Odliczamy!

wtorek, 3 grudnia 2013

ARCHANIOOOŁ BOOO ŻY GA...

...BRYJEL! No, teraz dopiero zaczął się dla mnie porządnie Adwent! Wczoraj nie mogłam pójść na Roraty, ale dziś już dopełniłam postanowienia i wraz z wejściem kapłana radośnie rozbrzmiał okrzyk, bez którego nie wyobrażam sobie Adwentu: Archanioł, bo rzyga! To znaczy... Boży Ga...bryjel. :D

I mróz przyszedł. Bo zima.
I Święty Mikołaj już się zbliża wielkimi krokami.
No, to jest Adwent!

***

Jak nasze odczucia po pierwszej randce w ramach "Projektu Adwent"? Rewelacyjne. 
Nie było czuć jakiegoś dystansu czy napięcia. Trzeba było się trochę hamować z przytulańcami, bo kurczę jakoś naturalnie przychodzi nam klejenie się do siebie. Ale trochę siły woli i udało nam się odnaleźć równowagę między tą małą "ascezą", a niezbędnym minimum bliskości koniecznej do normalnego funkcjonowania. Ważny owoc: spokój i brak frustracji z powodu pojawiającego się podniecenia. Bo po prostu nie miało prawa się pojawić. :) 
Początek naprawdę obiecujący. Zobaczymy, jak będzie wyglądała realizacja wyzwania podczas wspólnego najbliższego weekendu... Może być ciekawie. :)

25 komentarzy:

  1. Oj, coś czuję, ze zaraz Cię nominuję! Tak mi się rymuje. Do czego nominuję? O tym później, bo muszę w te pędy szykować się do wyjazdu:-).

    OdpowiedzUsuń
  2. Macie w Polsce śnieg?! To niesprawiedliwe! To ja jestem na zimnej, dalekiej północy i to ja powinnam brodzic po kolana w zaspach a tymczasem słońce świeci prawie codziennie a śniegu jak nie było tak nie ma :/ Ani śniegu, ani rorat :/ eh... A tak poza tymi moimi frustracjami to cieszę się z pozytywnych efektów:) Jakie to wszystko piękne. W ogóle to się zastanawiam jak wy się poznaliście bo ten wasz związek to istny cud Boży i się zastanawiam czy bardzo się Góra musiała napracowac żeby jakoś was na siebie nakierowac :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee, śniegu jeszcze nie ma. Na razie mróz. I też piękne słońce, aż się wierzyć nie chce. :)
      A jak się poznaliśmy? Możesz poczytać o tym w poście, który - nota bene - bije rekordy popularności na tym blogu: "Przeznaczeni" (z prawej strony jest bezpośredni odnośnik). :)
      To bardzo miłe czytać takie słowa, dzięki! :D

      Usuń
    2. Czytałam:) O jejciu, jakie to romantyczne:) Perfidny plan Boży jak nic:) i ja nie wiem czego tu nie rozumiec w waszym adwentowym postanowieniu. Jeśli oboje tego chcecie to nic tylko pogratulowac i spodziewac się pozytywnych efektów. Tak jak pisałaś, wszystko jest umiarkowane i dopasowane do waszych potrzeb, jako nowe doświadczenie na pewno was czegoś nauczy a lepiej przecież spróbowac czegoś nowego niż upierac się przy utartych przyzwyczajeniach. Faktycznie bliskośc fizyczna to nic złego, ale chwilowy jej brak przecież też a coś nowego może ze sobą przynieśc. Ja też miałam przecież związek na odległośc i wydaje mi się że wbrew pozorom jakieś korzyści z tego wypłynęły. Nie było bliskości fizycznej i może dlatego skupiliśmy się na czymś innym, na rozmowie, na mówieniu o uczuciach na poznawaniu siebie. Było to trudne, ale przydało się więc ja jak najbardziej jestem za:)

