Karol też je już parę razy usłyszał. Wiadomo, w żartach i z przymrużeniem oka, ale wydaje mi się, że tego typu teksty podświadomie zapadają głęboko w pamięć i przyczyniają się do wykreowania w męskiej świadomości określonego obrazu małżeństwa i emocji, skojarzeń z nim związanych. Może to dlatego część facetów ma problem z podjęciem decyzji o ślubie, a później ze ślubnymi przygotowaniami i z małżeństwem w ogóle...?
Fora ślubne pełne są wiadomości zrozpaczonych dziewczyn i kobiet, które najpierw nie mogą się doprosić o pierścionek zaręczynowy, a później narzekają, że panowie nie chcą angażować się w przygotowania do ślubu. Niejednokrotnie przeglądałam takie wątki i byłam zszokowana, jak bardzo kwestie związane ze ślubem są przeżywane przez kobiety, a olewane przez mężczyzn... Mam wrażenie, że często to same dziewczyny są trochę sobie winne, bo najpierw wciągają w wir przygotowań mamy, siostry i przyjaciółki, roztrząsając każdą pierdołę, a później dziwią się, że mężczyźni nie są zorientowani ani zainteresowani wszystkimi drobiazgami, a bywa, że nawet do koniecznych wspólnych załatwień trzeba ich zaciągać wołami... Brzmi trochę przerażająco, ale czasem tak się naprawdę zdarza.
Tym większą radość sprawiają zasłyszane opowieści o pięknych wspólnych przygotowaniach. Wspólnych decyzjach, wyborach i kompromisach. Wspólnym realizowaniu marzeń i wyobrażeń o swoim ślubie. O wzajemnym wsparciu i podwójnej radości.
- Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby para młoda tak się cieszyła ze ślubu RAZEM. To, że panny młode się ekscytują przygotowaniami i całym ślubem, to jasne. Ale pana młodego tak szczęśliwego i zaangażowanego w przygotowania to pierwszy raz widzę!
:)
***
Odkryliśmy hit!
Poezja! :D
I, niestety, strasznie wpada w ucho... ;)
Podśpiewuję sobie:
- Tooo lodołamacz, z łodzi twego serca...
- COOO? Z jakiej łodzi??
- No tak śpiewa!
- "ZŁODZIEJ twego serca"! Oj, kochanie, zdecydowanie za dużo piosenek oazowych... ;D
Chyba nie tylko Wy odkryliście ten 'hit'. Cały internet ciśnie bekę, a ja po prostu nie mogę patrzeć na tego koksa z tyłu... Jak uważam, że discopolo jest najlepsze na imprezy, tak tego kawałka nie strawię. :P
OdpowiedzUsuńJa wiem, że w najważniejszych kwestiach Adam mi pomoże, bo jest 100 razy lepiej zorganizowany niż ja. :P Ale wiem, że o mniej ważne takie jak kwiaty czy menu wolę zadbać sama. :) No i znam go trochę, więc wiem, że będzie musiał mieć konkretne zadania do wykonania. Pojęczy, pojęczy, ale zrobi. ;)
Wiesz co, dla nas to jednak odkrycie. :D Pamiętam, jak 2 lata temu na weselu koleżanki byliśmy wielce zdziwieni ówczesnym hitem czyli "Ona tańczy dla mnie" - cała sala śpiewała, znając cały tekst piosenki, a my... pierwszy raz ją słyszeliśmy. ;p Także tego, u nas to trochę kiepsko z byciem na czasie. ;D
UsuńTo ja tak z "Rudą" miałam (obiema "Rudymi"), też pierwszy raz u koleżanki na weselu, wszyscy znali, a ja nie, aż głupio. :D :D
UsuńChoćbym nie wiem jak chciała się wzbraniać przed takimi "hitami", one i tak dadzą o sobie znać:D Jak nie wejdą drzwiami to oknem:D Ja osobiście nie cierpię disco polo, ale do potańczenia czemu nie. Moja przyjaciółka, która za niedługo bierze ślub potrafiła nawet na słuchawkach słuchać DP i zespół, który zamówili na wesele jest bardzo "prodiscopolowy":D Pierwszy taniec na bank będzie disco polo, bo już mi mówiła.
OdpowiedzUsuńA co do mężczyzn... Racja. Przykład widzę na własnej skórze. Moja przyjaciółka konsultuje ze mną każdą sprawę związaną ze ślubem. Co oczywiście jest super:) Jednak o wzorze zaproszeń jej narzeczony dowiedział się kilka dni po tym jak doradzałam jej w tej kwestii. Ona sama zadecydowała ostatecznie, które zaproszenia zamówi. Można powiedzieć bez niego. Narzeczony uznał ostatecznie, że to mało ważne. Zresztą tak jest z wieloma rzeczami- ona decyduje. Tylko co będzie, kiedy pojawią się w ich życiu naprawdę kluczowe decyzje? To jest do przemyślenia.
