bez uprzedzenia ukradł mi luty, a teraz już widzę, jak rozkrada marzec - mój najpiękniejszy i najlepsiejszy miesiąc w roku! Jak się dowiem, kto to taki odważny, to nogi z tyłka powyrywam. Strzeżcie się.
Marzec jest mój i nie oddam.

Ale za to jak ucieka czas do ślubu! :)

27 komentarzy:

  1. Dobre - uśmiałam się ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Koszt okiełznania zwierzaka, jakby nie patrzeć. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Płacimy? Za co? Czyżby ...za nauki???!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowaliśmy się pójść na odpłatny kurs przedmałżeński.

      Usuń
    2. Właśnie miałam pytać o to samo co errata. I zszokowana jestem, że istnieją odpłatne kursy przedmałżeńskie. Nigdy o tym nie słyszałam. Wiem, że są np. rekolekcje, gdzie wyjeżdża się na weekend czy jakiś określony czas i wtedy opłata jak najbardziej na jedzenie, nocleg i tak dalej. Ale kurs? Hm, za to chyba nikt, nigdy nie powinien brać pieniędzy. A czym różni się on od "normalnego" kursu? I czy jest to w ramach dodatkowego kursu, czy oprócz niego będziecie uczestniczyć w tym "tradycyjnym"? Pytam, bo nigdy nie spotkałam się z czymś takim, dlatego ta ciekawość:)

      Usuń
    3. A ja się zdziwiłam, że są nieodpłatne kursy przedmałżeńskie :D
      też byłam na płatnym w Krakowie...

      Justyna

      Usuń
    4. Nie wiem, jak to jest "tradycyjnie", bo zwyczajnie nie orientowaliśmy się, jak to jest na takich zwykłych parafialnych naukach przedmałżeńskich. Te, które my rozważaliśmy - u Dominikanów i Kurs na Miłość - są odpłatne, po prostu. I wcale nie uważam, żeby to była jakaś zbrodnia - przecież to jest czas i zaangażowanie organizatorów, którzy są wykształceni w tym kierunku, a to przecież jakaś część ich pracy - dlaczego mieliby to robić charytatywnie? Z całym zrozumieniem dla absurdów w stylu cenników kościelnych za "usługi" sakramentalne, trochę mnie denerwuje przeginanie w drugą stronę - że formalności kościelne absolutnie nie powinny nic kosztować, jak to w ogóle możliwe?!
      Na suknię czy kamerzystę można wydać parę tysięcy, na kwiaty, ozdoby, duperele, milion (niepotrzebnych) dodatków też wydajemy bez skrupułów, bo to przecież wyjątkowy dzień, jedyny taki w życiu. A 50 czy nawet 100 zł na kurs przedmałżeński wywołuje święte oburzenie, bo jak to tak? Za co?

      Za okazję do refleksji. Za czas na skupienie się na relacji i jej rozwijanie. Za warunki do zapoznania się z podstawowymi wiadomościami na temat katolickiej wizji małżeństwa.

      I uwierz, chętnych nie brakuje. Zapisy z 2,5-miesięcznym wyprzedzeniem mówią same za siebie.

      Usuń
    5. Tylko, że suknia czy kwiaty to rzeczy materialne, za które się płaci. No, nie wiem, ale jak dla mnie nikt nie powinien brać pieniędzy za takie rzeczy. I czekam aż nastanie taki czas kiedy sakramenty będą tak samo udzielane bez jakichkolwiek kosztów. Bo kapłaństwo to posługa a nie biznes. Księża i tak dostają swoje wynagrodzenie, także od parafian, bo też są ludźmi, muszą z czegoś żyć. Ale jeśli organizują coś dla ludzi, aby podzielić się wiadomościami itd, to moim zdaniem pieniądze nie są potrzebne. Tak jak mówi Papież Franciszek, Kościół powinien być ubogi. I ufam, że kiedyś taki faktycznie będzie:) Pozdrawiam Was

      Usuń
    6. Po pierwsze, większość tego rodzaju kursów organizują i prowadzą, przynajmniej częściowo, świeccy. Po drugie, książa dostają wynagrodzenie? Jakie, od kogo? Utrzymują się tylko i wyłącznie z ofiar właśnie za szafowanie sakramentów (chyba że mówimy o wikarych uczących w szkole, ale to mniejszość i śmieszne pieniądze). Sprawowanie sakramentu czy wszelkich innych to choćby takie koszta, jak oplaty za prąd, neirzadko materiały, posługa kościelnego, organisty. To się wszystko samo nie opłaci. Kościół ubogi, spoko, ale nie dziadowski, to raz, bo wszystko na największą chwałę Pana Boga; zaś dwa, ofiary i jałmużny są obowiązkiem katolików.

