http://prawo.rp.pl/artykul/757946,989446-Rzad-chce-zmienic-przepisy-o-nadawaniu-dzieciom-zdrobnialych-imion.html
Sam pomysł wydaje mi się dziwaczny, już były takie próby nadawania dzieciom imion śmiesznych, czy wręcz krzywdzących, kilkakrotnie musiała interweniować Rada Języka Polskiego w sytuacjach kuriozalnych... Ale właściwie nie o tym chciałam. Zainspirowało mnie zdanie jednego z adwokatów komentujących całą sytuację:
Jeszcze surowiej ocenia tę propozycję adwokat Krzysztof Uczkiewicz: – Ministerstwo ulega presji środowisk genderowych, które podważają tradycyjne rozumienie płci. Taką zmianę Uczkiewicz ocenia wręcz jako obrzydliwą, gdyż w imię wyimaginowanych idei naruszane jest tradycyjne rozumienie imienia, które zawiera pewne przesłanie, treść, głównie ze względu na patrona (świętego).Szczególnie poruszyło mnie ostatnie - imię tradycyjnie nadawane jest z uwagi m.in. na patrona. Dzisiaj już mało kto o tym pamięta, a przecież to takie ważne... I pomyślałam, że podzielę się swoimi refleksjami na temat Świętych patronów, którzy w naszym życiu są ważni.
Mojego imienia (w pełnym brzmieniu) nie nosiła dotąd żadna oficjalna święta Kościoła katolickiego (ktoś musi być pierwszy - padło na mnie! :)), ale za to na drugie dostałam dostojną patronkę - św. Jadwigę Królową. Gdy byłam dzieckiem strasznie się wściekałam, że mnie rodzice tak "skrzywdzili" dziwacznym pierwszym imieniem i takim brzydkim drugim. Ale później okazało się, że Jadwiga mi cały czas towarzyszy, Jej imię było w nazwach szkół i instytucji, w których dziwnym trafem się znajdowałam. Polubiłyśmy się i do dzisiaj każdego dnia wzywam Jej wstawiennictwa i pomocy.
Gdy przygotowywałam się do sakramentu Bierzmowania, za patronkę wybrałam bł. Julię Rodzińską, z grona 108 błogosławionych męczenników II wojny światowej. W zasadzie trochę przez przypadek. Dostałam od kogoś książkę o Jej życiu, która była zatytułowana "Moc w słabości się doskonali". Bardzo mi się spodobało, zresztą życiorys Błogosławionej również i tak została moją patronką. Nawet mi do głowy wtedy nie przyszło, że będę kiedyś chciała zostać nauczycielką - tak jak Ona. Dzisiaj nie mam wątpliwości, że mi wyprosiła, żebym wybrała odpowiednią drogę zawodową, w której mogłabym się spełniać. Wspominam Ją zawsze tuż po Jadwidze.
Na trzecim miejscu jest św. Tereska z Lisieux, choć tak naprawdę to Ona jest moim Numerem Jeden. Świadectwo Jej życia i świętości przemawia do mnie chyba najsilniej, szczególnie prostota i dziecięca beztroska, pełna ufności Bogu. Wiele się od Niej uczę.
Nie wiem, czy mogę się wypowiadać w imieniu Narzeczonego, jeśli chodzi o Jego osobistych patronów, ale wspomnę o tych Świętych, którzy dla nas wspólnie mają znaczenie.
Po pierwsze św. Franciszek z Asyżu. Karol Go bardzo lubi, bo tak jak On jest miłośnikiem przyrody, a zwłaszcza zwierząt. Ja natomiast przez "lata młodzieńcze" poznawałam duchowość franciszkańską
w wydaniu zakonnym wśród zaprzyjaźnionych sióstr. Kto wie, czy w jakimś stopniu to Franciszek nas nie połączył... :)
Po drugie - bł. Karolina Kózkówna. Kto poznał, ten wie, w jakich sprawach najlepiej prosić Karolinę o wstawiennictwo.
Po trzecie - św. Faustyna. O Łagiewnikach i wspólnej Koronce już pisałam, więc nic więcej dodawać nie trzeba.
A po wtóre - każdą, nawet kilkunastominutową, podróż samochodem zaczynamy wezwaniem: święty Krzysztofie - módl się za nami! (swoją drogą, znajoma rodzinka robi tak samo, a ich 4-letnia córka uporczywie rozpoczyna to wezwanie, mówiąc: święty KRZYSZTOSIU :) ).
