Odliczamy!

wtorek, 11 czerwca 2013

Być poddaną mężczyźnie

Kiedyś już wspomniałam o pewnym fragmencie z Listu do Efezjan, który nam od dawna jakoś towarzyszy, na początku sami o tym dyskutowaliśmy, a później przepracowaliśmy ten temat na rekolekcjach dla par. Cały czas te słowa gdzieś się w naszym życiu przewijają...

Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej. Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus jest Głową Kościoła (...). Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie (...). Ef 5, 21-33

Zauważyłam, że jest to dosyć problematyczny fragment, często poruszany na różnych forach katolickich, zwłaszcza kobiety czują się tymi słowami zagrożone. Jak to, mam być poddaną mężczyźnie? Przecież sama sobie mogę poradzić, jestem niezależna, czemu ktoś ma mną kierować? Taka reakcja jest podsycana przez otoczenie i media ze względu na modny ostatnio feminizm, który ładuje się dosłownie wszędzie. Ciągle słyszymy o równouprawnieniu, o niezależności kobiet, o przejawach szowinizmu nawet w nazewnictwie ("psycholożka" i "ministra" najlepszym dowodem)... A Pismo mówi: bądź poddaną swemu mężowi... Jest dysonans. Kogo słuchać? O co chodzi?

Co to znaczy, być poddanym? Właśnie na tamtych rekolekcjach prowadzący wyjaśnił, że być poddanym, to znaczy zgadzać się, by ktoś miał na mnie wpływ, wystawić się na czyjeś działanie, pozwolić, by ktoś oddziaływał na moje zachowanie, postawy i decyzje. Warto zauważyć, że na samym początku św. Paweł pisze: Bądźcie sobie wzajemnie poddani - oboje pozwólcie mieć na siebie nawzajem wpływ. To zupełnie zmienia punkt widzenia. Przecież to takie naturalne, że gdy kogoś kocham, ta osoba ma na mnie wpływ. Jednak nie zawsze sobie to uświadamiamy i nie zawsze dopuszczamy taką myśl do siebie...

Ostatnio mocno doświadczam tego, że warto, czasem nawet trochę na ślepo, zaufać mężczyźnie, który kocha. Pozwolić, by miał na mnie decydujący wpływ, zanim podejmę jakieś działanie, co do którego mam jakieś wątpliwości. Mężczyzna potrafi spojrzeć z dystansu, nie angażuje się tak bardzo emocjonalnie, patrzy bardziej racjonalnie i "szeroko", tzn. w wielu kontekstach, całościowo. Ja często zachowuję się wręcz przeciwnie. Jestem małostkowa, jak się czegoś uczepię, to koncentruję się tylko na tym, trudno jest mi nabrać dystansu do czegoś, co mnie angażuje emocjonalnie. Gdy mam możliwość, wolę zapytać Narzeczonego o zdanie. I całe szczęście, bo dzięki temu uniknęłam wielu głupot.

Przykład "blogowy" z wczoraj.
Napisałam post, bardzo emocjonalnie się w to zaangażowałam, miałam pewien cel, który chciałam zrealizować, tylko tego się trzymałam, zapominając o całej reszcie... Nawet sobie to uświadamiałam, ale byłam skoncentrowana tylko na tym, co sobie założyłam. Wydawało mi się, że to, co napisałam, idealnie się w tym sprawdzi. Byłam przez to taka nabuzowana, podekscytowana... Ale, w sumie w ostatniej chwili, poprosiłam Narzeczonego, by na to zerknął. Zupełnie pro forma, bo i tak byłam pewna, że chcę to opublikować. Ku mojemu zdziwieniu, Narzeczony mówi wprost, że mu się to nie podoba i uważa, że to nie będzie dobre, ani dla nas, ani dla bloga... Cisza. Zatkało mnie. Jak to? Przecież tak się na tym skoncentrowałam, to moje zdanie, mam do tego prawo. Co jest nie tak? Na szczęście Narzeczony ma taki dar, że potrafi swoje racje uargumentować dobitnie, ale zarazem subtelnie, bez niepotrzebnych nerwów i ostrych słów. Wyjaśnił mi i tym razem. Wysłuchałam. Przyjęłam do wiadomości, że wolałby, żebym to sobie odpuściła. Zaznaczył, że decyzja należy do mnie i zrobię z tym, co zechcę. Nie wiedziałam, co powiedzieć... Zburzył mi w jednej chwili całą koncepcję, którą z takim zapałem cały dzień sobie tworzyłam...

