Odliczamy!

wtorek, 14 maja 2013

Nasz wybór - Jezus.

Narzeczony:
Do napisania tego postu skłonił mnie komentarz mojej Narzeczonej do posta jednej z naszych czytelniczek o naturalnych metodach planowania rodziny. W skrócie rzecz ujmując post nie zachęca do takich metod, a komentarze pod nim w dużej części po prostu je wyśmiewają.
Spójrzmy na to z punktu widzenia człowieka i jego wyborów życiowych, tych najważniejszych. Gdy zaczynamy szukać naszej ukochanej osoby: albo zwracamy uwagę również na wiarę i wartości tego człowieka, albo mamy to gdzieś. Kilka miesięcy później podejmujemy decyzję o współżyciu ze sobą, lub czekamy z tym do ślubu. Jeśli już współżyjemy to czemu nie zamieszkać ze sobą, będzie taniej i w ogóle wypróbujemy jak to jest. Ale jak seks to tylko bezpieczny, więc metoda musi być pewna. A gdy się jednak wydarzy wpadka, jest jeszcze zastrzyk i ginekolog. Ale może się nie wydarzy. Może za 2,3 lata weźmiemy ślub w kościele i wtedy to nawet będziemy NPR stosować.
W tym samym czasie dwoje ludzi którzy od początku postanawiają budować relację ze sobą na Bogu, walczy ze sobą, walczy ze swoim ciałem w którym wszystko jest OK i co miesiąc dąży do zapłodnienia, chociaż są zmęczeni po całym dniu pracy, chociaż czują na sobie swój ciepły oddech, chociaż jest lato i nie mają zbyt dużo na sobie, chociaż wiedzą że znajomi gdy się im nie uda powiedzą: "Ci święci zawsze wpadają", chociaż wszyscy wkoło im mówią, że to bez sensu, że Kościół jest staroświecki, że niedługo i tak to zmieni. Dziewczyna codziennie budzi się o 6:00 rano by zmierzyć i zapisać temperaturę, czasem po 5 czasem 3 godzinach snu. I tak przez 2-3 lata zanim zaczną uprawiać seks.
Którą wersje wybierzecie to jest wasza sprawa. A oto podpowiedzi z Ewangelii:

" Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam."

 „Jeśli ktoś chce iść za Mną  niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje"

Jeszcze słowa znajomego duchownego: "wobec Boga nie można być letnim, można być albo zimnym, albo gorącym". My wybraliśmy i z Bożą pomocą chcemy tak wybierać każdego dnia. A Jezus każdą chwile, każdy trud, każde cierpienie w naszym życiu wypełnia Sobą, a tego już nie da się opisać, trzeba przeżyć...

37 komentarzy:

  1. Tak właśnie czułam, że pojawi się tutaj taka notka.:)

    Z tą antykoncepcją u wierzących, to nie taka prosta sprawa i wcale nie chodzi od razu o to, że jakby co to zastrzyk, to coś tam. Często ludzie myślą, że nie mają wyjścia, że MUSI być antykoncepcja, bo inaczej będzie co roku dziecko, a na to nikt nie czuje się na siłach. Tak nam się od lat wbija do głów i to jest zmasowany atak. Gdzie przy takim ataku rzetelna wiedza o kobiecej płodności? Nie ma. Ginie marnie.;) Tu jest więcej strachu, opierania się na nierzetelnych informacjach i stworzonych przez otoczenie wyobrażeniach, niż rzeczywistej złej woli i takiego totalnego odrzucenia.

    No i nie oszukujmy się. Kwestię różnicy między naturalnymi metodami planowania rodziny, a antykoncepcją trzeba UMIEĆ wytłumaczyć. Wielu księży nie umie. Ja, tak jak jestem całym sercem za npr, tak czasem jak słyszę, jak księża mówią o różnicy npr vs antykoncepcja, to ręce i cycki opadają. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się jeśli chodzi o informacje nt. npr i przekaz jaki płynie od Księży czy osób prowadzących wykłady dla przyszłych małżeństw oraz ogólny stan wiedzy. Ale dzisiaj dostęp do wiedzy jest dużo lepszy więc jeśli ktoś chce zgłębić;) temat to nie ma problemu.
    Chciałem pokazać coś innego, że przez wybory życiowe okopujemy się w grzechu, przyzwyczajamy się do niego, wpisuje się w nasze życie i coraz trudniej nam wrócić do Boga. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to też święta racja. I z tą chęcią zgłębiania:) tematu i z okopywaniem się w grzechu.

