Zawsze lubiłam Niedzielę Świętej Rodziny, ale w tym roku przeżywam ją z jakimś szczególnym sentymentem. Modlę się nie tylko za swoją rodzinę i za rodzinę Narzeczonego, ale także za naszą przyszłą rodzinę, którą stworzymy razem. Chciałabym, żebyśmy budowali naszą rodzinę na wzór Najświętszej Rodziny z Nazaretu. Patrzę na jej ikonę i myślę sobie, że koniecznie musimy ją mieć w naszym domu, gdy będziemy już małżeństwem. Żebyśmy zawsze mieli ją przed oczami i naśladowali miłość Józefa i Maryi, z każdym dniem coraz bardziej upodabniali się do Nich. No, może z jedną drobną różnicą - żeby nas było trochę więcej, tak z dwa razy więcej. :D
A dzisiejsza Liturgia Słowa... niesamowita. Aż się nie chce wierzyć, jak piękne rzeczy są przed nami! To oczekiwanie dodaje jeszcze takiego "smaczku" i sprawia, że wizja założenia naszej rodziny staje się jeszcze bardziej ekscytująca. I chociaż nie brakuje różnych obaw i niepewności, to pocieszające jest, że Maryja z Józefem też musieli zmagać się z trudnościami. W ich rodzinie na pewno nie brakowało problemów, ale zawsze stawiali na pierwszym miejscu miłość, która jest więzią doskonałości. Niech to będzie wzór i przykład życia dla nas i dla wszystkich rodzin.
I jeszcze na koniec komentarz kapłana tuż przed błogosławieństwem i rozesłaniem, z przymrużeniem oka. ;)
No to, Drodzy, dobrej niedzieli! Strzeżcie rodziny, strzeżcie miłości, pielęgnujcie relacje! Nie dajcie się zwariować temu gender, czy jak to się tam mówi dżender! O, dochodzi 11:00 to dobry czas na wspólną, rodzinną kawę. Zatem dobrej kawy! Niech Was dobry Bóg błogosławi i strzeże!
Amen. :)
Hmmm...a jak ktoś ''wpisuje się'' w gender, to kawki o 11 pić z rodziną nie będzie?
OdpowiedzUsuńŚmieszy mnie podejście kościoła do tematyki gender bo traktuje on gender jako napaść na tradycyjny model rodziny. Nigdy kobieta i mężczyzna nie będą sobie równi bo biologia na to nie pozwala. Jednak jednocześnie można starać się, aby różnice możliwe do niwelowania były coraz mniejsze...Podział obowiązków domowych czy zajmowanie się dzieckiem-takie codziennie rzeczy w których świadoma i częstsza partycypacja panów by się naprawdę przydała...
Pozdrawiam!
J.
Zaproszenie do wspólnej kawki było po prostu zachętą do wspólnego spędzania czasu z rodziną i pielęgnowania relacji. Bo kiedy więzi rodzinne słabną, jest się bardziej podatnym na "rozluźnianie" tradycyjnych wartości.
UsuńA co do gender... Żeby to tylko o podział obowiązków chodziło, to by nie było w tym nic złego. Ale robienie dzieciom wody z mózgu, że mogą sobie wybrać płeć, zrównanie związków homo z tradycyjnym małżeństwem i postulowanie, by mogły tak samo wychowywać dzieci, zacieranie tych najbardziej podstawowych i wartościowych różnic między kobietą a mężczyzną to naprawdę jest pewien atak na rodzinę. Prawdę mówiąc, nie mam zamiaru specjalnie bronić tego listu pasterskiego, bo uważam, że jednak gender nie wpisuje się listę codziennych problemów przeciętnej polskiej rodziny i można było sobie dać z tym siana, tym bardziej, że słyszy się o tym ostatnio na każdym kroku, do porzygu wręcz. Ale mimo wszystko nie można tego bagatelizować i mnie to nie śmieszy, ale nieco przeraża.
Justyna, ale przecież w sprzeciwianiu się gender nie chodzi w ogóle o podział "panie tylko do garów, a panowie zdobywają świat" ani o powrót do nierówności i do niesprawiedliwości, tylko o to, że sprowadza się to do absurdów w stylu "sam wybierz sobie płeć", albo zakaz wystawiania Romea i Julii, bo "faworyzuje związki heteroseksualne" albo histeryzowanie i doszukiwanie się dyskryminacji w przepuszczaniu w drzwiach. W ogóle mam wrażenie, że obie strony się w ogóle nie słuchają.
