Odliczamy!

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Weselne marzenia i decyzje

Doszliśmy ostatnio do wniosku, że organizacja wesela to pierwszy poważny sprawdzian. Pierwsze wspólne, duże przedsięwzięcie, wymagające sporego zaangażowania i wielu kompromisów. Pół biedy, gdy kompromis jest możliwy. Bo są też takie sytuacje, gdy nie można wybrać rozwiązania "pośrodku". Albo w jedną, albo drugą stronę.

Pierwsze kluczowe decyzje dotyczące wesela za nami. Do tej pory żyłam w przeświadczeniu, że były to nasze wspólne decyzje, więc i wspólna wizja wesela. Jednak nasze wczorajsze drobne spięcie w tej kwestii uświadomiło mi, że to nie do końca tak jest. Wcale nie było wspólnej wizji, nie było żadnych wspólnych pomysłów. To ja miałam pewne wyobrażenie, jak chciałabym, żeby to czy tamto wyglądało. Mam tu na myśli na przykład kwestię wodzireja zamiast zespołu muzycznego, czy rezygnację z wódki jako głównego trunku na weselu. Ta druga kwestia była dla mnie szczególnie ważna, bardzo mi na tym zależało i od początku o tym mówiłam. To, że po rozmowach wspólnie podjęliśmy taką decyzję, wynika tylko z faktu, że dla Narzeczonego nie miało to aż takiego znaczenia. Zgodził się na mój pomysł, bo sam wcześniej nie myślał o tym tak szczegółowo, nie miał tak sprecyzowanej wizji jak ja. Przekonały go moje argumenty, więc na dobrą sprawę mieliśmy jedną rzecz z głowy.

Zatem oboje jesteśmy zadowoleni - ja, bo spełni się jedno z moich weselnych marzeń, a Narzeczony - bo w sumie to dobre rozwiązanie, w dodatku wyjdzie taniej i będzie mniej kłopotu. Rewelacja.

Ale w naszych przedślubnych rozkminach zaczęły pojawiać się też takie kwestie, w których ja mam jakieś swoje marzenia, ale Narzeczony ma inną wizję i wcale nie chce z niej zrezygnować. Nie tylko dlatego, że uważa ją za lepszą i podaje za tym rzeczowe argumenty. Także dlatego, by w końcu postawić na swoim. Bo to i tamto to były Twoje pomysły. Ja też chcę mieć wpływ... No i dochodzimy do trudnego momentu. Każdemu zależy na czymś innym, ale... No właśnie, zależy. Nie jest już tak, że skoro dla jednej strony to bez znaczenia, to może się zgodzić, bo czemu nie. Trzeba będzie wybrać jedno. 

Na razie problemu nie ma, bo nie musimy decydować już, teraz. Nie chodzi nawet o samą konieczność zrezygnowania z jakiejś swojej wizji, która dla mnie jest naturalną kontynuacją poprzednich decyzji, a dla Narzeczonego niepotrzebnym wymysłem. Chodzi o to, żeby się w tym wszystkim nie pogubić. Nie zacząć się licytować, kto ma na co większy czy mniejszy wpływ, czyj to będzie tak naprawdę obraz wesela... Chodzi wreszcie o to, by nie stracić sprzed oczu tego, co najważniejsze - że to będzie nasze wspólne święto i szkoda byłoby przez pierdoły nadszarpnąć naszą jedność. Trzeba dużo wzajemnej wyrozumiałości, by jakoś pogodzić nasze osobiste i wspólne pragnienia z realnymi możliwościami, jakimi dysponujemy. Dużo spokoju i cierpliwości. Dużo miłości...

I tym oto sposobem Ada w końcu zeszła na ziemię po 11 miesiącach narzeczeńskiego fruwania w obłokach w przeświadczeniu, że organizacja wesela to przecież pikuś...

9 komentarzy:

  1. Z tego co obserwuję wśród znajomych czy w rodzinie, normalną rzeczą jest, że kiedy zaczynają się przygotowania przyjęcia i ślubu to stery przejmuje przyszła Panna Młoda:) Od dzieciństwa tyle pomysłów, wizji i marzeń, że ciężko byłoby o inną wersję:) To raczej naturalne. Tak samo naturalne jest, że kiedy przychodzi czas na podejmowanie kolejnych decyzji, wtedy Pan Młody pragnie mieć w tworzeniu tego dnia swój własny wkład. Tak jak napisałaś: najważniejsze jest aby nie nadszarpnąć tej jedności, którą tworzycie:) A jeśli pojawią się dwa przeciwstawne obozy w jakiejś kwestii to może warto zrobić tabelkę "za" i "przeciw", lub wypisać rzeczy, na których Wam oboje w danej sprawie zależy:) Także powodzenia i mam nadzieję, że jakoś przebrniecie przez to wszystko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój narzeczony od początku mówił że nie zgadza się na DJ i różową muche a resztę mogę zrobić jak mi się podoba :P ciekawa jestem czy też tak bedzie mówił jak dojdzie co do czego :-P

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, że zazwyczaj to kobieta ma wizję i wszystko dokładnie zaplanowane, a potem musi do tego wszystkiego przekonać narzeczonego ;)
    Chociaż nie mam jakiejś dokładnej wizji to już chciałabym planować, załatwiać, zdecydować itd. Czytam czasem o różnych kwestiach w internecie i zastanawiam się co najbardziej by MI odpowiadało. A jak zapytam Programistę czy zastanawia się czasem nad naszym ślubem to odpowiada, że nie, bo po co teraz tym sobie głowę zaprzątać? Jak będzie właściwy moment to się dokładniej zastanowi.