Przed rozłączeniem się Narzeczony upewniał się, czy wszystko w porządku. Tak, w porządku, nie obraziłam się, tylko... jakoś tak dziwnie. Trochę byłam zła, ale może ma rację...? Musiałam to przetrawić... I przypomniało mi się: pozwól, by miał na ciebie wpływ!

Cisza, samotność, Pismo, modlitwa... I Jego słowa, które wciąż mi brzmiały w uszach. Wystarczyło. Jeszcze przed snem napisałam: Miałeś rację z tym postem, był beznadziejny. Przemyślałam to sobie i 
dobrze, że mnie sprowadziłeś na ziemię.

Przyszedł spokój. Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze chwilę temu byłam do tamtego tak przekonana...! Uff, ale bym narobiła bigosu...

Odpisał: Cieszę się, że tak myślisz. Dobranoc.

To ja się cieszę, że mam tak mądrego Mężczyznę. Że to On ma na mnie wpływ. I to Jemu chcę być poddana.

16 komentarzy:

  1. Nie wiem, czy jesteś świadoma tego, co właśnie zrobiłaś, bo totalnie wszystko porąbałaś:) Pokazałaś idealnie o co chodzi, tylko najlepsze jest w tym wszystkim to, że tutaj to nie Ty byłaś poddana. ;) I paradoksalnie właśnie to było genialne. Ty uznałaś, że w tej sytuacji to on zadecydował, a praktyce było dokładnie odwrotnie. Karol powiedział "tylko" swoje zdanie i TOBIE oddał decyzję. TY ją podjęłaś. Ty byłaś głową. Ty zdecydowałaś, że tego nie publikujesz, jednocześnie myśląc, że to Ty jesteś poddana jemu, bo w Twoim odczuciu, jego potrzeby przeważyły. Właśnie to jest to, czym jest WZAJEMNE poddanie. Nie to, że jedno decyduje i ma zawsze rację, a drugie się nie ma prawa odezwać. Kobiety w pierwszym odruchu mają takie myślenie, że jak dadzą swojemu mężczyźnie przejąć pałeczkę, to z miejsca oznacza, że on nie będzie się z nimi w ogóle liczył i nie będą miały nic do gadania. A przecież jeżeli facet Cię kocha, to myśli właśnie w ten sposób, w jaki opisałaś. Bierze Cię pod uwagę, nie myśli tylko o sobie, nie olewa tego, co Ty na ten temat myślisz. Zupełnie inaczej wizja poddania się mężowi teraz wygląda, prawda? ;)

    Oczywiście trzeba brać poprawkę na sytuacje, w których każdy ma swoją działkę i drugie nie ma na ten temat zielonego pojęcia. Wtedy to jasne, że decyduje ta bardziej kompetentna (zresztą raczej ta druga się wtedy do tego nie pcha, więc nie ma problemu;)).

    Zresztą, czy naprawdę któraś kobieta czułaby się pewnie i bezpiecznie przy facecie, za którego musi zawsze myśleć? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, nie do końca rozumiem, co masz na myśli, twierdząc, że pomieszałam, kto tu był poddany. Ale prawdę mówiąc, nie ma to zbytniego znaczenia. Chodziło mi o pokazanie istoty, pewnego mechanizmu, który działa w obie strony. A że akurat taki przykład był "na czasie" i pod ręką, to już dzieło przypadku. Takich i podobnych sytuacji jest sporo na co dzień i doświadczamy tego wzajemnego poddania oboje. :)

      I mam podobne odczucia jeśli chodzi o "trzymanie władzy" w rodzinie. U mnie w domu też to mama brała wszystko na siebie, skutki - opłakane. Ja od tego stronię, uczę się innego stylu życia i zapowiada się to całkiem nieźle. :)

      Usuń
    2. Mam na myśli to, że ostateczna decyzja była Twoja, a nie jego i że to on się poddał Twojej decyzji. Tak patrząc przez definicję oddawania pałeczki. Ja się głównie z taką definicją uległości/poddania spotkałam.