      Usuń
  3. powiem szczerze, że nie do końca rozumiem sens tego projektu Adwent. oczywiscie tego nie neguję, ale po ludzku nie rozumiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczekujesz jakiegoś rozwinięcia, żeby coś wyjaśnić? doprecyzować? Masz jakieś pytania? Czy tak po prostu chcesz wyrazić tylko swoją wątpliwość? :)

      Usuń
    2. Przynam szczerze, że ja też nie rozumiem, także nie jesteś sama Meliso:)

      Usuń
    3. Miałam ochotę zacząc wyjaśniać, no ale to nie mój blog i nie mój projekt :D

      Ado, to wyjaśnienie to może być materiał na nową notkę - sama chętnie się dowiem, czy dobrze zrozumiałam Twoją motywację.

      Buziaki, Marysia

      Usuń
    4. Prawdę mówiąc, nie widzę potrzeby, by poświęcać temu nową notkę. Starałam się wyjaśnić, o co chodzi w poście pt. "Projekt Adwent". Nie wiem, czego dotyczą wątpliwości - jeśli dla kogoś bezsensowne jest w ogóle jakiekolwiek (czasowe) ograniczanie bliskości fizycznej, to raczej nie przekonam tego kogoś argumentami, że czujemy, że jest nam to potrzebne, by sytuacja nie wymknęła się nam spod kontroli. Przeżywamy różne trudności związane z trwaniem w czystości i po doświadczeniach z Francji, uznaliśmy, że taka mała "asceza" i poddanie głębszej kontroli naszej cielesności może przynieść dobre owoce, nieco nas wyciszyć, skierować uwagę na to, co naprawdę ważne, pomóc spojrzeć na tę relację z pewnego dystansu, przeanalizować intencje jakie towarzyszą naszym gestom wobec siebie i ocenić, czy jesteśmy na dobrej drodze i mamy odpowiednią motywację, by tej czystości dochować jeszcze przez 17 miesięcy... A przy okazji warto uruchomić kreatywność w okazywaniu sobie czułości również na inne sposoby niż przez fizyczną bliskość. Tyle.

      Jeśli coś innego jest niezrozumiałe, to można zapytać, bo też trudno mi się domyślić, czego jeszcze mogą dotyczyć wątpliwości. Ale nie zamierzam nikogo przekonywać, że to super pomysł i w ogóle konieczność dla każdego narzeczeństwa. To po prostu nasz pomysł na ten Adwent, którym chcemy się podzielić. A jaki rzeczywiście będzie tego sens i jakie owoce, dopiero się przekonamy.

      Może, Marysiu, chcesz dorzucić coś od siebie? Jakieś swoje spostrzeżenia? Może widzisz to też w innych wymiarach? Jak najbardziej możesz się tym tutaj podzielić. :)

      Usuń
    5. Ja również nie rozumiem, ponieważ wiem jakby to wyglądało u mnie. Chcąc nie chcąc bywałam odcięta od bliskości mojego faceta, z tym że ja bywałam odcięta całkowicie, pozostawały tylko długie rozmowy na Skypie, przez tel i smsy. Szczerze? Podczas trwania rozłąki nie odczuwałam jakoś specjalnie braku bliskości (tylko za pierwszym razem, później już przywykłam), jednak kiedy wracał i mogłam wleźć mu na kolana i się przytulić to nie bardzo chciałam schodzić i byłam pieszczochem bardziej niż na co dzień jak się z nim widzę. Nie potrzebuję dużo bliskości, nie cierpię wiszenia na sobie, przytulanie - owszem, na wieczór jak oglądamy film, buziaki ok ale z kolei całowanie to już od okazji, za rękę - ewentualnie na spacerze a nie podczas przedzierania się po galeriach handlowych, więc byłam w wielkim szoku kiedy okazało się że najchętniej nie odrywałabym ust i rąk od R.

