Odliczamy!

piątek, 26 kwietnia 2013

Test na rodzicielstwo - rok później

Dokładnie rok temu mieliśmy niepowtarzalną okazję wziąć udział w ciekawym i jakże ważnym wydarzeniu - narodzinach dziecka. Oczywiście nie naszego. :)

Oglądaliśmy właśnie półfinał Ligi Mistrzów (ciekawy mecz - Real z Bayernem!), już prawie 23:00, zaczynała się dogrywka, emocje rosły. Nagle telefon. Siostra Karola. Wody odeszły. Trzeba jechać!

Pierwszy raz w życiu widziałam (jeszcze wtedy nie) Narzeczonego tak przejętego. Zwykle droga do nich zajmuje nam około pół godziny, wtedy byliśmy w niecałe 20 min. "Tu macie koc, możecie się położyć. Mała będzie raczej spała, nie powinna się obudzić". I pojechali rodzić. A my zostaliśmy z ich pierworodną, lat: jeden i pół. Trochę wystraszeni, podekscytowani, zestresowani.

Spała. Jakieś 1,5 godziny. Wystraszona obudziła się (jak się później okazało) w momencie, gdy jej młodsza siostra właśnie przychodziła na świat. Niesamowite działanie jakiejś telepatii więzi rodzinnych. A co to dla nas oznaczało? Uspokajanie, noszenie, tulenie, kołysanie... To był istny test na rodzicielstwo. Wcześniej zajmowaliśmy się nieraz małą, ale w takich warunkach i okolicznościach pierwszy raz. Środek nocy, zmęczeni, zmienialiśmy się co jakiś czas - gdy On nosił, ja przygotowywałam herbatę i coś do jedzenia, gdy ja nosiłam, on o to dbał. Dawaliśmy radę, ale byliśmy coraz bardziej sfrustrowani, bo nic nie pomagało. Już wydawało się, że zasypia, już, już... Nagle oczy jak pięciozłotówki i pojękiwanie... Usiąść nie bardzo można było, trzeba było nosić... Po kilku godzinach byliśmy już naprawdę wykończeni. Piękny wschód słońca, a my padliśmy na kanapie obok siebie, mała na mojej klacie. W końcu usnęła... Co za ulga...

To było naprawdę ciekawe przeżycie. Taka namiastka rodzicielstwa. Swoisty egzamin. Pierwszy raz widziałam Karola w takiej ekstremalnej sytuacji i byłam pod ogromnym wrażeniem, z jaką troską i cierpliwością zajmował się małą, a przy tym jak wzajemnie się wspieraliśmy... Wtedy już wiedziałam na 100%, że to właśnie On będzie ojcem moich dzieci. Nikt inny.

Po nieprzespanej nocy musieliśmy normalnie iść do pracy, więc trzeba było jechać, gdy tylko dumny ojciec wrócił z porodówki. Gdy wracaliśmy Karol powiedział mi: "Taka dziewczyna to naprawdę dar Boży, sam bym raczej takiej nie znalazł". Pamiętam, że łzy mi w oczach stanęły na te słowa. Do dzisiaj wspominam tamte chwile ze wzruszeniem. Mini-test na rodzicielstwo chyba zdaliśmy pozytywnie. A Karol został nawet Ojcem Chrzestnym nowonarodzonej, a dzisiaj kończącej roczek siostrzenicy. :)

7 komentarzy:

  1. no to sto lat dziecinko ;) a Wy mieliście niezłą lekcję na przyszłość ;) Dziecku się nie dziwię, że nie mogło spać. Gdy kładła się do łóżka, wszystko było normalnie. Rodzice o nią dbali, usypiali. A gdy się obudziła w środku nocy, rodziców nie ma. Co prawda są ciocia i wujek, ale to nie to samo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to teraz wyobraźcie sobie tak noc w noc:)
    Ale i tak polecam rodzicielstwo, nie tylko w tym "testowym" wydaniu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, jakie wspaniałe przeżycie :D
    My, jak na razie oboje się krępujemy i nieswojo czujemy przy dzieciach, ale na pewno kiedy już nasze, kiedyś tam się pojawią na świecie, to będziemy szczęśliwymi, i mam nadzieję, dobrymi rodzicami :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak a propos rodzicielstwa;) jak idzie nauka npr? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie jest to fascynujące! Prowadzę obserwacje i tworzę właśnie swój pierwszy wykres (Narzeczony każdego dnia pyta mnie: -Jaka dzisiaj temperatura? i -Kiedy będzie skok? :)). Pewnie za jakiś czas zgłoszę się do kogoś bardziej doświadczonego w celu upewnienia się, czy dobrze interpretuję. Ogólnie na razie bardzo nam się podoba, chociaż obawiam się, czy po paru latach nie będzie nam to bokiem wychodzić... :) Ale nie ma co się martwić na zapas i z nieskrywaną ciekawością rozpoczynamy tę przygodę. :)

      Usuń
    2. Super:) Fajnie, że Karol taki zaangażowany. Pamiętam jak po naukach przedmałżeńskich Mój był zafascynowany, że on już teraz wszystko wie (ja to go w szczegóły nie wtajemniczałam), potem konfrontował wiedzę książkową z moim zeszytem z wykresami... i mi fazy niepłodności penisami pooznaczał, co dopiero po czasie zobaczyłam. :D
      A na jakąś metodę konkretną się zdecydowałaś, książkę itd. czy na razie tylko rysowanie?
      Uwielbiam ten temat, takie moje małe zboczenie. :D Niesamowicie mądrze jesteśmy urządzone. :)

      Usuń
    3. Poczytałam bardziej wnikliwie o różnych metodach, ale z tego co widzę, to różnią się one głównie regułami dotyczącymi wyznaczania końca I fazy, a obserwacje temperatury i śluzu są wszędzie (ewentualnie dodatkowo obserwacja szyjki, ale na razie sobie to odpuściłam, to byłoby za dużo atrakcji jak na początek ;)). Poza tym, z uwagi na czystość przedmałżeńską, którą zachowujemy, na razie nie jest mi specjalnie potrzebne dokładne wyznaczanie faz płodnych i niepłodnych, to tylko dla mojej własnej wiedzy i zaspokojenia ciekawości, więc póki co nie ma spiny, jest obserwowanie, zapisywanie i kreślenie wykresu. I tak to spora frajda! :) Bo rzeczywiście, funkcjonowanie kobiecego ciała jest zadziwiające... :)

      Usuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...