Odliczamy!

niedziela, 5 maja 2013

Małżeństwo przereklamowane?

Takie usłyszeliśmy stwierdzenie od osoby blisko 5 lat po ślubie.
- Ten czas chodzenia ze sobą i narzeczeństwa to jest jak zbyt dobra reklama małżeństwa. W rzeczywistości wcale nie jest tak, jak to reklamują. Gorzej jest, dużo trudniej... A człowiek się po takiej reklamie inaczej nastawia...

Niewiele więcej się na ten temat dowiedzieliśmy. No, może poza ostrzeżeniami, że w czasie narzeczeństwa możemy być narażeni także na różne pokusy, podobno właśnie wtedy nagle może zacząć się koło nas kręcić wiele innych kobiet i mężczyzn... Jednym słowem, strach się bać.

Są jakieś głosy potwierdzenia lub zaprzeczenia takim teoriom? Jakieś wskazówki?

PS. A tak wygląda "twór" będący idealnym połączeniem NAS. Robi wrażenie. Ale nie wyobrażam sobie, by tak miało kiedyś wyglądać któreś z naszych dzieci... :)  Zdjęcie pochodzi z wycieczki do Ogrodu Doświadczeń w Krakowie. Wyprawa tam to niezła frajda zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Warto!



8 komentarzy:

  1. Szczerze powiedziawszy to 3/4 małżeństw które znam, stanowczo twierdzą że po raz drugi nie wzięłoby ślubu. Nie że z obecnym współmałżonkiem ale ogólnie z nikim. Podobno po ślubie ludzie są siebie za bardzo pewni (no bo po ślubie ciężej odejść, bo przysięga, bo dzieci, bo kredyty) i przez to przestają siebie szanować. Żadna ze stron już się nie stara, no bo po co skoro połówka zaklepana i w dodatku dobija rutyna.

    Generalnie ja się zawsze spotykałam z opinią, że po ślubie zawsze jest gorzej i mówiły to też osoby które mają naprawdę szczęśliwe małżeństwa a jednak przed ślubem i tak było lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja właśnie zanm pary, które są zadowolone z małuzenstw i gdyby miały to zrobić zrobiłyby to jezcze raz:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśliby ktoś oczekiwał, że w małżeństwie będzie tak samo, jak w narzeczeństwie, to owszem, przereklamowane;)
    Tyle, że narzeczeństwo nie jest żadną reklamą i chyba nikt przy pełni zmysłów nie oczekuje, że w małżeństwie będzie tak samo, jak w narzeczeństwie?
    Ja nie wartościuję tych okresów, nie patrzę na nie w kategoriach lepsze-gorsze. Są inne po prostu, a każdy z nich potrzebny.
    Małżeństwo jest owszem, trudniejsze, ale zarazem głębsze, piękniejsze. Narzeczeństwo to takie trochę dzieciństwo, mniej zmartwień, przyjemniej, ale przecież nie można być całe życie dzieckiem, trzeba się rozwijać- a pełnię miłości, swojego powołania, kobiecości/męskości odkrywa się w małżeństwie właśnie.
    Moja mama zwykła mawiać, że chodzenie ze sobą, narzeczeństwo, to święto, małżeństwo- to codzienność:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa, i ja oczywiście wyszłabym za swojego Męża po raz drugi. Nie dlatego, że jest tak fajnie jak w narzeczeństwie:) Tylko dlatego, że go kocham, a prawdziwa miłość chce dawać wciąż więcej i więcej i nie boi się wyzwań:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To chyba zależy jak się człowiek nastawia i z jakimi wchodzi oczekiwaniami. Jak ktoś ma nierealne oczekiwania, że zawsze będziemy sobie przytakiwać, mieć to samo zdanie i te same pomysły na życie, będziemy do siebie zawsze ćwierkać i będzie bezproblemowo, bo my jesteśmy dla siebie stworzeni to się mocno zdziwi. I nie żebym twierdziła, że tak się nie da, bo da się, tylko trzeba mieć świadomość, że samo się nic nie zrobi. Jak ktoś myśli, że na ślubie się kończy wszystko, że cała robota odwalona i już wszystko "zaklepane" i dalej nie trzeba się starać, to żadna niespodzianka, że mu po ślubie "gorzej":).