      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
    7. Dla mnie to było normalne, że zapłaciliśmy za kurs przedmałżeński. Prowadziło je w większości małżeństwo (kochani państwo Babikowie), zupełnie zrozumiałe, że należą im się pieniądze za pracę jaką wykonują. I to znów nie jest tak dużo (jakieś 80zł od pary za 4 spotkania), a jak ktoś nie miał pieniędzy, to możliwe było zmniejszenie opłaty bądź zrezygnowanie z niej. Warunki bardzo w porządku. Nie sądzę żeby Dominikanie dostali więcej pieniędzy niż te, które były potrzebne na pokrycie kosztów prądu i ogrzewania sali, w której odbywał się kurs.

      Justyna

      Usuń
    8. No na pewno macie racje w pewnych kwestiach. Jednak w moim otoczeniu wygląda to zupełnie inaczej, dlatego mnie tak zszokowała informacja o płatnym kursie. Chciałam się tym podzielić. Ale mimo wszystko uważam, że Kościół powinien być ubogi, i to na pewno nie sprawi, że będzie dziadowski. Oczywiście opłaty za prąd, organistę, kwiaty... jak najbardziej powinni pokrywać wierni. Ale jeśli chodzi o sakramenty, to tutaj się muszę wyłamać. Podzielę się moimi doświadczeniami. W mojej małej parafii pogrzeb kosztuje 600 zł. W styczniu było 4 pogrzeby. Do tego co tydzień rodziny sprzątające dają 100 zł na potrzeby Kościoła. Organistę wynagradza się wtedy, kiedy chodzi z opłatkami, czyli wynagradzają parafianie. Wszyscy księża pracują w szkole. Kościół jest malutki i Mszy nie ma kto wie ile, więc prąd czy inne sprawy to znikome koszty. Ogrzewania nie ma. Co tydzień oczywiście ofiara podczas Mszy Św. Do tego dochodzą comiesięczne wpłaty na budowę nowego Kościoła. I raz w miesiącu wpłata na remont obecnego, starego Kościoła. Biedniejsze rodziny w mojej parafii zaczynają się skarżyć, bo przy dochodzie około 1000 zł to ogromne wydatki. Oczywiście nie w każdej parafii tak jest. Podzieliłam się jedynie doświadczeniami i pewnie dlatego też, uważam, że bynajmniej za Sakramenty i kursy przedmałżeńskie nie powinno brać się pieniędzy. Tak samo jak nie bierze się za spotkania przed Komunią Św, czy spotkania formacyjne przed Bierzmowaniem. Martwi mnie też sytuacja par narzeczonych, którzy nie mogą pozwolić sobie finansowo na taki kurs. Znam pary, dla których liczy się każda złotówka. Czy to znaczy, że są gorsi? Że nie mogą zdobywać wiedzy i poznawać czegoś nowego, wartościowego tylko dlatego, że finansowo nie mogą sobie na to pozwolić? Pewnie organizatorzy pozwoliliby im bezpłatnie uczestniczyć, ale czy dobrze czułaby się taka para, wiedząc, że reszta zapłaciła, a oni uczestniczą za czyjeś pieniądze? To takie moje refleksje, dość subiektywne. Nikogo nie chcę obrazić, ani nic podobnego:) Może ktoś ma podobne doświadczenia i też zechce się podzielić z Nami:) Pozdrawiam Was

      Usuń
    9. Nie chcę wnikać w szczegóły dotyczące finansów danej parafii, ale co do nauk przedmałżeńskich - pewnie można znaleźć takie, które są zupełnie darmowe, to raz. A jeśli już chce się iść na płatne, to tak jak pisała Justyna - te 40 zł od osoby, to nie jest znowu jakaś wielka kwota, którą i tak w razie potrzeby można zmniejszyć, ustalając indywidualnie z organizatorami.
      Biorąc ślub konkordatowy za dokumenty z USC trzeba zapłacić podobną kwotę - i za co? Za świstek papieru i trochę tuszu w drukarce? Bez przesady, naprawdę. I zapewniam Cię, że jeśli ktoś tylko chce uczestniczyć w wartościowym kursie, to nikt mu tego nie będzie utrudniał, wręcz przeciwnie, jeśli tylko wykaże się odrobinę dobrej woli, a nie postawę roszczeniową.

      Usuń
    10. No każdy ma swoje zdanie na ten temat. Miło było wymienić się nimi:)

      Usuń
    11. O tym właśnie Ado, była mowa ostatnio na Twoim blogu. Osoba która myśli inaczej niż wy jest sprowadzana do parteru.

      Usuń
    12. Hm, po prostu uargumentowałam swoje zdanie. Normalna dyskusja - ja przedstawiłam swój punkt widzenia, Zainspirowana swój. Ja zostałam przy swoim zdaniu, ona też. Po prostu grzecznie wymieniłyśmy się opiniami, więc w czym problem? Polemizowanie i przedstawianie innego punktu widzenia jest czymś nie na miejscu?