UsuńTa z żebra
UsuńDla mnie problematyka ''gender'' dotyczy przede wszystkim wyrównywania różnic tam, gdzie wyrównać je można. Rzeczy typu ''sam wybierz sobie płeć'' są dla również i dla mnie absurdem, ale już np. przekazywanie pewnego wzorca zachowań właściwych kobiecie i mężczyznie (odsyłam do teorii patriarchatu) jest według mnie śmieszne...Nie wiem czy kiedykolwiek byłaś np.w Smyku. Mnie ostatnio wręcz poraził podział zabawek na dziewczyńskie i chłopięce. Dla dziewczynek-zestaw małej sprzątaczki, pralka zabawkowa czy ewentualnie kasa i zabawa w kasjerkę. Dla chłopców-zestaw małego mechanika itp...Od samego początku próbujemy wpasowywać dzieci do ról przyporządkowanych im ze względu na płeć i nie uważam, żeby to było fajne.
Tak jeszcze w kontekście ''wyboru płci'' to przez jakiś czas zastanawiałam się co muszą czuć osoby zmieniające płeć. Z jednej strony jest to nienormalne i narusza prawa rządzące przyrodą, ale z drugiej strony jak ogromną tragedią musi być życie w ciele ''obcej płci''...
Ten podział zabawek jest o tyle śmieszny, że po prostu jest ułatwieniem dla wielu osób, które kupują dzieciom prezenty, a kompletnie nie czają, co mogłoby się spodobać chłopcu, a co dziewczynce. Bo prawda jest taka, że większość chłopców po prostu woli bawić się w mechanika czy strażaka, a dziewczynki uwielbiają zabawę w sklep czy w gotowanie. Obserwuję wiele dzieci na co dzień i to jest po prostu naturalne. Owszem, raz na jakiś czas dziewczynki dorwą się do autek, a chłopcy bawią się w kucharzenie czy we fryzjera - i nie ma w tym nic dziwnego. Ale jednak różnica w upodobaniach co do zabawek jest i to bardzo wyraźna. A dorabianie do tego ideologii o "wpasowywaniu dzieci do ról ze względu na płeć" - gruba przesada, choć coś w tym jest, bo przecież tak samo w dorosłym życiu wiele zawodów po prostu chętniej wybierają kobiety, a inne mężczyźni. Nikt przecież nie broni kobiecie być kierowcą autobusu, ale naturalnie wychodzi, że tych kobiet-kierowców w mpk jest po prostu mało, tak samo jak panów-nauczycieli w przedszkolu. No, po prostu tak jest, bo tacy jesteśmy, różnimy się i tyle.
UsuńO właśnie, Ada, wyjęłaś mi to z ust (spod palców;)). Dziewczynki zawsze wolały bawić się kuchnią, czy lalkami, bo naśladowały matki, a wcześniej właśnie tym się matki zajmowały i tyle. Teraz czasy się zmieniły, dzieci bawią się wszystkim, bo i rodzice się zajmują wszystkim, bo czasy są takie, że pracują oboje, to i obowiązki domowe inaczej wyglądają. Podział został dla wygody, ale czy ktoś komuś broni się bawić samochodami i lalkami? Robisz miliard kursów, uczysz się. Broni Ci ktoś, albo przeszkadza, bo jesteś kobietą? Czy w ogóle ktoś broni kobietom iść na polibudę? Byłam dobra z matmy i z przedmiotów ścisłych i nie poszłam na polibudę, bo mnie to zwyczajnie nie interesowało i nie poszłabym tam, choćby mi stworzyli miejsce parytetami (parytety mnie osobiście obrażają, tak swoją drogą) i mieli jeszcze za to płacić, a nie że mnie dyskryminowali i mówili, że się do tego nie nadaję. Takie miałam zainteresowania i tyle i jak rozmawiam na temat niepójścia na polibudę z innymi kobietami, to też twierdzą, że ich to nie interesowało po prostu. Tak samo jak byłam dzieciakiem, nie brałam się za zabawki w stylu mały majsterkowicz, bo mnie to nie interesowało zwyczajnie i nie bawiłabym się tym, choćby mi to w ręce wciskali. Dla mnie ten obecny walczący i rozhisteryzowany feminizm, to już nie jest walka o to, żeby kobiety mogły coś robić (to było dobre i za to należą im się słowa uznania). Teraz to już jest właśnie wciskanie na siłę kobietom czegoś, czym większość się nie interesuje, "dla zasady". To już nie te czasy, żebyśmy miały z tym problem, a histeria jest nadal i to jeszcze o jakieś bezsensowne pierdoły.
