Rozmawiałam dzisiaj z koleżanką. Od słowa do słowa i nawiązała do naszej wspólnej znajomej, z którą razem studiowałyśmy. Dla mnie to naprawdę tylko znajoma, bo, prawdę mówiąc, nie przepadam za nią. Ale one nadal utrzymują kontakt. I mówi mi koleżanka, że tamta dziewczyna co jakiś czas pyta o mnie. Co ciekawe, zawsze zadaje tylko jedno pytanie:
- Czy Ada nadal jest z tym chłopakiem, no jak mu tam... z Karolem?
Gdy słyszy, że tak, podobno tylko wzdycha:
- Mhm. Czyli nuuuudaaaa...
Uśmiałam się! Jesteśmy nudni jak flaki z olejem... :)
A tak poważnie, to trochę jej współczuję, że ma takie podejście. Tym bardziej, że... jest zaręczona od kilku miesięcy (!)... Trudno mi zatem wytłumaczyć jej reakcję. Nie wiem, o co chodzi. Jedyne, co z tego wynika to, że chyba nie planuje stałego, stabilnego związku. Ciekawe, czy jej narzeczony o tym wie... :)
Swoją drogą, tak sobie myślę, że w oczach innych rzeczywiście możemy być postrzegani jako nudziarze. Nie przepadamy za imprezami, nie urozmaicamy sobie życia kłótniami z latającymi talerzami i namiętnym godzeniem się, nie przesiadujemy na mieście, ani ze znajomymi, nawet sobie nie urządzamy wieczorków przy winku albo piwku... No kurczę, rzeczywiście, nuda... Ale...
... dla kogoś. Nie dla nas! Nie zamieniłabym naszych spotkań na żadne inne. W swoim towarzystwie przede wszystkim odpoczywamy, na różne sposoby. Z tym mi się najbardziej kojarzą nasze randki. I nieważne, czy jest to leniuchowanie przy ciekawej audycji radiowej albo dobrym filmie, czy aktywny wypoczynek w postaci jakiejś mniejszej lub większej wycieczki, czy zaangażowanie w czynności, które obiektywnie raczej wypoczynkiem nie są (np. opieka nad siostrzenicami Narzeczonego) - dla mnie sama Jego obecność jest ukojeniem i odpoczynkiem. Czasem tego nawet nie zauważam, a czasem bardzo mocno to odczuwam. Tak jak w np. w ostatnią niedzielę, gdy po całym ciężkim tygodniu wzmożonych obowiązków byłam po prostu padnięta. Nawet nie fizycznie, ale psychicznie i intelektualnie wypompowana. Wystarczył jeden wspólny wieczór - postawił mnie na nogi. Odżyłam. Wystarczyło tylko, że był przy mnie On, Narzeczony z Bożej łaski. I mam nadzieję, że już zawsze przy mnie będzie - na przekór tym, dla których to nudne...
Wypowiedź koleżanki może wcale nie miała być negatywna :)
OdpowiedzUsuńJa mam przyjaciółkę, która będzie świadkiem na moim ślubie, która lubi mojego faceta a jak z kimś rozmawia o mnie to zazwyczaj wygląda to tak:
- A noo, no są razem, aaa jak stare małżeństwo, rzygać się chce :)
O moim facecie mówi "ogon", że niby za mną wszędzie łazi :D (Przyjeżdżam na mieszkanie studenckie, a jej pierwszy tekst: Gdzie masz ogon? ;D) A mimo to wiem doskonale że się zgrywa i ja też w szczególny sposób komentuję jej przelotne związki :p
Tak więc luzik.
A generalnie to ciężko mi uwierzyć że istnieją kobiety które planując wesele czy będąc zaręczone już obmyślają plan romansów na boku. A większość dziewczyn które znam nie są grzecznymi szarymi myszkami, siedzącymi nad książką. Przeciwne, laski wieczna impreza, dobra zabawa, facet co miesiąc inny, ale jak już się zakochały naprawdę i planowały wesele to nie do poznania :) Grzeczne, ułożone, gotujące obiadki narzeczonemu :p
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za tego bloga, nie mogę przestać go czytać! Dajecie niesamowite świadectwo! ;)
OdpowiedzUsuńWcześniej pytaliście, jak na niego trafiłam, przez bloga Żony ;)
http://narzeczona-potem-zona.blogspot.com/
Pozdrawiam!
PS
pliss wyłączcie weryfikację obrazkową, bo to niesamowice utrudnia dodawanie komentarzy.
PS2
Usunęłam, bo podałam złego linka ;)
Bardzo się cieszymy, że do nas trafiłaś i lubisz nas czytać! Taki od początku jest zamysł tego bloga - podzielić się świadectwem. A nuż komuś się przyda choćby jedno zdanie stąd - to dla nas radość, że możemy się przyczynić do czegoś dobrego. :)
UsuńPS. Dziękujemy za podpowiedź dotyczącą komentarzy, nie zwróciłam na to wcześniej uwagi, ale już jest naprawione. :)
Mi się też wydaje, że koleżanka raczej nie miała na myśli tego, że bycie razem dłuższy czas jest nudne, a raczej to, że nie ma o czym poplotkować;)
OdpowiedzUsuńa nie macie ochoty czasem spotkać się ze znajomymi? ;)
OdpowiedzUsuńPewnie, że czasem mamy. Tyle że (jeszcze) mamy niewielu wspólnych znajomych - to raz, a dwa - bardzo ogranicza nas czas. Ale jak tylko nadarza się okazja, to pewnie, że spotykamy się ze znajomymi. Jednak nie zdarza się to często ("nie przesiadujemy"...)
Usuń