      U was sprawa jest bardziej skomplikowana, ja na waszym miejscu bym się tego nie podjęła. Czemu? Ponieważ to że wytrwacie w postanowieniu jest bardziej niż pewne, macie silną wolę i dacie radę. Jednak chcecie zachować czystość przedmałżeńską i o tyle o ile teraz, kiedy kontakt fizyczny ograniczyliście, nie pojawia się frustrujące podniecenie o tyle kiedy Adwent się skończy i będziecie chcieli zacząć "normalnie żyć" pojawi się ono ze zdwojoną siłą. Będzie wam mało i mało, sami doskonale wiecie jak ciężko wam teraz to pomyślcie jak będzie wam ciężko później kiedy będziecie stęsknieni za swoim dotykiem. I wtedy będą dwie możliwości, albo ulegniecie i pójdziecie na całość albo zaczniecie (być może nieświadomie) kontynuować adwentowy projekt a więc po raz kolejny ograniczycie kontakt fizyczny. Czy to dobre dla związku? Ja uważam że katastrofalne, bo mimo że nie jestem typową przylepką to nawet ja nie wyobrażam sobie żyć z minimalnym kontaktem fizycznym, bez porządnego buziaka i przytulania wieczorami.

      Mam nadzieję że się mylę ale znam naprawdę dużo par które kontakt fizyczny musieli ograniczyć (owszem nie z własnej woli) i wiem jak to wygląda kiedy wszystko wraca do normy. Moja przyjaciółka rozmijała się ze swoim facetem przez dwa tygodnie, mimo że razem mieszkali, ona pracowała na dniówki on na nocki, przez dwa tygodnie mieli dla siebie tylko 1,5 godziny w czasie której na szybkiego wymieniali się przeżyciami z poprzedniego dnia i rozdzielali obowiązki na kolejny, przytulenie i przelotny całus kiedy ona wracała a on wychodził. Kiedy wszystko wróciło do normy i po dwóch tygodniach mogli niedzielę spędzić w końcu razem i mieli czas na rozmowy i na przytulańce to nie mogli się sobą nasycić do tego stopnia że oboje wzięli 4 dni urlopu,żeby nadrobić stracony czas.

      Usuń
    6. Nie zrezygnowaliśmy zupełnie z kontaktu fizycznego. Zwykłe objęcie i przytulenie czy buziak to takie niezbędne minimum potrzebne do normalnego funkcjonowania w związku i to jest nie do ruszenia. Chodzi o ograniczenie z całej reszty, która często prowadzi do zapędzania się, które momentami zaczyna wyglądać jak jeżdżenie nad przepaścią z prędkością 100 km/h. Chodzi o to, żeby nieco wyhamować. Nie tłumić i dławić "silnika", tylko wyhamować. :)
      Swoją drogą po powrocie z Francji też mieliśmy taki moment, że byliśmy strasznie stęsknieni za sobą i musieliśmy się nacieszyć tą bliskością intensywniej niż zwykle. Ale nawet nam przez myśl nie przeszło, żeby "pójść na całość"...

      Usuń
    7. No właśnie ja mam podobne odczucia co do tego co Ta z żebra i Manna w poprzedniej notce i Kropka w tej;) Ciekawi mnie co będzie jak Adwent się skończy. Bo jeśli macie wrażenie, że gdzieś się zapędzacie, to to postanowienie to tylko chwilowe rozwiązanie. Zresztą, sama piszesz, że jeszcze niedawno przeżywaliście to samo będąc we Francji, i że musieliście później to sobie odbić.
      No, ale każdy przeżywa to inaczej. A drugie, to ja mam chyba inne pojęcie postanowienia adwentowego:) Dla mnie to jest coś, co pomoże mi się otworzyć na Chrystusa, lepiej przeżyć święta, a w konsekwencji być lepszym człowiekiem. Coś, co nie jest umartwieniem dla umartwienia, ale ma sens, fajnie o tym pisze ks Karol : http://xcarolum.com/2013/12/postanowienia/ , No i tutaj właśnie zupełnie mi to nie styka, bo nie widzę tego związku z Bogiem, z przeżyciem świąt, ze stawaniem się lepszymi, dla mnie to zupełnie oderwane jest od tego, pomijając już fakt, że nie wiem, czy pożyteczne:)