Ja w zasadzie takich sytuacji nie znam, problemów z brakiem chęci do oświadczyn nie miałam, zaangażowany w przygotowania to był chyba aż za bardzo, wszystko musiał zatwierdzić i przemyśleć po sto razy, czasem to aż chciałam, żeby się tak nie interesował. ;D Organizacja wesela to idealny moment na nauczenie się stawiania męża nad innymi ludźmi.;)
OdpowiedzUsuńJa nie miałam takiego problemu, mój Mąż był bardzo zaanagażowany, a jak czuł że coś dla niego nie jest obce np. kwiaty w kościele to powiedział tylko że chce żeby były białe a już rodzaj to jeden kij;) Dziwie się takim dziewczynom że najpierw jęczą o pierścionek a potem mają pretensje że chłop się nie interesuje.... no chyba oczywistym jest dlaczego.... jak kogoś się przymusza to wiadomo że nie będzie się włączał w przygotowania czegoś czego do końca nie chce.....
OdpowiedzUsuńA.
Nagłówek przypomniał mi sytuacje gdy roznosiliśmy zaproszenia i dużo naszych krewnych wyskakiwało z tekstami tego typu, jakie to małżeństwo jest strasznie ciężkie, trudne, jak to będziemy mieć teraz przerąbane. Mój Małżonek ciągle po tych słowach się zastanawiał o co chodzi, bo on sam doczekać się nie mógł już ślubu. Tak jak przygotowania, mało kto wiedział co planujemy, to razem planowaliśmy. Zaproszenia aż do rozdania nikt z rodziny nie widział, tylko Ja i Mąż. Tak sama z prezentami na podziękowanie dla gości. Zrobiliśmy 30 kwiatowych drzewek, pod nosem moich rodziców i tak ich zaskoczyliśmy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tysia
Zastanawia mnie skąd w mężczyznach bierze się niechęć do ślubu. Często jak rozmawiam z kolegami to ktoś wspomina, że jego dziewczyna to by chciała pierścionek dostać, a on nie chce jeszcze się oświadczać. I wtedy zadaję pytanie, skąd to wynika, dlaczego nie chce? Po pierwsze zaręczyny to nie ślub za miesiąc, tylko często za 2-3 lata, bo trzeba pieniądze zebrać. W momencie kiedy słyszę: "Bo to nic nie zmienia" to 1. We mnie się gotuje, bo ja odczuwam mega zmianę, chociaż przed ślubem mieszkaliśmy razem i żyliśmy jak małżeństwo. Po ślubie jest to wszystko jednak zupełnie inne! Pełnejsze i piękniejsze ;) 2. Skoro wg. niego nic to nie zmienia, a jego dziewczynie zależy to czemu w zasadzie tego ślubu nie wziąć? Przecież nic nie zmienia, a partnerka będzie zadowolona ;) (wiem wiem, ten argument nie do końca ładny jest, bo nie o to w ślubie chodzi, no ale logicznie poprawny).
OdpowiedzUsuńTakże nie rozumiem tego.
Co do organizacji to sporo dziewczyn się nakręca robiąc z tego sens życia (z przygotowań). Mnie takie podejście męczy, a co dopiero facetów, dla których połowa rzeczy to nieistotne pierdoły ;) Dodatkowo często nie dają opcji na decyzję facetowi, konsultują wszystko z mamą, koleżankami etc. więc narzeczony się wycofuje.
No i kolejna sprawa, mój P. chciał mieć wybór, ale z rozsądnej ilości opcji. Jak mu pokazałam 3 strony z zaproszeniami to stwierdził, że wszystkie ładne i nie ma preferencji. Dopiero jak mu pokazałam próbki zaproszeń to wspólnie doszliśmy do tego, które nam najbardziej odpowiadają. Podobnie z obrączkami, ja szperałam w necie, on stwierdził - chodźmy do salonu i zobaczmy na miejscu.
Ale dla odmiany znam też parę, gdzie on jest chyba nawet bardziej zaangażowany w przygotowania niż ona ;) Ale to też wynika z jego natury - zawsze chce być perfekcyjnie przygotowany. No i ślub ma dla nich duże znaczenie, bo prowadzą swój związek podobnie do Was.
Blueberry
No i udało się... przeczytałam Wasz cały blog :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo mi się podoba.
Jesteście niesamowitym świadectwem, dla osób, które nie są do końca przekonane, wahają się.
Teraz będę już z Wami na bieżąco. Cieszę się, że trafiłam jeszcze przed ślubem, to chociaż te ostatnie miesiące troszkę z Wami pobędę, no i oczywiście jestem bardzo ciekawa jak to już będzie u Was po ślubie :)
Serdeczne pozdrowienia,
Natja
Cieszymy się, że Ci się tutaj podoba. :)
Usuń