Kolejny rozdział nosi nieco intrygujący tytuł. My także na początku naszej znajomości mieliśmy mnóstwo obaw i wątpliwości, czy "coś z tego będzie". Pamiętam, że gdy planowaliśmy coś z wyprzedzeniem choćby 2-3-tygodniowym, dokładaliśmy znamienną klauzulę: "jak mnie do tego czasu nie zostawisz, oczywiście"... :) Troszkę odżyły te wspomnienia i dlatego temat wydał nam się ciekawy i inspirujący.
Tym razem jednak było nieco inaczej jeśli chodzi o nasz odbiór tematu i naszego zadania z nim związanego. Zadanie wymagało przede wszystkim przemyślenia pewnych kwestii, a nie rozpisywania się (jak to było poprzednim razem). Mieliśmy podaną listę zagadnień/tematów, z niej wybieraliśmy te, na które najtrudniej jest nam rozmawiać ze sobą. Spośród tych wybraliśmy natomiast jeszcze bardziej szczegółowo te, które mogą stać się przyczyną rozdźwięku w naszym przyszłym małżeństwie.
Różnica między nami polegała na tym, że ja uważałam, że to ważne, by sobie powiedzieć, o czym przychodzi nam mówić łatwiej, a o czym trudniej i to obgadać. Narzeczony natomiast sądził, że gadanie o trudnościach w rozmawianiu o trudnościach to takie masło maślane i dzielenie włosa na czworo. Bo przecież trudno, czy nie trudno - i tak musimy się z pewnymi rzeczami zmierzyć i po prostu sobie poradzić, a omawianie tego na dziesiątą stronę i tak nic nie da... Być może było w tym trochę racji, ale jednak w jakimś celu autor umieścił takie zagadnienie w tym programie. Śmiem przypuszczać, że ma dużo większą wiedzę i doświadczenie w temacie małżeństwa niż my i może z tej perspektywy dużo lepiej się orientuje, co jest nam teraz potrzebne, a co nie. Oczywiście, Narzeczony ma prawo mieć swoje zdanie na ten temat. Troszkę się starliśmy w tej kwestii, ale ostatecznie doszliśmy do porozumienia i porozmawialiśmy - może nie o trudnościach w rozmawianiu, ale o samych trudnych tematach i tym, co się z nimi wiąże. O relacjach z rodzicami i teściami, o pracy zawodowej, o wspólnym gospodarowaniu pieniędzmi... Mimo początkowych trudności, ciekawie było, a rozmowa owocna i umacniająca.
A wieczorkiem na rozluźnienie obejrzeliśmy sobie nieco głupią komedię romantyczną pt. "Oświadczyny po irlandzku". Nie, żebyśmy sami wybrali - w telewizji leciało właśnie, a tak rzadko oglądamy coś w telewizji (oprócz Ligi Mistrzów :)), że czasem można. No, na więcej jak 5,5/10 to nie można tego filmu ocenić, ale ogląda się nawet przyjemnie, pośmiać się trochę można i pozałamywać, jacy ludzie są głupi... :) Ale co najważniejsze - przypomnieć sobie SWOJE OŚWIADCZYNY - mmm... Łezka w oku, ciarki na plecach i piękne wspomnienia... :)
I jedna cenna wskazówka była w filmie! Że trzeba dbać o małżeństwo, żeby kilkadziesiąt lat przetrwało w dobrej formie - zawsze całować się tak, jakby to był pierwszy i ostatni raz! No. To do dzieła. :)
Uwielbiam czytać Wasze wpisy. Dają do myślenia no i przede wszystkim - niosą nadzieję, że takie pary jeszcze istnieją! Pozdrawiam Was serdecznie! Tak trzymać!
OdpowiedzUsuńBardzo nam miło! :)
UsuńMogę Wam polecić bardzo fajny film, który oglądaliśmy częściowo w sobotę i niedzielę.
OdpowiedzUsuńFilm jest o małżeństwie z 31 letnim stażem w którym ''delikatnie mówiąc'' przygasło.
Znaczna część filmu jest poświęcona tematyce seksualności między dwojgiem ludzi i tego, jak ją odkryć na nowo.
Film również dający do myślenia.
Ah...i tytuł jeszcze-Dwoje do poprawki z cudowną Meryl Streep:).
Pozdrawiam!
Lasubmersion.blogspot.com
Oglądaliśmy niedawno, pisaliśmy o tym tutaj: narzeczeni-z-bozejlaski.blogspot.com/2013/05/dwoje-do-poprawki.html :)
Usuńwidziałam tylko końcówkę tego filmu ;)
OdpowiedzUsuńJeśli wszyscy polecają jakieś filmy, to ja polecam Ognioodpornych i odważnych, dwa filmy z tej samej serii. Naprawdę warto :)
OdpowiedzUsuńhttp://tadeuszczernik.wordpress.com/2011/06/11/722/
i :)
http://www.filmweb.pl/film/Odwa%C5%BCni-2011-572761
Mnie się wydaje, że trzeba rozmawiać o trudnościach, nawet więcej niż o czymkolwiek innym, w końcu trzeba je pokonać, zatem dobrze jest je omówić :)
OdpowiedzUsuń