Naszym postanowieniem wielkopostnym jest codzienna Koronka do Miłosierdzia Bożego. Jeśli się spotykamy, odmawiamy razem, jeśli nie - każde z osobna.
W piątek widzieliśmy się, więc jak zwykle modliliśmy się razem. Zwykle, ale jednak nadzwyczajnie. Przeważnie nie wpatrujemy się w siebie podczas modlitwy, może co chwilkę zerkamy, żeby sobie spojrzeć w oczy, ale raczej koncentrujemy wzrok na czymś, co pomaga się skupić. Do tej pory.
Właśnie ostatnio doświadczyłam czegoś nadzwyczajnego. Podczas modlitwy patrzyłam na mojego Narzeczonego i uświadomiłam sobie tę prostą prawdę, która cały czas gdzieś się za człowiekiem ciągnie - od religii w podstawówce po niedzielne kazanie - że Bóg jest w każdym człowieku. W Nim jest Bóg...! Patrzyłam na Jego skupione spojrzenie i dłonie przesuwające koraliki różańca, i nie mogłam się nadziwić! W moim Karolu jest Bóg - z całą swoją chwałą, z całym bóstwem, a jednocześnie z całym cierpieniem krzyża i miłosierdziem, które ma dla nas... Dla nas i całego świata - powtarzamy w modlitwie...
Poczułam prawie fizycznie obecność Bożą między nami. I to, że On doskonale rozumie wszystko, co przeżywamy, bo... przeżywa to razem z nami! Jest w nas, cały czas...
Jesteśmy parą, a jednak jest nas troje.
Alleluja :)
Wiem, że post z zeszłego roku, ale natchnęliście mnie właśnie, by podjąć podobne postanowienie z moim - na razie - Chłopakiem. Mimo iż to już końcówka Wielkiego Postu, myślę, że nigdy nie jest za późno, aby zacząć działać ;)
OdpowiedzUsuń