UsuńTa z żebra
UsuńA jak obalisz argument o zarobkach?
A propos gender to proponuje poczytać o kobietach na wyższych stanowiskach, a przede wszystkim dostępności do nich...Doktorantek na uczelniach jest sporo, ale im wyżej tym jakoś mniej tych kobiet. I dla mnie walka o to, aby tych kobitek było więcej i żeby te cholerne szklane sufity kruszyły się-to jest gender...
To wybacz, ale masz trochę skrzywione pojęcie o gender. Niestety, tego typu argumenty jak zarobki i stanowiska kobiet to jest tylko "odprysk", którym łatwo jest odwrócić uwagę od istoty problemu. To, że mniej jest kobiet na wyższych stanowiskach kierowniczych, nie wiem, czy można mówić o jakiejś zmowie wśród mężczyzn. Może po prostu mniej kobiet ma ochotę pracować na takich stanowiskach, bo gorzej znoszą stres z tym związany, wolą więcej czasu poświęcać dzieciom, rodzinie?
UsuńU mnie na wydziale w prawie wszystkich instytutach (oprócz jednego) zwierzchnikami są kobiety, ale w większości są to panie 45+, które już odchowały dzieci i teraz mogą się zająć czymś więcej (same o tym mówią wprost). Gdy studiowałam jeszcze na drugim wydziale, tam było mniej więcej po połowie facetów i kobiet w kierownictwie. Wśród znajomych osób po doktoratach, na wysokich stanowiskach nie słyszałam nigdy, żeby był taki problem, że kobiety nie mają szans na taką czy inną posadę. Naprawdę nie rozumiem, o co ten szum. Walczyć, aby było więcej kobiet na wyższych stanowiskach, nawet jeśli tych chętnych kobiet na to zwyczajnie nie ma? Tak dla zasady, żeby było po równo? Jeśli możesz, podeślij choć jeden rzetelny artykuł z konkretnymi przykładami, jak ten "problem" wygląda w praktyce, bo przyznaję, że do tej pory spotykałam się tylko z pustymi sloganami i zwyczajnie tego problemu nie widzę.
Tak Justyno, takie jest założenie prawdziwego równouprawnienia, o to walczyły Feministki przez duże F i takie gender POWINNO być. A czy jest? Równouprawnienie to szacunek dla wszystkich i stwarzanie miejsca dla różnic, żebyśmy się mogli wszyscy ładnie pouzupełniać, a nie ujednolicanie wszystkich na siłę dla zasady.
UsuńCo do tego, że im wyżej tym mniej kobiet, też nie jest takie proste i też trzeba by się zastanowić, czy ich nie ma, bo nie chcą, czy nie ma, bo im się uniemożliwia. Znam kobiety, które bez problemu idą wyżej, bo są kompetentne po prostu i takie, które na doktoracie kończą, bo do wyższego szczebla się nie palą i tyle. To samo z tym, że pracodawcy nie chcą zatrudniać kobiet. To nie wina dyskryminacji ze względu na płeć, tylko idiotycznego prawa i nienormalnie wysokich kosztów zatrudnienia pracownika. Argumentu o zarobkach nie obalę, bo tu się z Tobą zgadzam i tu jest coś do zrobienia. To są prawdziwe problemy, a zamiast zająć się tym, co trzeba, rozwrzeszczane feministki zajmują się pierdołami, histeryzują, w imię szacunku do kobiet o walkę o nietraktowanie kobiet przedmiotowo latają z gołymi cyckami, zachowują się jak psychicznie niezrównoważone, wypaczają prawdziwy sens równouprawnienia i jeszcze zdziwione są, że ludzie się na to nie godzą.
A mnie zdarzyło się usłyszeć wprost, choć nieoficjalnie, że w firmie X czy Y kobiety nie są mile widziane i moja płeć była problemem. Z drugiej strony w pewnej innej firmie stanowiła pewne ułatwienie, ale to może znowu podpadać pod seksizm :)
UsuńNa marginesie odnośnie zabawek - te dla chłopców były (i są) dużo lepsze, ciekawsze - to byłoby straszne, gdybym nie miała samochodzików do zabawy. Pamiętam, jak raz na mikołajki klasowe dostałam lalkę, bo dziewczynce to przecież pasuje - trudno mi było udawać, że się cieszę :/
W kwestii feministek zgodzę się, że współcześnie często wypaczają sens równouprawniania, odwracając uwagę od tego, co naprawdę ważne, a do tego w imię walki z jedyną słuszną wizją kobiecości wpychają na siłę swoją wizję, również jedyną słuszną.
