Pisałam niedawno o różnych dziwnych analogiach i odniesieniach, które wykorzystuję sobie, odliczając dni. Wspomniałam wówczas, że oprócz prostego skojarzenia 3 x 9 miesięcy = nasze narzeczeństwo, wpadłam też na inną analogię. Konkretnie - analogię do innej ciąży. Ciąży słonia, która w przybliżeniu trwa około 21,5 miesiąca*.
Gdyby w dniu naszego pierwszego spotkania począł się mały słonik, pewnie teraz przychodziłby na świat. Gdyby dzisiaj miał się począć, przyszedłby na świat w okolicach naszego ślubu. :D
Słowem - półmetek. Jesteśmy razem już 21,5 miesiąca i dokładnie tyle zostało do ślubu.
Skończył się przemiły czas urlopu Narzeczonego, przez który mogliśmy tyyyle czasu spędzić razem... Teraz wracamy do codzienności - do tęsknoty, dużo krótszych i rzadszych spotkań, zmęczenia po całym dniu pracy, bycia pod telefonem i tak dalej... Na osłodę pachnie mi w pokoju piękna, okazała róża, którą Narzeczony podarował mi w sobotę. :) A pod ręką czeka książka, którą mi pożyczył po tym, jak sam przeczytał. Swoją drogą, może kiedyś wspomnimy tutaj o tej książce, bo to ciekawa historia jest.
Zastanawiałam się, czy w ogóle o tym tutaj wspominać, bo niby po co... Ale w sumie - może tak na pamiątkę dla nas. W sobotni wieczór nieźle się przestraszyliśmy, bo zupełnie nieoczekiwanie i bez wyraźnej przyczyny straciłam przytomność. Zakręciło mi się w głowie i... zemdlałam w ramionach Narzeczonego. Dobrze, że byłam wtedy u Niego, dobrze, że był blisko, że wie, jak zareagować, dobrze, że się o mnie zatroszczył...
Tylko raz przytrafiło mi się coś podobnego, ale to już parę dobrych lat temu i to dlatego, że zbyt szybko i gwałtownie wstałam z łóżka. A teraz? W sumie nie bardzo wiadomo, dlaczego... Wczoraj miałam mieć zabieg stomatologiczny, ale lekarz się go nie podjął, gdy dowiedział się o tym omdleniu. Zlecił konsultację u internisty, badania... Tak to jest, jak się zacznie chodzić do lekarzy. Zawsze się coś znajdzie, coś wygrzebią. Mam tylko nadzieję, że to nic poważnego. Że to był jednorazowy, nic nieznaczący incydent. Chociaż i tak mam stracha, bo teraz za każdym razem, gdy mi się choć trochę zakręci w głowie (a stosunkowo często tak mam przy zmianie pozycji z uwagi na problemy z błędnikiem), od razu boję się, czy nie spadnę... Pozostaje liczyć na refleks Anioła Stróża i troskliwą Bożą Opatrzność.
*w przypadku słonia indyjskiego jest to około 21 mies., a afrykańskiego - około 22 miesiące, więc w zaokrągleniu można przyjąć, że ciąża słonia trwa około 21,5 miesiąca :)
No to mam nadzieję, że nic poważnego, ale nie zaszkodzi się zbadać i jakby co w miarę szybko zareagować :) najgorsze jest to ciągłe przez nas lekceważenie objawów..
OdpowiedzUsuńTrochę od tematu notki, ale mam do Was pytanie - nie wiem czy pisaliście o tym na blogu, ale tak z ciekawości (tak, tak, pierwszy stopień do piekła), dlaczego dopiero maj 2015?
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim potrzebujemy tego czasu, żeby odpowiednio przygotować się do małżeństwa. Nie znamy się specjalnie długo i chociaż w zasadzie od dawna jesteśmy zdecydowani, że chcemy razem spędzić życie, to jednak wciąż jesteśmy w fazie jeszcze działającej "chemii", o której naukowcy mówią, że może trwać nawet do 3 lat. Jesteśmy ciekawi, jak to będzie, gdy "wspomaganie" wygaśnie, a jednocześnie wykorzystać ten czas na jak najlepsze poznawanie siebie. Poza tym kwestia finansowa ma ogromne znaczenie - ja jeszcze studiuję, więc nie mogę w pełni poświęcić się pracy i zarabiać tyle, by móc odłożyć na wydatki związane z weselem, a Narzeczony ma pewne plany zawodowe, które wymagają ogromnego zaangażowania i wkładu finansowego przez najbliższe miesiące. Poczatkowo myśleliśmy o jesieni 2014, ale względy praktyczne zaważyły na tym, że jednak kolejna wiosna. A maj - bo to piękny miesiąc, ale raczej mało popularny na ślub przez głupie zabobony, więc czemu nie trochę na przekór? ;)
UsuńJa słyszałam inną wersję z majem, niż to, że nie ma "r"... Moja babcia powtarzała, że to miesiąc maryjny i dlatego nie wypada. Ale czy nie można się właśnie Maryi powierzyć w opiekę z tej okazji?
UsuńZabawnie piszecie, że jesteście ze sobą ''już 21,5 miesiąca'':P.
OdpowiedzUsuńMy jesteśmy ''już'' 61 miesięcy, a tak naprawdę to dopiero 5 lat z kawałkiem;-)
My też się zdecydowaliśmy na maj, ale 2014:).
Pozdrawiam!
Lasubmersion.blogspot.com
Dla jednego to "już", dla drugiego "dopiero" - zależy z jakiego punktu widzenia.
UsuńRównież pozdrawiam!