Odliczamy!

niedziela, 15 grudnia 2013

Projekt Adwent - pierwsze wnioski

Hm, nie do końca realizacja postanowienia adwentowego wygląda tak, jak to sobie założyliśmy. Z ograniczeniem całowania tylko do kilku buziaków podczas jednego spotkania jest OK. Owszem, zaczyna się już pojawiać tęsknota za takim porządnym, narzeczeńskim całusem, ale nie jest to jakieś silne parcie, żebyśmy się musieli nie wiadomo jak powstrzymywać. Ot, taka delikatna asceza, która, swoją drogą, jest całkiem urocza.

Z ograniczeniem przytulania... no, nie da się. To chyba nie dla nas. Owszem, staliśmy się bardziej ostrożni i czujni, żeby nie dopuszczać do takich uścisków, które kojarzą się jednoznacznie. Ale zwykłe przytulasy muszą być. Tak naturalnie nam to przychodzi, że chyba uschnęlibyśmy bez tego. Daliśmy sobie spokój, po prostu się tulimy. Szczególnie, że najpierw Karol był chory, a teraz mnie rozłożyło. Był taki moment, że nie miałam siły nic zrobić, nawet ruszyć normalnie głową. Po prostu leżałam w Jego ramionach, gdy On mnie głaskał i sprawdzał czoło, czy gorączka już powoli schodzi. I poza wszelkimi innymi formami czułości w tej chorobie (Karol przywiózł mi leki, napój, przygotowywał jedzenie, dostałam też piękną różę), właśnie tej bliskości potrzebowałam wtedy najbardziej. I uważam, że było to o wiele cenniejsze dla nas niż na siłę trzymanie się postanowienia.

Nie zmienia to jednak faktu, że pierwsze owoce projektu Adwent są i to bardzo pozytywne. Przede wszystkim troszkę inaczej spojrzeliśmy na naszą relację i bardzo nam się przydała ta inna perspektywa. Pogłębienie wrażliwości na dotyk (to, co wcześniej na co dzień było dla nas zupełnie OK, teraz zaczęliśmy postrzegać jako pewne zapędzanie się, które warto mieć pod kontrolą), większa czujność i konsekwencja, no i nowe pomysły, które wprowadziły niepowtarzalną atmosferę w tym Adwencie: liściki, przepiękna wirtualna kartka, kwiaty to akurat dostaję często, ale to zawsze ogromna frajda, spacer i obiad w restauracji też nam się wcześniej zdarzał, choć raczej rzadko. A na przykład upieczenie ciastek to już w ogóle nie przychodzi mi tak łatwo, a jednak się zmobilizowałam i w ramach czułości wręczyłam Narzeczonemu. Słowem - naprawdę uroczy czas.

Zobaczymy, co się będzie działo dalej. To już ostatnia prosta tego Adwentu! A jak to powiedział pewien rekolekcjonista (Karol mi przekazał :)): nie wiadomo, dla kogo z nas będzie to ostatni Adwent...
Nie no, miejmy nadzieję, że jeszcze co najmniej z 50 Adwentów przed nami, ale czuwać trzeba zawsze. :)


9 komentarzy:

  1. I właśnie to jest dokładnie to, co miałam na myśli pisząc o tym przeniesieniu "ciężaru" postanowienia - z ascezy dla zasady, na coś pozytywnego. Wczucie się w drugą osobę i wrażliwość na to, co jest tej drugiej osobie teraz najbardziej potrzebne, zamiast "trzymanie się postanowienia na siłę".
    To jest coś, czego muszę się od Was porządnie nauczyć. Ja ciągle walcząc z resztkami chorego perfekcjonizmu, bywam jeszcze czasami niestety taką służbistką... :/ No ale walczę z tym.

    Lubię Was, fajni jesteście. :D

    Ciastka! Dobre. Dawno nie piekłam ciastek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My Ciebie też lubimy. :D

      A ciastka rzeczywiście fajna sprawa. Przez żołądek do serca... ;)

      Usuń
  2. Też mieliśmy z Adamem podobny projekt. :) Nie całowaliśmy się tak, hmmm...namiętnie i efekty też są, da tygodnie w czystości, a dla nas to prawdziwy rekord! Szczególnie, że często się spotykaliśmy, a Adam nawet u mnie nocował. I też nie przyszło nam to specjalnie trudno, było na tyle fajnie, że ja chciałam zrezygnować z takich pocałunków do ślubu. ;D Adam już nie koniecznie ;p

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    http://nowy-feminizm.blogspot.com/

    pasikonik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łoł, pomysł na nowy blog ciekawy. :)
      A z tym całowaniem to rzeczywiście coś jest na rzeczy, warto się temu uważnie przyjrzeć i mieć pod kontrolą. Pozdrawiamy!

      Usuń
  3. Czyżby Bóg uznał że przytulanki są wam potrzebne i wam zafundował kilkudniową gorączkę?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam kiedyś obojgu zafundował, jak sobie zażyczyłam żartem, żeby rocznicę ślubu w łóżku spędzić. :p :D ale nie takiego efektu się spodziewałam :D

      Usuń
  4. Uważam, że wychodzi Wam świetnie i właśnie zdrowo. Brak jakiegokolwiek kontaktu fizycznego byłby sztuczny i nienaturalny, ale rugowanie wszystkiego, co może mieć podtekst seksualny, wychodzi tylko na dobre. Sama piszesz, że doświadczasz większej czułości, delikatności - a z drugiej strony, że uwrażliwia się sumienie. To jest efekt każdej pracy nad sobą. Doskonale to znam, bo sama przerabiałam :)

    Mam nadzieję, że ten projekt jak najbardziej Was wzbogaci wewnętrznie i pomoże jeszcze lepiej ukształtować dalszą relację!

    Marysia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że zostawiliście sobie trochę swobody i nie trzymacie się kurczowo i za wszelką cenę pierwotnych ustaleń, bo myślałam początkowo, że tak to będzie wyglądać:)

    OdpowiedzUsuń
  6. No w taki razie powodzenia na ostatniej prostej:)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...