... wieczornego spotkania, gdy jesteśmy zmęczeni po całym dniu, śpiący, zmartwieni obowiązkami, jeszcze na szybko próbując nadrobić zaległości, coś napisać, przeczytać, odpisać komu trzeba... Czy to dużo? Czy to w ogóle wystarczająco?
A przecież są to też trzy godziny bliskości, przytulenia, rozmowy, wygłupów i rozmyślań, a wreszcie wspólnej modlitwy...
Na pewno lepsze takie trzy godziny spotkania, niż godzina rozmowy przez telefon - słowa Narzeczonego.
I tego się trzymajmy.
Może nie warto roztrząsać, jak wiele jeszcze przed nami, a zatrzymać się na "tu i teraz"... Nastawienie "jeszcze tylko tyle i tyle" czasem jest trudne do uniesienia, a może wystarczy "dzisiaj i aż dzisiaj"...? Każde "dziś" jest darem i może warto bardziej to doceniać... A z takich pojedynczych "dziś" tworzą się przecież tygodnie, miesiące, lata... To od nas zależy, czy będą to lata wypełnione jedynie oczekiwaniem (najpierw na ślub, potem na dzieci, ich pierwsze dni w szkole, a chwilę później na koniec studiów, wreszcie na wnuki i na śmierć...), czy też będą pełne pięknych wspomnień i doświadczeń życia pełnią.
To trochę jak z pieczeniem ciasta - już samo gromadzenie
składników sprawia radość, kiedy wiemy dla kogo je pieczemy. Narzeczeństwo to takie wspólne gromadzenie składników... :)
Dziękujemy za tę cenną myśl, Siostro! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.