      Usuń
  3. Bardzo dobrze napisane, zgadzam się z Waszymi poglądami i trzymam kciuki, żeby się udało! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również spodziewałam się podobnego posta. Czytałam ten na innym blogu (na którego bazie napisaliście swój), więc mam jakieś porównanie. Oczywiście zgadzam się aby być "gorącym, albo zimnym" jeśli chodzi o wiarę, jednak względem hierarchów kościelnym nie ma zmiłuj i człowiek powinien mieć głowę na karku. Wiem, że nie dotyczy to wszystkich, ale duchowni mydlą oczy, niestety. I zgadzam się z tym co ktoś wcześniej napisał, że kapłani nie posiadają wiedzy na temat NPR tak i innych kwestii z tym związanych. Jednak skoro Kościół chce inicjatywę NPR promować i uświadamiać, że jest najlepsza to dlaczego ja jako jednostka mam biegać po księgarniach, bibliotekach, lekarzach aby się dowiedzieć cokolwiek na ten temat? W przypadku istnienia poradni powinna być tylko uzupełnieniem wiedzy. Tak naprawdę choćbym chciała być "gorąca" wiarą nie potrafię do końca. Etyka Kościelna nie jest dla mnie problemem. Razi mnie najbardziej to co wyprawiają hierarchowie. Podam chociażby przykłady. Kościół promuje Radio Maryja, ale już zamyka oczy, gdy ojciec dyrektor bogaci się ze składek manipulowanych starszych pań. Kościół promuje NPR, choć nie potrafi o niej mówić, ani nie inwestuje w wiedzę parafian (chociażby poprzez spotkania z lekarzami). Kościół potępia in-vitro, bo jest tak wygodniej, ale tak naprawdę powtarza sfałszowane wyniki badań amerykańskich naukowców. Zapytałam raz księdza o opętania i zagrożenia dla człowieka. Ksiądz ten mydlił mi oczy. Opowiadał tylko, że wróżby są zabronione itd., że szatan istnieje a Bóg jest dobry. To takie podsumowanie całej rozmowy. Dopiero po spotkaniu z osobą świecką, ale bardzo oczytaną, inteligentną i wiedzącą pewne rzeczy dowiedziałam się więcej na ten temat, po czym nawet mogłam uczestniczyć w spotkaniu z księdzem egzorcystą, który już się potocznie "nie czaił". Trochę może nie na temat zbytnio pisałam, ale jest mi bardzo przykro, że ktoś kto widzi problemy w Kościele od razu jest uważany za gorszego i grzesznika. Jeśli chodzi o posta na tamtym blogu to był on potocznym opisem całego spotkania w poradni, które każdego zniechęciłoby do takich a nie innych działań. Pani od matematyki mówiąca o NPR? Mam czasami wrażenie, że takie spotkania to kpienie sobie z młodych ludzi chcących przyjąć Sakrament Małżeństwa. Modlę się aby kiedy ja będę się do niego przygotowywać nie było takich absurdalnych spotkań czy kursów, bo wiadomo, że chodzi o to aby odbębnić. Wartościowsze byłyby rekolekcje(w miastach są, ale na wsi to temat nieznany). Wiem, że skarci mnie nie jeden, bo nie jestem ultraradykalna i metaforycznie "nie wpłacam ostatnich groszy z wypłaty" dla ojca z Radia Maryja, ale staram się zauważam problemy. Modlę się aby Kościół zaczął patrzeć na ludzi i Boga w inny sposób. Potrzeba nam dziś przewodników duchowych. Wypowiedź chaotyczna, ale mam nadzieję, że nie odbierzecie jej nie tak jak powinna być odebrana. Pozdrawiam. Ala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie. Najbardziej rozśmiesza mnie tłumaczenie że in vitro jest złe ponieważ skoro para dzieci mieć nie może to widocznie "Bóg tak chciał" (spotkałam się z takim twierdzeniem u księdza). A że ja od zawsze pyskata byłam, to zapytałam księdza dlaczego gdy jest np. wypadek samochodowy, ratownik podejmuje się reanimacji? Skoro najwyraźniej wolą Boga było aby dana osoba zmarła, ponieważ dopuścił do wypadku i pozwolił żeby ta osoba odniosła takie obrażenia że jej serce się zatrzymało. Dlaczego najbardziej nawet zagorzały katolik nie powie "nie, nie ratujcie go, Bóg tak chciał" gdy umiera ktoś dla niego bliski? Cóż ksiądz mi na to nie umiał odpowiedzieć. Zbył mnie że "to jest co innego". Guzik prawda, to jest to samo. Tematu ojca dyrektora nawet nie podejmuję bo szkoda palców. Straciłam szacunek dla księży gdy z ambony nawoływali na kogo głosować. Mam jeden jedyny kościół do którego chodzę, niestety mam do niego kawał drogi i nie zawsze mam czym jechać, wtedy najzwyczajniej w świecie nie idę, bo skoro ja mam na kazaniu słuchać że ten i ten ma diabła za skórą bo mieszka z narzeczoną to wolę nie iść, bo szlag człowieka trafia. Drażni mnie też podejście zagorzałych katolików do innych ludzi, zachowują się jak by nie wiadomo jak wspaniali, lepsi byli od nich a to też nieprawda. Siedzą w kościele w pierwszych ławkach klepią różańce a po drodze z kościoła elegancko jadą po ludziach jak leci, tak to właśnie nasz polski katolicyzm.

