Leżymy sobie wieczorem, gadamy, wygłupiamy się... Nagle Narzeczony po raz kolejny (!) tego wieczoru wpada w entuzjazm z powodu urlopu, który rozpoczyna w poniedziałek. Radośnie podśpiewuje sobie:
- Już za parę dni, za dni parę, wezmę plecak swój... :D (jakby ktoś nie wiedział, o którą piosenkę chodzi)
Patrzy na mnie, widzi mój nieco poirytowany wzrok i znudzoną minę, bo naprawdę słyszałam to z Jego ust już kilka razy chwilę wcześniej... No i ja NIE MAM urlopu. Karol dobrze wie, co czuję, bo z uśmiechem dodaje:
- A mogłaś sobie kupić psa... :D
No, teoretycznie mogłam sobie wziąć psa zamiast Niego... :D
Ale o ile byłoby wtedy mniej ciekawie!
Haha :P
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZwierzak by się przydał na samotne wieczory ;)
OdpowiedzUsuń