    Ciężej jest w takim sensie, że jest koniec z widzeniem tylko końca własnego nosa i robieniem co mi się podoba. Trzeba zacząć się oglądać na drugą osobę i konsultować z nią swoje plany, coś wynegocjować, z czegoś czasem w bólach zrezygnować dla świętego spokoju. Przedsmak jest w związku, a po ślubie tylko bardziej wkurza, bo wiesz, że Twoje decyzje bardziej oddziałują na drugą osobę i odwrotnie i nie możesz po prostu strzelić focha, wrócić do siebie i i tak zrobić po swojemu, bo skomplikujesz życie dwóm osobom (+potem dzieciom), a nie tylko sobie:) Zmieniają się problemy. Zamiast kombinować jak by tu się spotkać, kombinujesz jak by tu dać radę z kasą, co z pracą, rachunkami i wszystkimi przyjemnościami związanymi z byciem na swoim. Ale żeby mówić, że po ślubie jest gorzej i że przereklamowane??? Ja tam bym nigdy w życiu do czasu chodzenia ze sobą nie wróciła!! :) Do czasu narzeczeństwa może tak, ale tylko jeśli miałabym to, co teraz + powtórzone przygotowywanie się do ślubu i ślub. :P A tak to nigdy w życiu. Wreszcie żadnych rozłąk (my studiowaliśmy w dwóch różnych miastach), żadnego wracania każdego do siebie wieczorem, tylko wspólne posiłki, wspólne kąpiele (:D), zasypianie i budzenie się obok siebie, wspólne nicnierobienie, nawet to, że każde w milczeniu robi co innego, ale po prostu JEST obok. Miałabym to zamienić na etap randek, które i tak sobie organizujemy?? Ooooo NIE. :P

    Ale żeby nie było, zadaj to samo pytanie za 2 lata.;) Wtedy pewnie w Edenie będzie nas więcej, to będę miała więcej do powiedzenia.:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy post, a i temat obecnie u nas na tapecie.
    Jesteśmy w związku 5 lat, rok z hakiem w narzeczeństwie i właśnie zaczynamy tworzyć osobistą przestrzeń w jednym mieszkaniu.
    Żyłam w jakimś dziwnym przekonaniu, że okres narzeczeństwa będzie najfajniejszym okresem naszego związku, ale jednak rzeczywistość okazała się nieco inna.
    Przestałam dzielić życie z Lubym na kawałki i przestałam myśleć, że ''naprawdę fajnie będzie, gdy...''.
    Każdy czas związkowy ma fajne strony.

    Małżeństwo to tylko stan prawny bo emocjonalnie i psychicznie od dawna czujemy się małżeństwem.

    Pozdrawiam ciepło,
    J.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zainspirowana Twoim postem spytałam mamy, czy wzięłaby ślub drugi raz, gdyby 30 lat temu wiedziała to wszystko, co wie teraz. Stwierdziła, że jak jest ciężko, to czasem pomyśli, że nie, ale to bardzo szybko przechodzi. I że jak się chce, to może być ciągle taki ogień, jak na początku.
    Babcia za to stwierdziła, że absolutnie nigdy w życiu.:P Dla babci małżeństwo i dzieci to synonimy największych życiowych tragedii. Ale ona akurat miała ciężkie życie, jakby mówiła inaczej, to to by nie był dobry znak, tylko syndrom sztokholmski, więc na babcię biorę poprawkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja w sumie nie znam za dużo par po ślubie. Większość żyje na kocią łapę. A te małżeństwa, które znam są małżeństwami raczej świeżymi, więc jeszcze tkwią w bańce miłości ;) Chyba podpytam mamę :)

    A zdjęcie jest mega! :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...