      Jeśli chodzi o samą notkę, to się nie wypowiem bo NPR jest dla mnie totalną głupotą (bez urazy, każdy może mieć swoje danie w końcu), ale nie rozumiem jednego jeszcze, może mi ktoś wytłumaczy. Nie ukrywam że nie szukałam nigdy dlaczego kościół ma takie a nie inne stanowisko, ale rozumiem że mogą mieć coś przeciw hormonom, no bo to jednak ingerencja w organizm itd. ale co oni mają przeciwko gumą? Dlaczego można "oszukiwać" mierząc sobie temperaturę itp. a guma jest be? Jest na to jakieś wytłumaczenie logiczne czy też coś w stylu "Bóg tak chciał"?

      Usuń
    2. W skrócie: jeżeli stosujesz npr i współżyjesz w fazie niepłodności, to współżyjesz wtedy kiedy dziecka tak czy siak, z fizjologicznych powodów mieć nie będziesz, choćbyś nie wiem jak chciała. Korzystasz z tego co masz, nie przeszkadzasz w zapłodnieniu, nie hamujesz owulacji. Nie może być grzechu jeśli jesteś niepłodna nie ze swojej "winy", taka jest biologia. Jeżeli stosujesz gumę, współżyjesz wtedy, kiedy wiesz, że bez gumy w tym czasie byś w ciążę zaszła, ale nie rezygnując z seksu starasz się to ominąć.

      Porównanie do ratowania życia jest nietrafione. Antykoncepcja ani in vitro to nie jest zabieg ratujący życie. I nie ma tu ideologii. Zwróć uwagę, że leczenie jakiekolwiek, to przywracanie normalnego, zdrowego stanu. Masz obowiązek się leczyć, dostałaś ciało i musisz o nie dbać i tyle. Jak "Bóg będzie chciał", to najwyżej się Twoimi działaniami nie przejmie.;);) Z antykoncepcją masz odwrotnie. Ty nie przywracasz zdrowego stanu tutaj, tylko przeciwnie - niszczysz coś, co jest oznaką zdrowego organizmu. Możesz się nie zgadzać na tym ideologicznym poziomie, czy masz do tego prawo, czy nie, ale przyznaj, że od biologicznej strony o leczeniu czegokolwiek tutaj mowy nie ma. Nie mam oczywiście na myśli leczenia hormonami innych schorzeń, kiedy zatrzymanie owulacji jest efektem ubocznym, to jest zupełnie co innego. Mam na myśli kogoś, kto jest zdrowy i bierze czysto antykoncepcyjnie. In vitro też nie leczy. Umożliwia zajście w ciążę - tak. Ale przyczyn niepłodności nie tyka.