Wracając do gender, to ja to słowo słyszę głównie w kościele i trochę już mam dość tej całej histerii.
Pozdrawiam :)
Osobiście czuję się obrażana przez niektóre feministki.
UsuńOwszem, problem z nierównymi zarobkami jest, co ciekawe jest on mocno widoczny w Stanach, gdzie kobieta prawnik praktycznie nie ma szans zarobić tyle ile mężczyzna z tym samym doświadczeniem i wynikami. Z tym trzeba walczyć, ale nie w taki sposób jak to robią feministki.
W kwestii stanowisk kierowniczych to nie mam doświadczenia czy jakiegokolwiek porównania, bo jestem przykładem dziewczyny na polibudzie, na chyba jednym z najbardziej męskich wydziałów (automatyka, elektronika i informatyka), gdzie kobiet jest kilka procent ;) Jeśli chodzi o robienie doktoratów to np. w w/w dziedzinach jest to zwyczajnie nieopłacalne - sporo studentów ma szansę dostać nieźle płatną pracę w trakcie studiów, więc po co mają robić doktorat za marne grosze, jeśli nie czują potrzeby dalszej edukacji? Miałam zajęcia zarówno z kobietami, jak i mężczyznami i przyznam, że nie odczułam dużej różnicy. Usłyszałam kiedyś kilka przytyków w temacie płci, ale mam to gdzieś, bo moja wiedza i umiejętności się same obronią. A nasz system edukacji wyższej ma o wiele gorsze problemy niż nierówności między płcią.
Nie mam problemu z bardziej tradycyjnym modelem rodziny pt. mężczyzna pracuje, a ja zajmuję się domem. Dopóki oboje mamy porównywalne obowiązki na uczelni czy ilość godzin pracy to się dzielimy równo, ale jeśli będzie nas stać to wolałabym mniej pracować i mieć więcej czasu dla rodziny, dzieci etc. Tak samo myślę, że z racji naszej biologii jest to naturalne, że to matka więcej się dzieckiem zajmuje. Natomiast jeśli jakaś kobieta nie czuje takiej potrzeby to tylko jej sprawa.
Odnośnie zabawek to dzieci mocno patrzą na rodziców i z nich biorą przykład, ale moja 4,5 letnia kuzynka nie jest zainteresowana lalkami czy plastikową kuchnią. Nie jest także bardzo zainteresowana samochodzikami. Najlepsze są rzeczy związane z przyrodą, z zabawami plastycznymi lub muzycznymi. Nie wpisuje się w schematy, chociaż każdy z rodziny podrzuca jej różne zabawki.
Na koniec dodam, że przez większość mojego życia starałam się udowodnić, że jestem lepsza od moich kolegów. I byłam, także w tych bardziej męskich dziedzinach, bo mam takie uzdolnienia i zainteresowania, które kształtowały się u mnie od dziecka (mimo zabawą Barbie w domku dla lalek). Natomiast w trakcie studiów stwierdziłam, że to nie ma sensu, bo dla większości osób moja płeć nie ma znaczenia.
Natomiast to, co się dzieje i jak wolność jest pojmowana idzie w złym kierunku. Mam wrażenie, że niedługo bycie chrześcijaninem będzie obrażało wolnościowe zasady. Z resztą, taki przykład - wywieś bilbord związany z ateizmem, to gdy ktoś go skrytykuje polecą na niego gromy, że każdy ma prawo do wolności poglądów etc. Wywieś bilbord z Chrystusem, a jego krytyka będzie całkiem normalna, bo mamy przecież prawo do własnego zdania i taki bilbord narusza uczucia religijne ateistów ;)
To skończy się tak samo, jak dość mocny rozjazd w ocenie tego, co jest rasistowskie i jak można obrażać czarnoskórych, a jak białych.
