Odliczamy!

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Jaskinia, czyli kiedy lepiej pomilczeć

Nici z gwieździstego nieba podczas naszego weekendowego odpoczynku. Była za to Eucharystia z poruszającym Słowem: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. Jakoś tak lżej na sercu, gdy sobie człowiek przypomni, że to Miłość jest silniejsza niż nasza słabość i grzech...

Popołudniu natomiast postanowiliśmy się wybrać na łono natury. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że dokładna i szczegółowa znajomość leśnych dróżek nie była domeną żadnego z nas, zresztą trudno się dziwić. Zwyczajnie zabłądziliśmy, jeżdżąc dłuższą chwilę po lesie. Była to dosyć stresująca sytuacja, szczególnie dla Narzeczonego, który prowadził samochód. Ja byłam chyba trochę bardziej wyluzowana, bo nawet nie mogłam próbować sobie przypomnieć, jakby się stamtąd wydostać. On próbował, widziałam, jak usiłuje nas z tego wyplątać, myśli, zastanawia się i przeżywa to. Milczałam. Nie, to nie był żaden foch, czy afirmacja rozczarowania, absolutnie. Najpierw milczałam, bo po prostu nie wiedziałam co powiedzieć, skoro w ogóle nie znam tych okolic. Po jakimś czasie zaczęłam się czuć trochę dziwnie w tej ciszy, zaczęłam tracić poczucie bezpieczeństwa i zastanawiać się, czy Narzeczony jest może na mnie zły, może powinniśmy o tym porozmawiać, wyjaśnić sobie? Ale nie. Nic nie mówiłam. A moje milczenie było najlepszym, co mogłam w tym momencie ofiarować swojemu Mężczyźnie. Dlaczego?



Kiedy mężczyzna jest napięty, zaszywa się w jaskini swojego umysłu i skupia się na rozwiązaniu problemu. Zazwyczaj wybiera ten najbardziej palący lub najtrudniejszy i tak bardzo poświęca się temu jedynemu zadaniu, że chwilowo traci świadomość istnienia wszystkich innych.(...) W takich warunkach mężczyzna staje się „nieobecny”, nieuważny, niekomunikatywny i zaabsorbowany. Jeśli partnerka wdaje się z nim wówczas w rozmowę, odnosi wrażenie, że zaledwie 5 procent jego umysłu „jest obecne”, podczas gdy pozostałe 95 procent pochłonięte jest zupełnie czymś innym.
John Gray, Mężczyźni są z Marsa, kobiety są z Wenus

On sobie spokojnie siedział w "jaskini" i szukał rozwiązania problemu, a ja oszczędziłam sobie frustracji, że mnie nie słucha i ignoruje. Warto mieć tego świadomość (zachęcam do poczytania książki), bo można uniknąć wielu nieprzyjemnych sytuacji. Odkąd wiem, jak to działa, przypominam sobie w odpowiednich sytuacjach fragmenty tej swoistej "instrukcji obsługi" kobiety i mężczyzny, i stosuję. Działa, zawsze działa.

Po chwili bez problemu wydostaliśmy się z lasu i próbowaliśmy jeszcze odnaleźć miejsce, do którego chcieliśmy pojechać. Jednak po kilkunastu minutach poszukiwań, zaproponowałam, żeby dać sobie spokój. To miał być sposób na miłe spędzenie czasu, a nie źródło sfrustrowania na dalszą część dnia. Rzeczywiście, wróciliśmy do domu i żeby odreagować, położyliśmy się na popołudniową drzemkę. To najbardziej lubimy. :)

A wieczorem, gdy już wracaliśmy, Narzeczony subtelnie mnie docenił:
- Dobrze, że potrafisz wyczuć, kiedy jestem zdenerwowany i nie mam ochoty rozmawiać. :)

PS. Oczywiście to była terenowa wersja mini "jaskini", autor książki wspomina o "jaskiniach", które mogą trwać nawet kilka dni! Wtedy to dopiero potrzeba kobiecie mnóstwo cierpliwości i wyczucia, jak interpretować takie zachowanie. Ale wszystko jest do wypracowania, a warto, by się wzajemnie nie ranić.

