Odliczamy!

wtorek, 4 czerwca 2013

Ukulturalniamy się

W zasadzie od początku naszego związku staramy się z Karolem dbać o to, by świadomie i celowo uczestniczyć w czymś kulturalnym. Zrobiliśmy sobie takie małe postanowienie, by chociaż raz w miesiącu gdzieś wyjść, coś zwiedzić, obejrzeć i obcować z szeroko pojętą kulturą. I nawet (na razie) nie musimy się specjalnie starać i nam to całkiem nieźle wychodzi. Lubimy obejrzeć ciekawą wystawę malarstwa czy fotografii, zwiedzać muzea i zamki, zobaczyć dobry film (najlepiej w kinie studyjnym) lub spektakl teatralny, albo ciekawe miejsca w danym regionie pod względem zabytkowym lub przyrodniczym. I tak się ukulturalniamy.

W niedzielę tak trochę spontanicznie wybraliśmy się do Niepołomic. Na szczęście się Nie-po-ła-ma-liśmy :), lecz ciekawie spędziliśmy popołudnie. Pojechaliśmy ze względu na zamek, a w sumie zamku nie zwiedziliśmy. Tak wyszło - musielibyśmy długo czekać na oprowadzanie z przewodnikiem, ale za to obejrzeliśmy ciekawą wystawę malarstwa polskiego i europejskiego XIX wieku  "Sukiennice w Niepołomicach - znane i nieznane" oraz "Europejskie Skarby" - część zbiorów Muzeum Czartoryskich, które znajdują się w Niepołomicach jeszcze tylko do połowy lipca.

Ale tak naprawdę najbardziej interesujące zostało nam na koniec - Muzeum Fonografii. Nawet nie wiedzieliśmy wcześniej, że coś takiego działa w takich niepozornych Niepołomicach. A okazuje się, że to naprawdę ciekawe miejsce, gdzie mieliśmy niezłą frajdę. W kilku salach muzeum zgromadzono różne sprzęty do zapisu i odtwarzania dźwięku, począwszy od jednego z pierwszych fonografów sprzed 130 lat, przez przeróżne gramofony, radia, telewizory aż po walkmany z lat 90. Patrzyliśmy z sentymentem na niektóre z tych eksponatów, bo jeszcze pamiętamy, że u babci stało stare radio Sputnik z takimi wielkimi przyciskami, a u wujka ledwo dychający gramofon Bambino. I pierwszy we wsi kolorowy telewizory Rubin, którym dziadek tak się chwalił... No i walkmany, które były szczytem "lansu" w dzieciństwie. My to jeszcze trochę pamiętamy, ale dla naszych dzieci to będzie totalna abstrakcja. Od razu postanowiliśmy, że koniecznie trzeba będzie kiedyś zabrać tam nasze potomstwo.

Tym bardziej, że na koniec, w ostatniej sali jest miła niespodzianka - sala odsłuchowa. Gramofony, słuchawki, pufy i... prawie 3000 płyt winylowych! Można siedzieć i słuchać, i słuchać... Więc siedzieliśmy i słuchaliśmy... Pani z obsługi dwa razy zerkała do sali, sprawdzając: "o, jeszcze tu państwo są..." :) A my mieliśmy niezłą frajdę, przeglądając całe mnóstwo płyt polskich i zagranicznych oraz słuchając w tak niecodzienny sposób hitów ABBY i Beatlesów oraz starych dobrych piosenek Kabaretu Starszych Panów, Mieczysława Fogga czy Republiki.


A tutaj ciekawa wersja znanej piosenki o mnie, której też słuchaliśmy. :)
 
Warto posłuchać, bo zawsze ktoś, kto mnie poznaje z zawadiackim uśmiechem mówi mi "Ada to nie wypada!", ale gdy zapytam o chociaż jeszcze jedno zdanie z tej piosenki, albo o czym ona jest, to nikt nie ma pojęcia. A szkoda, bo to klasyka lat międzywojennych. I można się w końcu dowiedzieć, czego to mi niby nie wypada. :) 


2 komentarze:

  1. No to fajnie spędziliście czas :) Ja uwielbiam teatr i zwiedzanie zamków, za to wszelkie galerie i muzea nudzą nie niemiłosiernie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja znam dzieci które na dyktafon patrzą jak na obiekt UFO :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...