Tak! Sam to przyznał!
- A wiesz, Kochanie, po ostatniej audycji w Trójce, trochę się nawróciłem. Żywieniowo...
- Yyy...?? To znaczy...?
- A bo znowu gadali, żeby chleba nie jeść i tych wszystkich zbóż, a zwłaszcza pszenicy, bo to choroby z tego same... Tylko kasza jaglana i gryczana jest dobra.
- (myślę sobie: taa, już widzę, jak Ty będziesz jadł kaszę :) )
- Nie no, bez przesady, nie będę jadł samej kaszy, bo bym chyba z głodu umarł :)
- (Hahaha! :D )
- No, ale trzeba o zdrowie zadbać. Za dużo jadłem gotowych rzeczy kupionych w sklepie, a Ty wiesz, ile tam jest glutaminianu sodu?! No i już sobie kupiłem warzywa, zrobię sobie do pracy sałatkę. Z fetą i oliwkami! Nawet oliwę z oliwek sobie kupiłem! (...) Bo wiesz, dzwonił tam taki facet, tak się zaniedbał - otyłość, cukrzyca, miażdżyca... No, człowiek o tym nie myśli całe życie, a potem są konsekwencje...
Tak mniej więcej wyglądała jedna z naszych ostatnich rozmów. Wszelki duch Pana Boga chwali - rzeczywiście Narzeczony się nawrócił! Żywieniowo. :) I naprawdę sałatkę grecką sobie zrobił - nawet mi przywiózł trochę w pudełeczku i miałam dziś na śniadanie, pychota! I zupy chce gotować, bo są zdrowe. I białe pieczywo ograniczyć. I nawet mniej słodzić! Niestety, są też negatywne strony tego "nawrócenia" - sprawdza teraz każde opakowanie, szukając, ile dany produkt ma glutaminianu sodu, syropu glukozowego i innych świństw... Nawet mnie postraszył, że ciastka pójdą w odstawkę...! Ale na szczęście nie odszedł zupełnie od zmysłów i wczoraj po zdrowej zupie, przekąsiliśmy po słodkim ciastku. Albo dwóch. A może trzech. Co to za różnica, trzeba korzystać z życia. ;)
Ta swoista przemiana Narzeczonego bardzo mnie cieszy, bo ja swoje "nawrócenie żywieniowe" przeżyłam ponad rok temu, kiedy nagle zorientowałam się, że mam prawie 10 kg nadwagi... To był dla mnie szok, bo wcześniej cały czas wmawiałam sobie, że mam tylko 2-3 kilo nadwagi, więc nie ma się czym martwić. Tak było, ale w liceum. Od tamtego czasu, przytyłam jakieś 8 kg, o czym nie miałam zielonego pojęcia. Gdy w końcu przyszło opamiętanie, nie plątałam się w żadne diety, specjalne ćwiczenia, treningi, triki, tylko zmieniłam trochę nawyki żywieniowe. Zaczęłam po prostu zdrowo jeść. I tylko dzięki temu przez rok schudłam 10 kg. Naprawdę, nie robiłam nic więcej. Wystarczyło tylko to i odrobina cierpliwości, bo utrata 1 kg na 4-5 tygodni, to bardzo niewiele i osoby o słomianym zapale mogą się szybko zniechęcić. Ale ja jestem raczej cierpliwa i dzięki temu w zasadzie bez wysiłku zrzuciłam zbędny nadbagaż. Nadal nie mam figury modelki i pewnie nigdy nie będę mieć - taka moja uroda. Ale czuję się rewelacyjnie w swoim ciele, jest mi dużo lżej i przede wszystkim zdrowo. To tak na zachętę dla tych, którzy są na bakier z wagą. :)
Narzeczony nie musi nic zrzucać, bo nie ma nadwagi, ale teraz w końcu będę spokojniejsza, że OBOJE będziemy dbać o zdrowe żywienie w naszej przyszłej rodzinie. O ile Narzeczony za tydzień nie stwierdzi, że nie może żyć bez tłuściutkich kotlecików z Lidla, w przeciwieństwie do "zieleniny", która za często gna go do toalety, a glutaminian sodu w sumie nie jest taki zły... :) Się okaże. :)
Na zachętę - tak wygląda różnica 10 kg :) |
Teraz o zdrową żywność będzie coraz trudniej, skoro chcą nam wciskać GMO. Ale zawsze warto
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jak człowiek jest młody i piękny, to nawet o tym nie myśli, że dieta ma taki wpływ. U nas nawrócenie żywienione niestety przyszło przymusowo w związku z rozwaloną wątrobą. Teraz też mam obsesję czytania etykietek. Normalnie poczułam na sobie odpowiedzialność dbania o rodzinę. wręcz mam wrażenie, że wszystko jest szkodliwe hehe. Ale czasem to nawet nie trzeba mocno przepisów zmieniać, tylko trochę w inny sposób przyrządzać. Tylko ja akurat muszę pilnować, żeby nie chudnąć na takiej diecie, bo mam odwrotny problem, powinnam przytyć, a nie mogę, nieważne ile jem.
OdpowiedzUsuńA taka ciekawostka, białe pieczywo niby trzeba ograniczać, a na mąż na diecie wątrobowej tylko takie może jeść, żadnego innego, a już broń Boże pełnoziarniste;)
Aaa i są przepyszne dietetyczne ciastka! :D Jakoś na "S" się nazywają, ale teraz nie pamiętam:P Przyjadę do domu to sprawdzę. :D
Bardzo Fajny Blog : * Taki delikatny ; ) A 10 kg na prawdę robi wielkie oczy * . *
OdpowiedzUsuńObserwuję ; )
zapraszam do mnie : http://vizualny-swiat.blogspot.com/ Pozdrawiam ; )
Ach, ten nadbagaż, noszony jako oponka:-). Muszę przyznać, że w tym roku doskwiera mi wyjątkowo mocno. Skutkując obniżoną formą i dając się we znaki złym humorem. Zachęciłam się do zdrowej diety. Oby to nie był słomiany zapał:-))))))).
OdpowiedzUsuń