      Oczywiście każdy ma prawo mieć swoje zdanie i ma prawo robić jak chce. Dla mnie akurat antykoncepcja hormonalna jest totalną głupotą, której chyba nigdy nie pojmę. :) Luz. :)

      Usuń
    3. Alu, czytałaś oficjalne stanowisko Episkopatu na temat in vitro? U ŹRÓDŁA, a nie w skrócie gdziekolwiek indziej? ;) Bez złośliwości pytam. Tu nie chodzi o "nie, bo nie". Czym innym jest zapładnianie 10 komórek, rozdzielenie "ciebie, ciebie i ciebie wszczepiamy, a reszta do kosza/do lodówki", a czym innym zapłodnienie tylko trzech, wszczepienie wszystkich, a pozostałe 7 NIEZAPŁODNIONYCH przechować w zamrażarce tak, jak się przechowuje krew. O to się rozchodzi głównie.

      Do Radia Maryja mi daleko, tonu umoralniania Terlikowskiego też nie zdzierżę.;)

      Usuń
    4. Znaczy ja nie porównuję antykoncepcji do ratowania życia. Tylko do in vitro i ogólnie stwierdzenia "Bóg tak chciał". Bo mnie się to wydaje że to takie targowanie się z Bogiem. Bo tu można nagiąć jego wolę i reanimować i tak jak mówiłaś najwyżej się działaniami kogoś nie przejmie ale z in vitro jest tak samo, jedna, druga, dziesiąta, tysięczna próba się nie uda, wtedy można powiedzieć że Bóg tak chciał.

      Usuń
    5. Stwierdzenie "Bóg tak chciał" bywa czasem zrzuceniem z siebie odpowiedzialności za swoje działania;), więc w pewnym sensie rozumiem, co masz na myśli i nawet się chyba zgadzam. Tylko czasem właśnie padają pytania dlaczego korzystamy z medycyny, a z antykoncepcji nie, skoro to też osiągnięcie medycyny, więc gdzie konsekwencja. A to, jak już wyżej napisałam, naprawdę jest co innego. Myślałam, że to, co piszesz, to jest właśnie w tym samym stylu, stąd mój wywód. :)

      Usuń
    6. Sweet Dreams- have five :) doskonale Cię rozumiem.

      Usuń
    7. No właśnie a najbardziej mnie szlag trafia kiedy takiego stwierdzenia używa ksiądz, ponieważ nie umie odpowiedzieć na pytanie postawione przez pyskatą (wtedy) 15-latkę. Ja generalnie mam swój sposób postrzegania wiary, uważam że Bóg ma nam wskazać drogę, jak żyć i być dobrym człowiekiem, a wydaje mi się że nikomu nie robię krzywdy używają prezerwatyw, czy mieszkając z facetem przed ślubem. Więcej krzywdy robią "moherowe berety" które jak już pisałam klepią przed ołtarzem różańce a później wracają i wspólnie jadą po sąsiadach bo "ta sobie kupiła nowe auto, pewnie dała dupy żeby dostać podwyżkę" a tamta urodziła dziecko przed ślubem i jest dziwką (to nic że została zgwałcona)." Oczywiście szanuję ludzie takich jak Wy, pod warunkiem że jest to wiara taka naprawdę szczera, a takiej to ze świecą szukać, bo często jest to tylko pokazówka (nie mówię że w waszym przypadku, tylko po prostu znam taką parkę) tu za rączkę, z seksem do ślubu, najchętniej to by zlinczowali wszystkich którzy ważą się dotknąć przed ślubem, a tu bum, nagle się okazuje że idealna para będzie mieć dzidziusia na 3 miesiące przed ślubem ;)

      Znam też parę która broń Boże nie uprawia seksu bo przed ślubem nie i koniec ale z pettingiem i seksem oralnym nie mają najmniejszych problemów. Tak jak by to błona dziewicza wyznaczała czystość przedmałżeńską ;D