      Usuń
    8. Według Ciebie małe wyrzeczenie z pewnego fragmentu cielesności w celu poszukania nowych form miłości i czułości jest bezsensownym umartwieniem dla umartwienia? Przeniesienie środka ciężkości z bliskości fizycznej na wymiar duchowy relacji nie otwiera na Chrystusa? Połączenie naszego oczekiwania na siebie z refleksją nad adwentowym oczekiwaniem na narodziny Boga nie mają nic wspólnego z przygotowaniem do Świąt?
      Nie po raz pierwszy mam wrażenie, że mamy zupełnie inne patrzenie na wiele spraw i ciężko nam się zrozumieć. Po prostu inna perspektywa, inne doświadczenia, inne spojrzenie.

      Usuń
    9. Bardziej chodzi o to, że skoro Bóg żyje w drugim człowieku i działa przez człowieka i przez fizyczną bliskość, to ta czysta fizyczna bliskość jest właśnie otwieraniem się na Chrystusa. Więc to trochę brzmi tak, jakbyś się otwierała się na Chrystusa zamykając się na Chrystusa jednocześnie (zwłaszcza że i bez postanowienia jesteście dość ograniczeni w tej kwestii i trzeba szukać równowagi). :) :)

      Sam pomysł poszukania nowych form jest super, jeśli czujecie, że coś w tym miejscu nie gra. Może by to nie wzbudzało tylu emocji, gdybyście po prostu postanowili, że poszukacie nowych form miłości i czułości bez oficjalnego bana na dłuższe przytulanie. Trochę inaczej to wygląda, bo wtedy to jest taki efekt uboczny po prostu, a więc i eliminacja ewentualnej frustracji. Jak z odchudzaniem.;) Jak sobie powiesz, że tego, tego i tego nie możesz jeść, to wszystko Ci się będzie z jedzeniem kojarzyło. :D A jak sobie piękne, kolorowe menu ustalisz, to na inne jedzenie nie będzie miejsca.;)

      Ale jak to tak zdrowo ograniczacie, to mimo, że nie do końca to czuję, to ja już jestem spokojniejsza. Bo w pierwszej chwili, to się autentycznie przeraziłam. :D

      Usuń
    10. Wiem że nie zrezygnowaliście całkiem z kontaktu fizycznego (zawsze staram się czytać uważanie) dlatego też przytoczyłam przykład przyjaciółki która ten kontakt miała codziennie ale ograniczony.

      Ta z żebra super to napisała, ja za postanowienie adwentowe obrałam cel dokładnie przeciwny niż wy. Postanowiłam wywalić w kąt wszystkie zjadacze czasu a więc i więcej czasu spędzać nie tylko z R. ale również z babcią i rodzicami. Postanowiłam z babcią i mamą (bo to właśnie z nimi najczęściej tak rozmawiam) rozmawiać twarzą w twarz (dosłownie) nie zerkając ukradkowo na ekran laptopa czy telefonu. Postanowiłam wyciągnąć tatę na spacer z psem jak za dawnych czasów, postanowiłam wreszcie częściej przytulać się do R. bo wiem że on to lubi a tylko dlatego że mnie kocha toleruje to że ja nie przepadam. W tym szczególnym czasie nie wyobrażam sobie "odebrać się mu" :)

