Pod ostatnim postem rozgorzało. Można było się tego spodziewać, chociaż poruszyliśmy temat seksualności tylko pośrednio - poprzez pryzmat życiowych decyzji i ich konsekwencji. Oczywiście w dyskusji nie mogło zabraknąć takich argumentów, jak: Radio Maryja, in vitro, księża, prezerwatywy... Aż się dziwiliśmy, że nikt nie wspomniał o wyprawach krzyżowych, bo zwykle wpisują się w ten kanon. :)
Może to było nieco złośliwe, ale dla własnego zdrowia psychicznego musieliśmy spojrzeć na to trochę z przymrużeniem oka. Myślę, że każdy coś wyniósł z takiej dyskusji - coś, co zainspirowało do jakiejś refleksji. Tyle wystarczy.
Bo nie o tym chciałam. Pomyślałam sobie, że tak naprawdę w dziedzinie antykoncepcji to jesteśmy trochę kiepskimi zawodnikami, bo mamy wiedzę tylko teoretyczną i zero doświadczenia. Mamy swoje poglądy na ten temat, ale nie do końca możemy skonfrontować je z rzeczywistością, więc dla przeciętnego czytelnika będą mało wartościowe, a już na pewno nie przekonujące. Jednak na etapie narzeczeństwa są też takie kwestie, w których mamy całkiem sporo doświadczenia i możemy się czymś podzielić...
W profilu na "przeznaczonych", gdzie się poznaliśmy, jest taka opcja, jak: Mój stosunek do współżycia przedmałżeńskiego. Odpowiedzi są trzy: uznaję, nie uznaję i nie mam zdania. Trochę wstyd się przyznać, ale zaznaczyłam "nie mam zdania"... Dlaczego? Chyba nie z powodu braku zdania na ten temat. Zdanie chyba miałam wyrobione - czystość przedmałżeńska to wspaniały ideał, niezwykle cenna wartość, o którą na pewno warto powalczyć. Ale nie wierzyłam, że trafię na mężczyznę, który będzie podzielał moje radykalne poglądy. Wydawało mi się, że to byłoby za dużo szczęścia. Lepiej zatem zaznaczyć takie niewiele mówiące nie mam zdania - wtedy jest szansa, że chociaż nikogo nie odstraszę... Trochę pokrętne rozumowanie, przepełnione lękiem i brakiem pewności, ale tak właśnie było...
Kiedy już się spotkaliśmy z Karolem, nasza relacja rozwijała się niezwykle dynamicznie. Po dwóch tygodniach miałam wrażenie, że znamy się od zawsze. Tak był mi bliski. Równie szybko musieliśmy się zatem zmierzyć ze swoimi oczekiwaniami i poglądami w kwestii czystości. Nie było żadnej poważnej rozmowy w stylu: "Postanawiamy i deklarujemy zachowanie czystości przedmałżeńskiej - tak nam dopomóż Bóg!".
Nic z tych rzeczy. Naturalnie wyszło, w chwilach bliskości zaczęliśmy zbliżać się do pewnej granicy... Właśnie w momencie takiego uniesienia, dzięki resztkom trzeźwego umysłu padło pytanie: "Chcesz TEGO?". I, Bogu chwała, równie trzeźwa odpowiedź "NIE". Nie musieliśmy specjalnie silić się na postanowienia.
Nie i koniec. Co ciekawe, po kilku tygodniach sytuacja się powtórzyła - znów w granicznej chwili to samo pytanie i negatywna odpowiedź. Lecz to wcale nie oznaczało końca kłopotów z czystością. Chyba wręcz przeciwnie...
Trudności się mnożyły. Póki była zima - OK. Można było się bronić grubymi spodniami i swetrami, co trochę ułatwiało nie wystawianie się na pokusy. Lecz gdy przyszło lato, kiedy - jak napisał ostatnio Narzeczony - niewiele się ma na sobie, było dużo trudniej. Jednak z czasem też coraz więcej się uczyliśmy siebie nawzajem. Co nas pobudza, wywołuje niepotrzebne pokusy, gdzie lepiej nie dotykać i co zrobić, by nie stracić głowy... Mam wrażenie, że pewien przełom nastąpił po kilku miesiącach, kiedy zaczęliśmy się wspólnie modlić. Zyskaliśmy dodatkową broń przeciw Złemu - jedność w modlitwie. Ale to również nie sprawiło, że nagle problemy z czystością przestały istnieć...
Wciąż się zmagamy. Czasem jest nawet OK, a czasem mega trudno... Zdarza nam się upadać, przekraczać pewną granicę, po której przychodzą wyrzuty sumienia. Wtedy biegniemy do spowiedzi i zaczynamy od nowa. Widzimy, jak łaska Boża nas umacnia i pomaga nam się rozwijać i wzrastać także w tej sferze. Jednym głównych wyznaczników "sukcesów" w zmaganiach jest pokora. Zauważyliśmy, że jak tylko poczujemy się trochę pewniej, że teraz to już sami sobie z tym wszystkim damy radę, bo jesteśmy mocni, bardzo łatwo się potykamy. Cały czas jednak idziemy do przodu. Na przekór wielu i mimo wszystko -
a przeciwności jest pod dostatkiem na każdym kroku. I choć czasem jest nam tak trudno, wiemy, że to dla nas NAJLEPSZA DROGA.
Jeszcze kilka słów o tym, DLACZEGO warto zachować czystość przedmałżeńską? Bardzo wyczerpującej i rzeczowej odpowiedzi udziela Sylwester Laskowski w konferencji pt. Seks jest zbyt fajny, by go uprawiać przed ślubem: https://www.youtube.com/watch?v=lyQ6wnMcVxo. Naprawdę warto posłuchać. Argumenty związane z religią padają, o ile pamiętam, tylko dwa i to pod sam koniec, jak taka wisienka na torcie. Jest mnóstwo innych powodów, dla których warto. Szczególnie cenne dla osób, które takie decyzje mają jeszcze przed sobą, lecz mówca nie pomija tych, którzy już dawno zaczęli współżycie, ma pewne wskazówki także dla nich. Miłego i owocnego słuchania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.