Ja jakoś tak ostatnio mam farta i ląduję na każdej mszy w moim ulubionym kościele. W tą niedzielę też, choć wylądowałam na mszy o godzinie o której nie planowałam (zaspałam) a że niedziela była Niedzielą Świętej Rodziny a mój ulubiony kościół jest w Parafii Świętej Rodziny to trafiłam na odpust w dodatku na mszę odpustową a kazanie było co prawda baaardzo długie ale i bardzo fajne, o tym jak pielęgnować stosunki w rodzinie. Musiałam więc pogrzebać w sieci żeby zobaczyć o co wam chodzi z tym gender bo u mnie tego listu nie było. Może to i dobrze bo jakoś nie lubię słuchać takich rzeczy w kościele.
UsuńJeśli chodzi o gender... do mnie to zupełnie nie przemawia. Toleruję homoseksualistów pod warunkiem że nie okazują sobie uczuć publicznie (ja tego też nie robię i nie chcę patrzeć na języki w gardłach niezależnie czy homo czy hetero) i nie dają im dzieci pod opiekę.
Jeśli chodzi o kariery kobiet to cóż, ja nie zauważyłam problemów w tej kwestii, mam nawet ciotkę która otworzyła sobie firmę budowlaną. Uważam że żeby zdobyć wysoki stołek potrzebna jest DETERMINACJA i jeśli ktoś bardzo będzie chciał to ten stołek zdobędzie niezależnie czy jest facetem czy kobietą. Uważam że niektóre kobiety mają po prostu za duże mniemanie o sobie i są przekonane że ze stołka nie mają ponieważ faceci ich dyskryminują. Wydaje mi się że gdyby taka dyskryminacja istniała to ŻADNA kobieta nie byłaby na najwyższych stanowiskach a jak widać niektórym się to udaje. Zarobki to jest faktycznie problem ale jakoś w wypowiedziach feministek słyszałam czy czytałam o tym może ze trzy razy a tak to wiecznie pieprzą o głupotach.
"Dziecko może sobie wybrać płeć" - możecie mi powiedzieć kto to kurwa wymyślił i czemu ma to służyć? :D Może niech nam po urodzeniu od razu przyszywają to czy tamto między nogami, żebyśmy mięli oba narządy i wtedy nie będzie żadnego problemu :)
Jeśli chodzi o podział zabawek i "wpasowywaniu dzieci do ról ze względu na płeć" to uważam to za bzdurę. Ktoś kiedyś powiedział że tylko dziecko umie wbić patyk w ziemię, nadać mu imię i go pokochać. Moje lalki to zazwyczaj były mechanicy samochodowi, chodziły w uwalonych ciuchach i klęły na najwyższym poziomie (moje "suiuju" jako "chuju" do dziś rodzi furorę w rodzinie), mój eks z kolei brał młotek i tłukł wszystkie samochodziki jakie dostawał, kład je na talerzu i mówił że to schabowe a moja sąsiadka miała procę zrobioną z zabawkowego stetoskopu. Dzieciom można kupować cuda na kiju a i tak zrobią sobie z tych zabawek to co uznają za właściwe.
I właśnie miałam pisać to samo co Blueberry: Z resztą, taki przykład - wywieś bilbord związany z ateizmem, to gdy ktoś go skrytykuje polecą na niego gromy, że każdy ma prawo do wolności poglądów etc. Wywieś bilbord z Chrystusem, a jego krytyka będzie całkiem normalna, bo mamy przecież prawo do własnego zdania i taki bilbord narusza uczucia religijne ateistów ;)
To skończy się tak samo, jak dość mocny rozjazd w ocenie tego, co jest rasistowskie i jak można obrażać czarnoskórych, a jak białych.
A ja jestem normalna i chcę żeby moje dziecko miało płeć od urodzenia, chcę żeby mnie przepuszczano w drzwiach, wcale nie chcę być na kierowniczym stanowisku, nie chcę oglądać umizgów homoseksualistów ani heteroseksualistów, naprawdę nie czuję się poniżona i uprzedmiotowiona kiedy gotuję obiad czy sprzątam a w przyszłości nie miałabym nic przeciwko temu żeby to facet pracował a ja bym wychowywała dzieci (choć to raczej nie możliwe, bo więcej niż jednego nie planuję).