      Ta definicja "pozwolić, żeby miał na mnie wpływ" niby fajna, ale hmm...Po ślubie to tak naprawdę on zawsze będzie miał na Ciebie wpływ, czy Ci się to podoba, czy nie i to wcale nie będzie miało nic wspólnego z postawą jednego czy drugiego. Takie małżeńskie prawa fizyki.;) Mnie się uległość/poddanie kojarzy z takim dobrowolnym oddaniem się pod opiekę i pozwolenie na to, żeby to facet brał odpowiedzialność za rodzinę, a nie odwalanie za niego całej roboty. A najbardziej podobała mi się chyba definicja, że wzajemne poddanie jest wtedy, kiedy ani jedno, ani drugie nie potrafi powiedzieć, które "rządzi", bo to nie ma nic wspólnego ani z władzą, ani z biernością.

      Usuń
    3. A mi się ta definicja "pozwolić żeby miał na mnie wpływ" nie podoba szczerze mówiąc. Bo w centrum dalej znajduję sie "ja". A poddaństwo to jak złapać kogoś za rękę i dać się poprowadzić. Nie tylko "mieć wpływ", ale dać się poprowadzić całkowicie drugiemu. Jak Jezus, który był nam tak poddany, że pozwolił się nawet zaprowadzić na krzyż. Istotą poddaństwa jest zaufanie do siebie wzajemnie i do Boga. I nie wyklucza to swojego zdania. Owszem, mam swoją opinię na ten temat, ale ufam Ci, że wszystko co robisz, robisz z miłością. I ufam Bogu, że dał Ci mądrość i wskazał właściwą ścieżkę. Dlatego daję się tobie poprowadzić:) To dla mnie znaczy "być sobie poddanym w Chrystusie".

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Poza tym, wszyscy ciągle o tej kobiecie. A mężczyzna? Ma być taki jak Chrystus dla Kościoła i kochać tak, jak Chrystus Kościół. Służyć i oddawać życie. To jest dopiero zadanie! :)

    Ja też na początku byłam bardzo na nie (na ogromne "NIE NIE NIEEEEE!!";)). Ale mam z domu przykład co się dzieje, kiedy to kobieta bierze sobie wszystko na swoją głowę i co się dzieje wtedy z facetem. Charaktery i temperament mój tata i mój mąż mają prawie identyczne. Z drobnymi różnicami, ale naprawdę, mój mąż to wypisz wymaluj mój tata. Podobno kobieta instynktownie szuka męża, który jest podobny do ojca - u mnie ta teoria się w 100% sprawdziła. Domyślam się, co by z mojego męża zostało, gdybym wprowadziła zasady mojej mamy. Nie dziękuję.;) Oni są ogólnie fajnym małżeństwem, wiadomo, że nie idealnym, ale właśnie tutaj mi się moja wizja z wzorem z domu totalnie rozmija. Wolałam zaryzykować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale też nie wolno tracić swojego JA

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja myślę, że prawdziwe biblijne "poddaństwo" bardziej buduje nasze JA niż niszczy, bo jest dobrowolną, świadomą decyzją oddania jakiejś sprawy w czyjeś ręce, powierzenia czegoś komuś, zaufania komuś. Takie poddaństwo jest wolnością- bo wiem, że mogę zrobić to sama, podjąć tą decyzję sama itd, ale jednocześnie mogę przekazać to komuś innemu- i umiem z tego korzystać. W ten sposób buduję swoje JA i JA tej drugiej osoby, nawzajem się budujemy:) U mnie ten temat jest cały czas na topie, bo ja jestem taka "Zosia- samosia", uzależnioona prawie od robienia wszystkiego sama, i naprawdę, wolna czuję się tylko wówczas, kiedy pozwolę komuś sobie pomóc. Wtedy dopiero w pełni korzystam ze swojego "ja".