      Usuń
    11. No właśnie dokładnie chodzi mi o to, co napisała Ta z żebra. Czy nie można dwóch spraw pogodzić? Nie rezygnować z cielesności, skoro w niej jest wszystko ok, a przy okazji szukać nowych dróg?
      Czy jak w małżeństwie stracicie równowagę to tez zrezygnujecie z seksu, a będziecie szukali nowych sposobów na spędzanie czasu zamiast tego? Przecież to się kupy nie trzyma, moim zdaniem:) Tak jak pisze Ta z żebra: To zamykanie się i otwieranie na Chrystusa jednocześnie. Przypomina mi to trochę postanowienie mojego męża w pierwszym wielkim poście naszego małżeństwa, że nie będziemy się w ogóle kochać:))) Na szczęście mu to z głowy wybiłam, mężczyzni mają czasem głupie pomysły:))))
      A druga sprawa, że samą bliskość można też zastępować na różne, dobre i złe sposoby. Wasze postanowienie nic nie mówi o tym, co dajecie sobie w zamian, jest sformułowane "negatywnie", i nie niesie ze sobą żadnego "konkretnego pozytywu".
      Wydaje mi się, że mimo wszystko w centrum tego postanowienia jesteście Wy, a nie Bóg, takie mam odczucie, ale to może tylko moje odczucie.
      No chyba że w tej sferze jest u Was naprawdę coś nie tak, ale wtedy to rozwiązanie tylko chwilowe, potem może być jeszcze gorzej, co podkreśla wiele osób.

      Usuń
    12. Rozumiem, że każdy ma swoje zdanie na ten temat. Nie zmienia to jednak faktu, że kierujemy się własnymi motywacjami i postanowienie mamy zamiar zrealizować. Czy będzie owocne, czy nie bardzo - wszystko się okaże.
      Swoją drogą, to miłe, że tyle osób się o nas troszczy.

      Usuń
  4. uważam, że to postanowienie może być dobre teraz w Adwencie, ale później te pokusy staną się jeszcze silniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że najważniejsze w tym wszystkim jest to, że Wy oboje widzicie w tym sens i to jest Wasze wspólne postanowienie.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja uważam, że postanowienie jest fantastyczne! I, że Karol z Adą świetny czas na nie wybrali. Bo faktycznie w małżeństwie to już inaczej wygląda sprawa, ale w narzeczeństwie!
    Ja sama sobie wspominam, że my z Mężem (wtedy narzeczonym) też robiliśmy sobie takie małe "posty" i łooohooo ile się wtedy działo wspaniałych spraw. Bo moim zdaniem to tak jest, że my się już przyzwyczajamy do okazywania czułości i bliskości w określony sposób. A takie postanowienia wyzwalają nowe pokłady energii i kreatywności. I nie chodzi o to, żeby po zakończeniu postanowienia wracać do "starej codzienności", ale właśnie o to, żeby czerpać z tego czasu, z pomysłów, które się urodziły w tym czasie "wstrzemięźliwości".
    Moim zdaniem to jest podobne bardzo do małżeńskich okresów wstrzemięźliwości, jeżeli małżonkowie stosują naturalne metody planowania rodziny. Nikt nie mówi tutaj o frustracji, mimo, że czasem jest ciężko, ale o tym, że wpada się wtedy na tyle ciekawych pomysłów. I potem jest jeszcze milej, nie tylko dlatego, że można „pójść na całość”, ale dlatego, że mąż czy żona okazują nam w codzienności miłość na nowe sposoby.
    Ale nie oznacza to też, że jeżeli narzeczeni stawiają przez pewien okres na większą wstrzemięźliwość od "przytulanek", że rzucą się na siebie nie patrząc na chęć zachowania czystości do ślubu. Ja z moim jeszcze nie – mężem raz nie widzieliśmy się przez 4 miesiące!!!! i wtedy też się nie przytulaliśmy i nie całowaliśmy i co? I nic! Nauczyliśmy się podczas tego czasu wiele jeżeli chodzi o naszą relację, zobaczyliśmy jak można się wspierać i okazywać miłość bez przytulania i całowania. Pisaliśmy do siebie mnóstwo listów, ja dostawałam kwiaty mimo, że dzieliło nas 3500 km dystansu i Mąż musiał się wiele nagimnastykować, żeby znaleźć osobę, która mi te kwiaty dostarczy. Dostawałam ręcznie robione kartki, nagrywane piosenki (autorskie!) i poskładane filmiki. Karol z Adą mają łatwiejsze zadanie bo się widzą! Ale taki eksperyment jest cenny i nikt mnie nie przekona, że jest w nim element „zamykania się na Chrystusa”
    Nie chodzi tylko o „oczyszczenie relacji”, chodzi o nową jakość, nowe pomysły. To jest wzrastanie we wzajemnej miłości. I właśnie takie sposoby poznawania się moim zdaniem są w narzeczeństwie bardzo cenne. Nie rozumiem dlaczego rezygnowanie z cielesności wprowadza tyle emocji? Przecież to nie jest fundament związku. Ważna jego część, ale ja bym się zaczęła martwić jakby Karol z Adą nie chcieli rozmawiać ze sobą przez Adwent, modlić się wspólnie czy podobne fundamentalne sprawy.
    Dlatego trzymam za Was kciuki i życzę wielu ciekawych pomysłów na okazywanie bliskości (może nawet będziecie je spisywać, żeby wykorzystywać także poza adwentem?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mowa była o całkowitej rezygnacji z bliskości jakiejkolwiek - przynajmniej ja o tym mówiłam;), bo tak to zrozumiałam na początku, póki Ada nie sprostowała.