      Powala mnie nieraz na kolana taka hipokryzja. Ja nawet nigdy nie wpadłam na pomysł żeby z seksem do ślubu czekać, być może dlatego że kiedy rodzice mnie uświadamiali nie mówili o ślubie tylko o właściwej osobie, zdarza mi się w piątek nie dotrzymać postu bo czasem w biegu i zapomnę, zdarza mi się nie iść do kościoła, bo mam jeden swój ulubiony gdzie msza wygląda jak prawdziwa modlitwa a nie jak klepana regułka, kazanie jest zawsze ciekawe i w dodatku jest co pooglądać bo dzieciaki siedzące na schodach ołtarza czasem poniesie i podczas kazania włażą księdzu na ręce :p, i jak nie mogę do niego iść to nie idę bo mam uraz do mojego kościoła, gdzie kazanie wiecznie dotyczy wydatków parafii, sytuacji politycznej albo tego że tatuaże są złe -,- ale nigdy nikomu nie wciskam jakim to ja jestem wspaniałym katolikiem a ktoś jest zły bo coś tam.... A właśnie z takimi ludźmi zdarzyło mi się rozmawiać. Wzorowy katolik ale bez ogródek potrafi skrytykować życie innych,,, Eh... żeby było więcej takich jak Ty...

      Usuń
    8. Słodko Gorzka nie pierwszy raz się okazuję że powinnyśmy się określić mianem "sióstr astralnych" albo czymś podobnym :P

      Usuń
    9. Z tym czy nie mają najmniejszych problemów z pettingiem i seksem oralnym,to nie wiesz. Znaczy się to, że to ma u nich miejsce, to jeszcze wcale nie oznacza, że uważają, że to świetny pomysł i że to hipokryci. Nie ma się co oszukiwać, sam fakt bycia osobą głęboko wierzącą Ci popędu seksualnego nie wyłącza. Ani że się z miejsca święta i idealna pod każdym innym względem zrobisz. Krew nie woda, majtki nie pokrzywy.;) Zakładanie z góry, że to hipokryci, to też nie fair, bo nie wiesz, czy rzeczywiście im to zwisa, czy biegają do spowiedzi co tydzień, szczerze próbują i się płaczem zanoszą po nocach, że chcieliby a nie potrafią. Takim osądzeniem z góry można kogoś bardzo skrzywdzić. Jednym to przychodzi łatwo, dla innych to może być szczyt ich możliwości. Ważne, że chcą. Przynajmniej mają jeszcze jakąś granicę, coś tam im jeszcze zostało. Ja to nawet bardziej podziwiam osoby, które już współżyły i się zebrały w sobie i stwierdziły, że od teraz do ślubu koniec, bo ja bym na pewno nie była w stanie. Takich jawnych hipokrytów, którzy pouczają wszystkich wkoło, a sami twierdzą, że oni mogą, bo "to co innego";) to bardzo mało spotkałam. Głównie widzę same dramaty i rozdarcia. Nie śmiałabym im nawet powiedzieć "co z Ciebie w ogóle za katolik". Bo gdzie według Ciebie zaczyna się "szczera wiara", a gdzie jest hipokryzja? Szczera wiara jest tam gdzie każdemu wszystko wychodzi? To obawiam się, że w takim razie taka wiara nie istnieje.;)
      Tak nawiasem mówiąc, wstyd się przyznać, też byłam kiedyś taka mądra i pierwsza do krytykowania. Oj, bardzo szybko mnie Bóg na ziemię sprowadził i pokazał, gdzie moje miejsce.;);)

      Usuń
    10. to że "też byłam taka mądra", to do tych moherów nawiązuję oczywiście;)

      Usuń
    11. Nawiązując do in-vitro nie chodziło mi o typowe medyczne aspekty ale o powtarzanie przez Kościół sfałszowanych badań. Wiadomo, że do powtarzania głupot nikt się nie przyzna nawet u ŹRÓDŁA. A ludzie wierzą we wszystko. Ala

      Usuń
    12. A masz gdzieś namiary na te sfałszowane badania? Zaciekawiło mnie to, chętnie bym poczytała. :)

      Usuń
    13. Znaczy właśnie ja wiem jak jest u nich, bo ta panienka to z dumą mówi że dziewicą zostanie do śluby, a petting itd. to nie jest seks i nie ma nic wspólnego z czystością :p Tak więc, nie rzucam hipokrytkami na prawo i lewo tylko wiem że tak jest :p