8 komentarzy:

  1. W sumie to nigdy nie czytałam tej książki, o której piszesz, ale wiele o niej słyszałam, jak o wielu światowych bestsellerach. Tyle, że o tej słyszałam w sumie same pozytywne rzeczy. Może kiedyś się skuszę przy wolnej chwili. Ale tak naprawdę wydaje mi się, że i bez niej można wypracować pewne postawy względem mężczyzny czy kobiety. Fakt, książki czy artykuły, wszelkiego rodzaju poradniki od razu naświetlają sytuację i mamy rozwiązania podane na tacy. Czyli tak jak lubimy- prosto, łatwo i przyjemnie. Sztuką jest moim zdaniem być cierpliwym i samemu zobaczyć coś więcej. Wiadomo, że nie da się czasami, bo pewne zachowania zarówno kobiet jak i mężczyzn będą zagadką do końca świata, ale da się i to bez żadnych książek, poradników, gazet itd. Oczywiście nie wątpię, że książka jest ciekawą lekturą, ale czasem warto pracować nad sobą, wypracowywać pewne postawy samemu. Wiem z własnego doświadczenia i widzę jak to jest w naszym związku. Uczymy się dużo na błędach i jeśli naprawiamy nasze zachowania to jest to szczęście, że to my samy potrafimy się dostrzec. To w miłości jest najpiękniejsze. A dzisiaj cały świat otacza nas takimi poradnikami, które mówią jak żyć, co robić, czego nie robić... Ludzie swój rozum mają:) Ale książki nie neguję, bo nie czytałam i przy odrobienie czasu przeczytam, bo zapewne jest ciekawa i daje inne spojrzenia na płeć przeciwną:) No a poza tym zdradzicie nam w jakich okolicach byliście? :) Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że trzeba podejmować wysiłek wspólnego uczenia się siebie nawzajem i wypracowywać pewne postawy i mechanizmy. I jak najbardziej się zgadzam, że to jest piękne w miłości. Ale dlaczego nie skorzystać z tego, co inni zauważyli i opisali wcześniej? Skoro to jest już sprawdzone, to moim zdaniem warto korzystać z takich podpowiedzi, żeby oszczędzać energię na inne rzeczy, które dotyczą tylko nas i nie są opisane w książkach. :)
      A w weekend byliśmy w Sokołowie Małopolskim i w Rzeszowie. :)

      Usuń
    2. O to musicie koniecznie zajrzeć do prawdziwej oazy spokoju, czyli w Bieszczady a przynajmniej w te okolice:) Hm a wracając do tematu posta to tak masz rację warto korzystać jak najbardziej, jednak mimo wszystko każdy człowiek jest inny, każdy związek jest inny a uczenie się siebie nawzajem jest trudne, ale i owocne dlatego sprawia przyjemność:) Oszczędzanie energii w związku chyba nie istnieje:) Cały czas coś się dzieje, każdy dzień jest pełen nowości i nawet jak niektórzy mówią o rutynie to nie do końca w to wierzę. Z dnia na dzień jest coś co skupia naszą uwagę i co sprawia, że jest inni niż wcześniejsze z dni:) Pozdrawiam Marta

      Usuń
  2. Dziś chyba za bardzo podlegamy schematom narzucanym przez papierowe monologi. Dziś każdy "może być" lekarzem, psychologiem, terapeutą... To smutne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech, ja tej cierpliwości niestety nie mam, chyba muszę się jeszcze o mężczyznach dość dużo nauczyć. Sama mam podzielną uwagę, nawet bardzo, dlatego tak ciężko mi zrozumieć jakim cudem mój Chłopak, by przemyśleć czasem proste czynności, potrzebuje ciszy. Ale chyba powinnam do tego przywyknąć, chyba oni tak już mają :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam do was. Dobrze znaleźć takie blogi :) Zaraz zabieram się za czytanie - nie wiem ile będę w stanie (tzn ile pośpi dziecko). Ale na razie tylko się przywitam i postaram się być częstym gościem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Opinia na Waszym blogu zachęciła mnie do sięgnięcia po tę książkę i bach - już jestem po lekturze. Tutaj piszę więcej o tym, co o niej myslę; przyznam, że metafora jaskini była chyba jedną z najbardziej przydatnych rzeczy, spośród tych, które w niej znalazłam. Bardzo dziękuję za podpowiedź! :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...