Kropka (:
Co do wybierania sobie płci przez dzieci - mogę Ci zdradzić tę tajemną wiedzę, kto to wymyślił. Miłościwie nam panująca Unia zwana jeszcze Europejską. Wymyśliła i narzuciła wszystkim państwom członkowskim dyrektywy, zmuszające do wprowadzania odpowiednich treści na każdym poziomie edukacji, począwszy od przedszkola. Studiuję pedagogikę i w ostatnich miesiącach w ramach niektórych zajęć z przerażeniem słuchałyśmy wypowiedzi i listów nauczycielek pracujących w kilkudziesięciu przedszkolach, w których prowadzony jest (na razie) program eksperymentalny. Nauczycielki muszą zachęcać (na szczęście nie zmuszać) dzieci do przebierania się - chłopców w dziewczęce sukienki, a dziewczynki w chłopięce ubrania i zachowywania się odpowiednio zamiennie. Dziewczynki lepiej sobie z tym radzą, bo ogólnie przebieranki sprawiają im frajdę, ale te kobiety piszą o tragicznych skutkach dla chłopców, którzy czują się upokorzeni ubieraniem sukienek - zwykli, spokojni chłopcy stają się agresywni, płaczliwi, a rodzice z przerażeniem opowiadają, że dzieci przychodzą do domu i pytają: "Mamo, to ja jestem w końcu chłopcem czy dziewczynką?".
UsuńTo nie jest żart, takie są realia i tym programem jest objętych ponad 80 przedszkoli w Polsce. U nas na uczelni panuje niemała konsternacja, bo wiele koleżanek niektórych wykładowczyń pisze rozpaczliwe wiadomości, żeby o tym mówić, nagłaśniać, bo im dyrektorzy kneblują usta, bo za tym idą konkretne pieniądze z Unii dla danej placówki. Z niektórych tych przedszkoli rodzice masowo zabierają dzieci, nauczycielki zwalniają się z pracy, ale o tym nie usłyszymy w telewizji. Ciągle tylko bzdury i pierdoły o dyskryminacji i o tym, jakie społeczeństwo polskie jest zacofane i niepostępowe... To jest prawdziwy problem z gender.
A ja myślałam że oni sobie tylko tak gadają! Przecież to są jakieś jaja!! Ada a to w każdym państwie Unii tak jest czy tylko z nas sobie zrobili królika doświadczalnego? Ten świat to się przewraca do góry nogami, zawsze mówiłam ze zaluje ze się nie urodziłam w czasach moich rodziców. Ten świat jest chory..
UsuńZ tego, co pamiętam, to dyrektywa ma obowiązywać od przyszłego roku szkolnego w każdym z państw członkowskich. Nie wiem, jak wyglądały programy pilotażowe w innych państwach, wiem tylko tyle, ile nam opowiedziano na studiach od konkretnych nauczycielek. Więcej można poczytać w necie, np. tutaj: http://wsumie.pl/tylko-u-nas/72208-ala-jest-chlopcem-a-jas-dziewczynka .
UsuńPopierdoleni, no inaczej się tego nazwać nie da...
UsuńO gender miałam sporo na studiach, samo w sobie, jako badania tego, co w społeczeństwie jest postrzegane jako "kobiece" a co jako "męskie" jest całkiem ciekawe i nie ma nic wspólnego z ideologią jakąkolwiek. Bo to, że kobiecość i męskość w różnych czasach różnie się prezentowały, to żadna niespodzianka. Społeczeństwo żeby jakoś działać musi sobie zrobić jakiś podział ról, kto za co odpowiada, żeby był porządek i tyle. Kiedyś po prostu nie mielismy maszyn, wszystko trzeba było fizycznie robić, samemu, to logiczne było, że filigranowa panienka wielkiego bawoła, czy tony drewna sama nie przytacha.;) A że panowie się zajmowali fizyczną pracą, to pierwsi widzieli, gdzie by się wynalazek przydał i pierwsi kombinowali, jak by sobie pracę ułatwić i już. Tak funkcjonowało społeczeństwo, bo takie było zapotrzebowanie i wtedy to działało i nie ma co się obrażać (chociaż oczywiście było paru oszołomów twierdzących, że kobieta to narzędzie szatana, że się nie nadaje do niczego). Teraz więcej niż połowę roboty odwala za nas technika i te same zajęcia mogą robić i kobiety i mężczyźni. Samo badanie tych zjawisk nie jest złe i to jest (albo miało być) gender. A teraz się z tego zrobiła ideologia, wybieranie płci, jakieś hasła, że "bawię się czym chcę, płeć nie ogranicza mnie" (wtf!?) dopatrywanie się dyskryminacji tam, gdzie jej nie ma, histeria o "narzucaniu ról przez społeczeństwo", w imię ujednolicania ludzi (którzy często wcale tego nie chcą!) na siłę. Bo patriarchat jest zły, ale już matriarchat jest dobry. ;) Coś jak właśnie z czarnoskórymi i białymi. Czarny czarnemu może powiedzieć, że jest czarny, czarny może białemu powiedzieć, że jest biały, ale biały czarnemu już nie może. ;) A ja tam jako kobieta czuję się wspaniale z tym jaka jestem i nie muszę się upodabniać na siłę do mężczyzny, żeby czuć się wartościowa i żeby mnie ktoś szanował.