      Usuń
    14. Bo wiesz mnie generalnie zwisa i powiewa kto z kim śpi albo nie, ale mówienie o czystości i jednocześnie przyznawanie się do seksu oralnego bez żadnej skruchy i jeszcze wmawianie że tak jest ok, tak być powinno i taki seks z normalnym seksem nie ma nic wspólnego nie jest ok :p

      Usuń
  5. Hmmm. Mam wrazenie, ze chcieliscie poprzez ten post skonfrontować post z tametgo bloga( bo czytalam), ale nie wyszlo to troche. Mlodzi tam opisali tylko spotkanie w poradni, ktore zamiast zachecac ich odrzucilo. wcale sie nie dziwie, bo nie chcialabym aby ktos taki niekompetentny mowil mi coś o NPR. Wykorzystaliscie w dodatku to ze akurat oni mieszkaja razem i bardzo mocno to zaznaczyliscie. Tak jakby ta pierwsza opcja z Waszego postu to ONI a ta druga, lepsza to WY. Nie mam nic do NPR ani Kościola. Jestem wierząca i staram sie być blisko Boga, ale dziwniee odczytałam Wasz post. Może to tylko moje błedne odczucia.


    HaNNa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się pod Twoim komentarzem rękami i nogami Hanno :)

      Drodzy Narzeczeni z Bożej Łaski, bardzo mi przykro, ze piszecie o nas tak, a nie inaczej, a wcale nas nie znacie, oceniacie zaledwie na podstawie kilku postów. Was komentarz jest totalnym zaprzeczeniem i nieprawdą odnośnie naszego posta jak i nas samych. Hanna ma rację my opisaliśmy jedynie spotkanie w poradni.

      Nazywanie mnie waszą czytelniczką to również określenie na wyrost. No nic, tyle w tych kwestiach mam do powiedzenia. Życzę powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga.

      Pozdrawiam,
      Pani Narzeczona

      Usuń
  6. Każdy wybiera swoją drogę. I tak naprawdę nic nikomu do tego. Ja inaczej do tego podchodzę niż Wy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to dobre podsumowanie całej dyskusji, która wywiązała się tutaj w komentarzach. Każdy po swojemu przeżywa, my piszemy o swoich odczuciach, przeżyciach, bo tak to na chwilę obecną widzimy. Nikogo nie mieliśmy zamiaru oceniać, bo dokładnie - nic nam do tego. Ale uważam, że mamy prawo sądzić, że nasz sposób życia jest lepszy - gdyby tak nie było, nie wybralibyśmy go. To logiczne - zwykle, gdy możemy, wybieramy to, co uważamy za LEPSZE DLA NAS. I to wcale nie wiąże się z ocenianiem, czy potępianiem kogoś innego, chociaż wzajemne porównywanie się z innymi ludźmi przychodzi naturalnie. Chcieliśmy pokazać swój punkt widzenia na te kwestię z pewnej perspektywy - perspektywy wyborów życiowych i ich konsekwencji. Bo tak naprawdę temat jest baaardzo szeroki i można byłoby go potraktować od zupełnie innej strony. Może innym razem tak właśnie zrobimy.

      Usuń
    2. Bardzo słusznie, macie prawo uważać swój sposób życia za lepszy. A skoro tak, macie również prawo dzielić się swymi sugestiami z każdym, który zechce. Wybór należy do niego.

