Kobieta wnosi do małżeństwa posag, który ma być swoistym wyrównaniem dla rodziny narzeczonego za całe lata jego utrzymywania, kształcenia, wychowania. Dzięki temu może on, już jako dorosły mężczyzna, zapewnić godziwy byt swojej świeżo poślubionej małżonce. Gdy dziewczyna nie zachwyca urodą i gospodarnością, to właśnie posag zapewniany przez ojca jest kartą przetargową, zwiększającą jej atrakcyjność wśród mężczyzn. Najlepiej by był to pokaźny kawałek ziemi, krowy, konie lub świnie, a oprócz tego oczywiście takie ruchomości jak obrusy, pościel, ręczniki, szkło, zastawy. To jak ważnym elementem jest posag, oddają przysłowia: Choćby była jako gwiazda, bez posagu za nic każda; Choćby koza biała, byle posag miała...
Brzmi jak opis dawnych zwyczajów ślubnych? Na szczęście tak. Ale czy do końca?
W większych miastach taki opis może być odbierany nawet żartobliwie, ale na wsiach z tradycjami wciąż panują podobne tendencje. Może nie tak bardzo wyraziście, jak dawniej, ale wciąż "majętność" rodziny przyszłej panny młodej jest ważnym czynnikiem przy omawianiu kwestii związanych z planowanym ślubem. Doświadczyliśmy tego na własnej skórze. Łzy matki, która rozpacza, że nie jest dość zamożna, by móc spokojnie "oddać" córkę i wręcz przeprasza za to, martwiąc się, czy nie będzie to przeszkodą do zawarcia małżeństwa, albo pretekstem do wypominania już po ślubie... Myśleliśmy, że dzisiaj już nie ma takich problemów, że czasy się zmieniły, że młodzi głównie sami sobie radzą, a rodzice ewentualnie starają się pomagać, na ile mogą. Okazuje się, że to co dla nas jest jasne i oczywiste, dla naszych rodziców może być zupełną abstrakcją. Trochę nas to dziwi, trochę przeraża, trochę martwi... Jak z tego wybrnąć, by nikogo nie zranić i samemu nie zwariować?
Swoją drogą, gdzieś przeczytałam, że najbardziej cennym posagiem narzeczonej jest miłość, wierność i wszelkie dobro, jakie może dać przyszłemu małżonkowi... Dla mnie właśnie to znaczy być panną dobrze uposażoną...
my przez kilka lat odkładaliśmy na ślub i wesele. Rodzice pomogli ile mogli. Mój tata miał wypadek i oddał nam pieniądz z odszkodowania, a ojciec mojego męża wziął pożyczkę i dołożyli się nam troszkę do tego, co sami uzbieraliśmy. Poza tym od moich rodziców dostaliśmy trochę drobiazgów, tj. zastawy, czy obrusy i pościel, ale to nie takie ważne i w ogóle, w naszym przypadku, nie było to omawiane i wcześniej uzgadniane. Samo wyszło, naturalnie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak właśnie powinno być - naturalnie i bez zbędnego zamartwiania się. Mam nadzieję, że przekonam do tego też moją Mamę. Dzięki za cenny komentarz! :)
OdpowiedzUsuńOdnośnie ostatniego akapitu: dotyczy to OBOJGA ludzi wstępujących w związek małżeński, jak sądzę. Jeśli tę prawdę powszechnie uważa się za pusty frazes, nic dziwnego, że tak wielu ludzi decyduje się na wolne związki.
OdpowiedzUsuń