    U Was pojawiają się problemy z dojściem do wspólnego zdania, a są pary, gdzie narzeczony chce przyjść na gotowe i nic go nie interesuje, a cokolwiek narzeczona zaproponuje to pokiwa głową. Wolałabyś taki scenariusz ;)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, nie... W życiu!
      A słyszałam o jeszcze lepszych przypadkach - że ślub i wesele organizuje panna młoda z... mamusią, a pan młody nie ma nic do powiedzenia... To już w ogóle odlot. :D

      Nie, nie, ja się BARDZO cieszę, że tak to u nas wygląda, że razem to wszystko przygotowujemy, razem dyskutujemy i razem podejmujemy decyzje. A to drobne docieranie się i wypracowywanie wspólnych założeń jest w gruncie rzeczy bardzo ciekawym doświadczeniem, bardzo ubogacającym i ważnym.
      :)

      Usuń
  4. Bo małżeństwo to jest właśnie bardziej jak przygotowanie do ślubu (kiedy ma się różne wizje, ktoś nawali, teściowa się wtrąca itd.) niż sam ślub. :D Witaj w naszym świecie, to już tak zawsze będzie. :) Ale to jest fajne. Próbuję przypomnieć sobie rzecz, przy której byliśmy od początku do końca zgodni... i chyba nie było takiej. :D Mój był z tych mocno zaangażowanych, co to się kolorami wstążeczek przejmował bardziej niż niejedna kobieta, a o wybieraniu garnituru i głupich zaproszeń książkę mogłabym napisać. :D Za to jak już wypracujecie coś, co Wam obojgu będzie się podobało, to dopiero będzie miazga. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas organizacja wesela w ogóle jakoś bezboleśnie minęła, ja proponowałam, mąż zatwierdzał, czasem coś mu się nie podobało to szukałam dalej aż wreszcie zatwierdził, teściowie i rodzice raczej konstruktywnie nam pomagali niż się wtrącali:) Chyba wizje wesela mieliśmy podobne, albo po prostu ja jestem ugodowym człowiekiem (póki mi ktoś nie podpadnie;) ). A może po prostu inne problemy wtedy mieliśmy na głowie, bo dużo wydarzeń się zeszło w tym przedślubnym czasie.
    Ale podpisuję się pod Edenową: to już zawsze tak będzie:) Witaj, Ado, na ziemi:) I dzielić Was będą pewnie nieraz trudniejsze kwestie niż te weselne. Ale radość z przezwyciężenia takich trudności i znalezienia wspólnego stanowiska jest nie do opisania:)

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie wesele przeszło spokojnie - mieliśmy autentycznie wspólną, dość spokojną wizję, bez przejmowania się pierdołami w rodzaju koloru wstążeczek. Za to powstał konflikt na tle samego ślubu: mój Narzeczony, jako rubrycysta z zamiłowania, znalazł jakiś możliwie stary ryt sakramentu i upierał się, że będzie po łacinie, na co ja stanęłam okoniem i oświadczyłam, że żadnego ślubowania po łacinie nie będzie. Kolejne intensywne kwerendy ujawniły, jako skomplikowana jest sprawa i pozwoliły znaleźć drogę wyjścia: sam sakrament po polsku, ale w formule satysfaknjonującej Narzeczonego. A teraz się z tego śmieję, bo to się rozegrało w ciągu kilku godzin, a telefony puchły od gorącej linii między nami i naszymi mamami, we wszystkich konfiguracjach. :)

    Marysia

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedność przejawia się również w podejściu do rzeczy mniejszej wagi. Gdy jest faktem, udaje się przebrnąć przez wszystkie towarzyszące głównemu celowi procedury. Na pewno dacie radę:-)).

    OdpowiedzUsuń
  8. ja słyszałam nawet powiedzenie że jeśli się wspólnie przetrwa organizację wesela to później już nic nie będzie Wam straszne :) nie wiem ile w tym prawdy ale mogę powiedzieć z perspektywy 3 tygodniowej mężatki że organizacja wesela która nam zajęła ok. 2 lata bardzo nas do siebie zbliżyła, pomogła nam się lepiej poznać i utwierdzić w przekonaniu że dobrze się dobraliśmy :) nawet trochę żałuje że to już za nami, bo to był świetny czas ! z całego ślubu najfajniejsze są chyba faktycznie przygotowania :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...