      Usuń
  7. A mi się nie podoba to, że przedstawiliście NPR jako nie wiadomo jaką katorgę i wyrzeczenie. Nie wiem, ale jak dla mnie dużo większą katorgą w takim razie jest opieka nad dzieckiem, bo tu czasem i trzech godzin ciągiem nie da się przespać. Ale czy widzieliście matkę, która mimo tego zmęczenia i trudu, nie cieszyła się z tego, że jest matką? Dla mnie NPR jest radością odkrywania tajemnic własnego ciała, poznania siebie. Naprawdę, radością! Chyba nigdy niczego innego nie podjęłam się z takim zapałem. I potem to obserwowanie temperatury, kiedy przypuszczałam już że jestem w ciąży :))) Znałam wynik testu ciążowego zanim go zrobiłam. To jest fantastyczne. Owszem, bardziej wymagające niż guma, ale i fantastyczne, bo pozwala i odłożyć poczęcie dziecka, i zaplanować poczęcie dziecka, i poznać siebie, i wcześnie rozpoznać ciążę, i szybko wykryć jakieś zmiany... I podkreślam, że ja nie miałam w tym temacie łatwo, bo mam bardzo nieregularne cykle, czasem bezowulacyjne, bardzo niewyraźne objawy śluzowe itp... W ciążę zaszłam od razu, bez jakiś specjalnych starań.
    Co do czystości przedmałżenskiej, nam było mega ciężko. Ale wytrwaliśmy. Mimo upadków udało się nam tej ostatecznej granicy nie przekroczyć. Ale właśnie dlatego rozumiem te wszystkie osoby którym się nie udaje, lub które z tej drogi rezygnują. Nie oceniam ich wiary, bo nie od tego jestem. Nie potępiam ich ani nie czuję się w żaden sposób lepsza od nich, bo też upadałam. Mogę świadczyć jedynie o tym, że było warto!
    Absolutnie nie podpisuję się więc pod Waszym spojrzeniem na ten temat. Życie z Jezusem jest owszem, wymagające, ale nie róbmy z niego nie wiadomo jakiej męczarni, bo ono jest RADOŚCIĄ przede wszystkim! Jest PRZEBACZENIEM i MIŁOSIERDZIEM. Wiara jest fantastyczna. I to ona daje siłę, by sprostać wymaganiom, które stawia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo inteligentna wypowiedź:) Trafia w serca i jest prawdziwa:) Dziękuję Żonie za ten powyższy komoentarz zatem:)

      Usuń
    2. Dzięki, Żono, za cenne spostrzeżenia. Dla nas to wszystko, co związane jest z wyborami i trudnymi decyzjami w sferze intymnej, jest trudne, jest wyrzeczeniem. Może nie katorgą, ale ogromnym wyzwaniem. Dlatego w ten sposób o tym napisaliśmy, bo tak to przeżywamy. Mamy nadzieję, że z biegiem czasu trud, z którym się zmagamy, będzie dla nas coraz bardziej źródłem tej RADOŚCI, o której piszesz.

      Usuń
    3. Ja to rozumiem doskonale, bo jak pisałam, dla nas utrzymanie czystości też było mega trudnym wyzwaniem. Ale chrześcijanin nie cierpi dla samego cierpienia (a takie można odnieść wrażenie po przeczytaniu Waszego postu- idę za Jezusem, więc cierpię). Celowo napisałam o matce z dzieckiem. Jej wyrzeczenia są dla niej radością, bo ona wie, po co to robi. Widzi uśmiech swojego dziecka i wie, że jej trud ma cel. Tak samo tutaj. Zobaczcie w tym cel. Zobaczcie, że już teraz z NPR możecie wyciągnąć wiele korzyści. Trudy czasu trwania w czystości możecie ofiarować w intencji swojego przyszłego małżeństwa (sprawdzone, że to daje siłę). I pokazujcie swoim życiem, że pójście za Jezusem nie jest bezsensownym wyrzeczeniem, które Bóg wymyślił z czystej złośliwości, ale jest trudem, którego owocem jest dobro, radość i pokój, bo to będzie najlepszym świadectwem dla innych, dużo lepszym niż ten jaki wybraliście (ja cierpię bo idę za Jezusem, a ty idziesz najłatwiejszą drogą- taki dla mnie przynajmniej był wydźwięk tego posta, zapachniało trochę faryzeuszem z Ewangelii- ja się modlę, poszczę i zachowuję wszystkie prawa, a ten grzesznik jest beee).
      Trzymam za Was kciuki, żeby Wam się udało wytrwać, bo wiem, jakie to trudne:) Ale bez pokoju w sercu i bez wiary, że te wszystkie wyrzeczenia są tak naprawdę szansą dla Was i darem, i po ślubie będzie Wam trudno. Pozdrawiam:)

      Usuń
    4. Widzę, że każdy interpretuje po swojemu. Ludzie to nie jest napisane pismem obrazkowym! Trzeba przeczytać całość, od początku do końca, najlepiej ze zrozumieniem, a jeszcze lepiej w kontekście całego bloga.

