Bierzemy ślub. Dzisiaj...
- Jak to dzisiaj?! A sukienka?
O, jest sukienka. Niezbyt ładna i w dodatku kremowa, ale jest...
- No dobrze, a obrączki?
- Obrączki są już w kościele. Chodź bo się spóźnimy na własny ślub...
Wbiegam do kościoła w tej okropnej kremowej sukience i staję w szeregu kobiet naprzeciwko Karola. Tak, jest tu też kilkanaście innych par, które również będą ślubować, stoją w dwóch szeregach naprzeciwko siebie... Strasznie tu dziwnie, kościół jakiś obcy, nikogo znajomego... Dlaczego w ogóle to się dzieje dzisiaj?! Przecież nie tak miało być! Mieliśmy razem wszystko organizować, ślub miał być za dwa lata, a nie teraz... Czemu teraz? Po co ten pośpiech? I dlaczego ja o niczym nie wiedziałam?
Rany... Już przysięga! Patrzę Mu w oczy i staram się najbardziej szczerze, jak tylko potrafię, mówić słowa przysięgi. Nie do wiary! Jesteśmy już małżeństwem! Próbuję się cieszyć, ale... O nie... TO mają być obrączki?! Co za paskudztwo! Fu...! Jak to w ogóle nosić?! Ale to Karol takie wybrał... No niby dobrze, że sam się o to zatroszczył, ale dlaczego ja nie mam na to wszystko wpływu? Nie tak miało być...!
Za chwilę przyjęcie weselne. Ktoś każe mi się przebrać w... czerwoną sukienkę. Jak to? Dlaczego mam być na własnym weselu w zwykłej czerwonej sukience? Przecież nikt nie pozna, że to ja jestem Panną Młodą! Swoją drogą, nie ma tu nikogo znajomego... Mnóstwo obcych ludzi. O, znajoma jeszcze z liceum! Ale tak dawno nie rozmawiałyśmy, prawie się już nie znamy... A gdzie w ogóle jest mój mąż...?
No właśnie, przecież najważniejsze, że już jesteśmy małżeństwem! Trzeba się cieszyć! Próbuję, naprawdę próbuję się cieszyć, ale jestem tak rozżalona i zawiedziona tym wszystkim, że nie potrafię... Wpatruję się w tę okropną obrączkę i nie mogę uwierzyć, dlaczego tak się stało, o co w ogóle chodzi...?
Na szczęście to tylko sen... Trochę dziwny, bo bardzo podobny do innego snu, sprzed kilku miesięcy... Pierwszy raz mi się zdarzyło, żeby sen mi się powtórzył po tak długim czasie... Moja podświadomość lubi płatać figle. Zawsze powtarzałam, że Freud miałby przy mnie niezłe pole do popisu.
Oglądaliśmy ostatnio film dokumentalny o marzeniach sennych, który trochę mnie pocieszył i uspokoił. Marzenia senne są potrzebne. Mózg musi sobie podczas snu "przepracować" wszystkie emocje, których doświadczam przez cały dzień, nawet te nieuświadomione. W tym celu generuje sobie różne obrazy. Musi to robić, abym mogła utrzymać równowagę psychiczną. Osoby, których pozbawia się możliwości śnienia poprzez wybudzanie tuż przed fazą snu REM, zaczynają mieć omamy i doświadczać dyskomfortu... Tak, dzięki marzeniom sennym, możliwe jest utrzymanie psychicznej równowagi.
Do tej pory nie interesowałam się specjalnie tematyką snów, bo też niezdrowo jest przywiązywać do nich większą wagę. Jeśli kogoś to interesuje, można znaleźć na ten temat sporo materiałów i opracowań. Mnie wystarczył ten prosty wniosek z filmu. Nie potrzebuję dziwnych interpretacji, znajomości symboli, senników...
Każdy z nas śni, tylko nie każdy pamięta swoje sny. Ja mam to (nie)szczęście, że wiele swoich marzeń sennych pamiętam bardzo szczegółowo i bardzo długo. Gdy o nich opowiadam, czasem można się nieźle pośmiać, a czasem wręcz przerazić. A później z ulgą westchnąć: to tylko sen...
O mamo, ślubne koszmary!!! :D One są straszne! Jeszcze zawsze się takie bardzo realne wydają!
OdpowiedzUsuńU mnie w każdym przedślubnym koszmarze powtarzały się ZAWSZE te same elementy:
1. Pół godziny do ślubu, a ja jestem nieuczesana, a moja mama, jak zawsze;), mówi "trzeba było myśleć o tym wcześniej";)
2. Zaraz ma być przysięga, a goście w ogóle niezainteresowani, w kościele hałas, wszyscy gadają, chodzą, rozglądają i nikt na nas uwagi nie zwraca.
3. Mam długi, strasznie ciężki welon, który mi ciągnie głowę do tyłu, zupełnie tak, jakbym miała jakiś ciężki koc na głowie położony (co Mój zinterpretował, że mi dziewictwo ciążyło po prostu :D :D)
Sny ogólnie mogły być inne, ale te elementy pojawiały się zawsze. Albo śniło mi się, że ksiądz przypadkiem wylewa wino na moją suknię. Możesz sobie wyobrazić, jaka byłam zestresowana, jak się na ślubie z kielichem zbliżał. :D :D
Ciekawe, co u Ciebie będzie się ciągle powtarzało. :D
Hi hi hi, rozbawiłaś mnie bardzo. ;) ;)
Usuń