Mieliśmy trochę dłuższą niż zwykle przerwę między kolejnymi rozdziałami. Ułożyło się tak zarówno przez natłok obowiązków i różnych aktywności, jak i przez specyfikę tego rozdziału. Naszym zdaniem trudnego.
Chrześcijańska postawa w naszym życiu to przede wszystkim radość z naszego małżeństwa, radość, która jest konsekwencją akceptacji siebie nawzajem, życia w prawdzie o sobie i kochania siebie nawzajem takich, jakimi jesteśmy. To korzystanie z możliwości, jakie mamy i przyjęcie ograniczeń, jakie wyznaczają nasze możliwości.
Bardzo spodobały mi się te pierwsze zdania, wprowadzające w tematykę związaną z chrześcijańską postawą w życiu małżeńskim. W zasadzie w kilku zdaniach zawarto istotę całości zagadnienia w taki prosty i przystępny sposób. Dopełnieniem są liczne świadectwa małżonków, którzy dzielą się tym, w jaki sposób na drodze dialogu dochodzili do wypracowania takiej postawy chrześcijańskiej w swoim małżeństwie. Na mnie zawsze (w każdym rozdziale) najbardziej działają te świadectwa, bo są takim zderzeniem teorii i codziennej rzeczywistości w konkretnych okolicznościach, w przypadku konkretnych ludzi.
I jeszcze jeden ciekawy fragment:
Kiedy mówimy narzeczonym o różnych trudnościach w małżeństwie, zdaje nam się, że ich twarze mówią: "Nam się to na pewno nie przydarzy" i "Nie chcemy myśleć o tym teraz, kiedy jesteśmy zakochani". Ta determinacja jest bardzo ważnym atutem udanego związku małżeńskiego, lecz nie zawiedzie tylko wtedy, jeżeli oprzemy ją na najtrwalszym fundamencie, jakim jest wiara, a ściślej, chrześcijańska postawa wynikająca z wiary w Boga i poszukiwania Jego bliskości. Wtedy nasz dialog będzie naprawdę owocny.
Czyli jednak to jest możliwe, by pewne kłopoty ominąć, albo nie dopuścić do ich rozrastania się. Na pewno będą trudności, różnice, braki, frustracje, niezadowolenie z siebie, fałsze, sprawy niedomówione, ale można z tego wyjść obronną ręką, pamiętając o wierze i dialogu, który jest najważniejszym chyba "kanałem" kontaktu w małżeństwie.
My raczej nie patrzymy aż tak idealistycznie, że "nam się to czy tamto nie przydarzy". Uświadomiliśmy to sobie jeszcze bardziej, gdy mieliśmy omówić konkretne przejawy postawy chrześcijańskiej w naszym przyszłym małżeństwie. Najbardziej newralgiczne okazały się takie sprawy, jak postawa w przypadku ujawnienia się nieuleczalnej choroby jednego z nas albo nieprzewidzianych trudności, które wydają się nie do przezwyciężenia, pogodzenie się z ewentualną niepłodnością czy opieka nad naszymi rodzicami, gdy będą tego potrzebowali. Łatwo nam teraz planować i deklarować, że w razie czego będziemy się starać zachowywać tak, czy tak. Dużo trudniej będzie się z tym zmierzyć, gdy rzeczywiście życie tak nam się poukłada. Ale z drugiej strony to dobrze, że teraz coś planujemy, deklarujemy jakąś dobrą wolę i obieramy wspólną drogę w tym samym kierunku. Później będzie do czego wracać, będzie można sobie przypomnieć, że od początku chcieliśmy iść tą właśnie drogą i w dialogu szukać odpowiednich rozwiązań, by się nie pogubić w tych różnych trudnościach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.