    Dalej, poddaństwo jest też w gruncie rzeczy zaufaniem Bogu- że poprowadzi tą drugą osobę tak, by podjęła słuszną decyzję. Gdzieś u siebie o tym pisałam:)

    Ten temat bardzo fajnie poruszała też gdzieś u siebie Marta Martyna na http://martamartyna.blogspot.com/ . To ona właśnie zainspirowała mnie do refleksji na ten temat. Nie mogę teraz znaleźć tego wątku, trzeba by poszperać, to pewnie by się znalazł:) Ale całego jej bloga bardzo polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się tylko przyczepię słówek: poddaństwo to nie to samo, co poddanie się i uległość;)

      Usuń
    2. Oj, widać że filolożka:)))

      Usuń
  6. Chyba po raz pierwszy wydaje mi się, że w jakiś sposób zgadzam się z postem na tym blogu. Nie jestem kimś, kto zna się na teologii czy innych dziedzinach, gdzie mogłabym polemizować na tematy związane z wiarą czysto teoretycznie ale akurat małżeństwa otaczają mnie zewsząd i widzę ich relacje. Bardziej obserwuję wiarę "w praktyce". Są małżeństwa gdzie to kobieta cały czas chce dominować i rola mężczyzny upada oraz na odwrót, gdzie mąż dominuje a żona zamienia się w szarą myszkę bez prawa do głosu. Najlepsza relacja to relacja wzajemna. I takich relacji brakuje niestety. Ana

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam naprawdę świetną książkę "Tylko dla kobiet" ( http://www.shaunti.com/book/for-women-only-2/ ), autorka mówi tam, że dla niej to też były "problematyczne" słowa, a wyjaśnia to tak:
    każda płeć powinna otrzymywać to, czego potrzebuje. Kobiety chcą miłości, instynktownie dają miłość mężczyźnie, więc św. Paweł nie pisze o tym, bo to oczywiste. Pisze, by były poddane mężom, bo postawa "Skarbie, co jesteś taki mądry, co ja bym bez ciebie zrobiła" (my wiemy, że zadzwoniłabym do brata, no ale ;)) jest okzaywaniem szacunku, który mężczyzna odbiera jako wyraz miłości i zaufania.
    Nie pisze, by mężczyźni szanowali żony, bo oni to robią! Każe im je kochać, bo tego właśnie potrzebują.

    To jedno z lepszych wyjaśnień, jakie czytałam. Chociaż Ta z Żebra też fajnie o tym poddaństwie paradoksalnym napisała :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chwila, chwila, nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że ktoś, kogo prosimy o ocenę, uświadamia nam, że się zagalopowaliśmy. Pod warunkiem, że obowiązuje tu symetria. Lecz co, na litość Boską, ma tu rzeczy list Św. Pawła, patriarchalny w swej wymowie i nie przystający mentalnie do czasów, w których żyjemy. Pod warunkiem, że upieramy się odczytywać go dosłownie, bez brania pod uwagę historycznego kontekstu, w którym był pisany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieprzystający do naszych czasów? Jeśli współczesna kobieta nie chce być poddaną mężczyźnie, który - jak pisze dalej św. Paweł - ma ją kochać tak jak Chrystus umiłował Kościół (czyli bezgranicznie i bezwarunkowo, mimo słabości, mimo wszystko!) to moim zdaniem to jest czysty masochizm i głupota - rezygnować z czegoś tak pięknego! Właśnie ten fragment jest BARDZO pasujący do obecnych czasów, bo my kobiety chyba pogubiłyśmy się w tych feministycznych sloganach i same już nie wiemy, czego chcemy i jakie jest nasze powołanie w życiu. Nie mówię tu oczywiście o tym, że każda kobieta ma być matką Polką i kurą domową na usługach męża, absolutnie. Ale też chyba za bardzo dajemy sobie wmówić, że mężczyźni nie są nam do niczego potrzebni, a już na pewno nie wolno być im uległymi, bo to świadczy o tym, że kobieta jest słabsza, gorsza...

      A tu św. Paweł opisuje jak naprawdę powinna wyglądać relacja małżonków. Wydaje mi się, że to wzajemne poddanie wcale nie jest tak zwyczajne i oczywiste. To naprawdę jest już jakiś wyższy level w relacji, który trzeba wspólnie wypracować, żeby to dobrze funkcjonowało.

      Usuń
    2. No, jeśli wzajemne, to jestem ZA!!!:-)))))))))))

      Usuń
  9. Żona ma być poddana mężowi, a mąz ma jej nie rozdrażniać - to znaczy, musi zrozumieć, jak ogromna odpowiedzialność na nich ciąży i jak wielkim darem jest jej zaufanie. Ona zaś musi umieć nabrać czasami wody w usta i pozwolić jemu kierować, nawet jeśli zrobi to inaczej, wolniej czy okrężną drogą. I tak wyjdzie lepiej ;)

    M.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...