Ja: To jaką tajemnicą się pomodlimy?
K.: Hm... Tajemnica czwarta Światła - Przemienienie na Górze Tabor. Żeby mi się nie przemieniała tak wspaniała narzeczona...:D
Wzniosła i szczytna intencja nie powiem. :)
Ale tak mi się przypomniało to Przemienienie, bo lubię do niego przyrównywać dzień naszego ślubu. Wspinamy się teraz mozolnie na tę górę, żeby doświadczyć "przemienienia" naszej relacji w sakrament. Ten bardzo podniosły i uroczysty moment będzie swego rodzaju szczytem - świętem Miłości, które będziemy celebrować w całej okazałości - w odświętnej oprawie, pięknych strojach. Może nie będzie nam towarzyszył blask Bożej chwały - co najwyżej jakieś jej drobne odbicie w łasce sakramentu. :) Ale za to zamiast Mojżesza i Eliasza będziemy wzywać wstawiennictwa i towarzyszenia w s z y s t k i c h Świętych! Po prostu odlot - taka nasza mała Góra Tabor.
A potem, tak jak w Ewangelii, Jezus zejdzie z nami do dolin naszej codzienności. Małżeńskiej codzienności.
Tak to widzę, tak czuję.
A Narzeczony przytakuje i chyba zainspirowany tą refleksją dzieli się ciekawym wnioskiem:
Chyba już wiem, skąd ten kryzys i dlaczego tak nam teraz trudno. Bo nasze uczucie się wzmocniło.
Nie wiem, możliwe. Miłość... Im głębiej zapuszcza korzenie, tym więcej miejsca potrzebuje. Trzeba zatem oczyścić teren, by to miejsce zrobić. A czyszczenie trochę musi sponiewierać - jak łopata czy grabie ziemię. Nawet myjnia bezdotykowa zbyt delikatna nie jest przez to ciśnienie... Ale bez tego ani rusz.
A po rozkopywaniu przychodzi czas na uklepanie ziemi. A po myciu - na polerowanie. I dla nas przyjdzie czas na wygładzenie i dopieszczanie. Żeby na Górze Tabor choć odrobinę zabłysnąć.
:)
OdpowiedzUsuńPozytywna refleksja:)
OdpowiedzUsuńAż się zdziwicie pewnie, ale tym razem się zgadzam z Narzeczonym;)
OdpowiedzUsuńPamiętajcie, że im bardziej będziecie się kochać, tym większe pokusy i wątpliwości Zły będzie na Was nakładał, bo on nienawidzi miłości i za wszelką cenę chce ją zniszczyć. Z drugiej strony, te pokusy są szansą na to, żeby Waszą relację jeszcze pogłębić- trzymam za Was kciuki, żebyście jak najwięcej z tej szansy wynieśli! :))))
Ps: Idziecie zupełnie inną drogą niż my, macie zupełnie inne doświadczenia i inną duchowość, dlatego często się nie rozumiemy, ale ja naprawdę trzymam za Was kciuki. Nie jestem aż taka cięta na Was jak się może wydawać:)) Bóg różnymi drogami działa, może akurat potrzebujecie zupełnie innych doświadczeń niż my. Ale mnie wzięło na szczerość:) Trzymajcie się:)
Dzięki, po prostu. :)
UsuńA ja tak z innej beczki :P Obiecajcie, że na blogu pojawi się chociaż jedno Wasze zdjęcie z dnia ślubu, albo że mi je wyślecie na mejla :)
OdpowiedzUsuńA przemyślenia bardzo piękne i prawdziwe. :)
Hehe :) Na pewno pojawią się tutaj jakieś zdjęcia ze ślubu, chociaż pewnie tak jak zawsze - choć troszkę zachowujące naszą prywatność. Ale jeśli będziesz bardzo chciała, możemy wysłać na pocztę takie w całej okazałości. :)
UsuńJa też, ja też!! :D
Usuń"doliny małżeńskiej codzienności"... jak to brzmi. :D
OdpowiedzUsuńHeh, może niezbyt poetycko, ale moim zdaniem wyraża wiele. :) Bo ja to po górach niezbyt lubię chodzić, ale dolinki też są piękne i w dodatku bardziej oddające prawdziwe życie: raz trochę pod górkę, raz z górki, tu las, tam polanka... :)
Usuńno właśnie na wszystko przyjdzie czas ;) pięknie napisane, tak prosto, a zarazem poetycko wręcz ;)
OdpowiedzUsuń