Na koniec... Wiele razy już rozmawialiśmy na temat imion dla naszego (na razie planowanego) potomstwa. Każde imię, które bierzemy pod rozwagę, związane jest z konkretnym Świętym. Nie wyobrażam sobie inaczej. Teraz będzie można dać dziecku na imię Fifi albo Szasza... Przypomina mi się stary dowcip:
Do proboszcza przychodzą rodzice, którzy chcą ochrzcić dziecko jakimś podobnie dziwacznym imieniem. Ksiądz się nie zgadza, tłumacząc, że dobrze, by dziecko miało świętego patrona. Rodzice pytają, skąd mają wiedzieć, które imię odwołuje się do jakiegoś świętego. Proboszcz podaje im Litanię do Wszystkich Świętych, proponując, by wybrali któreś z tych imion. Po chwili rodzice zadowoleni odpowiadają:
- Już wybraliśmy, niech będzie Kyrie Eleison...
:)
Z całą sympatią, ale po co na wstępie upolityczniać ten post, blog? Błagam nie róbcie tego, bo to nic dobrego. Macie dużo do powiedzenie, niesamowite przesłanie pełne wiary, tyle wartościowych rzeczy i tym się zajmijcie. Oczywiście nie było tu nic o polityce, ale od razu wyczułam ironię. Zdaję sobie sprawę, że ludzie bardzo wierzący mają inne poglądy polityczne, ale ja jako również osoba wierząca ich nie mam i oddzielam to co duchowe od tego co związane z władzą. I nie warto całe życie narzekać drodzy Polacy, bo w innej części świata dzieci nie mają co jeść...a my potrafimy tylko narzekać, że coś podrożało. W dobie sytuacji gospodarczej obecnie, tylko głupcy mogą narzekać. Cieszmy się, że nam banków nie zamykają i jakoś staramy się ten kryzys przedłużyć w czasie. Ale no nic, nie ważne. Proszę Was tylko o to.
OdpowiedzUsuńOdpowiem w moim imieniu i mojej Narzeczonej. Po pierwsze jako osoba nie interesująca się polityką bardzo czuła jesteś na naprawdę lichą ironię. Po drugie jako autorzy bloga mamy pełną wolność wyrażania naszych poglądów. Po trzecie nie zgadzam się z oddzieleniem sfery duchowej od reszty naszego życia. To takie wygodne włożenie Boga do odpowiedniego pudełeczka, które otwieramy tylko idąc do kościoła. Pan Bóg przenika każda sferę naszego życia o ile go tam wpuścimy i tylko wtedy wszystko jest na swoim miejscu. No i ostatnie, odbieranie prawa do narzekania jest odbieraniem wolności słowa, która każdemu przysługuje. Poza tym to, że w Afryce dzieci głodują (u nas z resztą też tylko w nieporównanie mniejszej ilości)nie oznacza, że mamy zrezygnować z naszych praw i aspiracji. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
UsuńDziękuję za odpowiedź. Chciałabym wyjaśnić tylko parę spraw. Jesteście autorami i macie prawo do wszystkiego. Wyraziłam tylko swoją opinię, bo czytając ten post naprawdę coś mi tutaj " nie grało". Może się myliłam, nikt nie jest nieomylny. Poczułam do Was ogromną sympatię i uznałam, że byłoby szkoda nie napisać o tym jak Czytelnik odbiera Wasze posty. Akurat z polityką mam do czynienia, mimo, że politologiem nie jestem. Również nie zgadzam się aby Pana Boga "wkładać do odpowiedniego pudełeczka i otwierać wtedy kiedy idziemy do Kościoła". Tak, Bóg otacza nas wokół, we wszystkich sferach codziennego życia. I sfery duchowej nie da się oddzielić od reszty to na pewno. Jestem osobą bardzo wierzącą, nie tylko od święta. Staram się znaleźć w moim życiu "złoty środek", aby i serce, rozum i dusza nawzajem się nie krzywdziły. Tak powinno być i z relacją Kościół-władza. Uważam, że najważniejsze, że poszanowanie Kościoła jak też władzy. Żadna z nich nie powinna wykraczać poza zakres swoich obowiązków. Wtedy, we wzajemnej współpracy będzie można dochodzić do kompromisów, a i ludzie będą szczęśliwsi. Najgorsze jest kiedy widzę ludzi, którym poprzez politykę chodzi tylko o zdobycie wszelkich dóbr, władzy a odnoszą się do wiary by pozyskać zaufanie ludzi. Uważam, że to hańbiące i jestem przeciwko takiemu zachowaniu. Osoby rządzące powinny zajmować się sprawami, które do nich należą, kierując się w duchu dobrem i zgodnie z wolą Bożą, ale stanowczo nie powinny mydlić oczu mówiąc o Bogu a w rzeczywistości nie robiąc nic dla innych. W środku mnie gotuje, kiedy widzę osoby mówiące pięknie o Bogu, by za chwilę z kimś innym zwyzywać rządzących po sąsiadów czy nawet rodzinę. Być może nieco namieszałam. Nie wiem, czy zrozumieliście o co mi chodziło w gruncie rzeczy. Pozdrawiam Was serdecznie Kochani:)
OdpowiedzUsuń