Odliczamy!

piątek, 1 marca 2013

Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest...

...czytelniku? Dzisiaj otrzymałam bardzo miłą wiadomość, z której wynika, że naszego bloga czyta ktoś oprócz nas samych. :) I ten "ktoś" być może występuje nawet w liczbie mnogiej! Na razie nie będziemy wnikać w szczegóły, może ten "ktoś" zechce zaistnieć w naszej przestrzeni blogowej poprzez komentarze, dyskusje czy też anonimowe podczytywanie. Nazwijmy tego zbiorowego "ktosia" czytelnikiem. To znaczy... Czytelnikiem - proszę wybaczyć. :)

Mamy z Narzeczonym takie zabawne powiedzenie: "ale do czego zmierzam..." - właśnie teraz potrzebuję je wykorzystać, by wyjaśnić, do czego zmierzam przez ten dziwaczny tytuł i wstęp. :)

Pomyślałam, że może warto tutaj choć w kilku słowach wspomnieć, dlaczego w ogóle powstał ten blog. Bo nie chodziło tylko o chęć uwiecznienia w sieci tego wyjątkowego okresu narzeczeństwa i to w dodatku pod wpływem silnych emocji tuż po zaręczynach. Tak naprawdę już od jakiegoś czasu myślałam o blogu, więc zaręczyny były tylko świetną ku temu okazją. Źródeł natomiast trzeba byłoby szukać trochę wcześniej, kilka miesięcy wcześniej...

Właśnie kilka miesięcy wcześniej dowiedziałam się, w raczej dość nieprzyjemny sposób, że moja bliska koleżanka jest w ciąży i wychodzi za mąż. Może nie byłoby w tym nic dziwnego (dzisiaj przecież takie czasy, co chwila się o takich sytuacjach słyszy, już nam to chyba jakoś spowszedniało...), gdyby nie fakt, że jeszcze nie dalej jak dwa miesiące wcześniej rozmawiałyśmy na temat wartości czystości przedmałżeńskiej, wszelkich trudności z tym związanych, że to wcale nie tak łatwo wytrwać, że trzeba dużo silnej woli i wzajemnego wsparcia, ale warto, bo przecież to takie cenne. Obśmiałyśmy przy okazji dziewczyny idące "z brzuchem" do ślubu i fakt, że pary, które już spodziewają się dziecka przed ślubem są traktowane tak samo, jak narzeczeni, którzy wytrwali w czystości - żadnych dodatkowych katechez, rozmów, pytań, czy aby ciąża nie jest czynnikiem przymusu, przez który zdecydowali się na ślub... Nic, po prostu nic. Oczywiście nie chodzi mi o to, by w jakikolwiek sposób piętnować takie pary, absolutnie. Ale brak jakiegokolwiek zwracania uwagi na tę okoliczność wydaje mi się trochę niesprawiedliwy i sądzę, że ta kwestia w Kościele powinna być porządnie przemyślana.

Ale do czego zmierzam :) Po niecałych dwóch miesiącach po tamtej rozmowie, byłam w ogromnym szoku, gdy koleżanka powiedziała mi:
- Miałaś rację, w przygotowaniach do ślubu nikt nie zwraca uwagi na ciążę. Księża też. Nie ma w ogóle żadnego problemu...

W sumie dobrze, że nie było problemów, bo skoro oboje doszli do wniosku, że nie chcą żyć w grzechu, to dobrze, że Kościół wyciąga pomocną dłoń i to umożliwia. Ale zdumiało mnie samo jej podejście... Nie mogłam później przez kilka dni dojść do siebie. Mój (jeszcze wtedy nie) Narzeczony dobrze to określił - przeżyłam swoisty mały kryzys moralny. Wydawało mi się, że skoro nawet oni nie dali rady, to już wszyscy tak robią, więc nie ma sensu się starać... Poza tym, skoro nawet "wpadka" nie robi już na nikim wrażenia i nie ma jakiegoś większego wstydu z tego powodu, to tym bardziej - co za problem...

Zmagałam się z różnymi myślami i wątpliwościami, i wtedy też szperałam trochę w Internecie w poszukiwaniu potwierdzenia, że jednak są ludzie, którzy walczą o czystą miłość. Blogów dotyczących różnych perypetii miłosnych i małżeńskich jest od groma, ale baaardzo trudno trafić na coś wartościowego. Kryzys na szczęście po kilku dniach minął, a ja zaczęłam myśleć o tym, by kiedyś zacząć pisać coś od siebie, dać świadectwo, bo mamy czym się dzielić... Naprawdę mamy... (pomysłów na notki mam na najbliższe pół roku! :) A przy okazji dla nas to dodatkowy czynnik motywacyjny, by jeszcze bardziej się starać w zmaganiach o miłość, która mogłaby kogoś zachwycić...


 






1 komentarz:

  1. Dziękuję, że podjęłaś się pisania tego bloga :) Jestem z moim narzeczonym od prawie 7 lat, a od roku zaręczeni :) Ślub za niecałe 10 miesięcy i chętnie sprawdzę jakie masz dla nas rady :) Również walczymy o czystość i myślę to czy ktoś wytrwa czy nie często jest też kwestią siły jaką daje nam Bóg <3 Ja często czuje Jego wsparcie w tej kwestii :) Myślę że Bóg jest dumnym Ojcem patrząc na takie pary jak Wy i my heh ;) Zawiało brakiem skromności :p skądże ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, możesz skomentować to, o czym piszemy. Oczekujemy jednak podpisania się pod swoimi słowami, choćby pseudonimem. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...