      Usuń
    13. Ja tylko dopowiem z perspektywy osoby, która była na płatnym weekendowym kursie przedmałżeńskim- u nas w cenę wchodziły np obiad, kolacja, kawa, herbata, ciastka, materiały (kserówki itp) i... niespodzianka;) Więc to nie jest tak, że całą kasę biorą prowadzący;) Teraz za rekolekcje małzeńskie też płaciliśmy i też były w to wliczone podobne rzeczy, a reszta szła na cele ewangelizacyjne wspólnoty która prowadziła te rekolekcje. Za takie zwyczajne kursy przedmałżeńskie chyba też się płaci, ale jakieś grosze chyba. I myślę że na pewno, gdyby kogoś było nie stać, to bez problemu mógły brać udział w podobnym kursie/ rekolekcjach za darmo, i byłoby to tak dyskretnie załatwione, że dla nikogo nie byłoby to problemem. Ja ogólnie też jestem bardzo przeciw cennikom w kościołach, ale w przypadku kursu, szczególnie takiego w formie rekolekcji, akurat opłatę rozumiem. My się często wstydzimy prosić o pomoc, przyznać się, że na coś nas nie stać, ale przecież wspólnota Kościoła jest po to właśnie, aby pomagać:) To nie jest wstyd, prosić o pomoc, wstydem jest jej nie udzielić.

      Usuń
    14. A propos parafii jeszcze - nie wiem, czy macie świadomość, jak duży procent zabiera diecezja czy archidiecezja, obowiązkowe wpłaty na seminaria, Caritas... Utrzymanie kościola to także kwiaty, szty liturgiczne, świece, często obsługa cmentarza, zadbanie o teren dookoła... Wbrew pozorom prowadzenie parafii to całkiem trudny biznes. "Cenniki" to jedno, ale naprawdę znani mi księża zawsze wyrażają gotowośc wzięcia mniejszych pieniędzy lub wcale. Wypadki "żądania" są raczej rzadkie, a niestety nagłaśniane.

      M.

      Usuń
    15. I jeszcze dodam, że znam przynajmniej kilka osób świeckich, które prowadziły rekolekcje (przedślubne, młodzieżowe, ewangelizzacyjne) albo pomagały w inny sposób przy organizacji rekolekcji, i nic mi przynajmniej nie wiadomo o tym, by dostaly za to jakąś zapłatę;) jedynie wyżywienie bezpłatne podczas rekolekcji/ kursu i ewentualnie później ksiądz im pizzę postawił, zaprosił na kawę czy do kina w ramach podziękowania.

      Usuń
    16. My też wybraliśmy płatny kurs. 4 razy po 2 h za 40 zł od pary! (2,5zł za h od osoby to naprawdę śmiech na sali) u o. Dominikanów, a charakteryzował się tym, że można go było robić cały rok albo miesiąc... (chodzi o to, że tematy powtarzały się cyklicznie co miesiąc) i zaczynał się o 19.00 - dla nas idealne wyjście. Pozostałe kursy u o.Dominikanów były nieodpłatne, tylko "mniej elastyczne".

      Usuń
  4. Przypomnij mi - z którego marca jesteś? No i podziel się tym marcem z moją Córą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A z Twoją Córą to jak najbardziej się podzielę - w końcu wybrała sobie najfajniejszy miesiąc na narodziny. No chyba, że zrobi Wam psikusa i posiedzi w brzuchu do kwietnia. :D
      Ja siedziałam dwa tygodnie po terminie, ale w marcu się jeszcze zmieściłam. :) Nic więcej nie powiem. ;)

      Usuń
    2. Mąż dziś powiedział, że ma przeczucie, że Łucja jeszcze posiedzi, ale ja tam będę ją przekonywała, żeby tego 22 jednak wyskoczyła ;) Jak przekroczy ten termin to się na nią obrażam i niech się potem rodzi kiedy chce, choćby i w Prima Aprillis ;p

      Usuń
    3. Mi też jakoś niespecjalnie się śpieszyło, żeby opuścić brzuszek - 10 dni po terminie ;P

      Usuń
  5. Jak nie powiesz to Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin :) ( Ważnośc życzeń do 31 marca do godziny 23.59)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D
      Dzięki! ;)
      A właśnie dzisiaj pierwszy raz się zdarzyło, że ktoś "dał mi" więcej lat, niż mam. Zwykle mówią, że wyglądam na 6-8 lat mniej. ;D

      Usuń
  6. Faktury zawsze mogą się przydać ;)

    Pozdrowienia,
    też marcowa manna

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...