      Usuń
    5. Ale ja Wasz post przeczytałam chyba już z dziesięć razy! I Was czytam od początku, więc znam kontekst :))) A z czytaniem ze zrozumieniem nigdy nie miałam problemu. A jednak nie jestem sama w takim odczuciu, więc całkiem z choinki tego nie wzięłam. Naprawdę, to dla mnie bardzo dziwnie zabrzmiało. Tak czy inaczej, życzę wam powodzenia. :)))

      Usuń
    6. Cóż, moje "odczucie" jest po stronie Narzeczonych. Od pewnego czasu czytam Wasze blogi. Otóż w tym nieformalnym pojedynku między Narzeczonymi i Żoną: punkt dla Narzeczonych od Erraty:-)))))))).

      Usuń
    7. Nie zauważyłam, aby w rzeczonym poście dominowało widmo "katorgi". Nie warto jednak bagatelizować trudu, który jest udziałem par, stosujących NPR. Mówiąc, ze to łatwe, zniechęcamy na starcie tych, którzy napotkają pierwsze trudności. A tych będzie całe mnóstwo. Z tym, że (niestety!) lepszej drogi nie ma, jeśli nie chcemy wpuścić się w przysłowiowy kanał. Co nie umniejsza faktu, że piękne jest odkrywanie funkcji własnego ciała i poznawanie siebie nawzajem. Pozdrawiam Was, Jednych i Drugich:-).

      Usuń
  8. Eeeej ale po co mierzyć po 3h snu?:p Jak to nie są te strategiczne temperatury, to ja w takim przypadku nawet budzika nie ustawiam. :D albo po imprezie z procentami, jak wiem, że i tak będzie zakłócona;) jak już mam pewną niepłodność, to też jak mi się chce, to mierzę, jak mi się nie chce, to nie mierzę. :p a branie tabletek w kratkę w grę nie wchodzi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochani,
    dzięki za Waszego bloga :) My też z tych przeznaczonych i stoimy u progu narzeczeństwa, sami w życiu wybieramy to, co trudniejsze, a dla innych wręcz niezrozumiałe :) ale my wiemy, że tak trzeba i wierzymy, że Pan Bóg da nam siłę i łaskę, by wytrwać i się nie poddać :)i że dla nas będzie to lepsze :)
    dzięki Waszemu świadectwu zakupiłam już książkę "Nas dwoje", czekam na nią z niecierpliwością:) a może dodalibyście listę blogów czy stron, które przeglądacie, za każde namiary na blogi narzeczonych i rodzin katolickich byłabym wdzięczna :)fajnie by było poczytać kogoś kto myśli i czuje podobnie :)
    K.

    OdpowiedzUsuń
  10. Narzeczony:
    Jako autor tego postu muszę trochę wyjaśnić. Szczególnie Pani Narzeczonej. Przeczytałem posta jeszcze raz, i jeszcze raz i nie znalazłem tam żadnej oceny Was. Wasz post był tylko inspiracją, a nawet bardziej komentarze pod nim. Jeśli poczuliście inaczej to wybaczcie.
    Wywiązała się pod nim dobra dyskusja. Jeśli komuś ten post pomógł, jeśli w kimś zasiał wątpliwość to spełnił swoje zadanie. Pan prowadzi nas do Siebie krętymi drogami (sam tego doświadczyłem i pewnie jeszcze doświadczę), ale zawsze na nas czeka. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oczywiście, że tę drugą. Przy niej jest moje serce i rozum. To, co trudne, jest bardziej ekscytujące. Tyle, że to nie zawsze jest proste. Czasem zaszłości są jak kula u nogi. W każdym razie całą sobą optuję za drugą wersją.

    OdpowiedzUsuń
  12. Teraz może troszkę żartobliwie. Niech jako argument posłuży nam czysta matematyka.
    Część z par, które poszły drogą pierwszą, żałuje tego wyboru. Nikt spośród tych, którzy wybrali drugą, trudniejszą drogę, swojego wyboru nie żałuje.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...