UsuńO tych przedszkolach i szkolnych programach jak słucham, to coraz bardziej podoba mi się pomysł edukacji domowej. To jest właśnie to, co mówiłam o wciskaniu na siłę. Co innego powiedzieć, że każdy może się bawić czym chce, kiedy chłopcy się śmieją, że drugi się bawi lalką, a co innego wciskać dzieciom na siłę coś, czym się w ogóle nie interesują w imię jakoś dziwnie pojmowanej równości. Wzięły się za tę "edukację" od dupy strony.
Ja jestem w tym obrazie zakochana: http://www.parafiagarwolin.pl/userfiles/image/Zdj%C4%99cia%20r%C3%B3%C5%BCne/%C5%9Awi%C4%99ta-Rodzina.jpg
OdpowiedzUsuńA najbardziej chcę sobie kiedys powiesić taki: http://i.pinger.pl/pgr499/fe6cb3070028e6ac4fce2792/szatan%2Bi%2Bjezus.bmp :) :) Mój najulubieńszy z najulubieńszych. Ale to pewnie jak dzieci większe będą, żeby się tej mordy okropnej nie bały. :)
W ogóle ja zawsze sobie w ten dzień o Józefie myślę. Co to był w ogóle za facet...
O dżenderze powiedziano tu już dużo, co się będę powtarzać - dodam tylko, że ja bym się na żadne równouprawnienia nie zamieniła, bo to zwyczajnie gorsza dla kobiety sytuacja.
OdpowiedzUsuńIkonę Św. Rodziny dostaliśmy w prezencie ślubnym :) Choć moja ulubiona ikona to starotestamentowe Zwiastowanie, Święta Trójca jak u Rublowa, tylko trochę inna.
A co do liczebności, to najlepiej trzy razy więcej, co sobie żałować ;)
Udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku!
Pojawiły się tutaj różne głosy w sprawie tak zwanego gender. W niektórych kwestiach popieram Wasze zdanie, ale trochę Ada Karolowa zaskoczyła mnie tymi dramatycznymi opisami tego co dzieje się w polskich szkołach. Ode mnie z rodziny kilkoro dzieci chodzi do szkoły i nie ma w tych placówkach żadnego problemu związanego z gender. Może w dużych metropoliach bardziej znacząco to widać, ale w przeciętnej podstawówce czy gimnazjum Nie wiem też za bardzo o co chodzi z tą dyrektywą, ale prawda jest taka, że "jaki naród- taka władza". I można to odnieść nie tylko do władz RP, ale i UE. Akurat do UE należy 28 państw, które bardzo się różnią i niekiedy wykonywanie legalnej aborcji czy prawo do eutanazji w krajach Europy Zach. będzie w miarę do zaakceptowania, to u nas już mniej. Sami obwiniamy instytucje zamiast wziąć sprawy we własne ręce. Ludzie narzekają, ale nie działają. Wystarczą małe gesty w postaci podpisu pod petycją a już przyczyniamy się do czegoś lepszego. http://www.citizengo.org/pl oto strona gdzie można zacząć. Nie piszę nic tutaj złośliwie i pewnie niewielka jest moja wiedza jeśli chodzi o tę dyrektywę, ale na temat feminizmu i gender wiem sporo i nie ma sensu spieranie się, bo wszystko to ma swoich radykalnych działaczy i zwolenników jak i tych mniej radykalnych. Kiedy przeciętny Polak słyszy słowo FEMINISTKA to od razu kojarzy mu się negatywnie, bo jest ona w mediach i gdzie indziej przedstawiana negatywnie. Tak samo ideologia gender. Z jednej strony wiemy o jej neutralnym charakterze, ale w mediach i ostatnio w Kościele ma wręcz negatywnie negatywne znaczenie. Szkoda, że ludzie widzą tylko w jednej barwie.
OdpowiedzUsuńEwka