      Nikt nie mówi o frustracji? Chyba mało na forach nprowych bywasz. :) Jest frustracja ogromna jeśli właśnie rezygnujesz ze zbyt wielu rzeczy (co zresztą Ada z Karolem intuicyjnie też wyczuli i zmodyfikowali postanowienie). Dla mnie to za nic w świecie nie jest podobne do wstrzemięźliwości przy stosowaniu npr. Wersja Ady i Karola ewentualnie może prędzej, ale rezygnacja z całości już w ogóle tego nie przypomina. Po ślubie NIE WOLNO wręcz rezygnować z bliskości. Rezygnujesz tylko ze współżycia, nie z przytulenia, nie z klejenia się do siebie, ani nawet wspólnych kąpieli czy ze spania nago. ;) Ale spróbuj rezygnować wtedy z całości na czas płodny i ograniczać się jedynie do buziaka na powitanie. ;) Czy to nie będzie zamykanie się na drugiego człowieka? I czym jest zamykanie się na drugiego człowieka, jak nie zamykaniem się na Chrystusa? ;)
      Ja akurat też nie twierdzę, że się po Adwencie od razu na siebie rzucą i nadrobią. Mój brak zachwytu wynika z tego, że się zastanawiam, czy ograniczenie czegoś, czego i tak jest mało, nie będzie tym za dużym ograniczeniem, właśnie tym zamknięciem się na siebie, dlatego powiedziałam, że pogratuluję po Adwencie. ;) Ale jak są zgodni, jak wspólnie ustalili granice i czują, że dla nich to będzie dobre, to spoko.

      Usuń
    2. Kermowka, idealnie wstrzeliłaś się z tymi słowami o wyzwalaniu nowych pomysłów dzięki pewnym ograniczeniom. Dokładnie to miałam na myśli - że kiedy przyzwyczajamy się do pewnych form okazywania czułości, to zwyczajnie nie chce się szukać czegoś nowego, bo po co? A kiedy stworzy się nieco inne warunki, to wyzwala się nowa energia, nowe pomysły - na to właśnie m.in. liczymy! I dobry pomysł, żeby może pewne pomysły zapisywać, by nie umknęły, bo mogą się przydać w przyszłości. Dzięki, że o tym napisałaś - takiego głosu było tutaj trzeba! :)
      No i cieszą Twoje motywująco-aprobujące słowa! :)
      Pozdrawiamy!

      Usuń
    3. Cieszę się, że trochę podniosłam Was na duchu:-) I mam nadzieję, że "wyciśniecie" z tego postanowienia wszystko to co najlepsze :-). Radosnego Adwentu!

      Usuń
  7. Wygląda na to, że Projekt Adwent bije rekord kontrowersyjności ;)

    Trzymajcie się ciepło,
    manna

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja jeszcze nie oceniam, bo czekam na końcowe przemyślenia i wnioski:) Póki co życzę powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...